Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

 NR 3/2023, s. 29

Tata, który w wieku kilku lat stracił swojego ojca, stworzył model ojcostwa wymarzonego i idealnego, w którym pomieścił wszystko to, czego on sam nigdy nie zaznał. Więcej dawał niż brał, tworząc tym samym jedyną w swoim rodzaju relację ojca z synem. Każdego dnia przez swoją obecność uczył mnie, jak być ojcem kochającym, wspierającym, wyrozumiałym, ale i wymagającym. Obserwowałem to i doświadczałem tego w niby niepozornej codzienności, a dziś tę spuściznę przekazuję dalej mojemu synowi.

Stał zawsze przy mnie, pomagał i motywował, z czasem sama jego obecność była dla mnie inspiracją, by działać i dawać mu powód do dumy i szczęścia z całej naszej rodziny. Był dla nas postacią centralną, skupiony nie na sobie, ale na nas z Mamą. W ostatnich miesiącach życia nowym motorem napędowym stał się dla niego najmłodszy członek naszej rodziny – jego ukochany wnuk, Bruno.

Tata bardzo się o nas troszczył i wyznaczał ambitny kierunek rozwoju. Przywoływał z przymrużeniem oka zdanie zapamiętane z przeszłości: „Dąż wzwyż, wciąż”. Każdego dnia czuliśmy jego spokój, mądrość i siłę charakteru.

Był cudownym dokumentalistą, który przez lata fotografował najważniejsze chwile naszej rodziny. Kadrował rzeczywistość tak, byśmy wspólnie z Mamą byli zawsze na pierwszym planie, by z czarno-białego filmu emanował kolor, radość i miłość. Tak powstawały najcenniejsze odbitki jego życia.

Tata był osobą ciepłą i radosną, z dużym poczuciem humoru, dystansem do samego siebie i niemałym urokiem osobistym. Obdarzony wyjątkowym darem słuchania i darem mówienia, swobodnie zapętlał kolejne anegdoty. Potrafił z wyczuciem i w sposób wyrafinowany spuentować każdą sytuację, a gdy nie było, co powiedzieć, cenił ciszę. Cechowały go skromność, erudycja, dociekliwość i staranność, upór, intelekt, cięty i przewrotny dowcip, ogromna otwartość, siła i wola walki. Posiadał pewną specyficzną hermetyczność, która powodowała, że nie każdy mógł go bliżej poznać. My odkrywaliśmy go z prawdziwym podziwem i zainteresowaniem na nowo każdego dnia, który był nam dany. Znał swoją wartość, żył niebanalnie, był intrygujący, co wyrażał również przez swój ubiór – niecodzienne krawaty, muszki, fulary, berety i kapelusze. Promieniował w sposób nienarzucający się przedwojenną klasą, elegancją i stylem, co można było obserwować na ekranach telewizyjnej Dwójki w programie „Wielka Gra”.

Był historykiem sztuki, nie była to jednak jego praca, lecz prawdziwa pasja i jedna z ważniejszych aktywności w jego życiu. Posiadał niespotykaną lekkość pióra i był mistrzem krótkiej formy, którą potrafił przelać na papier pięknie kaligrafując. Gdy pracował, w pełni skupiony, towarzyszyły mu zawsze kubek kawy i stukot maszyny do pisania, a dookoła był stosy książek, które kochał i szanował. Do samego końca pozostał aktywny na polu zawodowym, przygotowując kolejne ekspertyzy, co dawało mu ogromną satysfakcję, spełnienie i radość.

Tata będzie dla mnie jasno świecącą gwiazdą, która jednoznacznie wyznacza kierunek, w którym należy podążać. Pozostanie ze mną zawsze w czasie teraźniejszym i będzie niedoścignionym autorytetem. Gdyby Tata był tu z nami i miałby to wszystko podsumować, z pewnością powiedziałby nam, żebyśmy „Trzymali pion, nie obniżając poziomu.”

Janusz Maciej Michałowski urodził się 16 października 1932 r. w Warszawie jako syn podpułkownika Stanisława Michałowskiego, lekarza i szefa służby zdrowia Korpusu Ochrony Pogranicza, i Heleny z domu Meisling. Odszedł 27 sierpnia 2022 r. w podwarszawskiej miejscowości Adamów-Wieś.

Jan Diehl-Michałowski