Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

3 / 1996

ROZMOWA Z KS. JANEM SERGIUSZEM GAJKIEM MIC O SOBOROWYM DEKRECIE O KOŚCIOŁACH WSCHODNICH

Część II

Dekret o Kościołach wschodnich mówi, że chrześcijanie wschodni powinni skrupulatnie zachowywać swoją tradycję, a nawet powrócić do starej. Czy nie jest to dążenie odwrotne od idei całego Soboru, którego jednym z haseł było właśnie aggiornamento?1

Rzeczywiście można by mówić o zderzeniu dwóch tendencji, z tym że reforma bardzo często oznacza przywrócenie pierwotnej formy, bardziej właściwej od tego, co narosło, co jest wtórne. Znaczna część biskupów, teologów, a nawet wiernych Kościołów wschodnich jest przekonana, że prawdziwa odnowa ich Kościołów oznacza przywrócenie pierwotnej, czystej liturgii i tradycji duchowej.

Tradycja nie organicza się jednak tylko do liturgii. Jaką tradycję Sobór ma na myśli: starożytną czy współcześnie kultywowaną w Kościołach prawosławnych? A może unijną? Do której mają powrócić?

Sobór tego nie sprecyzował. Stąd dyskusje, niekiedy nawet ostre w obrębie poszczególnych Kościołów, które trwają do dziś. Dotyczą one korzystania z dawnej tradycji kultywowanej także przez prawosławnych – pewne innowacje wprowadzane do niej przez prawosławnych powinny być dla katolików punktem odniesienia. Z drugiej strony, pewne propozycje katolickie są obserwowane z życzliwością przez niektóre Kościoły prawosławne. Myślę o katolickich melchitach (katolikach tradycji bizantyjskiej w krajach arabskich), których stosunki z prawosławnymi patriarchatu antiocheńskiego są dość poprawne, czasem nawet ciepłe. Kiedy melchici zdecydowali się na reformę liturgiczną, konsultowali ją z prawosławnymi.

Czy wszyscy unici, podobnie jak melchici, powinni uważać Kościół prawosławny za wzorzec, czy też stosować się do swojej teorii i praktyki?

I jedno, i drugie. Dzisiaj bardzo poważnie prowadzony jest dialog katolicko-prawosławny. Kościół rzymskokatolicki uznaje Kościół prawosławny za siostrzany. To bardzo ważna kategoria eklezjologiczna, wiążąca dla Kościoła katolickiego, także greckokatolickiego, nawet jeśli budzi ona niekiedy sprzeciw prawosławia. Na pewno Kościół prawosławny jest dla katolickich Kościołów wschodnich punktem odniesienia, pewnym wzorem, jeśli chodzi o zachowanie ciągłości tradycji.

Nie ulega wątpliwości, że katolicy tradycji wschodniej także powinni być bardziej otwarci na teologię Kościoła prawosławnego niż na teologię zachodnią. Nadal jeszcze ważniejsze jest sięganie do skarbca duchowości monastycznej, do Ojców Pustyni, do tradycji świętych – nawet tych, którzy nie zostali uznani przez Kościół katolicki. Otwartość ta nie wydaje się niebezpieczna pod warunkiem, że katolicy wschodni są zakorzenieni w swojej tradycji.

Czy w ogóle Dekret może być uznany za własny przez katolickie Kościoły wschodnie, skoro tworzyli go biskupi i teologowie Zachodu, przy skromnym jedynie udziale biskupów wschodnich?

Myślę, że udział biskupów wschodnich nie był tak bardzo skromny, choć było ich niewielu. Znaleźli się wśród nich jednak liczący się teologowie. I tu chwała melchitom, którzy byli rzecznikami wielu innych katolickich Kościołów wschodnich działających jeszcze w podziemiu. Natomiast forma redakcyjna Dekretu i pewna perspektywa, którą on wnosi, na pewno dzisiaj nie zadowala. Jesteśmy w sytuacji, w której trzeba by ponownie rozpocząć dyskusję na szerszym forum, by podjąć cały szereg spraw i poddać je głębszej refleksji. Potrzeba tu także pogłębionych założeń eklezjologicznych oraz zastanowienia się nad pytaniem dotyczącym roli katolickich Kościołów wschodnich współcześnie, na etapie zaawansowanego, trudnego dialogu z Kościołem prawosławnym. Ale katolickie Kościoły wschodnie w większości bardziej troszczą się o szarą rzeczywistość niż o perspektywę teologiczną.

Czy są oznaki recepcji ustaleń dialogu katolicko-prawosławnego?

Ważną próbą recepcji dialogu jest list apostolski Jana Pawła II Orientale lumen, doceniający wartości tradycji wschodniej. Co więcej, Papież podkreśla, że jest ona niezbędna jako dopełnienie tradycji zachodniej, a więc stanowi także wyzwanie dla katolików Zachodu. Rzecz jasna, Orientale lumen nie obowiązuje prawosławnych i może się spotkać z ich krytyką. Potwierdza natomiast zdecydowane otwarcie się Kościoła katolickiego na prawosławie i na inne Kościoły wschodnie.

Jeśli chodzi o inne Kościoły wschodnie, to np. kardynał Myrosław Lubacziwski kilkakrotnie podkreślał, że stosunki ukraińskiego Kościoła greckokatolickiego i rosyjskiego Kościoła prawosławnego powinny być stosunkami Kościołów-sióstr i wobec tego oczekuje także od Kościoła-siostry uznania własnej egzystencji i partnerskiego dialogu. Deklaracja Jana Pawła II i patriarchy Dymitriosa potępia prozelityzm w relacjach katolicko-prawosławnych i jest obowiązująca dla obu Kościołów. Pozostaje problem konwersji indywidualnych, które istniały i pewnie będą istnieć -i to w obie strony. Nie brak przecież i dzisiaj katolików, którzy wstępują do Kościoła prawosławnego. Na zachodzie Europy do Kościoła prawosławnego trafiają ludzie pochodzenia katolickiego, ale zupełnie zsekularyzowani, często także osoby zaangażowane, pobożni mnisi katoliccy, którzy odkryli w tym Kościele płaszczyznę swojej realizacji. Z czysto eklezjalnego punktu widzenia jest to przejście z jednego Kościoła do innego, ale niektórzy proponują, by patrzeć na to jako na indywidualny wybór już w kontekście dwóch Kościołów siostrzanych, by tego nie demonizować. Nie należy też ulegać presji i ujmować relacji międzykościelnych tylko w perspektywie prozelityzmu. To prawda, że wielu wiernych niektórych katolickich parafii w Rosji czy nawet na Białorusi było ochrzczonych w Kościele prawosławnym, a dzisiaj są wiernymi Kościoła łacińskiego. Są to często nieuniknione konsekwencje osobistych wyborów ludzi, których żadne kanony do niczego nie mogą zmusić. Pozostaje wszakże problem uczciwości w sposobie prowadzenia duszpasterstwa katolickiego.

Kiedy Dekret mówi o popieraniu jedności chrześcijan, czy chodzi o unię?

Na pewno nie jest to perspektywa unii takiej, jaka była zawierana w przeszłości. Kościół świadomie dąży dziś do koinonii. Ale nikt nie może zakazać grekokatolikom, by spodziewali się, że właśnie to dojście do pełnej koinonii jest dokładnie tym, o co w unii chodziło, a czego nie zrealizowano.

Dekret o Kościołach wschodnich mówi o prostym wyznaniu wiary katolickiej. Czym się ono różni od prawosławnego?

Chodzi o wyznanie wiary takie, jakiego używa się w liturgii. Nie jest to jakieś inne, uproszczone Credo. Jest to wyznanie nicejsko-konstantynopolitańskie, do którego niekiedy wierny dodaje jeszcze stwierdzenie, że przyjmuje to wszystko, czego Kościół katolicki naucza.

Jeśli Jan Paweł II z patriarchą Bartłomiejem odczytali po grecku nicejsko-konstantynopolitańskie wyznanie wiary bez Filioąue2, to oznacza, że papież (a więc i Kościół katolicki) uważa, że wyznanie wiary bez Filioque jest i zawsze było prawomocne. Należy uważać Filioque za lokalne sprecyzowanie kwestii pochodzenia Ducha Świętego, a nie niezbędny do zbawienia dodatek, bez którego prawosławni będą potępieni.

Dekret w punkcie 26. mówi, że „współudział w czynnościach liturgicznych (communicatio in sacris), szkodzący jedności Kościoła albo zawierający w sobie formalne przylgnięcie do błędu lub też niebezpieczeństwo zbłądzenia w wierze, zgorszenia i indyferentyzmu, jest z prawa Bożego zabroniony”. Czy communicatio in sacris z prawosławnymi zawiera takie niebezpieczeństwo?

Dekret mówi wyraźnie, że zasadniczo nie. Communicatio in sacris dotyczy sakramentalnych spraw (najpełniejszym wyrazem jest udział w Eucharystii). Ponieważ aktualnie rosyjski Kościół prawosławny zawiesił możliwość komunii eucharystycznej katolików, nie możemy nie brać pod uwagę tego zakazu. Z tym że jest to często kwestia, którą ostatecznie rozwiązuje lokalny duszpasterz prawosławny. Natomiast katolicy nie mają żadnych trudności, by prawosławnych, ilekroć o to poproszą z ważnych powodów, dopuścić u siebie do sakramentów.

Czy można zmienić swoją przynależność obrządkową, tak jak np. parafialną?

I tak, i nie. Według Dekretu nikt nie może bez zgody Stolicy Apostolskiej zmienić swojej przynależności obrządkowej. Muszą być ku temu pewne poważne racje, np. małżeństwo mieszane obrządkowe Ta możliwość zmiany istnieje w obie strony. Stolica Apostolska (konkretnie Kongregacja Kościołów Wschodnich) preferuje jednak raczej tzw. akomodację, tzn. wyraża zgodę, by w jednym z obrządków żyła cała rodzina, bez formalnej zmiany obrządku jednego z współmałżonków.

Jaka zatem jest różnica między obrządkiem a Kościołem?

Już w starym kodeksie Prawa Kanonicznego przez obrządek rozumiano właściwie Kościół danego obrządku, a więc wszystkie instytucje kanoniczne, hierarchiczne itd, a nie tylko sam ryt. Kanonicznie ritus, czyli obrządek, to było znacznie więcej niż sama tylko tradycja liturgiczna. Obecnie odstępuje się od używania pojęcia ritus; mówi się o tradycjach liturgicznych. Ale nie oznaczają one tylko i wyłącznie sposobu sprawowania liturgii. Warto dostrzec, że dziś np. Ukraińcy w Polsce nazywają się Ukraińskim Kościołem Greckokatolickim, a nie Kościołem obrządku bizantyjsko-ukraińskiego.

 

Wynika z tego, że Kościół łaciński jest jednym z wielu katolickich Kościołów partykularnych. Jakie jeszcze mamy w Polsce Kościoły partykularne?

Nawiązując do pojęcia Kościoła partykularnego, zgodnie z określeniem użytym w Dekrecie, Kościół katolicki w Polsce wyraża się poprzez Kościół partykularny obrządku łacińskiego (czy dokładniej rzymskiego, bo obrządków łacińskich jest kilka). Następnie: Ukraiński Kościół Greckokatolicki – jest to diecezja przemyska obejmująca teren całej Polski. Dalej mamy jedną wspólnotę obrządku bizantyjsko-słowiańskiego w Kostomłotach nad Bugiem – to tzw. neounici. Istnieje również wspólnota katolików tradycji ormiańskiej – Kościół (sui iuris) ormiańsko-katolicki liczący w Polsce kilka parafii. Z ramienia Kongregacji Kościołów Wschodnich ordynariuszem katolików wschodnich pozbawionych swojej hierarchii jest prymas Polski.

Czy uchwalenie Dekretu miało jakiś wpływ na sytuację unitów w Polsce?

Sobór odbywał się w okresie, gdy w Polsce panował komunizm. Władze państwowe zgodziły się na opublikowanie dokumentów soborowych jedynie w małym nakładzie, wobec tego nawet nie wszyscy księża mieli je w ręku. Niewątpliwie w kręgach odpowiedzialnych za życie Kościoła w Polsce Sobór uświadomił potrzebę nowego zrozumienia praw grekokatolików, żyjących w narzuconej przez władze komunistyczne sytuacji półpodziemia. A rzymskokatoliccy duszpasterze na ogół nie dostrzegali potrzeby protestu przeciwko tzw. ograniczeniom narzuconym grekokatolikom. Stąd niekiedy pojawiają się oskarżenia, że łacinnicy akurat w tym punkcie byli dość posłuszni władzom państwowym. Sprawę zaspokajania potrzeb duchowych grekokatolików zostawiano często proboszczom. Czasem było to rozwiązanie opatrznościowe, w wielu wypadkach jednak bardzo utrudniało wzajemne współżycie. Podobnie kontrowersyjna jest sprawa greckokatolickich świątyń przejętych przez rzymskokatolików. Mówi się, że dzięki temu ocalały one od zniszczenia, ale są też opinie, że zajęto nie swoją własność. Tego typu diametralnie różne opinie ukazują całą złożoność wzajemnych stosunków.

Jak w tym kontekście należy widzieć tzw. sprawę przemyską – „obrońców polskiego kościoła św. Teresy” występujących z „soborowym” transparentem: „Kościół to nie tylko biskupi”?

Jest to oczywiście dramat tępego nacjonalizmu i fundamentalizmu. Najlepszym komentarzem do całego wydarzenia jest fakt, że ci ultrakatoliccy Polacy nie wpuścili Papieża-Polaka do świątyni3 tylko dlatego, żeby nie wpuścić tam grekokatolików. Właściwie konstatacja tego faktu zastępuje wszelki komentarz. Wydaje się, że jest to jeden z objawów nieznajomości nauki Kościoła i podejścia Soboru do Kościołów wschodnich.

Dziękuję za rozmowę. Miejmy nadzieję, że przyczyni się ona do poprawy tej sytuacji.

Rozmawiał Ireneusz Cieślik

[Jest to druga część skróconej i opracowanej przez redakcję rozmowy, która ukaże się wkrótce w książce Dzieci Soboru zadają pytania w serii Biblioteki „Więzi”. Za udostępnienie wywiadu dziękujemy redakcji „Więzi” – red.]

1 aggiornamento znaczy dosłownie uwspółcześnienie

2 Filioąue (łac. i od Syna) – formuła dotycząca pochodzenia Ducha Świętego, stanowiąca część wyznania wiary Kościoła zachodniego. Zob. ks. Henryk Paprocki: Chrześcijaństwo wschodnie, „Jednota” 1/96

3 Fakt ten zdarzył się podczas pielgrzymki Jana Pawła II do Polski w 1991 r.