Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

10 / 1995

BYĆ MNIEJSZOŚCIĄ W HOLANDII

Elita”

W całej Holandii jest ich ok. ośmiu tysięcy. Wraz z grupą tzw. przyjaciół tworzą niespełna dziesięciotysięczną społeczność wyznaniową skupioną w 45 zborach. Czterdziesty szósty – i jedyny zagraniczny – znajduje się w niemieckim Friedrichstadt. Znani z ekumenicznej aktywności, współpracują z innymi Kościołami liberalnego skrzydła protestantyzmu holenderskiego. W wielu miejscach spotyka się połączone zbory i budynki użytkowane wspólnie z mennonitami i „wolnomyślicielskimi” reformowanymi. Należą do Światowego Aliansu Kościołów Reformowanych, Światowej Rady Kościołów i innych międzynarodowych organizacji ekumenicznych.

Często budzą podziw, pomieszany niekiedy z odrobiną zazdrości. „To elita, Kościół prawdziwych indywidualności” – mówią niektórzy. „To ludzie, którzy potrafią się znaleźć w każdej sytuacji, dobrze wychowani, o doskonałych manierach” – dodają inni. Mowa o remonstrantach.

Karty z dziejów

By dotrzeć do genezy remonstrantyzmu, musimy cofnąć się w czasie o ok. 400 lat – w gorący okres holenderskiej historii, gdy Niderlandy walczyły o niezależność od monarchii habsburskiej. W 1560 r. przyszedł na świat Jakub Arminiusz, który stworzył teologiczne podstawy remonstranckiej nauki. Rozpoczęte w Holandii studia teologiczne kontynuował następnie w Genewie i Bazylei. Wśród jego nauczycieli odnajdziemy m. i n. Teodora Bezę (1519-160 5) – najpierw ucznia, potem współpracownika, wreszcie następcę Jana Kalwina w Genewie. Początkowo wszystko wskazywało na to, że Arminiusz, który po studiach rozpoczął pracę jako kaznodzieja, powiększy grono przykładnych, ortodoksyjnych kalwinistów. W nie mniejszym jednak stopniu niż reformowana teologia, wkraczająca za sprawą Bezy w swój okres scholastyczny, kształtował jego poglądy szesnastowieczny świecki humanizm: niechętny teologicznym spekulacjom, nastawiony na sferę praktyki życiowej, antropocentryczny. Duchowych mistrzów Arminiusza należy więc szukać nie tylko wśród reformatorów i teologów XVI stulecia, lecz również humanistów tej epoki. Idee wolności i tolerancji lansowane przez Erazma z Rotterdamu i Dircka V. Coornherta nie pozostały bez wpływu na poglądy, które zaczął głosić zwłaszcza po roku 1603, gdy został powołany na stanowisko wykładowcy teologii w Lejdzie.

Już kilka lat po tej nominacji Arminiusz wystąpił z krytyką doktryny predestynacyjnej. Jej silnie teocentryczne nastawienie, z mocnym podkreśleniem suwerenności Boga – wybierającego lub odrzucającego człowieka przedwiecznym dekretem- wy wołało ostry sprzeciw nowo mianowanego profesora. Uważał on takie rozumienie predestynacji za sprzeczne z Biblią i godzące w godność człowieka (dziś powiedzielibyśmy: uprzedmiotawiające osobę ludzką). Co ciekawe, swoją krytykę adresował nie przeciwko Kalwinowi i jego teologii, lecz przeciw ówczesnym następcom genewskiego reformatora, którzy , systematyzując doktrynę kalwinizmu, pogrążyli się, jego zdaniem, w spekulatywnych dywagacjach dalekich od ducha ożywiającego przekaz biblijny1. Arminiusz nie odrzucał przy tym samego pojęcia wybrania, ale uważał, że pierwszą decyzją Bożą nie był podział na „wybranych” i „odrzuconych”, lecz wybór Jezusa Chrystusa na Zbawiciela ludzi.

W swej teologii z naciskiem podkreślał wolność i odpowiedzialność człowieka, zdolnego przyjąć lub odrzucić łaskę Bożą oferowaną w Jezusie. W duchu tej nauki wezwał do rewizji jednego z podstawowych dokumentów holenderskiej Reformacji – Niderlandzkiego wyznania wiary Gwidona de Bres.

Te poglądy wywołały opór jego kolegi z Uniwersytetu w Lejdzie – Franciszka Gomarusa, który postanowił bronić kalwińskiej ortodoksji. Nawet śmierć Arminiusza w 1609 r. nie przerwała tego sporu. Pod przewodnictwem Johannesa Uytenbogaerta (1557-1644) zwolennicy poglądów arminiańskich przedłożyli w 1610 r. Stanom Holandii i Fryzji Zachodniej tekst tzw. Remonstrancji – dokumentu streszczającego ich poglądy, a przede wszystkim formułującego w pięciu punktach zarzuty wobec doktryny predestynacyjnej. Remonstrancję – od której pochodzi nazwa całej wspólnoty – podpisało 44 duchownych.

Osiem lat trwały zażarte dyskusje w łonie Kościoła. Wreszcie w listopadzie 1618 r. zwołano do Dordrechtu Synod, zakończony w maju 1619 r. Przyniósł on systematyczne sformułowanie nauki predestynacyjnej w postaci tzw. Kanonów dordrechckich oraz potępienie pięciu krytycznych punktów Remonstrancji. Ironią historii nazwać można fakt, że uczestnicy Synodu w pewnym sensie zrealizowali podstawowy postulat remonstrantów – dokonali rewizji wyznania wiary, dodając doń... potępienie „remonstranckiego kacerstwa”.

Cały ten, pozornie czysto religijny, spór miał wyraźne podłoże polityczne. Przeciwnicy remonstrantów znaleźli bowiem potężnego sprzymierzeńca w domu orańskim z jego ówczesną głową – księciem Maurycym, który dążył do umocnienia swej pozycji politycznej i zmiany ustroju w Niderlandach z republikańskiego na monarchię dziedziczną. Kalwińscy ortodoksi poparli stronnictwo orańskie, remonstranci stanęli po stronie republiki. Ten charakterystyczny splot okoliczności i interesów pociągnął za sobą falę prześladowań antyremonstranckich, które objęły między innymi Hugona Grocjusza. Znany filozof i teoretyk prawa skazany został na karę więzienia. Najgorliwsi remonstranci przypłacili jednak głową – choć trudno powiedzieć: czy swe przekonania religijne, czy też polityczne. Inni musieli uciekać za granicę.

Mimo to już w 1619 r. Uytenbogaert i 38 innych pastorów założyło w Antwerpii Bractwo Remonstranckie (Remonstrantse Broederschap). Nazwy „Kościół” nie użyto celowo. Uchodźcy mieli wciąż jeszcze nadzieję na powrót – i do kraju, i do macierzystego Kościoła. Sytuacja poprawiła się po śmierci Maurycego Orańskiego w 1625 r. Już kilka lat później na terenie Niderlandów zaczęto tolerować istnienie zorganizowanych wspólnot remonstranckich.

Nadzieje na powrót do Holenderskiego Kościoła Reformowanego okazały się jednak płonne. Bractwo Remonstranckie (tak do dziś brzmi oficjalna nazwa wspólnoty) rozwinęło się stopniowo w samodzielny Kościół. W latach sześćdziesiątych naszego stulecia reformowano-remonstrancka komisja mieszana wypowiedziała się krytycznie na temat przyczyn rozłamu z 1619 r. Stwierdzono między innymi, że obydwie grupy nazbyt jednostronnie podkreślały centralne punkty swej teologii: reformowani – Bożą suwerenność, remonstranci – wolność człowieka. Wspólnych podstaw poszukiwano potem w Konkordii leuenberskiej z 1973 r. Dla większości pozostaje jednak jasne, że obydwie strony wybrały odmienne drogi rozwoju i nawet wspólne „przepracowanie” źródeł siedemnastowiecznego konfliktu niewiele zmienia w tej sprawie.

Wielu reformowanym trudność sprawia remonstranckie rozumienie sakramentów: chrztu(jest udzielany – zależnie od woli zainteresowanych – dorosłym i dzieciom), który nie oznacza przystąpienia do jakiejkolwiek organizacji kościelnej, i Wieczerzy Pańskiej – otwartej, w której mogą brać udział wszyscy, niezależnie od przynależności religijnej, poglądów i innych kryteriów. Kolejną kością niezgody stał się uchwalony w 1989 r. nowy Porządek kościelny – dopuszczający „kościelne błogosławieństwo” związków homoseksualnych. Dwa lata temu remonstranci ogłosili wreszcie oficjalnie, że nie wezmą udziału w procesie zjednoczeniowym holenderskiego ewangelicyzmu znanym pod nazwą „Samen op Weg” (Razem na drodze), który obejmuje dwa największe Kościoły reformowane i Kościół luterański.

Jedność – wolność – miłość

W odpowiedzi na pytanie o najistotniejsze cechy remonstranckiego wyznania wiary prof. dr. Th. M. van Leeuwen – wykładowca w Seminarium Remonstranckim w Lejdzie – odwołuje się do hasła, które w 1626 r. sformułował niemiecki teolog luterański Meiderlinus: „Jedność w tym, co konieczne, wolność w niekoniecznym. W obydwu zaś -miłość”.

Krytyczny stosunek do uznanych autorytetów, w tym również do historycznych wyznań wiary, który cechował już pierwszych zwolenników Arminiusza, pozostaje nadal ich cechą szczególną. Wewnętrzna wolność człowieka, swoboda własnych poszukiwań religijnych i duchowej ekspresji, tolerancja dla myślących i wierzących inaczej to wartości bliskie każdemu członkowi Bractwa. Nie oznaczało jednak, że remonstranci nie znają pojęcia pisma wyznaniowego. Już w 1621 r. spod pióra Simona Episcopiusa (1583-1643) wyszła pierwsza remonstrancka konfesja. Także najnowszy Porządek kościelny zawiera w preambule istotną formułę wyznaniową: „Bractwo Remonstranckie jest wspólnotą wiary, która, zakorzeniona w Ewangelii Jezusa Chrystusa i wierna jej zasadom wolności i tolerancji, chce wysławiać Boga i służyć Mu”. Prof. van Leeuwen komentuje to sformułowanie w taki sposób: „Ta deklaracja zasad daje obraz naszego programu-minimum w zakresie tego, czym chcemy być i co robić: »wspólnota wiary« (a więc nie stowarzyszenie czy klub), »która chce wysławiać Boga i służyć Mu« (całym swoim życiem, w codziennej praktyce, a nie tylko podczas nabożeństwa); a zarazem -wspólnota chrześcijańska ^zakorzeniona w Ewangelii«), ale też »w wolności i «, bo nie jesteśmy mistrzami duchowego życia innych”.

Obok dwóch podstawowych źródeł, które kształtują oblicze remonstrantyzmu od jego zarania (kalwinizm i humanizm), trudno nie wymienić jeszcze jednego, późniejszego, czyli modernizmu, który w teologii ewangelickiej przybrał formę tzw. protestantyzmu liberalnego lub kulturowego. Remonstranci ulegli jego wpływom pod koniec ubiegłego stulecia i do dziś stanowią trzon liberalnego lub „wolnomyślicielskiego” skrzydła holenderskiego ewangelicyzmu.

Protestantyzm liberalny był, historycznie rzecz ujmując, próbą poważnego potraktowania przez Kościół i teologię ideałów oświecenia. Teologowie liberalni konfrontowali w swych wypowiedziach chrześcijaństwo z dorobkiem kultury i nauki oraz ówczesnymi prądami filozoficznymi. W ich pędzie ku nowoczesności wiele było typowej dla XIX stulecia optymistycznej wiary w postęp i nieograniczone możliwości ludzkiego ducha, wiele naiwności, której kres położył wiek XX z jego dwoma wojnami światowymi, tragedią Holocaustu, wynalezieniem nowych straszliwych rodzajów broni, klęską utopii komunistycznej wreszcie. Również w teologii miażdżąca krytyka liberalizmu ze strony Karola Bartha i innych teologów dialektycznych doprowadziła do zasadniczego przewartościowania w myśleniu. Nawet najwięksi przeciwnicy liberalnego protestantyzmu nie negują jednak zazwyczaj znaczenia metody historyczno-krytycznej w badaniach nad świadectwami biblijnymi czy konieczności ciągłego dialogu ze światem nauki, kultury, filozofii i nauk społecznych, innymi religiami wreszcie.

W 1877 r. remonstrancki prof. Tiele objął pierwszą w Holandii katedrę historii religii. Znaczenie prowadzonych przez niego badań porównawczych nad dziejami różnych religii znane jest każdemu, kto interesuje się problematyką religioznawczą.

Już w 1921 r. jako druga (po mennonitach) społeczność w Holandii dopuściło Bractwo do służby kaznodziejskiej kobiety. Współcześnie, co również tutaj nie jest zjawiskiem powszechnym, dostęp do kazalnicy mają także osoby o orientacji homoseksualnej.

Co wyróżnia współczesnych remonstrantów – Kościół, który na swój własny sposób chce być obecny w chrześcijańskiej, ewangelickiej tradycji? Prof. van Leeuwen wskazuje znaczenie osobistego przeżycia wiary: „Wiara nie jest czymś, co może nam być podyktowane przez kogoś innego czy choćby przez Kościół”. Inną cechą współczesnego remonstrantyzmu jest jego zaangażowanie ekumeniczne – traktowane bardzo praktycznie, bez zagłębiania się w skomplikowane sformułowania dogmatyczne. W tym Kościele każdy może znaleźć przestrzeń dla własnych poglądów, przeżyć i doświadczeń, bez względu na to, jak bardzo odmienne wydawałyby się one od tradycyjnie pojmowanego chrześcijaństwa. Co ważniejsze, jest tu również miejsce na pytania i wątpliwości – również te sięgające najdalej, najgłębsze.

Świadectwa

Trudno mówić o osobistej wierze bez osobistych świadectw. Oddajmy więc głos dwojgu ludziom, którzy odnaleźli swe miejsce we wspólnocie remonstrantów.

Thea Beuze ma 26 lat. Wyrosła w jednym z holenderskich Kościołów reformowanych o raczej konserwatywnym nastawieniu. Na ślad remonstrantów trafiła dzięki artykułowi w gazecie. „Już na nabożeństwie uderzyło mnie zaangażowanie, z jakim uczestniczą w nim obecni tam ludzie. Zarazem jednak zauważyłam, że w kościele nie ma dzieci i młodzieży. Dopiero potem dowiedziałam się, że wynika to z powodów zasadniczych. Remonstranci nie chcą w żaden sposób narzucać swoim dzieciom własnych wyborów światopoglądowych i najczęściej nie przyprowadzają ich do kościoła”.

Dwudziestotrzyletnia wówczas Thea trafiła do działającej przy zborze, lecz luźno z nim związanej grupy, gdzie spotkała wielu ludzi w wieku od 20 do 35 lat, którzy podobnie jak ona poszukiwali własnej drogi do Boga. „W czasie prowadzonych tam rozmów, które często przeradzały się w gorące dyskusje, nauczyłam się przede wszystkim szacunku dla ludzi o odmiennych poglądach. Zrozumiałam, że różnorodność może ubogacać. Poczułam poza tym, że również moje pytanie i problemy są ważne i inni doceniają ich wagę”.

Thea Beuze widzi w remonstrantach ludzi o wysokim stopniu samoświadomości, ale żal jej, że nie poświęcają oni więcej czasu na działalność misyjną. „Jesteśmy zbyt skromni jako Kościół, nazbyt cisi. Przeciętny człowiek niewiele o nas wie”. Niekiedy ma też za złe swym współwyznawcom ich nacechowany rezerwą stosunek do ruchów New Age. Sama wierzy w reinkarnację i jest zafascynowana uniwersalistycznymi wizjami i ideą duchowego samodoskonalenia się. Nie widzi w tym nic sprzecznego z chrześcijaństwem.

Po kilku miesiącach Thea przystąpiła do grona tzw. przyjaciół Bractwa Remonstranckiego. „Przyjacielem stajesz się, gdy znajdziesz już swoje miejsce we wspólnocie, ale nie złożyłeś jeszcze wyznania wiary, które zresztą sam możesz opracować”. Na pytanie o swoją wizję Boga, którą być może zawrze w tekście tej konfesji, odpowiada: „Dla mnie jest to rodzaj Pozytywnej Siły czy Uczucia. To o wiele więcej niż człowiek może ogarnąć”.

Jeszcze kilka lat temu Thea bardzo chciała wiedzieć, jak remonstranci widzą Boga. Dziś już rozumie, że na to pytanie nie uzyska odpowiedzi. Najwyraźniej należy ono do zagadnień „niekoniecznych” z formuły Meiderlinusa, w których rozwiązywaniu obowiązuje zasada wolności. „Może to trochę szkoda, ale z drugiej strony uważam za wspaniałą rzecz, że mogę wierzyć na swój własny sposób” – mówi z niekłamanym entuzjazmem.

Dr Berto Roegholt (74 lata) – z zawodu lekarz internista, od ponad czterdziestu lat członek Bractwa – nazywa sam siebie „remonstrantem z przypadku”. Jego rodzice nie należeli do żadnego Kościoła, ale gdy skończył 14 lat, postanowili posłać go na katechizację. „Miało to być dobre dla mojego ogólnego rozwoju – mówi. A ponieważ -siostra mojego ojca była kompletnie zwariowana na punkcie pewnego remonstranckiego kaznodziei, więc za jej sprawą trafiłem do niego”.

Katechizacja nie oznaczała jeszcze, rzecz jasna, przyjęcia do Bractwa. Dopiero w Niedzielę Palmową 1941 r. złożył swe wyznanie wiary i został remonstrantem. Przez wiele lat nie czuł się jednak człowiekiem związanym zbyt blisko z wiarą. Jego zaangażowanie rosło z czasem. „Grałem często kantatę Bacha: »Wachet auf, ruft uns die Stimme« (Przebudźcie się – woła nas głos) i w pewnym momencie poczułem, że te słowa są do mnie zaadresowane”.

W 1955 r. przyłączył się do zboru „wolnomyślicielskich” reformowanych, bo tam, gdzie mieszkał, nie było wspólnoty remonstranckiej, a po latach przeprowadził się do miasta, gdzie istnieje zbór remonstrantów. „Mimo wszystko to jest powrót do domu. Nie mam nic przeciwko innym grupom liberalnym, ale remonstranci to jednak najbardziej konsekwentni i pryncypialni wolnomyśliciele wśród holenderskich protestantów”.

Co ich pobudza do działania?”

„W tym wszystkim nie ma nic wyjątkowego” – podsumowuje swą wypowiedź na temat remonstranckich zasad wiary prof. van Leeuwen i niewątpliwie ma rację. Teologia Arminiusza odbiła się w Europie szerokim echem, zapładniając intelektualnie i duchowo francuskich reformowanych, brytyjskich metodystów i wielu innych. Idee przepełnionego humanizmem protestantyzmu liberalnego są obecne w Kościołach ewangelickich do dziś. Kobiety w służbie Słowa i wewnętrzna swoboda w Kościele także nie są zjawiskiem, na które remonstranci mieliby monopol. Nawet własnoręcznie pisane przez konfirmantów czy osoby wprowadzane w urząd kościelny wyznania wiary zaobserwowałem też u holenderskich luteranów i w niektórych zborach reformowanych. „Co więc pobudza współczesnych remonstrantów do działania?” – pytają autorzy holenderskiej książki na temat Bractwa. Poczucie własnej wyjątkowości, wierność tradycji w Kościele programowo w stosunku do tradycji zdystansowanym, głębokie przekonanie o słuszności wyznawanych ideałów?

Dziś warto raczej zadać pytanie, czy jeszcze w ogóle coś pobudza wspólnoty remonstranckie. Starzejące się zbory, brak nowych twarzy – te wszystkie problemy kościelnych liberałów holenderskich dotyczą również Bractwa. Wspólnota próbuje temu zaradzić przez nowe formy aktywności. Należy do nich np. założony i prowadzony wyłącznie przez młodzież Zbór młodzieżowy im. Arminiusza w Hilversum. Dzięki niemu młodzi ludzie zyskali możliwość wyzwolenia się spod” dyktatury siwych głów” w Kościele. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że remonstranci, podobnie jak inni „wolnomyśliciele” – uderzają ze swym poselstwem w swoistą próżnię. Nabierając gdzieś po drodze zasadniczych wątpliwości co do tego, czy Kościół pozostaje nadal depozytariuszem pierwotnej i niepowtarzalnej Prawdy, próbują chyba niekiedy zastąpić tę Prawdę doktrynalnym eklektyzmem. Wygląda to barwnie i wielu na pewno inspiruje, ale czy nie jest jednak zajęciem dla dość wąskiej elity? Wszystkie pytania i wątpliwości, które w poprzednim artykule zaadresowałem do „wolnomyślicielskich” reformowanych, w mniejszym lub większym stopniu dotyczą też remonstrantów.

Mam jednak nadzieję, że Bractwu Remonstranckiemu uda się te problemy rozwiązać. Bo czym byłaby mapa wyznaniowa Holandii bez duchowych spadkobierców Arminiusza? Czym -Kościół bez ludzi, którzy, zamiast iść wraz z innymi tradycyjnym szlakiem wyznaczonym przez wielowiekowe doświadczenie, stale szukają własnych ścieżek, dróg nieprzetartych, szlaków nieoznakowanych...

Jarosław Kubacki

1 W tym miejscu warto przytoczyć opinię prof dr G. Brillenburga-Wurtha (1898-1963) – wykładowcy etyki i ewangelistyki w Kampen, który w swej książce Het CaMnisme vandaag (Kalwinizm dzisiaj) pisał: „Kalwin był zaprzysięgłym wrogiem wszelkich systemów teologicznych”.