Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

3 / 1996

BYĆ MNIEJSZOŚCIĄ W HOLANDII

Ostatni odcinek cyklu „Być mniejszością w Holandii” nie jest kolejnym portretem jednego z wielu holenderskich Kościołów. Na zakończenie tej serii artykułów chciałbym powrócić do wypowiedzi dr. Klaasa Zwanepola z Uniwersytetu Teologicznego Kościołów Reformowanych w Kampen, którą cytowałem w pierwszym odcinku: „Podobnie jak na całym Zachodzie, Kościoły w Holandii zaczynają zajmować pozycję mniejszościową i wydaje się, że w krótkim czasie staną się po prostu mniejszością w społeczeństwie”.1

Okazji do rozmowy na ten temat dostarczył cykl spotkań zorganizowanych wspólnie przez kampeński zbór Kościołów Reformowanych w Holandii oraz miejscową parafię rzymskokatolicką pod hasłem „Spotkanie tradycji”. Jak co roku, 20-25 osób próbuje dzielić się swoim sposobem przeżywania wiary. Tematem dyskusji w tym sezonie jest fragment Wyznania Wiary: „Wierzę (...) w jeden, święty, powszechny i apostolski Kościół”. Motto stanowi natomiast wypowiedź „buntowniczego” francuskiego biskupa rzymskokatolickiego J. Gaillot: „Jeżeli Kościół przestaje umieć służyć, nie służy już do niczego”. Spotkania prowadzą dwaj księża: „dominee” T. Kuipers (reform.) oraz „pastoor” H. J. M. Hunink (kat.), którzy zgodzili się podzielić swymi przemyśleniami również z Czytelnikami „Jednoty”.

W służbie Słowa i Sakramentu

J. Kubacki: Na początek prosiłbym o kilka informacji biograficznych, które przybliżyłyby nieco Księży polskim Czytelnikom.

Ks. T. Kuipers: Urodziłem się w 1936 r. w prowincji Drente. Studia teologiczne odbyłem na Wolnym Uniwersytecie w Amsterdamie. Kampen jest moją czwartą placówką duszpasterską. Wcześniej pracowałem w kilku innych parafiach reformowanych. Szczególnie cenię sobie jednak lata 1976-1982, gdy pełniłem funkcję kapelana w Szpitalu Psychiatrycznym „Veldwijk” Ten okres obfitował w nowe doświadczenia, nie tylko ściśle pastoralne, lecz przede wszystkim -ludzkie. On też w zasadzie ukształtował moją wizję duszpasterstwa. W styczniu 1982 dołączyłem do grona duchownych obsługujących kampeńską placówkę Kościołów Reformowanych w Holandii.

Ks. H. J. M. Hunink: Urodziłem się w r. 1932 w Deven-ter, w rodzinie rzymskokatolickiej. Studiowałem w Seminarium Teologicznym Archidiecezji Utrechckiej w Drieber-gen. Święcenia kapłańskie otrzymałem w 1960 r. Następnie pracowałem w kilku parafiach tej archidiecezji. Po kilku latach zająłem się przede wszystkim katechezą w szkołach podstawowych. Był to czas, gdy holenderski Kościół rzymskokatolicki zrezygnował wreszcie z używania katechizmów jako podstawowej pomocy naukowej. Zaszła więc potrzeba pilnego opracowania nowego programu nauczania i nowych materiałów, które uwzględniałyby również przemiany, które dokonywały się wówczas w Kościele. Łączyłem więc działalność duszpasterską z funkcją katechety i metodyka. Nie przyszło mi natomiast do głowy, że po kilkunastu latach znajdę się w „kalwińskiej Jerozolimie” – bliskim sercu każdego holenderskiego reformowanego Kampen, gdzie przyjdzie mi bardzo osobiście doświadczyć, co to znaczy „być mniejszością”. Jestem proboszczem kampeńskiej parafii Najświętszej Marii Panny, ale obsługuję także dwie sąsiednie parafie katolickie.

J. Kubacki: Reprezentujecie różne tradycje chrześcijańskie i różne społeczności kościelne. Czy mógłbym więc z kolei prosić o krótkie „wizytówki” tychże społeczności?

Ks. T. Kuipers: Kościoły Reformowane w Holandii reprezentują niewątpliwie „lewe”, bardziej postępowe skrzydło holenderskiego ewangelicyzmu reformowanego. Jesteśmy drugim co do wielkości Kościołem reformowanym w naszym kraju, liczącym ponad dwa miliony członków. Właśnie otwartość, swoboda w obchodzeniu się z własną tradycją wyznaniową i progresywizm należą do tych cech mojego Kościoła, które podkreślam szczególnie mocno. Obecnie ujawnia się to na przykład w dyskusji wokół pozycji osób o orientacji homoseksualnej...

J. Kubacki: Przepraszam, że przerywam Księdzu, ale nie po raz pierwszy słyszę taką wypowiedź na temat Kościołów Reformowanych i zawsze mam ochotę przypomnieć memu rozmówcy, że dwa rozłamy w Holenderskim Kościele Reformowanym, które doprowadziły do powstania Kościołów Reformowanych w Holandii: „Afscheiding” z 1834 r. i „Doleantie” w 1886 r., nie odbyły się bynajmniej pod hasłami postępu. Wręcz przeciwnie – wówczas głoszono konieczność powrotu do norm zawartych w Biblii, odczytywanej bardzo fundamentalistycznie, oraz do zasad i reguł zawartych w reformowanych księgach wyznaniowych.

Ks. T. Kuipers: To prawda, ale współcześnie charakter naszego Kościoła określają przede wszystkim gigantyczne przemiany, które miały w nim miejsce po drugiej wojnie światowej. Kościoły Reformowane w Holandii przebyły w ostatnim półwieczu długą drogę. Udało się przerwać ich izolację przez przystąpienie do Światowej Rady Kościołów i Światowego Aliansu Reformowanego. Zaczęto uprawiać zupełnie nową teologię. G. C. Berkouwer, H. Ridderbos i HM. Kuitert nie tylko twórczo przepracowali tradycję, ale też bez oporów poszukiwali nowych rozwiązań. Najmłodszy z tej trójki H. M. Kuitert należy zresztą wciąż do grona teologów niezwykle płodnych i popularnych. Niestety, ten ważny okres rozpoczyna się również rozłamem, który miał miejsce w Kampen w latach 1944-1945 i doprowadził do powstania Kościołów Reformowanych Uwolnionych i „konkurencyjnej” Akademii Teologicznej. Nasi „uwolnieni” bracia próbują wciąż jeszcze tak pełnić swą służbę, jakby czas zatrzymał się w miejscu...

To wszystko nie powoduje jednak, że hasła „Afscheiding” i „Doleantie” straciły dla nas na znaczeniu. Obydwa te ruchy kościelne miały wyraźnie podwójny charakter. Chodziło w nich o czystość kościelnego zwiastowania i wierność chrześcijańskim normom moralnym, czyli o to, co nazywamy ortodoksją i ortopraksją. Dzisiaj można nareszcie swobodnie dokonać wyboru, które z tych zjawisk jest ważniejsze dla życia kościelnego.

J. Kubacki: Co prawda zawsze sądziłem, że w tradycji reformowanej te dwa elementy są ze sobą nierozerwalnie związane, ale zdążyłem się już przyzwyczaić do tego, że w Holandii uczę się ciągle nowych rzeczy... Prosiłbym teraz ks. Huninka o podobną „wizytówkę” Kościoła rzymskokatolickiego.

Ks. H. J. M. Hunink: Kościół rzymskokatolicki jest obecnie największą społecznością wyznaniową w Holandii. Ok. 30% ludności należy do tego Kościoła, co w liczbach bezwzględnych daje ponad pięć milionów członków. Jesteśmy podzieleni na siedem diecezji, z których jedna – ze stolicą w Utrechcie – ma status arcybiskupstwa. Arcybiskup Utrechtu jest zresztą tradycyjnie prymasem Holandii.

Poszczególne diecezje różnią się między sobą strukturalnie. W skład archidiecezji utrechckiej, do której należy również Kampen, wchodzi dziewięć dekanatów. Do niedawna było ich jeszcze dwadzieścia trzy, ale chęć uproszczenia struktur a przede wszystkim chroniczny brak duchownych, na który cierpi nasz Kościół, spowodowały „kompensację etatów”. Organami pomocniczymi w zarządzaniu diecezją są wyłonione demokratycznie: Rada Biskupia, Zgromadzenie Dziekanów, Zgromadzenie Rad Pastoralnych. Niestety, nie we wszystkich diecezjach poglądy tych ciał są należycie respektowane. Rzym od jakiegoś czasu konsekwentnie narzuca poszczególnym biskupstwom zwierzchników, których kandydatury nie są uprzednio konsultowane, a ich sposób sprawowania posługi biskupiej nie uwzględnia metod demokratycznych wypracowanych w holenderskim Kościele rzymskokatolickim.

Na charakter holenderskiego katolicyzmu bardzo mocno wpłynął fakt, że w latach 1570-1853 Kościół rzymskokatolicki nie posiadał prawnej akceptacji ze strony władz holenderskich. Był to okres „kościołów ukrytych” w domach prywatnych. Zawarty w 1853 r. konkordat rozpoczął proces emancypacji społeczności katolickiej, który zakończył się mniej więcej wraz z II Soborem Watykańskim.

Uchwały tego gremium były przez nas oczekiwane z utęsknieniem. W tym samym czasie zwołano zresztą w Holandii Krajowy Sobór Duszpasterski, któremu Rzym odmówił prawa do nazywania się soborem. W Kościele postępowa) proces polaryzacji stanowisk. Nominacja pięciu nie konsultowanych uprzednio biskupów była kolejnym etapem w tym procesie. W 1985 r. papież przybył z wizytą do Holandii i było to spotkanie niełatwe dla obu stron. Ujawniło ono po raz kolejny, jak trudno jest papieżowi z Polski zrozumieć katolików z Europy Zachodniej. Wizyta Jana Pawła II dała początek „Ruchowi 8 maja”, który przypomina swym działaniem, że Kościół to coś więcej niż hierarchia, biskupi. „My jesteśmy Kościołem!” – głoszą aktywiści tego ruchu występujący z szerokim programem reform wewnętrznych. Co ciekawe jednak, te dążenia nie są specialité de la maison „Ruchu 8 maja”. Początek większości z nich odnajdziemy bez trudu w interesującej formie teologicznej Katechizmu holenderskiego wydanego w początkach lat sześćdziesiątych.

J. Kubacki: Czy jest w katolicyzmie w ogóle oraz w jego holenderskiej postaci coś, co podkreśla Ksiądz ze szczególnym naciskiem, co jest Księdzu szczególnie bliskie?

Ks. H. J. M. Hunink: Na pewno byłaby to najnowsza, posoborowa tradycja, wyrażająca się w dążeniu katolików, aby nadać Kościołowi jego własne oblicze. „Być Kościołem” oznacza „być razem”.

Zarazem jednak, zwłaszcza wobec ewangelików, podkreślam, że dla nas znaczy to również „być razem w Słowie i Sakramencie”. I tę rzeczywistość sakramentu odczuwam jako katolik bardzo mocno.

Ks. T. Kuipers: Tego wymiaru nam – reformowanym -nieco brakuje. To jest coś, co ciągle na nowo odkrywamy w spotkaniu z katolicyzmem.

Sekularyzacja

J. Kubacki: Istnieje kilka słów-kluczy, z pomocą których staramy się przybliżyć sobie sytuację kościelną w Europie Zachodniej. Jednym z nich jest termin „sekularyzacja”. Czy mógłbym prosić o próbę określenia znaczenia tego słowa z perspektywy, której dostarczają obydwie tradycje chrześcijańskie i doświadczenia z pracy w Kościele?

Ks. H. J. M. Hunink: Niewiarygodne, ale prawdziwe: ponad 50% Holendrów, niezależnie od tego, z jakiej tradycji się oni wywodzą i do jakiego Kościoła jeszcze niekiedy formalnie należą, nie czuje się związanych z żadną wspólnotą wiary. Niewiarygodne, że to nastąpiło tak szybko!

Ks. T. Kuipers: Gdy zastanawiam się nad problemami, których dostarcza nam obecnie nasze „bycie Kościołem”, to jednak nie sekularyzacja jako pierwsza przychodzi mi na myśl.

O wiele bardziej lękam się indywidualizmu czy nawet egoizmu. Chodzi mi o postawy typu: „j a muszę coś osiągnąć”, „ja muszę coś przeżyć”. Zupełnie zanika natomiast aspekt społecznościowy. Własny interes, własna wygoda stają się miarą wszystkiego.

Ks. H. J. M. Hunink: Może w nieco mniejszym stopniu, ale ten problem występuje również w środowiskach katolickich: wygodnictwo życiowe, idące w parze z postawami konsumpcyjnymi także w sferze ducha. W jednej z moich poprzednich parafii słyszałem następujący dialog.

Małżeństwo w średnim wieku dyskutuje, w jakim kościele zjawi się w następnym tygodniu:

– „Święty Michał?” – pyta żona.
– Ależ kochanie, tam przecież kradną samochody z parkingu!
– To może kościół św. Willibrorda?
– Tam jest kiepski chór, a Ty przecież tak lubisz muzykę chorałową!
– „Najświętsza Maria Panna?”
– Nie! Tam znowu odprawia ten nudziarz...

O ile mi wiadomo, ostatecznie zostali w domu.

J. Kubacki: Czy sekularyzację da się jednak opisać tylko jako problem? Historycznie rzecz ujmując trudno ocenić to zjawisko jedynie negatywnie. Czy nie mamy tu do czynienia z pojawiającym się raz po raz sygnałem: „Ludzie opuszczają Kościół, gdy Kościół opuszcza ludzi”?

Ks. T. Kuipers: Zjawisko opuszczania Kościoła to rzeczywiście ważny sygnał. Przeżywamy okres niepokoju. Szukamy nowych form. Spójrzmy na przykład na ruch charyzmatyczny, na rolę różnorodnych darów Ducha Świętego, które coraz mocniej dostrzegamy. Sekularyzacja wyostrza widzenie wielu spraw i dostarcza bodźca do działania: „Obudź się, który śpisz i powstań z martwych, a zajaśnieje ci Chrystus!”

Ks. H. J. M. Hunink: W naszym Kościele mówimy o „podwójnym duszpasterstwie”. To brzmi prawie jak „podwójna buchalteria”...

J. Kubacki: To ostatnie znam z historii mojego Kościoła w Polsce, ale to było z konieczności – w czasach komunistycznych... Czy „podwójne duszpasterstwo” to również konieczność w czasach sekularyzacji?

Ks. H. J. M. Hunink: Nie. To jest normalna posługa kościelna. Staramy się po prostu zawsze być z ludźmi: w Kościele i poza jego granicami.

J. Kubacki: Czyżby dostrzeżono „zbawienie poza Kościołem”? Przestała już obowiązywać starożytna formuła św. Cypriana, głosząca, że go tam nie ma?

Ks. H. J. M. Hunink: Oczywiście, że jest „zbawienie poza Kościołem”! Dajemy wyraz temu przekonaniu na przykład chrzcząc dzieci rodziców, którzy nie mają zbyt wiele do czynienia ze społecznością kościelną.

Ks. T. Kuipers: U nas ta formuła nigdy nie obowiązywała.

J. Kubacki: W tej formie – na pewno nie, ale z drugiej strony to właśnie holenderskie Kościoły Reformowane Uwolnione zastanawiały się jeszcze nie tak dawno nad tym, czy przypadkiem nie są jedynym prawdziwym Kościołem. Doprowadziło to nawet do rozłamu w 1967 r. Wciąż jest jeszcze wielu reformowanych, którzy uznają swój Kościół za „Bożą sadzonkę w dziejach Niderlandów”, którą opiekuje się Bóg, będący oczywiście Holendrem -krzepiącym się pewnie wraz z wiernymi miętowymi cukierkami w trakcie trwającego godzinę kazania.

Ks. T. Kuipers: To nie jest ani moja wizja Kościoła, ani Boga. Chociaż historycznie obecność tego typu poglądów dałoby się zauważyć.

Ks. H. J. M. Hunink: My też ją zauważamy i to dosyć boleśnie!

J. Kubacki: Powróćmy jeszcze do tematu chrztu dzieci „pozakościelnych” rodziców. Czy rzeczywiście nie wiążą się z tym żadne problemy?

Ks. H. J. M. Hunink: Oczywiście, staramy się uświadomić im, że – skoro już decydują się na ten krok – wchodzi tu w grę jakaś sprawa pomiędzy nimi a Kościołem...

Ks. T. Kuipers: ...jakaś obietnica. Ja nie miałbym w zasadzie większych teologicznych trudności z takim chrztem, podobnie jak z kościelnym błogosławieństwem pary homoseksualnej, ale starałbym się przekonać kogoś, kto prosiłby o coś takiego, że powinniśmy się wzajemnie traktować serio.

Duchowość

J. Kubacki: Jednym z tematów, które ciągle powracają w rozmowach prowadzonych przeze mnie w Holandii jest „spiritualiteit” – duchowość. Dla wielu ludzi duchowość urosła już do rangi samodzielnej quasi-religii. Czy moglibyśmy spróbować przybliżyć Czytelnikom także i ten temat?

Ks. H. J. M. Hunink: Problemem naszego życia jest jego fragmentaryzacja i zsegmentyzowanie. Tu jest taki segmencik, tam inny – bez wzajemnych związków. Gdzieś pośród nich jest także miejsce na segmencik wiary. Brakuje natomiast ujęć całościowych, brakuje refleksji nad takimi pytaniami jak: czym żyjemy; co jest źródłem naszej wiary; co przekazujemy dalej – następnym pokoleniom.

Duchowość, wewnętrzny wymiar naszej pobożności może dostarczyć odpowiedzi na te pytania, które są zarazem prawdziwymi „pytaniami o sens”.

Ks. T. Kuipers: Duchowość oznacza dla mnie wewnętrzną przemianę, nawrócenie. Także dla Kościoła. Przez ostatnie lata koncentrowaliśmy się bardzo mocno na zewnętrznym aspekcie naszej służby, na jej wymiarze ogólnospołecznym. Dziś nadchodzi czas wejścia na drogę wewnętrznego pogłębienia.

Duchowość nie jest „protestanckim słowem”. W tradycji reformowanej mamy inne terminy: doświadczenie wiary, doświadczenie „ukrycia w Bogu”, praktyczna pobożność wreszcie. W każdym razie mamy tu do czynienia z szeroką skalą oczekiwań i napięć.

Ks. H. J. M. Hunink: To nie jest jedynie kwestia różnic w terminologii. Duchowość w ujęciu katolickim jest zawsze duchowością sakramentalną. Na przykład nawrócenie, wewnętrzna przemiana ściśle wiąże się z sakramentem pokuty.

J. Kubacki: Ksiądz Kuipers mówił o „szerokiej skali oczekiwań”. Należałoby chyba dodać, że są to oczekiwania o bardzo indywidualnym charakterze. Duchowość to już nie tylko – ani nawet nie przede wszystkim -duchowość grupy. Coraz częściej jest to sprawa bardzo osobista, kwestia mojego własnego pytania o rzeczy najważniejsze, o sens.

Ks. T. Kuipers: To, co wspólne, powinno przenikać się z tym, co indywidualne. Celem jest jednak budowanie wspólnoty.

Ks. H. J. M. Hunink: Kościół rzymskokatolicki nie jest jeszcze aż tak bardzo zindywidualizowany. Poczucie przynależności do wspólnoty to dla nas sprawa bardzo istotna.

Ks. T. Kuipers: W protestantyzmie natomiast od wieków króluje pobożność indywidualna.

J. Kubacki: Katolicyzm ma jednak również wielowiekową tradycję pobożności indywidualnej, na przykład w mistyce: Mistrz Eckhardt, Jan Tauler, Jan od Krzyża, Teresa z Avilla.

Ks. H. J. M. Hunink: Pogłębienie mistyczne jest na pewno jednym z elementów nowej duchowości, chociaż niekiedy wydaje mi się, że mamy tu do czynienia z modą.

Ks. T. Kuipers: W przypadku Jana od Krzyża jest to jeszcze kwestia niedawnej rocznicy jego śmierci. Zainteresowanie nim wykracza więc daleko poza wszelkie ramy kościelne.

Ekumenia

J. Kubacki: Okazji do rozmowy dostarczyła nam kolejna seria spotkań koła dyskusyjnego „Spotkanie tradycji”, trudno więc nie poruszyć tematu ekumenii.

Ks. H. J. M. Hunink: Zacznę może od historii. Lata 1940--1945 – okupacja hitlerowska – to był okres przełomowy. Aż do tego czasu królował „kościelny apartheid”. Byliśmy dokładnie „rozstawieni po kątach”: we własnych parafiach, organizacjach młodzieżowych, partiach politycznych. Okres okupacji przerwał ten stan rzeczy. Nastąpiło totalne przemieszanie. Zaczęliśmy się wzajemnie dostrzegać i poznawać. Pierwszym doświadczeniem było doświadczenie podobieństw.

Osobiście w sprawie ekumenii najwięcej czerpię od ludzi żyjących w mieszanych wyznaniowo związkach małżeńskich, którzy przez całe życie uczą się wzajemnego szacunku, również w kwestiach religijnych.

J. Kubacki: Skoro poruszyliśmy już temat małżeństw mieszanych wyznaniowo, dostarcza to okazji do skonkretyzowania naszej rozmowy. W Polsce to wciąż ogromny problem w związku z koniecznością podpisywania przez stronę katolicką deklaracji w sprawie wychowania potomstwa. Jak to wygląda w Holandii?

Ks. H. J. M. Hunink: U nas już od piętnastu lat katolicy nie muszą niczego takiego podpisywać, ale przed kilkoma tygodniami proboszczowie poszczególnych parafii otrzymali od swych kurii biskupich instrukcję nakazującą uświadamianie osobom chcącym wstąpić w taki związek małżeński niebezpieczeństw, które się z tą decyzją wiążą, nie tylko zresztą w kwestii wychowania dzieci. I chociaż nikt niczego nie podpisuje ani nie deklaruje, mimo to jednak uważam tę instrukcję za krok wstecz. Z kolegami z dekanatu podjęliśmy decyzję, że można to potraktować jedynie jako jeden z tematów, które należy ewentualnie poruszyć w rozmowie duszpasterskiej przed ślubem.

Ks. T. Kuipers: Zgadzam się z kolegą Huninkiem, że wojna dostarczyła nam impulsu do działań ekumenicznych. Innym bodźcem było z kolei spotkanie na polu misyjnym, z innymi kręgami kulturowymi.

J. Kubacki: Dzisiaj rzeczywiście trudno uwierzyć w to, że Bóg jest Holendrem. Jeżeli nawet mówi po niderlandzku, to z obcym akcentem i na pewno nie jest niebieskookim blondynem.

Ks. T. Kuipers: Jeżeli już – to blondynką, biorąc pod uwagę postulaty teologii feministycznej. Już jednak wspomniałem, że to nie jest moja wizja Boga.

Zjednoczenie to przede wszystkim proces duchowy, który wciąż ma jeszcze wielu przeciwników. Przykładem może być „Samen op Weg” – zmierzający do połączenia dwóch największych holenderskich Kościołów reformowanych i Kościoła luterańskiego – wciąż blokowany przez „prawą stronę” holenderskiego ewangelicyzmu reformowanego. Przy pełnym szacunku dla działaczy „Razem na drodze”, ja sam nabieram coraz więcej wątpliwości. Zbyt wiele uregulowań prawnych, które zresztą kosztują mnóstwo czasu i przychodzą z wielkim trudem, a zbyt mało myśli o duchowej przemianie, o nawróceniu. I to irytujące przeświadczenie, że „my mamy jednak rację”!2

Ks. H. J. M. Hunink: Dlatego też tak ważne są kontakty międzyludzkie, wzajemne poznawanie się, otwartość.

J. Kubacki: Jeśli już o kontaktach międzyludzkich mowa: wczoraj na spotkaniu grupy ekumenicznej padały pytania o wspólną Wieczerzę Pańską. Czy to już możliwe?

Ks. H. J. M. Hunink: Oficjalnie – wciąż jeszcze nie, poza specjalnymi okazjami, jak na przykład ekumeniczny ślub kościelny. To jest zresztą straszne: w dniu ślubu – owszem można, a potem – już nie.

Tutaj w Kampen spróbowaliśmy mimo wszystko w ubiegłym roku w ramach „Spotkania tradycji” również wspólnej Eucharystii i zostało to bardzo dobrze przyjęte. Ludzie wciąż pytają, kiedy to będzie znowu możliwe. Gościnność sakramentalna jest zresztą faktem. Wiem, że wielu spośród przystępujących do Komunii Świętej w kościele Najświętszej Marii Panny w Kampen to protestanci. I nie zamierzam nikogo pytać o przynależność wyznaniową!

J. Kubacki: Czy to znaczy, że uczestnicząc niekiedy w sobotnie wieczory we mszy mogę przystąpić do Stołu Pańskiego?

Ks. H. J. M. Hunink: Z mojej strony nie ma żadnych przeszkód...

Przyszłość

J. Kubacki: Na zakończenie chciałbym zapytać o przyszłość: ekumenii, holenderskiego chrześcijaństwa, Kościoła.

Ks. H. J. M. Hunink: O przyszłości jest zawsze bardzo trudno rozmawiać. Ewentualnie mógłbym się pokusić o wyznaczenie pewnego ogólnego kierunku. Byłaby nim dziś na pewno duchowość. Wymiar materialny nie jest w stanie wypełnić życia, chociaż może je zdominować.

Ks. T. Kuipers: Nasze problemy są ceną naszego rozwoju. I właśnie w tym procesie rozwojowym budujemy swoją tożsamość – tożsamość dialogu. Ludzie wciąż zadają wiele pytań.

J. Kubacki: Ale Kościół nie ma przecież monopolu na „pytania o sens”!

Ks. T. Kuipers: Ma jednak odpowiedzi.

J. Kubacki: Doprawdy? A mnie ciągle wydaje się, że prof. H. Berkhof ma rację, pisząc: „Kościół, teologia dysponują odpowiedziami na pytania, których już nikt od dawna nie zadaje, ale nie mają odpowiedzi na pytania rzeczywiście dziś zadawane”.

Ks. T. Kuipers: Zgoda: nie Kościół i nie teologia zawierają odpowiedzi na „pytania o sens”, lecz Ewangelia...

J. Kubacki: ...która nie jest jednak własnością Kościoła...

Ks. T. Kuipers: ...chociaż została mu powierzona.

J. Kubacki: Dziękuję bardzo za rozmowę.

Rozmowę przeprowadził i z jęz. niderlandzkiego przełożył
Jarosław Kubacki

1 Wierzyć w wolności, „Jednota” 9/95

2 Więcej na ten temat zob. „Jednota” 1/96 – red.