Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

11 / 1995

Gdy przyszedł do domu przełożonego i ujrzał flecistów oraz zgiełkliwy tłum, rzekł:
odejdźcie, bo nie umarła dzieweczka, lecz śpi. I naśmiewali się z Niego.
A gdy wygnano tłum, wszedł i ujął ją za rękę, i wstała dzieweczka.

Mat. 9:23-25

Ostatnie dni roku kościelnego, zwłaszcza ostatnią niedzielę, zwaną niedzielą wieczności, poświęca się zazwyczaj rozważaniom o śmierci, o sprawach ostatecznych, o ponownym przyjściu Jezusa Chrystusa. Przy czym o śmierci - tym chyba najboleśniejszym dla naszych myśli stanie - w ogóle mówi się niewiele. Nie myślimy o niej, odsuwamy jej rzeczywistość od siebie, wyrzucamy ją z pamięci... I z jednej strony to dobrze, bo memento mori może paraliżować, odbierać chęć do działania. Z drugiej jednak strony grozi to pewnym niebezpieczeństwem - nie myśląc o śmierci swojej czy bliskich nam osób, stajemy często wobec niej nieprzygotowani. Odsuwając od siebie myśl o śmierci, odsuwamy też myśl o innej rzeczywistości, rzeczywistości przyszłego życia, a w konsekwencji - o odpowiedzialności przed Bogiem, o sądzie, o zbawieniu duszy.

Niewątpliwie sprawy ostateczne są trudne, tajemne, przekraczające możliwość objęcia ich naszym ułomnym rozumem. Czyż jednak milczenie o nich nie jest odstępstwem od Ewangelii? Przecież Ewangelia Chrystusowa nie ogranicza się tylko do ziemskiego wymiaru naszej egzystencji, ona wyraźnie głosi prawdę o przyszłym życiu, o sądzie ostatecznym, o końcu naszego ziemskiego świata. Pierwsi chrześcijanie żyli w oczekiwaniu na ten koniec i na ponowne przyjście Jezusa Chrystusa w sądzie i w chwale. Ta nadzieja dodawała im sił, pomagała wytrwać w cierpieniu i prześladowaniach. Ewangelia o sprawach ostatecznych jest więc i powinna być dla nas przypomnieniem o Bożej miłości, która pragnie uchronić nas od zguby i zmobilizować do odpowiedzialnego życia. Bo przecież śmierć nie jest kresem - na wierzących czeka inna rzeczywistość, o której apostoł Paweł mówi: „nasza ojczyzna jest w niebie, skąd też Zbawiciela oczekujemy, Pana Jezusa Chrystusa” (Flp. 3:20).

O tym drugim wymiarze naszego życia powinniśmy pamiętać, przypominając sobie ewangeliczną historię o wskrzeszeniu córki Jaira. Oto zrozpaczony stratą córki przełożony synagogi zwraca się do Jezusa o pomoc. I On natychmiast reaguje - udaje się do przepełnionego zwyczajowym lamentem i muzyką flecistów domu żałoby. W drodze chora kobieta dotyka Jego szaty. Jezus odwraca się i mówi tylko jedno zdanie: „ufaj, córko, wiara twoja uzdrowiła cię”. Potem wchodzi do domu Jaira i wygania hałaśliwe płaczki i gapiów - bo ani majestat śmierci, ani Boże dzieło, którego ma dokonać nie znosi zgiełku i poklasku. Swą Boską mocą Jezus pociesza zbolałych rodziców, przywracając zmarłą dziewczynkę do życia. To cudowna wieść dla świata, dla towarzyszących Jezusowi uczniów, dla nas wszystkich - Jezus jest zwycięzcą śmierci!

W naszym życiu na każdym kroku spotykamy się z nieszczęściem, chorobami i śmiercią, która zbiera wokół nas swe żniwo. Luki, którą śmierć wytwarza, nic nie jest w stanie wypełnić. Ale jeśli wierzymy, nie można zapominać, że z końcem ziemskiego życia nie wszystko się kończy. Pociechą i radością - mimo wszystko - powinna nas napełniać pewność, że jest Ten, który zwycięża śmierć, i choć tylko czasem cudownie przywraca do ziemskiego życia, to jednak zawsze niesie pomoc i Boską pociechę, goi rany i otwiera przed nami nowe życie w swoim Królestwie. Dlatego nie trwóżmy się jak ci, którzy nadziei nie mają, dlatego zawierzmy Jezusowi.

Nie jesteśmy dzisiaj w tym szczęśliwym położeniu, abyśmy prosząc naszego Pana o pomoc mogli Go fizycznie oglądać, jak spieszy nam na ratunek. Ale na pewno jesteśmy w lepszym położeniu niż ludzie, wśród których chodził po ziemi. Oni Go jeszcze nie znali, my zaś znamy Jego dzieło zbawienia, odkupienia i pojednania. My wierzymy i wiemy, że Jezus wrócił do Niebiańskiego Ojca, aby przygotować nam miejsce w Królestwie (Jn 14:2). Oczekujemy z ufnością na Jego powtórne przyjście. Dlatego też powinniśmy być stale gotowi. Na czym ta gotowość ma polegać? Musimy czuwać i modlić się. Musimy czuwać, by nie zwiódł nas świat ze swoimi wzorcami używania życia bez oglądania się na konsekwencje. Musimy czuwać, bo nie znamy końca naszego czasu, a „u Pana jeden dzień jest jak tysiąc lat, a tysiąc lat jest jak jeden dzień” (II Ptr3:8). Musimy czuwać nad właściwymi wyborami w codziennym życiu, czuwać i wzrastać w miłości Boga i ludzi, w znajomości Bożego Słowa. Musimy czuwać i modlić się w imieniu Jezusa Chrystusa, bo przecież o cokolwiek poprosimy Boga w Jego imieniu - otrzymamy. Musimy modlić się i prosić Boga o siły, o miłość i o wiarę. Przede wszystkim o wiarę. Ewangeliczna opowieść o wskrzeszeniu córki Jaira i uzdrowieniu kobiety mówi nam wyraźnie o wierze tych ludzi. Zbolały ojciec zwraca się do Jezusa: „pójdź, połóż na nią swą rękę, a ożyje”, cierpiąca zaś kobieta mówi do siebie: „bylebym tylko dotknęła szaty Jego, będę uzdrowiona”. Można powiedzieć, że to dzięki wielkiej pokorze i ufności tych ludzi stał się cud. Jezus zniża się do nich, odpowiada na ich wołanie. Znika smutek i ból, ich miejsce zajmuje radość i dziękczynienie na Bożą chwałę.

Gdy więc stajemy w obliczu śmierci, niech nie dominuje w naszych myślach i uczuciach ból i trwoga.

Płaczem, lamentem i trwogą nie przyniesiemy ani sobie, ani innym smucącym się ulgi i pociechy. Rzeczywistą pociechę może dać nam tylko Jezus Chrystus. Musimy Mu jednak zawierzyć. Dlatego przypomnijmy tu podstawowe dla nas, chrześcijan, prawdy. Kto wierzy, ten w Jezusie Chrystusie otrzymuje odpuszczenie grzechów. A wówczas śmierć już nie ma nad nim władzy. Wówczas też śmierć nie jest kresem, absolutnym końcem wszystkiego, lecz przejściem do nowej rzeczywistości. Zwycięzca śmierci, Jezus Chrystus, przez swe zmartwychwstanie zapewnił nam bowiem nasze zmartwychwstanie. Z ufnością więc powierzajmy swoje życie w Jego wierne ręce.

Im mocniej zawierzamy Jezusowi, im więcej pomocy i pociechy chcemy przyjąć od Niego, tym lepiej też dostrzegamy egoizm skryty w naszych dotychczasowych smutkach. Postarajmy się więc go zwalczyć i nie sprzeciwiać się woli Bożej, jeśli On odwołuje bliską nam osobę. Bo przecież jeśli wierzymy, to wiemy również, że On wziął ją do wiecznej ojczyzny, gdzie kiedyś wszyscy się spotkamy... Jeśli wierzymy - to z pokorą zbliżamy się do Jezusa tak, jak zasmucony ojciec, bolejący nad stratą jedynej córki, i jak chora kobieta - w pokorze i ufności, a zawsze znajdziemy u Niego pomoc i pociechę.

Jeśli wierzymy - to otrzymamy to, czego przede wszystkim potrzebujemy, często sobie tego nie uświadamiając: odpuszczenie grzechów, nowe życie, pokój z Bogiem. Ten pokój nie uwolni nas od przykrości i cierpień, które są udziałem człowieka na tym świecie, ale da nam wewnętrzny spokój i pozwoli z ufnością oczekiwać na wypełnienie się Jezusowej obietnicy współdziedziczenia Jego Królestwa, w którym nie ma bólu, łez, szatana ani śmierci (por. Obj. 21:4).

Jeśli wierzymy, to do siebie przyjmiemy obietnicę życia wiecznego od Tego, który jest zmartwychwstaniem i życiem.

Jeśli wierzymy... Jeśli!

Dlatego prośmy Zwycięzcę śmierci i Pana życia o dar wiary - dla siebie, dla naszych bliskich, dla wszystkich, a zwłaszcza dla cierpiących i stających w obliczu śmierci, by ona nas nie przerażała i nie porażała; byśmy tam, gdzie dotychczas widzieliśmy tylko smutek i mrok, dostrzegli radość i światłość. Prośmy o umiejętność życia w gotowości na spotkanie Pana, życia w perspektywie Adwentu - nie tego ograniczonego w czasie do czterech tygodni poprzedzających święto Wcielenia ani zamkniętego przestrzenią murów kościelnych - ale Adwentu, który oznacza życie odpowiedzialne za siebie i bliźnich oraz radosne i świadome oczekiwanie na spełnienie Jezusowej obietnicy: „Przyjdę rychło...” (Obj. 3:11) i „bądź wierny aż do śmierci, a dam ci koronę żywota” (Obj. 2:10).

Nie ustawajmy w modlitwie, w modlitwie też walczmy o naszą wiarę, abyśmy nie musieli usuwać z naszych myśli spraw ostatecznych, które niepotrzebnie nas przerażają. Abyśmy dzięki wierze mogli cieszyć się wspaniałą obietnicą naszego Zbawiciela: „Ja żyję i wy żyć będziecie. Jam jest zmartwychwstanie i żywot; kto we mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie (Jn 14:19,11:25). Amen.

Ks. Jerzy Stahl