Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

12 / 1991

WARSZAWSKIE FIRMY EWANGELICKIE

Mieszkająca od początku XIX wieku w Warszawie społeczność szwajcarska, mniej liczna od niemieckiej czy francuskiej, żyła wtopiona w nasze ewangelicko-reformowane środowisko. Część rodzin szwajcarskich polonizowała się dość szybko, część jednak zachowywała swą tożsamość narodową i obywatelstwo, co w kraju niespokojnym, wstrząsanym powstaniami i wojnami, stwarzało im poczucie większego bezpieczeństwa i niezależności.

Pod koniec zeszłego stulecia Szwajcarzy warszawscy, skupieni w trzech organizacjach: Ognisku Szwajcarskim, Szwajcarskim Towarzystwie Dobroczynności i Szwajcarskim Czerwonym Krzyżu, dawali przykład wzorowego działania polskim organizacjom o podobnym charakterze. Ognisko Szwajcarskie z siedzibą początkowo przy ul. Złotej 44, następnie w Al. Jerozolimskich 51, powstało w 1895 r. najpierw w celu niesienia pomocy guwernantkom i guwernerom przybywającym do Warszawy wprost ze Szwajcarii, później zaś rozciągnęło swą opiekę nad wszystkimi imigrantami. Z kolei Szwajcarskie Towarzystwo Czerwonego Krzyża dbało o zdrowie przybyszów z Republiki Helweckiej, a Szwajcarskie Towarzystwo Dobroczynności niosło pomoc materialną ziomkom u progu życia w nowej ojczyźnie, przy okazji, wcale nie mniej hojnie, wspomagając ubogie rodziny polskie.

Oprócz dobrego przygotowania zawodowego. Szwajcarzy posiadali jeszcze znajomość dwóch obowiązujących w ich ojczyźnie języków, tzn. francuskiego i niemieckiego, a ci z nich, którzy przybyli z Gryzonii (kanton Graubünden), płynnie władali także włoskim. Jak świadczą warszawskie księgi adresowe, większość Szwajcarów mieszkała w bogatych dzielnicach, gdzie przeważały polskie rodziny arystokratyczne i ziemiańskie. W poszukiwaniu szwajcarskich śladów trafiamy na ul. Hożą, która stała się, można by rzec, modna od chwili, gdy wybudowano tu willę i manufakturę tabaczną Leopolda Kronenberga. Od tego czasu upłynęło blisko czterdzieści lat, gdy w 1882 r. na posesji pod numerem 49 (nr hip. 6344) obywatel szwajcarski, inż. Albert Konrad Wettler (ur. 1842) rozpoczął budowę swojej fabryki urządzeń sanitarnych. Biuro Instalacyjno-Techniczne firmy „Inż. A. Wettler sen." nie zostało zainstalowane w nowo wzniesionym budynku fabrycznym, lecz kilka posesji dalej, pod numerem 48. Tam, obok gabinetu właściciela firmy i dyrektora, mieściła się pracownia projektowa, w ówczesnej adresografii i reklamach określana mianem „biura rysunkowego".

Z uwagi na dość nietypową branżę opisywanej firmy należy powiedzieć parę słów, jak urządzenia sanitarne zdobywały sobie rynek w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Pierwsze eksperymenty z centralnym ogrzewaniem przeprowadzał w Warszawie inż. Telesfor Szpadkowski (1818-1 902) już w 1841 r., ale dopiero ok. 1890 r. kaloryfery przestały być rzadkością. Instalowano je najczęściej w budynkach publicznych, w biurowcach i hotelach. Od 1892 r. pojawiły się gazowe kuchenki i piecyki oraz eleganckie łazienki, wyposażone w wanny i natryski. Mieszkania zaczęto oświetlać gazem i – rzecz nieco zaskakująca – w wielu domach przed oświetleniem elektrycznym pojawiły się elektryczne dzwonki u drzwi.

Pierwszą wytwórnią tego typu urządzeń na ziemiach polskich była właśnie firma Alberta Wettlera, który wszedł w spółkę z luteraninem, inż. Maksymilianem Nassiusem (1841 - ok. 1917), właścicielem Biura Technicznego i Składu Urządzeń Sanitarnych „Nassius i S-ka" przy ul. Widok 13. Firma „Wettler i Nassius", jak głosiły reklamy zamieszczane w prasie, produkowała kotły i rury centralnego ogrzewania, kaloryfery, wodociągi pneumatyczne, oczyszczalnie ścieków, oświetlenie gazowe, zlewy, umywalki, krany, prysznice, rezerwuary oraz urządzenia dla rzeźni miejskich. Wyroby te zdobywały odznaczenia na licznych wystawach przemysłowych za granicą i w kraju, m.in. uzyskały dyplom uznania na Wystawie Higienicznej w Warszawie, złote medale na wystawach balneologicznych w Ciechocinku i Wystawie Higienicznej w Lublinie.

Do podstawowych zadań biura rysunkowego (czyli technicznego) firmy należało projektowanie nowych wzorów na podstawie sprowadzanych z zagranicy katalogów. Sprzedażą gotowych wyrobów zajmował się sklep przy ul. Widok 13, założony przez Nassiusa, który był także reprezentantem berlińskich fabryk branży sanitarnej. W jego sklepie pojawiały się więc coraz to nowe fasony kranów, rur, kształtek, kolanek, lekkie wanny metalowe biało emaliowane, z blachy stalowej i ocynkowane. Firma przyjmowała też indywidualne zlecenia – według oryginalnych rozwiązań technicznych przystosowywała różne wnętrza do zainstalowania w nich nowych urządzeń.

Ważnym czynnikiem ważącym o sukcesie była reklama. Wydawano więc wielojęzyczne katalogi ilustrowane, prospekty i cenniki. Od pierwszych lat XX wieku firma miała stałe przedstawicielstwo w Łodzi, przy ul. Piotrkowskiej 121, które na każde żądanie wysyłało te materiały, bogato ilustrowane zdjęciami urządzeń i detali.

Obie rodziny – Nassiusowie i Wettlerowie – utrzymywały bliskie stosunki towarzyskie. Wettlerowie mieli dwoje dzieci: syna Karola (ur. 1873 r.) i córkę Ludwikę (ur. 1886 r.), ochrzczonych w kościele ewangelicko-reformowanym. Karol, absolwent Politechniki w Zurychu, pracował w ojcowskiej firmie od ok. 1898 r., a w 1904 r., stanąwszy na jej czele, przekształcił ją w spółkę akcyjną z udziałem (odnotowuję to za Księgą Przemyślu Królestwa Polskiego,1905) Władysława Buchnera (1860-1940), znanego dziennikarza i naczelnego redaktora pisma satyrycznego „Mucha", oraz Stefana Gładocha (1872-1934), technika kolei warszawsko-wiedeńskiej. W tym czasie fabryka zatrudniała 40 robotników. Jej obroty roczne zamykały się do 1910 r. kwotą 120 tys. rubli. Skutecznie konkurowała ona z fabrykami niemieckimi „Thale" i „Grund".

Karol Wettler, podobnie jak jego ojciec, legitymował się paszportem szwajcarskim, co więcej – był honorowym konsulem Szwajcarii w Warszawie. Jego biuro mieściło się w jego prywatnym mieszkaniu przy ul. Hożej 48. Ponadto piastował stanowisko prezesa Szwajcarskiego Towarzystwa Dobroczynności i był czynnym członkiem warszawskiego zboru ewangelicko-reformowanego.

Niespodziewanie, 4 kwietnia 1912 r., podczas pobytu w Langfuhr (obec. Wrzeszcz – dzielnica Gdańska), w wieku siedemdziesięciu lat zmarł Albert Konrad Wettler, założyciel firmy „Inż. A. Wettler sen." Pogrzeb odbył się na miejscowym cmentarzu ewangelickim w Langfuhr.

Dobrze prosperująca warszawska fabryka i jej łódzka filia pracowały nadal, mając stały zbyt na swe wyroby zarówno w samej Warszawie, jak i na prowincji oraz na zawsze chłonnym rynku rosyjskim. Tuż przed wybuchem I wojny światowej w skład zarządu firmy wszedł nowy członek na prawach udziałowca – inż. Stefan Makarczyk (ur. 1875 r.), finansista i przemysłowiec, wielki miłośnik Tatr. (Na marginesie dodajmy, że wraz z inż. Aleksandrem Schiele, znanym taternikiem i dyrektorem Zjednoczonych Browarów „Habberbusch i Schiele", był on współtwórcą schroniska „Murowaniec" na Hali Gąsienicowej.) Inż. Makarczyk zamieszkał w domu Wettlera, odkupionym w 1914 r. od Stefana Sommera, przy ul. Hożej 48, i w 191 5 r. pełnił już funkcję dyrektora fabryki.

Niewiele mi wiadomo o działalności Karola Wettlera w czasie wojny. Jedno jest pewne – pozostał przez cały czas w Warszawie i pełnił tu swoje obowiązki dyplomatyczne, reprezentując kraj, którego suwerenności kajzerowskie Niemcy nie odważyły się pogwałcić. Jego nazwisko pojawia się znów wśród akredytowanych przedstawicieli państw zachodnich przy młodym rządzie wolnej Polski. Był on jedynym przedstawicielem Republiki Szwajcarskiej do roku 1 924, kiedy to konsulat podniesiono do rangi ambasady.

Pełny tekst artykułu po zalogowaniu w serwisie.

Jak uzyskać pełny dostęp do zasobów serwisu jednota.pl