Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

11 / 1995

Przed trzydziestu laty Sobór Watykański II przyjął Deklarację o stosunku Kościoła do religii niechrześcijańskich Nostra aetate. Był to oficjalny początek przełomu w katolickim nauczaniu na temat związków chrześcijaństwa z judaizmem oraz w kwestii stosunku do jego wyznawców. Po trzech dekadach obowiązywania Nostra aetate o blaski i cienie polskiej recepcji tego przełomowego dokumentu pytamy polskiego Żyda, dr. Stanisława Krajewskiego, oraz teologa katolickiego, ks. prof. Michała Czajkowskiego – red.

 

Drugi Sobór Watykański, przyjmując czwarty rozdział deklaracji Nostra aetate, dokonał rewolucji. Sobór proklamował – wbrew poglądom dominującym poprzednio w Kościele rzymskokatolickim – że Żydzi nie są przeklęci przez Boga, ale wręcz przeciwnie, że są Mu mili. W ten sposób ułatwił działalność prożydowskim chrześcijanom również w Polsce. Takie postawy istniały jednak i wcześniej, i może by się ujawniały, nawet gdyby Soboru nie było. Jerzy Turowicz i ludzie z jego kręgu są na to przykładem.

Muszę dodać, że w moim życiu pomocne było poważne zainteresowanie judaizmem ze strony niektórych katolickich intelektualistów. Szczególnie dobrze wspominam „Tygodnie kultury żydowskiej” warszawskiego KIK-u, zainicjowane przez Krzysztofa Śliwińskiego. Wiele się tam nauczyłem. Co ważniejsze, mogłem być świadkiem szacunku dla judaizmu, a to dla mnie -jak dla wszystkich głęboko zasymilowanych Żydów – miało wtedy znaczenie. Teraz nie byłoby to już równie ważne, ale poczucie łączności z tymi ludźmi pozostało we mnie na zawsze.

Uważam, że soborowa zmiana na lepsze w podejściu do Żydów stopniowo zmienia atmosferę w całej Polsce. Wyraża się to, po pierwsze, w szacunku dla judaizmu, który często nie jest już przedmiotem pogardy, ale szacownym źródłem chrześcijaństwa. Po drugie, nowe nauczanie kościelne nie kwestionuje prawomocności judaizmu i odrębnego trwania Żydów. Oznacza to faktycznie rezygnację z nawracania Żydów, co stanowi jedno z głównych źródeł żydowskich urazów. To nowe podejście, akceptujące obecność Żydów jako Żydów, jest w Polsce widoczne. Na przykład wielu moich znajomych chrześcijan, zaangażowanych w życie swojego Kościoła, uważa za rzecz oczywistą, że lepiej jest, żeby Żydzi pozostawali Żydami, niż by stawali się chrześcijanami. Ta oczywistość to, moim zdaniem, owoc Soboru. Po trzecie, zmiana atmosfery wyraża się w życzliwym zainteresowaniu Żydami i judaizmem. Przed wojną takie zainteresowanie – w przeciwieństwie do obsesji na punkcie złowrogich cech Żydów -było bardzo rzadkie i cechowało raczej ludzi dalekich od Kościoła. Teraz staje się znacznie częstsze i są wśród rzetelnie zainteresowanych ludzie głęboko religijni. To jest z pewnością konsekwencja zmian soborowych.

Oczywiście, te elementy stosunku do Żydów – szacunek, uznanie prawomocności, życzliwe zainteresowanie – nie są akceptowane powszechnie. Wypowiedzi ks. Jankowskiego z kościoła św. Brygidy najlepiej świadczą o tym, jak głęboko zakorzenione są tradycyjne stereotypy antyżydowskie. Warto przypomnieć, że poza znanymi wyrażeniami mającymi sens polityczny czy „historiozoficzny” użył on również w tym samym kazaniu sformułowania, że Chrystus został „zamordowany przez Żydów za prawdę”. To pokazuje, że chrześcijańskie źródła antysemityzmu nie są wcale odległe od politycznych nadużyć. Obecna publicystyka oficjalnej w końcu gazety katolickiej, jaką jest „Słowo – dziennik katolicki”, pióra Jerzego Roberta Nowaka, powołuje się na wiele faktów i rzeczywistych wypowiedzi, ale jest wyraźnie wynikiem obsesji. Prowadzi ona od stawiania antysemityzmu, czyli wizji świata wypływającej z głębokich źródeł, na równi z „antypolonizmem”, który jest dla mnie postawą wysoce denerwującą, ale sprowadza się zwykle do widzenia Polaków jako nieuleczalnych antysemitów.

Nowe myślenie o Żydach nie jest zapewne myśleniem większości. Jednak kierunek zmian nie budzi wątpliwości i w Polsce, tak jak na Zachodzie (i raczej nie tak jak na Wschodzie), ludzie młodzi znacznie naturalniej przyjmują nowe nauczanie niż starsi. Przykładów jest wiele. W ruchu oazowym zdarza się śpiewać po hebrajsku, co byłoby nie do pomyślenia w katolickich grupach młodzieżowych przed wojną. W takim ruchu ożywienia religijnego jak neokatechumenat poszukiwanie żydowskich korzeni Kościoła to jeden z ważnych, świadomie formułowanych celów.

Ciekawe doświadczenia uzyskałem w środowisku kleryków i młodych księży. W ramach wspólnego programu Amerykańskiego Komitetu Żydowskiego i Komisji Episkopatu Polski ds. Dialogu z Judaizmem dwukrotnie już uczestniczyłem w przygotowywaniu wizyt żydowskich teologów: Roberta Cohna, który wykładał w kilku seminariach, i rabina Michaela Signera, który wykładał w katolickich wyższych uczelniach. Ich wrażenia są bardzo dobre. Spotkali szereg młodych księży pełnych zainteresowania dla judaizmu i szacunku dla nich – swych żydowskich wykładowców – oraz entuzjazmu w obliczu możliwości uczenia się o Żydach nie z książek, a na żywo.

Dodam, że ja również wyniosłem bardzo dobre wrażenie z tych kontaktów, choćby w Pieniężnie, gdzie ks. prof. Bernard Wodecki SVD (werbista) uczy swoich kleryków wszystkich zwrotek hymnu izraelskiego! Pamiętam oczywiście również momenty nieprzyjemne i wręcz okropne, gdy młodzi klerycy czy studenci (a nie tylko starsi ludzie) chcieli sprowadzić całe zagadnienie stosunku do Żydów do kwestii „Żydzi w UB”. Sądzę jednak, że proporcje powagi i zacietrzewienia, życzliwości i pogardy zmieniają się w Polsce na lepsze. Czy mogłoby tak być bez Soboru?

W Polsce szczególnie ważną i pozytywną rolę spełnia postawa Jana Pawła II. Utwierdził on wśród katolików stanowisko, wedle którego oparte na szacunku stosunki z judaizmem są dla Kościoła żywotnie ważne. Doprowadził do unormowania stosunków z państwem Izraela. Ponadto wniósł element osobisty – własne doświadczenia współżycia z Żydami i osobistą znajomość wojennej Zagłady. Dla mnie jako Polaka istotne jest i to, że jasne stanowisko Papieża stawia w Polsce bardzo poważne ograniczenia tym wszystkim, którzy starają się łączyć antysemityzm z chrześcijaństwem. Jeśli nie chcą przeczyć autorytetowi Papieża Polaka, muszą wtedy mówić o trockistach, syjonistach, masonach, „Europejczykach” itp.

Wszystko to nie oznacza, że kościelną wizję Żydów, opartą na założeniu, że „Kościół jest nowym ludem Bożym”, a „Jezus jest drogą”, łatwo mi jako Żydowi przyjąć i że może mnie ona zadowolić. Jednak zasadniczy przełom został dokonany. Reszta – to trudna droga, która rozpościera się tak przed chrześcijanami, jak i Żydami.

Kościoły protestanckie na Zachodzie szybciej niż Kościół katolicki podjęły dzieło reorientacji w stosunku do Żydów. Oczywiście, rola Kościołów ewangelickich w kreowaniu polskiej atmosfery jest znacznie mniejsza niż rola katolików. Uważam, że ma ona charakter pozytywny, bo nastawienie ekumeniczne jest silną stroną polskich protestantów, a ponadto zbliża ich do Żydów doświadczenie bycia mniejszością, społecznością niedocenianą i zagrożoną przez większość odmową prawomocności lub zepchnięciem na margines. Od tego poczucia wspólnoty istnieje wszakże jeden wyjątek. Chodzi o stosunek do nawracania Żydów. Rzecz w tym, że są grupy protestanckie, dla których jest to ważnym, a nawet zasadniczym celem. Nie odnosi się to do głównych Kościołów ewangelickich, ale nawet wśród nich trudniej chyba o fundamentalne i ostateczne porzucenie myśli o ewangelizowaniu wyznawców judaizmu. Tymczasem dla nas ta kwestia ma najzupełniej zasadnicze znaczenie. Miłe skądinąd oznaki serdeczności i szacunku ze strony różnych mniejszych Kościołów i poszczególnych zborów stają się fałszywe i zwodnicze, gdy zabrzmi w nich ton nadziei na nawrócenie Żydów.

Jak wygląda recepcja Nostra aetate wśród Żydów? Oczywiście większość Żydów w Polsce – tak jak i na świecie -wie o tym niewiele. Tradycyjna wizja Kościoła jako zagrożenia dominuje wśród starszych, a wśród młodszych (czym nie różnią się zresztą od wielu swoich katolickich rówieśników) częste są reakcje niechęci wobec faktycznej „katolicyzacji” szkół czy politycznych aspiracji biskupów. Jednak poczucie zmiany istnieje. Wszyscy wiedzą, że istnieją księża życzliwi Żydom i że Papież powtórzył za Mickiewiczem, iż „Izrael to brat starszy”. Czy natomiast odbywa się proces reorientacji żydowskiego stosunku do chrześcijaństwa?

Przede wszystkim nie ma symetrii pomiędzy podejściem Żydów do chrześcijaństwa, a podejściem chrześcijan do judaizmu. Dla Kościoła określenie stosunku do Żydów jest niezbędne dla samookreślenia, ustalenia wizji swoich korzeni. Tymczasem judaizm nie potrzebuje chrześcijaństwa, aby określić te źródła lub swoją istotę (tak jak Kościoły nie potrzebują islamu). Jednak możliwe jest podejście, które znajdzie usprawiedliwienie dla chrześcijaństwa z żydowskiego punktu widzenia. Uwidacznia się ono, choć nie w kręgach bardzo tradycjonalnych, dla których najważniejsze jest to, że podstawowe tezy chrześcijaństwa brzmią bałwochwalczo, ani wśród Żydów świeckich, którzy uważają, że w świecie współczesnym chrześcijaństwo traci stopniowo swoje znaczenie.

Jednak Żydzi zaangażowani w dialog z chrześcijaństwem wiedzą, że „żadna religia nie jest wyspą”, jak nauczał wybitny żydowski myśliciel Abraham Joshua Heschel, który zresztą był ważnym konsultantem Soboru. Co więcej, chrześcijaństwo to nie tylko po prostu jeszcze jedna religia. Chrześcijaństwo nie jest może potrzebne nam, Żydom, ale przecież rozgłasza ono po krańce świata pojęcia zawarte w żydowskim Piśmie: prawdy o Stwórcy, o Jego Przymierzu z Izraelem, o Jego trosce o ludzi, o wymaganiu przez Niego posłuszeństwa przykazaniom, o Jego obietnicy odkupienia, które objąć ma cały świat, gdy „Pan będzie jeden i Imię Jego jedno”. Dlatego z perspektywy teologii żydowskiej chrześcijaństwo może być traktowane jako potrzebne światu. Jako misja nie wobec Żydów, ale wobec świata.

Za najpoważniejszy problem związany z recepcją Soboru w Polsce uważam to, że zmiana stosunku do judaizmu nie oznacza koniecznie zmiany stosunku do Żydów. Szacunek dla judaizmu jest nieraz abstrakcyjny (tak samo jak abstrakcyjny bywa antysemityzm). Żywych Żydów, którzy niekoniecznie są reprezentantami instytucjonalnego judaizmu, wyrazicielami religijnego wymiaru żydowskiej tożsamości, uosobieniem biblijnych tradycji, o wiele trudniej zaakceptować jako partnerów niż schematy teologiczne. Nawet okazując dobrą wolę mówi się wtedy o stosunkach katolicko-judaistycznych, tzn. odbywających się w ściśle określonych ramach. Tymczasem-jakkolwiek dziwnie to brzmi dla religijnych chrześcijan i antyreligijnych Żydów – wszyscy Żydzi są uczestnikami przymierza z Bogiem. Można oczywiście zapytać, kto jest Żydem, ale jestem przekonany, że jako głęboki problem można traktować tylko dialog chrześcijańsko-żydowski. Dzięki Soborowi jest on możliwy i w Polsce.

Dr Stanisław Krajewski
[Współprzewodniczący Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów]