Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

KAZANIE

NR 4/2023, s. 3

Tymczasem Jan usłyszał w więzieniu o czynach Chrystusa. Posłał więc swoich uczniów z pytaniem: Czy to Ty jesteś Tym, który miał przyjść, czy też innego mamy oczekiwać? Jezus im odpowiedział: Idźcie i oznajmijcie Janowi to, co słyszycie i widzicie. Niewidomi znowu widzą, kulawi dobrze chodzą, trędowaci zostają oczyszczeni, głusi słyszą, umarli wstają do życia, a ubogim jest głoszona Dobra Nowina. Szczęśliwy jest ten, kto nie gorszy się z Mojego powodu.

Mt 11,2–6, przekład Biblii Ekumenicznej

Jan Chrzciciel był ostatnim biblijnym prorokiem. Jednocześnie był osobą niezwykle bezkompromisową, odważną, śmiałą i pokorną. Ten prorok, który był świadkiem chrztu Jezusa, który wymawiał się od ochrzczenia Jezusa, mówiąc: „To ja potrzebuję chrztu od Ciebie, a Ty przychodzisz do mnie?” (Mt 3,14 Biblia Ekumeniczna). Ten sam mąż Boży wysyła do Jezusa swoich uczniów pytając: „Czy to Ty jesteś Tym, który miał przyjść, czy też innego mamy oczekiwać?”. Jan w Biblii jest przedstawiony jako jeden z najodważniejszych ludzi: Nie ugiął się przed Herodem, trafił do więzienia, wreszcie umarł, bo nie chciał wyrzec się swoich przekonań, ale tu, w tym fragmencie wydaje się osobą, która przechodzi kryzys wiary. Co się stało, czemu Jan zwątpił? Czemu mimo tego, że był świadkiem chrztu Jezusa i słyszał głos Boga mówiący: „Ten jest Mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie” (Mt 3,17) teraz ma wątpliwości?

Są bibliści, którzy na podstawie tych dwóch tekstów poddają w wątpliwość, czy słowa Boga w trakcie chrztu były słyszane dla innych osób poza Jezusem. Argumentują to tym, że gdyby Jan słyszał ten głos Boga to nie musiałby wysyłać swoich uczniów do Jezusa. Ja się z tym nie zgadzam! My jako ludzie mamy tendencję do idealizowania osób znanych, osób o niezwykłej pozycji: bohaterów, proroków, czy nawet polityków. Tymczasem są to dokładnie tacy sami ludzie jak my. Jan Chrzciciel był niezwykłym prorokiem o wspaniałej więzi z Bogiem, ale był też człowiekiem. Człowiekiem, który mógł czuć niepewność i strach, szczególnie,, gdy był uwięziony, siedział zamknięty w więzieniu u Heroda. W takich okolicznościach nic dziwnego, że pojawiła się w nim pewna niepewność, strach, poczucie zwątpienia we własne siły i możliwości.

Istnieje również możliwość, że Jan nie był pewien, czy Jezus jest na pewno Mesjaszem. Wiedział, że Jezus jest umiłowanym Synem Bożym, ale nie był pewien, czy na pewno musi to oznaczać, że jest on Mesjaszem. Mogło to się wiązać z tym, jak współcześni mu Żydzi odczytywali misję Mesjasza. Według Żydów Mesjasz miał być sprawiedliwym, ale zarazem surowym sędzią, który miał przeprowadzić nieubłagany sąd nad światem, ale przede wszystkim nad Izraelem. Jakby nie było Jan głosił: „Ja was chrzczę wodą, ale nadchodzi potężniejszy ode mnie, (...) On będzie was chrzcił Duchem Świętym i ogniem. Ma w ręku przetak, aby oczyścić swoje klepisko i pszenicę zebrać do spichlerza. Plewy zaś spali w ogniu nieugaszonym” (Łk 3,16–17). Mesjasz zapowiadany przez Jana jest surowym sędzią, który karze wszystkich grzeszników. A Jezus odwiedzający celników, rozmawiający z kobietami, pochylający się nad grzesznikami nie odpowiadał temu wyobrażeniu.

Jan, będąc w więzieniu, usłyszał o czynach Chrystusa i zapytał: „Czy to Ty jesteś Tym, który miał przyjść, czy też innego mamy oczekiwać?”. To pytanie Jana jest ważne nie tylko dla niego, ale również dla nas, ponieważ odnosi się do istoty naszej wiary. Jan Chrzciciel, który sam przepowiadał przyjście Mesjasza, teraz wątpił i szukał potwierdzenia. Czy to naprawdę jest Ten, którego oczekiwaliśmy? Jezus nie odpowiada wprost na pytanie uczniów Jana, odwołuje się do przepowiedni z księgi proroka Izajasza, gdzie czytamy:

„Powiedzcie zatrwożonym:
Bądźcie mocni! Nie bójcie się!
Oto wasz Bóg!
Nadchodzi zemsta, Boża odpłata!
On przychodzi, aby was wybawić.
Wtedy otworzą się
oczy niewidomych,
otworzą się uszy głuchych.
Wtedy chromy skoczy jak jeleń,
język niemego krzyknie radośnie,
bo wytrysną źródła wód na pustyni
i strumienie na stepie” (Iz 35,4–6).

Jezus nie przyszedł jako surowy sędzia wymierzający sprawiedliwość i zemstę Boga za nieprawość. Przyszedł jako ten, który szuka, aby zbawić to, co zginęło. Jezus przyszedł jako ten, który otwiera oczy niewidomym, uzdrawia chorych. Działa jako cudowny lekarz, który sprawia, że głusi zaczynają słyszeć, niewidomi widzą, a martwi są przywracani do życia.

Odpowiedź Jezusa jest znacząca. On nie mówi po prostu „tak” lub „nie”, ale pokazuje swoje czyny jako odpowiedź. Jezus mówi uczniom Jana: „Idźcie i oznajmijcie Janowi to, co słyszycie i widzicie. Niewidomi znowu widzą, kulawi dobrze chodzą, trędowaci zostają oczyszczeni, głusi słyszą, umarli wstają do życia, a ubogim jest głoszona Dobra Nowina”.

Jezus przez swoje czyny potwierdza swoje posłannictwo jako Mesjasz. To nie tylko słowa, ale przede wszystkim miłość i miłosierdzie wyrażane w tych czynach. Jezus przychodzi, by uzdrowić, przywrócić nadzieję i głosić Dobrą Nowinę.

Dla nas to również jest przypomnienie, że nasza wiara nie może pozostać tylko na poziomie słów czy teorii. Musi znaleźć odzwierciedlenie w naszych czynach. Musimy być świadkami miłości, miłosierdzia i solidarności wobec innych, tak jak to czynił Jezus. To jest nasze zadanie jako chrześcijan.

Warto również zastanowić się nad ostatnim zdaniem z tego fragmentu Ewangelii: „Szczęśliwy jest ten, kto nie gorszy się z Mojego powodu”. To jest wezwanie do zaufania, pomimo wszelkich trudności i prób, które możemy napotkać w naszej wierze. Jezus jest obecny w naszym życiu, a nasza wiara daje nam nadzieję i sens.

Dlatego, niech te słowa z Ewangelii staną się dla nas inspiracją do głoszenia Dobrej Nowiny przez nasze czyny i słowa. Niech nasza wiara w Jezusa Chrystusa przekształca nasze życie i sprawi, że będziemy świadkami Jego miłości i miłosierdzia w świecie.

Amen.

ks. Marta Borkowska – nowo ordynowana duchowna Kościoła Ewangelicko-Reformowanego w RP