Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

WARSZAWSKIE FIRMY EWANGELICKIE

2/1991

...Jednym z artykułów żywności, niezbędnych w każdym niemal gospodarstwie, jest masło; ceny jednak masła krowiego są obecnie tak wysokie, że stało się ono przedmiotem zbytku prawie. Kto zaś, chcąc oszczędzać, żąda tak zwanego masła kuchennego, ten otrzymuje mieszaninę zjełczałego masła z łojem, która to mieszanina zawiera niezmierną ilość bakterii i jest, naturalnie, wątpliwej dla zdrowia wartości. Te słowa, tak bardzo przystające do obecnej sytuacji, nie zostały bynajmniej zaczerpnięte z aktualnej prasy polskiej, lecz pochodzą sprzed 77 lat, z artykułu w tygodniku „Świat” (1914, nr 2, s. 28-31).

Od końca XIX wieku wielu naukowców z krajów – jak byśmy dziś powiedzieli – wysoko rozwiniętych pracowało nad wytworzeniem substytutu masła naturalnego, który dorównywałby mu walorami. Nawet dość szybko udało im się z miąższu orzecha kokosowego uzyskać produkt pod względem koloru, smaku i zapachu zbliżony do wzorca. Ten nowy tłuszcz zrewolucjonizował gastronomię. Nadawał się bowiem do gotowania, smażenia, pieczenia, nawet do smarowania chleba. Znacznie tańszy od masła, dość szybko zyskał zwolenników w niemal całej Europie i stał się nieodzowny w gospodarstwie domowym i przemyśle cukierniczym. Zadecydowało to o jego upowszechnieniu i zwiększonym popycie. Entuzjazm, z jakim przyjęto masło roślinne, sprawił, że zaczęto podawać je nawet rekonwalescentom w szpitalach, a słynne sanatorium „Weisser Hirsch” pod Dreznem kuracjuszom serwowało potrawy przyrządzane wyłącznie na tym tłuszczu.

Do Królestwa Polskiego masło roślinne, nazwane dużo później margaryną, trafiło tuż przed wybuchem pierwszej wojny światowej. W czerwcu 1 91 2 r. Towarzystwo Akcyjne Libawskiej Olejarni nabyło niewielki zakład należący do firmy „Kielar i Spółka” na warszawskim Kamionku (obecnie dzielnica Praga-Południe), przy ul. Gocławskiej 9 (nr hip. 974), między ul. Grochowską a ul. Mińską. Ta maleńka olejarnia, zatrudniająca dwudziestu robotników, produkowała olej rzepakowy, surowy rafinowany, makuchy rzepakowe, pokost i smarowidła. Przy 100 tys. rubli kapitału zakładowego jej obroty sięgały 150 tys. rubli rocznie, a zainstalowane maszyny poruszał silnik o mocy zaledwie 25 kM.

Nowe przedsiębiorstwo rozporządzało kapitałem o wiele większym – 3,5 mln rubli. Składały się nań udziały duńskich i angielskich kapitalistów. Wkrótce skromna olejarnia przekształciła się w potężny zakład, jakiego dotychczas w naszym kraju nie było.

Tradycyjna polska kuchnia dość długo opierała się jednak wprowadzeniu nowego artykułu. Trzeba było wielu zabiegów reklamowych, pokazów, degustacji, namów, aby doceniono u nas jego zalety. Praktycznie dopiero wtedy, kiedy Warszawska Izba Lekarska wydała oficjalny komunikat o nieszkodliwości roślinnego tłuszczu zastępującego masło, zaczął on mieć wzięcie. Cena „Alimy” (taka była nazwa firmy i taką nazwę nowemu artykułowi nadano), skalkulowana niżej od masła krowiego, przyczyniła się z jednej strony do stopniowej popularyzacji margaryny wśród biedniejszej ludności, a z drugiej – wśród tej części społeczeństwa, która lubiła nowinki. Zalecenia ówczesnych lekarzy, aby włączyć do odżywiania masło roślinne, wolne od cholesterolu i bakterii oraz łatwiej przez organizm przyswajalne, spowodowały przełamanie nieufności szerszych kręgów konsumentów.

System produkcji w warszawskiej fabryce „Alima”, wyposażonej w najnowocześniejsze wówczas urządzenia, eliminował możliwość zanieczyszczeń i zakażeń. W cytowanym na wstępie tygodniku „Świat” znajdujemy następującą reporterską relację, pełną zachwytu: ... Znaleźliśmy się w wielkiej kotłowni fabrycznej, skąd przeszliśmy do wspanialej hali maszyn parowych o sile 4 tys. kM. Oprócz siły potrzebnej do poruszania machin fabryki, maszyny te dostarczają również siły rozpadowej trzem olbrzymim maszynom do wytwarzania lodu, przeznaczonego do podtrzymywania niskiej temperatury w chłodni. Stąd udaliśmy się do hali pomp, do sal zawierających instalację elektryczną oświetleniową oraz do chłodni o zadziwiająco czystym powietrzu. Na zapytanie nasze objaśniła nas Dyrekcja, że powietrze dla wszystkich bez wyjątku ubikacji [tzn. pomieszczeń - przyp. T. Ś.] fabrycznych poddawane jest specjalnemu postępowaniu, dzięki któremu osiągnięte zostaje zupełne oczyszczenie go od wszelkich bakterii, po czym przeszliśmy do przeznaczonej na ten cel hali maszyn. Urządzenie jej jest ostatnim wyrazem nowoczesnej techniki w tym zakresie: olbrzymie maszyny pędzą najpierw powietrze przez wrzącą wodę: te zaś bakterie, które mogły się jeszcze ostać, zostają spalone w następnym stadium postępowania. Przygotowane w ten sposób powietrze zostaje wchłonięte przez wentylatory i wtłoczone w aparaty chłodzące, a następnie w odpowiedniej temperaturze pokojowej rozprowadzone po wszystkich oddziałach fabryki.

Dodajmy, że fabryka miała dobrze wyposażone laboratorium, a cały proces produkcyjny już wtedy był tak ustawiony, aby w żadnej jego fazie robotnicy nie mieli możliwości dotknięcia produktu. Wszyscy bez wyjątku pracownicy przed wejściem do hal przechodzili obowiązkową kąpiel w specjalnie urządzonej łaźni. Wszyscy nosili białe fartuchy, a także – zarówno kobiety, jak i mężczyźni – białe czepeczki całkowicie kryjące włosy.

Pełny tekst artykułu po zalogowaniu w serwisie.

Jak uzyskać pełny dostęp do zasobów serwisu jednota.pl