Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

NR 11-12 / 2011

z dr. Zenonem Waldemarem Dudkiem rozmawia Maja Jaszewska

 

Narodziny Jezusa i towarzyszące temu okoliczności opisane są tylko w dwóch Ewangeliach i to dość pobieżnie. Jak Pan myśli, dlaczego bez względu na stopień religijności ludzie tak żywo przeżywają święta Bożego Narodzenia?

Zatrzymałbym się przy użytym przez panią określeniu – tak żywo. Otóż symbolika tych świąt dotyczy samych podstaw życia. Można powiedzieć, że mit narodzin Boga w pewnym sensie jest powtórzeniem mitu stworzenia świata. Jest pewną analogią do stwarzania rzeczywistości od podstaw. Narodzenie się Boga przynosi nowe zdefiniowanie świata w porządku duchowym. To najważniejsze zapewne doświadczenie graniczne człowieka, w którym konfrontuje on tajemnicę życia i wszelkiego istnienia z tajemnicą śmierci.
Gdybyśmy spojrzeli na Boże Narodzenie jak na wydarzenie mitologiczne, wówczas możemy powiedzieć, że fakt narodzin Boga stwarza okazję do tego, żeby zarówno ludzkość, jak i pojedynczy człowiek na nowo włączyli się w kosmiczny porządek.
Kultura, która w sposób metaforyczny nie przeżywa cyklicznie mitu narodzin całego kosmosu, popada w regres, kieruje swą uwagę w stronę spraw doraźnych, degeneruje się.
Boże Narodzenie ukazuje archetyp życia, który wymyka się ludzkiemu rozumieniu, jest tzw. ideą aprioryczną, która istnieje niejako od samego początku. Idea narodzin Osoby Absolutnej, wykraczającej swą istotą poza kategorie racjonalne, obejmuje swym znaczeniem nie tylko jednostkowe życie, ale życie i świat jako całość. Jest ideą ukazującą stwarzanie świata od nowa i pozwala nam na uprzytamnianie sobie prawdy wszechświata nie tylko w jego materialnym wymiarze, ale też i duchowym. Rodzący się Bóg przywołuje perspektywę niebiańską, czyli duchową, i wskazuje człowiekowi na byt pozamaterialny, przekraczający ograniczenia fizyczne i biologiczne. A jednocześnie ten byt wykraczający poza życie i śmierć zostaje przecież wcielony, jest postrzegalny i doświadczalny.

 

Można powiedzieć, że Boże Narodzenie spina dwa kierunki: wertykalny – Bóg zstępuje z nieba na ziemię – i horyzontalny – człowiek wędruje ku stajence.

Tak, a gwiazda, która go prowadzi, łączy te przestrzenie. Ona symbolizuje niebo, ale też i naszą wewnętrzną jaźń, która pozwala nam w tym materialnym fizycznym obiekcie kosmicznym dostrzec kierunek duchowego rozwoju wiodący do Absolutu. To nie jest gwiazda, która tylko świeci jako ciało fizyczne, ona również świeci światłem ducha. Można ją przyrównać do mandali, której zewnętrzna forma jest tylko wyrazem duchowej przestrzeni.

Za gwiazdą podążają trzej magowie, mędrcy. Być może byli astrologami z Babilonii, bo tam ta nauka była bardzo rozwinięta.

W świetle wiedzy, jaką mamy o starożytności, wiemy, że astrologia była nauką łączącą się z precyzyjną wiedzą o kosmosie, a nie tylko wróżbiarstwem. Ówcześni astrologowie bacznie obserwowali ruchy gwiazd, wnikliwie badali kosmos, co pozwalało starożytnym tak skutecznie poruszać się po morzach czy pustyni. Można więc przypuszczać, że zmierzający do stajenki magowie byli mędrcami i jako ludzie głębokiej wiedzy mieli świadomość ograniczeń ludzkiego rozumu, znali kres granic fizycznych, ale byli też ludźmi religijnymi. Starożytny świat rozwijał naukę, ale nie detronizował myślenia religijnego. Bo pełnia doświadczania rzeczywistości prowadzi każdą kulturę i tradycję do myślenia religijnego i mitologicznego. To myślenie wykracza poza materię i stwarza ideę nieskończoności i bytów niematerialnych. Kultura, którą przekazujemy z pokolenia na pokolenie, pokazuje, że człowiek uczestniczy w jakimś pozamaterialnym procesie, który pozwala mu tworzyć symbole, sztukę, mity oraz dziedziczyć duchową energię, która towarzyszy temu tworzeniu.
Można więc powiedzieć, że trzej magowie, będąc fizykami, byli jednocześnie metafizykami. W czasach narodzenia Jezusa był niezwykły układ planet i oni jako ludzie wiedzy i nauki mieli tego świadomość, ale jednocześnie jako osoby głęboko duchowe zdawali sobie sprawę, że to niezwykłe wydarzenie ze świata materialnego odpowiada jakiemuś napięciu, oczekiwaniu w świecie ducha. A przecież był to czas kryzysu, załamywania się istniejącej kultury, czas, w którym ludzie czekali na Mesjasza, tęsknili za odrodzeniem całej rzeczywistości.

Trzej mędrcy magowie symbolizują połączenie świata nauki ze światem ducha?

Magowie nie są nawiedzonymi szaleńcami. Wiedzieli zapewne, gdzie leży Jowisz a gdzie Wenus, ale jednocześnie potrafili poczuć wewnętrzny impuls szukania Boga czy nowego bohatera, który będzie tak silny duchowo, że zmieni świat. Ich mądrość polegała na tym, że potrafili dostrzec część zdarzeń fizycznych jako inspirację do refleksji metafizycznej.
Niemal do XVII wieku astrologia była wykładana na europejskich uniwersytetach, była elementem studiów medycznych. Współcześnie obraz nauki jest kompletnie zafałszowany, traktuje się ją jako oręż w walce z ciemnotą, a z nią utożsamia się religię i myślenie mityczne. Tymczasem te dwa porządki uzupełniają się, a nie są ze sobą sprzeczne. Astrofizyk nie ma argumentów ani narzędzi, aby zbadać i wypowiadać się na temat świata pozamaterialnego. Straciliśmy tę zdolność łączenia porządków, jaką reprezentowali trzej magowie, którzy byli bacznymi obserwatorami rzeczywistości, ale wiedzieli, że za jej dostępnym człowiekowi wymiarem istnieje tajemnica, którą możemy przeczuć, ale rozumem jej nie ogarniemy. Postęp nauki, w tym psychologii, przesuwa tę granicę, ale jej nie usuwa.
Świat ludzki i świat boski przenikają się, ale nie można jednego zastąpić drugim. Są nierozerwalne, a jednocześnie dzieli je nieskończona odległość. Królestwo niebieskie, o którym mówił Jezus, nie jest jakąś arkadią położoną wśród pięknej przyrody, ale zupełnie innym porządkiem, który możemy jedynie odnieść do tej rzeczywistości, którą znamy.

Skąd w nas, pomimo wszelkich ograniczeń, ta zdolność do wyobrażenia sfery ducha?

C. G. Jung powiedział, że ta pozaracjonalna sfera jest zakorzeniona w nieświadomości zbiorowej, którą uznaje za tzw. psychikę obiektywną, a ta jest szeroko otwarta na całą rzeczywistość. W naszej nieświadomości dzieją się procesy, które zmieniają nas bez udziału naszej woli. Przejawem tego zjawiska są sny. Możemy je obserwować i odczytywać na poziomie funkcjonowania mózgu, a więc jako procesy fizjologiczne, ale tradycja różnych kultur dowodzi, że pojawiające się w snach symbole mogą być odczytywane jako dary od bogów, a mówiąc językiem jungowskim jako archetypy ujawniające w ten sposób swoją moc i ponadczasową mądrość. Przychodzące z naszego wnętrza sny, a więc z poziomu nieświadomości, wpływają na nasze uczucia i generują różne tęsknoty, które kształtują najgłębsze wnętrze i możliwości człowieka.

W starożytnej Grecji prorocze sny w świątyniach Asklepiosa były elementem procesu uzdrawiania chorych.

Zarówno wizje na jawie, jak i wizje senne zawierają znaki i symbole mówiące nie tylko o tym, co się dzieje z nami, ale też tłumaczące złożoność rzeczywistości. Wiedza przenika się z wiarą, fizyczność z metafizycznością. O tym świadczą sny.

Józefowi przyśnił się anioł tłumaczący mu, żeby nie oddalał Maryi, bo dziecko, które ona nosi poczęte jest z Ducha Świętego.

Józef jak każdy człowiek był zakorzeniony w zwyczajach i normach swojej społeczności i swojego czasu. Potrzeba było innego rodzaju doświadczenia, aby ukazał mu się wspomniany przez panią wertykalny wymiar wydarzenia. Tylko transcendentny przekaz mógł Józefa otworzyć na prawdę, że fakt narodzin syna ma wyjątkowe znaczenie w wymiarze metafizycznym. Sen ukazał mu kosmiczną skalę tego wydarzenia. Nie da się takiego czegoś ogarnąć rozumem, można tylko uwierzyć.
I tylko sen mógł mieć taką siłę oddziaływania, żeby obezwładnić rozum, który zawsze oczekuje dowodu i logiki lub opiera się na zaufaniu do tradycji.
Ale nie każdy człowiek jest w stanie przyjąć taki przekaz. Jeśli dusza jest martwa, człowiek może zwariować, gdy ukaże mu się taka głębia metafizyki. Tylko osoba głęboko pokorna, o rozbudzonej wrażliwości jest w stanie wsłuchać się w prawdę z innego niż ziemski wymiaru i przyjąć ją w siebie. Można powiedzieć, że Józef otworzył się na transcendentny wymiar rzeczywistości i to go przemieniło, uspokoiło i pozwoliło wejść w boską rzeczywistość bez przymusu rozwikłania jej porządku.

Zenon Waldemar Dudek / Maja Jaszewska

Pełny tekst artykułu po zalogowaniu w serwisie.

Jak uzyskać pełny dostęp do zasobów serwisu jednota.pl