Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

7 / 1995

ROZMOWA Z BIRUTĄ PACHNIK, PREZESEM KONSYSTORZA NA KADENCJĘ 1995-1998

Jako osoba wyrosła w parafii warszawskiej, przez kilkanaście lat pracująca w naszym punkcie leków z darów, członkini komisji cmentarnej i, przez dwie ostatnie kadencje, członkini Kolegium Kościelnego, jest Pani dobrze znana środowisku warszawskiemu i – powiedzmy to otwarcie – powszechnie lubiana. Dziś jednak chciałabym przedstawić Panią szerszemu gronu ewangelików reformowanych w Polsce i Czytelnikom „Jednoty” jako nowego prezesa Konsystorza.

W punkcie aptecznym pracowałam dokładnie 12 lat, od 1981 do 1993 roku. Brałam również udział w rozdawnictwie żywności i odzieży z darów. Współpracując z diakonią obsługiwałam kiermasze odzieżowe i, w sporadycznych wypadkach, pomagałam w opiece nad ludźmi starszymi, w dostarczaniu im leków, ubrań, a także w opiece, powiedziałabym, duchowej – tzn. przyjść, posiedzieć, porozmawiać...

Oprócz tego, ponieważ z zawodu jestem inżynierem budowlanym, uczestniczyłam w pracach parafialnej komisji budowlanej, np. podczas remontu kościoła, budynków cmentarnych itp.

Sekretarz Synodu, Witold Bender, rekomendując Pani kandydaturę na prezesa Konsystorza, podkreślił Pani zakorzenienie w Kościele i tradycję rodzinną związaną z Jednotą Wileńską.

Pochodzę z rodziny Przewłockich. Ewangelicyzm przyjęli moi pradziadowie, polska szlachta osiadła na Wileńszczyźnie i silnie związana z tamtejszą Jednotą. Mój dziadek, Karol Przewłocki, przez wiele lat pełnił funkcję kuratora (radcy) w Konsystorzu.

Ja urodziłam się w Polsce centralnej, w Poznaniu, dokąd przenieśli się rodzice w 1937 r., ponieważ mój ojciec, inżynier, cywilny pracownik Wojska Polskiego, został tam skierowany do pracy. Od wczesnego dzieciństwa byłam wychowywana (jak również mój o trzy lata młodszy brat, Marek) w duchu ewangelicko-reformowanym. Na mój chrzest w kościele luterańskim, bo zboru reformowanego w Poznaniu nie było, przyjechał specjalnie z Wilna, zaprzyjaźniony serdecznie z naszą rodziną, ks. Kazimierz Ostachiewicz.

Choć urodzona w Poznaniu, czuję się warszawianką – kiedy miałam osiem miesięcy, mój ojciec został służbowo przeniesiony do Warszawy i całe moje świadome życie związane jest z tym miastem i zborem: szkoła niedzielna, konfirmacja, nauka, małżeństwo, praca zawodowa i w Kościele – to wszystko już Warszawa. Konfirmowana byłam w 1952 r. przez ks. superintendenta Jana Niewieczerzała.

Mój ojciec bardzo czynnie uczestniczył w życiu zborowym, m.in. robił remont wieży kościelnej, uszkodzonej mocno w czasie Powstania Warszawskiego.

O tym, jak wielkie jest nasze przywiązanie do tego właśnie wyznania, niech świadczy fakt, że chociaż moja mama, mąż, śp. bratowa, a także ojciec mojego wnuka to katolicy, wszystkie dzieci w naszej rodzinie zostały ochrzczone w Kościele Ewangelicko-Reformowanym i tu – oprócz najmłodszego, trzyletniego Juliana – konfirmowane. Co więcej, katolicka część rodziny, choć nie przeprowadziła tego formalnie, czuje się członkami naszej społeczności.

To była prezentacja rodzinno-wyznaniowa. Ale poza domem i pracą w Kościele pełni Pani odpowiedzialną i absorbującą funkcję prezydenta Polskiej YWCA, czyli Polskiego Związku Dziewcząt i Kobiet Chrześcijańskich. Co to jest Polska YWCA i czym się zajmuje?

W 1990 r. rozpoczęłam prace nad reaktywowaniem istniejącej od 1922 r., a zlikwidowanej po wojnie przez komunistów, Polskiej YWCA. Prezydentem tej organizacji jestem od 1992 r. YWCA jest ekumenicznym, świeckim stowarzyszeniem, u podstaw którego leżą według statutu: „chrześcijańska nadzieja, modlitwa i wspólne działanie”. To nasze wspólne działanie obejmuje obecnie kobiety w Warszawie, Hajnówce, Lublinie, Łodzi i we Wrocławiu oraz w Brwinowie k. Warszawy. Są także sympatyczki na Wybrzeżu, w Poznaniu i w różnych innych miejscowościach. Mamy nadzieję, że staną się one organizatorkami kół YWCA na swoim terenie.

W naszej działalności staramy się maksymalnie pomóc kobietom w obecnych trudnych czasach. Zrealizowałyśmy na przykład taki program: otrzymałyśmy z Holandii dwieście maszyn do szycia, używanych, ale sprawnych, i część z nich przekazałyśmy do Łodzi. Tam, przy jednym ze szpitali, z inicjatywy naszej działaczki dr Romany Mackiewicz, powstały tzw. warsztaty pracy chronionej dla kobiet po leczeniu psychiatrycznym. Po powrocie do domu kobiety te często napotykają opory ze strony otoczenia, czują się wyalienowane ze społeczeństwa. Teraz więc zbierają się razem i szyją– głównie dla siebie, ale mogą też parę groszy zarobić, bo otrzymują zamówienia szpitalne. Może w przyszłości będą szyć także dla prywatnych odbiorców i wtedy zarobią więcej.

Inna inicjatywa. Jesienią otwieramy biuro sprawdzania ofert pracy dla kobiet, które chcą wyjechać za granicę. Wiadomo, że ogłoszenia prasowe, a także werbunek prywatny, zachwalają pracę kelnerek, barmanek, opiekunek do dzieci lub osób starszych, a okazują się często pułapką – dziewczętom po przekroczeniu granicy odbiera się paszport i zamiast w obiecanym miejscu pracy znajdują się w domu publicznym, gdzie przemocą zmuszane są do prostytucji. Nie znając języka, pozbawione dokumentów i pieniędzy, nie umieją się obronić – im postanowiłyśmy pomóc. W Holandii powstała chrześcijańska organizacja kobieca (o inicjałach STV), która zaobserwowała to zjawisko i pierwsza rozpoczęła pomoc. Jest finansowana przez tamtejszy rząd, pomaga więc nam finansowo i na różne inne sposoby. I tak 40-osobowa grupa z Polski (oprócz delegatek YWCA były w niej reprezentantki Polskiego Stowarzyszenia Feministycznego) została przeszkolona w Holandii, poznała szczegóły „techniczne” werbowania polskich dziewcząt oraz prawne i inne środki ich obrony. Nasze biuro będzie centrum informacyjnym: każda oferta pracy, każdy adres, z którym dziewczyna czy kobieta zgłosi się do nas, będą weryfikowane zanim podejmie ona decyzję o wyjeździe.

A skąd kobiety będą wiedziały o takiej możliwości?

Wydałyśmy ulotkę informacyjną, którą za pośrednictwem naszych kół rozprowadziłyśmy po całej Polsce oraz dostarczyłyśmy do ambasady niemieckiej, holenderskiej, a ostatnio – francuskiej. Myślimy też, żeby dotrzeć do Urzędów Zatrudnienia.

Interesujący program i na pewno bardzo potrzebny. A jaki jest Pani program jako prezesa Konsystorza?

Nie uważam, że to jest tylko mój program. W wystąpieniu na Synodzie zawarłam tezy sformułowane przez różne gremia kościelne, zwłaszcza przez ubiegłoroczny Synod poświęcony wizji Kościoła XXI wieku, z którymi się solidaryzuję. Sądząc z wypowiedzi zarówno na łamach „Jednoty”, jak i podczas ogólnych zgromadzeń zborów i spotkań poprzedniego Konsystorza z Kolegiami Kościelnymi – są to tezy przez większość naszych współwyznawców aprobowane. W swojej pracy Konsystorz będzie więc wypełniać oczekiwania związane z wizją Kościoła XXI wieku, a do tego już teraz musimy rozpocząć przygotowania.

Powinien to być Kościół nie oglądający się wstecz, na chlubne karty dawno minionej przeszłości, lecz stale dostosowujący formy swego działania do wymagań czasu obecnego, do potrzeb obecnego pokolenia wierzących; Kościół wierny Ewangelii, stale się reformujący, otwarty na potrzeby duchowe współczesnych. Jednym więc z najważniejszych zadań będzie pogłębianie duchowości m.in. przez wprowadzenie – jak to postulował ks. Bogdan Tranda – do studium biblijnego wykładu zasad wiary w ujęciu ewangelicko-reformowanym i zarysu historii tego Kościoła.

Szczególną rolę w duchowym pogłębianiu wiary pełni nauczanie i wychowanie dzieci i młodzieży. Jest to rola rodziców, od której Kościół i szkoła niedzielna ich nie zwalnia, ale także rola tej właśnie szkoły niedzielnej z nowoczesnymi programami nauczania i podręcznikami, rola kursów katechetycznych i obozów młodzieżowych. Praca z dziećmi i młodzieżą będzie miała bezwzględnie pierwszeństwo. Dalej diakonia – serce zboru – oraz współpraca z bratnimi Kościołami ewangelickimi, augsburskim i metodystycznym, której różne aspekty były dyskutowane w związku z niedawną 425. rocznicą Ugody sandomierskiej.

Będzie dużo pracy, ponieważ kilku naszych księży przejdzie wkrótce na emeryturę. Stawia to przed Kościołem bliską perspektywę zmian na stanowiskach proboszczów w zborach. Poziom pracy duszpasterskiej młodych księży zależny jest nie tylko od gorliwości i pobożności, wrażliwości na sprawy ludzkie, ale i od ich poziomu intelektualnego, od wnikliwej, prawidłowej, a jednocześnie zrozumiałej dla ludzi i wyrażanej dobrą polszczyzną interpretacji Słowa Bożego w kazaniach. O tę ważną sferę działania Kościoła muszą zadbać zarówno starsi i doświadczeni księża, jak i Konsystorz.

Zamierzamy w dalszym ciągu skutecznie przestrzegać dyscypliny finansowej, którą wprowadził prof. Jarosław Świderski. Należy dalej wspierać działalność organizacji gospodarczej „Patron” i rozwijać działania mające na celu zwiększenie zysków drukarni „Synpress”. Jest jeszcze cała masa innych rzeczy do zrobienia, ale nie ma sensu ich tu wyliczać.

Urząd prezesa Konsystorza został Pani przekazany uroczyście w cztery dni po Synodzie, 19 maja, na posiedzeniu Konsystorza z udziałem prezesa Synodu, dr. Witolda Brodzińskiego, przez ustępującego prezesa, prof. Jarosława Świderskiego. Zapewne siedzi Pani teraz nad górą papierów i stara się z nimi zapoznać?

Tak, przede wszystkim zapoznaję się ze sprawami, które są najpilniejsze do zrobienia. Prof. Świderski szczegółowo wypunktował mi wszystko, czego Konsystorz poprzedniej kadencji nie zdążył załatwić. 23 maja odbyło się pierwsze posiedzenie Konsystorza w nowym składzie. Został ustalony zakres prac i najpilniejsze sprawy, które muszą być załatwione od razu. Jest ich bardzo dużo i są bardzo istotne.

Czy da Pani radę łączyć pomyślnie dotychczasowe obowiązki z nowymi, bardzo poważnymi i obciążającymi zadaniami, które stoją przed prezesem Konsystorza?

Mojej zgody na kandydowanie na ten urząd nie podjęłam bez poważnego zastanowienia. Z członkostwa w Kolegium Kościelnym jestem automatycznie zwolniona. YWCA z Konsystorzem nie będzie kolidować, ponieważ mam w tej organizacji kobiecej sekretarza generalnego i zespół kobiet, które bardzo dobrze pracują. Poza tym jestem na emeryturze, więc sama sobie mogę czas zagospodarować w sposób jak najbardziej dla mnie wygodny, a jednocześnie najbardziej efektywny dla pracy.

A obowiązki domowe? Obowiązki żony, matki, babci, a także córki, gdyż Pani matka, z racji wieku, też już potrzebuje opieki?

Rozważając propozycję kandydowania nie tylko zastanawiałam się nad tym sama, ale także odbyłam naradę rodzinną. I rodzina mnie wsparła. Myślę, że moi bliscy wywiążą się z zobowiązań, których się dobrowolnie podjęli.

Dobrze zorganizować czas i pracę, umiejętnie rozdzielić zadania między współpracowników oraz zostawić jeszcze pewien margines i czasu, i sił na sprawy nagłe a niespodziewane – to nie wydaje mi się zadaniem ponad siły człowieka w wieku średnim. A ponadto ufam przecież w opiekę Tego, który zawsze czuwa nad nami. Dlatego jestem spokojna i dobrej myśli.

Dziękuję za rozmowę. Zakończę ją słowami Psalmisty, przypomnianymi przez Panią w przemówieniu na Synodzie: „Niech więc spocznie na nas łaska Pana, Boga naszego, a dzieło rąk naszych utwierdzaj wśród nas.

Rozmawiała Krystyna Lindenberg