Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

NR 4/2023, s.27

„Owocem Ducha jest miłość, radość, pokój, cierpliwość,
uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie.
Prawo wtedy nie jest przeciwko takiemu”.

Ga 5, 22–23

Blanka Świderska z domu Swoboda zmarła 14 października 2023 r. w Warszawie. Pozostanie w naszej wdzięcznej pamięci jako osoba wielkiej życzliwości, mądrości, delikatności, miłości i wiary. Mimo wieku i ograniczeń ostatnich lat była zawsze obecna i zaangażowana w życie warszawskiego zboru, mając dla każdego uśmiech i dobre słowo.

Była żoną, siostrą, mamą, babcią, przyjaciółką, powierniczką, słowem: bardzo ważną osobą w życiu wielu z nas.

Urodziła się 20 listopada 1935 r. w Zelowie, gdzie w 1949 r. była konfirmowana przez ks. Jarosława Niewieczerzała. Wszyscy pamiętamy o jej życiu, a niektórzy myślą o wszystkim tym, co uczyniło ją taką, jaką była – dom rodzinny w Zelowie, tamtejsza parafia ewangelicka, korzenie czeskie, rodzice Milena z d. Matejka i Jan Swoboda, brat Jerzy.

Czy to wyniesione z domu, czy to genetyka, dar, praca nad sobą, nie wiemy, ale przede wszystkim pamiętamy ją jako pogodną, z mądrym uśmiechem i powściągliwą w gestach i słowach kobietę pełną cierpliwości, wyrozumiałości i miłości.

Bo czy ktoś pamięta panią Blankę inaczej niż z pogodnie uśmiechniętą twarzą? Pytającą, jak się mamy, pamiętającą o urodzinach, o czyichś dzieciach, wnukach?

Kiedy odszedł jej ukochany mąż Jarosław (1935–2021), wspominała go również z uśmiechem, pogodzona z koleją życia. Jak wielki żal i tęsknota tliły się w jej sercu? Prawdopodobnie nie do opisania. Ale dla nas wszystkich wtedy niezmiennie miała uśmiech i to wesoło śmigające światełko w oczach.

Pani Blanka była niezwykle skromną osobą, nie oczekiwała, nie wymagała, lecz zawsze pytała, co może jeszcze dla kogoś zrobić. Mimo wieku i swoich ograniczeń. Pozornie zawsze w cieniu swojego męża, a przecież była znakomitą lekarką, ratującą zdrowie i życie. Skarbem dla swoich pacjentów, wzorem dla współpracowników, ogromną pomocą dla swoich przyjaciół i nas, jej rodziny kościelnej. Zawsze jednak bardzo po cichu, prawie bezszelestnie.

Chodzenie sprawiało jej coraz większą trudność, a mimo to, z małymi wyjątkami brała osobiście udział we wszystkich nabożeństwach i zgromadzeniach parafialnych. Wchodziła z tym większym trudem na pierwsze piętro do sali parafialnej, ale jej poczucie odpowiedzialności za losy naszej parafii mobilizowało ją mimo wszystko do udziału w Ogólnych Zgromadzeniach Zboru i innych ważnych dla nas wydarzeniach.

Bardzo lubiła śpiewać, jeszcze niedawno na herbatce po nabożeństwie nuciła stare, czeskie piosenki. Ostatnio po cichu przypomnieliśmy sobie pieśń „Poutníčkove, kam kráčíte?”.

Pani Blanka była osobą bez wielkich wymagań wobec świata i ludzi, cieszyła się zwyczajnym życiem, korzystała z niego z umiarem, świat wokół siebie zmieniała na ładniejszy i bezpieczniejszy.

Jeśli wspominamy Panią Blankę to nie samą, ale zawsze z mężem, Jarosławem. Pobrali się z Jarkiem w 1960 r. w świątyni Wang w Karpaczu, a przyrzeczenia ślubne odbierał od nich ks. Zdzisław Tranda. Tyle ze sobą przeżyli, w tylu miejscach byli, składając świadectwo swojej miłości. Zawsze świadczyli o swej wierze i Kościele, aktywni na wielu forach, konferencjach, spotkaniach dotyczących wiary i wiedzy, szanowani przez osoby o różnych wyznaniach i kulturach. Owocem ich życia są synowie Jaromir i Mirosław z żoną i córką.

Wspominamy jej charakter, jej integralność, poświęcenie dla spraw, dla których warto było się poświęcić – czas i uwagę dla pacjenta, przyjaciela, swoich braci i swoje siostry ze zboru zelowskiego i warszawskiego,

Wspominamy jej dobre serce, poczucie humoru i często wyciągniętą dłoń w stronę potrzebujących. Dużo osobiście jej zawdzięczam, jej spokojnym słowom, przekonaniu o słuszności mego postepowania, modlitwie.

Chcemy zachować w pamięci wszystko to, co sprawiło, że ją kochamy i podziwiamy, co zaskarbiło szacunek i miłość rodziny, przyjaciół, sąsiadów, współpracowników – myślała głównie pozytywnie, dostrzegała i skupiała się przede wszystkim na tym, co dobre, wartościowe, piękne. Nikt nie usłyszał z jej ust złego słowa. Jej osądy były obiektywne, pozbawione zaciętości. Była znana, szanowana, ceniona i kochana nie tylko przez swoich wieloletnich przyjaciół ale też przez nowych naszych parafian, dla których zawsze miała uśmiech i uwagę.

Czujemy wdzięczność za czas spędzony z panią Blanką, za bogactwo, które wniosła w nasze życie – bogactwo to polegało, między wieloma innymi, że osoba po spotkaniu z panią Blanką odchodziła lepsza, pogodniejsza, spokojniejsza. Pani Blanka była darem dla nas, niczym przez nas nie zasłużonym.

„Owocem Ducha jest miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie. Prawo wtedy nie jest przeciwko takiemu”. Nie pamiętam, żeby jakiś fragment biblijny tak trafnie i w pełni oddawał istotę i wartość osoby. A my możemy tylko dziękować Bogu za jej obecność w naszych sercach, która czyni nas lepszymi ludźmi.

Taką ją wszyscy zapamiętamy.

ks. Michał Jabłoński