Drukuj

4 / 1992

KS. BOGDAN TRANDA24 kwietnia 1990 r. Senat Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej wybrał Księdza Biskupa jej rektorem. Dotychczas uczelnią kierowali profesorowie wyznania luterańskie-go, jest więc Ksiądz pierwszym jej szefem innego wyznania. Czy wpłynie to na oblicze Akademii?

KS. REKTOR WIKTOR WYSOCZAŃSKI – Urząd rektora pełnię dopiero od 1 grudnia 1990 r. To zaś, że wybrano mnie, tzn. nie tylko nauczyciela akademickiego ChAT, ale także biskupa starokatolickiego, potwierdza ekumeniczny charakter tej uczelni. Nie trzeba się obawiać, że sekcja starokatolicka zostanie odtąd uprzywilejowana. Tak jak dotychczas wszystkie sekcje będą traktowane jednakowo. Przyczyną wszelkich przekształceń jest zmieniająca się sytuacja uczelni, decydują więc o nich względy merytoryczne, a nie personalne.

B.T. – W 1954 r. władze PRL zlikwidowały istniejący od 1920 r. Wydział Teologii Ewangelickiej Uniwersytetu Warszawskiego w nadziei, że dzięki temu sprawa kształcenia duchownych sama upadnie. Zezwolono jednak na utworzenie ChAT, odcinając nową uczelnię od jej uniwersyteckich korzeni. Tymczasem ona nie tylko przetrwała, ale i rozrosła się. Czy wszystkie nowe możliwości zostały wykorzystane?

W.W. – Nasza Akademia miała najpierw dwie sekcje: ewangelicką i starokatolicką (sekcja teologii prawosławnej istnieje od 1957 r.) i od początku rozwijała się w niełatwych warunkach, podobnie jak inne uczelnie teologiczne. Na pewno nie możemy się uskarżać na nadmiar pomocy państwa przed rokiem 1989 ani na zrozumienie wszelkich naszych potrzeb. Studia teologiczne mają bardzo szeroki zakres, poza ściśle teologicznymi przedmiotami obejmują także zajęcia z lingwistyki, historii, nauk społecznych itd. Dobór kadry do tak rozbudowanego programu nie był nigdy rzeczą łatwą, bo albo istniały ograniczenia etatowe, albo Kościoły nie mogły zaproponować odpowiednich kandydatów na wykładowców. Uważam jednak, że mimo wszystko stan kadr nauczycielskich jest zadowalający, uczelnia się rozrosła, ma też większe możliwości. Świadczy o tym np. powołanie w ubiegłym roku Ekumenicznego Instytutu Pedagogiczno-Katechetycznego ChAT. A zatem potrafimy w nowy i twórczy sposób wykorzystać szanse uczelni.

B.T. – Ilu studentów reprezentuje poszczególne wyznania?

W.W. – Tradycyjnie najliczniejsza jest sekcja ewangelicka, skupiająca słuchaczy z różnych Kościołów protestanckich. Studiują tu 103 osoby, przy czym najwięcej jest studentów z Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego (40 osób). Jedynie w sekcji prawosławnej są przedstawiciele tylko jednego Kościoła (33 osoby). Najmniej liczna jest sekcja starokatolicka, kształcąca szesnastu słuchaczy z Kościoła polskokatolickiego. W bieżącym roku akademickim studiują tu także trzy osoby z Kościoła rzymskokatolickiego. Ogółem na studiach dziennych jest 152 słuchaczy i około 70 na studiach zaocznych.

B.T. – A ilu jest samodzielnych pracowników naukowych w poszczególnych sekcjach? Czy są obecnie jacyś nowi nauczyciele?

W.W. – W Akademii pracuje 35 nauczycieli akademickich różnych wyznań. W ciągu ostatniego roku nastąpiło pewne odmłodzenie kadry i poszerzenie zakresu jej specjalizacji ze względu na utworzenie Ekumenicznego Instytutu Pedagogiczno-Katechetycznego. To odmłodzenie kadry zostało przyspieszone odchodzeniem profesorów: w grudniu 1990 r. zmarł ks. prof. dr Jan Niemczyk, od września 1991 r. na emeryturę odeszli księża profesorowie Witold Benedyktowicz i Jerzy Gryniakow. Obecnie na etatach profesorskich zatrudniamy ośmiu nauczycieli akademickich (w sekcji ewangelickiej – 2, w sekcji prawosławnej – 4, w sekcji starokatolickiej–1 oraz 1 osoba prowadząca zajęcia dla wszystkich słuchaczy).

B.T. – Wspominam z wdzięcznością moich profesorów, byli to ludzie o nieprzeciętnej wiedzy, jak na przykład ks. prof. Jan Szeruda, znawca jeżyka hebrajskiego i Starego Testamentu, ks. prof. Adolf Suess, specjalista egzegezy Nowego Testamentu, ks. prof. Karol Wolfram, również specjalista w zakresie Nowego Testamentu, ks. prof. Wiktor Niemczyk, religioznawca i wykładowca teologii systematycznej. Co się robi, aby zapewnić uczelni równie dobrych naukowców i pedagogów?

W.W. – Nie są to oczywiście wszyscy wybitni profesorowie Akademii. Pragnę jeszcze wspomnieć nieżyjących profesorów: Oskara Bartla, ks. Woldemara Gastpary'ego i bp. Andrzeja Wantułę oraz ks. Jerzego Klingera z sekcji prawosławnej. Mamy takich ludzi, jakich do naszej dyspozycji stawiają środowiska kościelne. Dobór nauczycieli akademickich nie jest sprawą łatwą. Nie wszyscy profesorowie zostawili następców na swoich katedrach. Trudno np. znaleźć znawcę Starego Testamentu. Wysokie wymagania językowe zmuszają do bardzo starannej selekcji ewentualnych kandydatów, a np. znajomość języka hebrajskiego jest umiejętnością zdobywaną przez długie lata. Tymczasem na naszych oczach obumiera etos pracownika nauki. Nie każdy, nawet bardzo utalentowany student, wyraża zainteresowanie pracą naukową, więc choć uczelnia stawia na ludzi młodych, po prostu brakuje chętnych. A gdyby się tacy znaleźli, to zdobycie wiedzy i kolejnych stopni naukowych jest sprawą wielu lat.

B.T. – Czy za normalne uważa Ksiądz Rektor zjawisko, że profesorowie i inni pracownicy naukowi mieszkają i pracują np. na Śląsku, a do Warszawy tylko dojeżdżają na zajęcia ze studentami?

W.W. – Wielu pracowników dydaktycznych służy jednocześnie swoim Kościołom, które nie mogą sobie pozwolić na oddelegowanie duchownych wyłącznie do pracy dydaktycznej i naukowej. Większość duchownych pracujących w Akademii również nie chce rezygnować z pracy duszpasterskiej. Władze niektórych Kościołów deklarują, że stopniowo będą odciążać księży zatrudnionych w ChAT od ich obowiązków w parafiach, ale wymaga to pewnej reorganizacji pracy kościelnej, co nie od nas zależy.

B.T. – Dokąd kandydaci na pracowników naukowych wyjeżdżają na studia uzupełniające?

W.W. – Przede wszystkim jest to Uniwersytet w Bonn dla protestantów i uczelnie teologiczne w Zagorsku, Belgradzie, Atenach oraz Instytut św. Sergiusza w Paryżu dla prawosławnych. Na Wydziale Teologii Starokatolickiej Uniwersytetu w Bernie odbywają studia uzupełniające starokatolicy, studiują tam także prawosławni, i to z wielu krajów. Współpraca Kościołów i naszej Akademii z zagranicznymi instytucjami kościelnymi i ekumenicznymi owocuje nowymi możliwościami. Absolwenci ChAT trafiają na uczelnie szwajcarskie i niemieckie: w Erlandze, Marburgu i Monachium. Została też nawiązana współpraca ze Skandynawią (z Wydziałami Teologicznymi w Helsinkach i Uppsali). Szersza wymiana naukowa oraz przyjazdy profesorów z zagranicy byłyby możliwe, gdyby nie to, że szereg ewentualnych przedsięwzięć rozbija się o kwestie finansowe i brak mieszkań dla przyjeżdżających. Niestety, niektóre z naszych Kościołów nie wychodzą poza obietnice udzielenia takiej pomocy.

B.T. – Jak przebiega współpraca z pokrewnymi uczelniami, takimi jak ATK, KUL czy Wydział Teologii Uniwersytetu w Bonn? Czy istnieją jakieś kontakty z Wydziałem im. J. A. Komeńskiego w Pradze?

W.W. – Współpraca z uczelniami rzymskokatolickimi ma już wieloletnią tradycję i układa się dobrze, powiedziałbym nawet, że z roku na rok coraz lepiej. Widząc nasze problemy kadrowe, uczelnie te są skłonne nam pomóc w przeprowadzaniu przewodów doktorskich i habilitacyjnych. Studenci ATK, specjalizujący się w tematyce ekumenicznej, korzystają z wykładów naszych profesorów. Wspólnie z ATK i Instytutem Ekumenicznym KUL organizujemy od pewnego czasu sympozja naukowe. Jedno z nich, poświęcone zagadnieniu: „Jedność Kościołów – jedność Europy", odbyło się wiosną. W listopadzie ub. r. bp prof. dr Alfons Nossol, kierownik Instytutu Ekumenicznego KUL, a jednocześnie przewodniczący Komisji Episkopatu ds. Ekumenizmu, wygłosił referat na zorganizowanej przez ChAT i PRE sesji poświęconej VII Zgromadzeniu Ogólnemu Światowej Rady Kościołów w Canberze. W przeszłości zdarzała się wymiana wykładowców między ChAT a ATK. Cieszyłbym się bardzo, gdyby taka wymiana, także z udziałem KUL, została wznowiona i stała się regułą w naszych wzajemnych stosunkach. Przed kilkunastu laty zawarto umowę międzypaństwową o wymianie wykładowców i studentów między Reńskim Uniwersytetem im. Fryderyka Wilhelma w Bonn i pięcioma uczelniami Warszawy, m.in. między tamtejszym Fakultetem Teologii Ewangelickiej i naszą uczelnią. Wciąż te kontakty utrzymujemy. Od wielu lat mamy też dobre stosunki z Wydziałem Teologicznym im. J.A. Komeńskiego w Pradze, który po „aksamitnej rewolucji" został włączony do Uniwersytetu Karola.

B.T. – Mówi się, że ChAT jest uczelnią ekumeniczną. Ale czy nie jest to stan czysto formalny, sprowadzający się do istnienia trzech sekcji wyznaniowych w ramach jednej instytucji?

W.W. – ChAT jest uczelnią ekumeniczną nie tylko w znaczeniu czysto formalnym. Studenci i wykładowcy różnych wyznań przez kilka lat obcują ze sobą na co dzień, razem się uczą i dyskutują o różnych sprawach, w tym także na temat różnic wyznaniowych. Dzięki tym codziennym kontaktom łatwiej im jest zaakceptować się nawzajem. Później nasi absolwenci spotykają się często już jako duszpasterze i przyjaźnie zadzierzgnięte w czasie studiów ułatwiają im wspólną działalność ekumeniczną. Przygotowaniem do tego od strony teologicznej są m.in. wykłady poświęcone istocie i zasadom ekumenizmu, prowadzone łącznie dla studentów wszystkich trzech sekcji.

B.T. – Czy program studiów przewiduje np. wykłady z teologii i liturgii prawosławnej dla ewangelików oraz starokatolików, i odwrotnie?

W.W. – Przed kilkunastu laty ewangelików i starokatolików obowiązywał wykład o istocie prawosławia, starokatolików i prawosławnych – o istocie ewangelicyzmu, a ewangelików i prawosławnych – o istocie starokatolicyzmu. Prowadzili je kompetentni wykładowcy poszczególnych tradycji wyznaniowych. Z nieznanych mi bliżej powodów tych zajęć potem zaniechano. Wydaje mi się, że warto by je przywrócić. Wprawdzie w ramach przedmiotu zwanego symboliką prowadzi się wykłady na temat zasad wiary i życia kultowego głównych tradycji chrześcijaństwa, ale przedmiot ten obowiązuje tylko studentów sekcji ewangelickiej. Powinniśmy jednak starać się, aby absolwent Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej nie tylko akceptował i szanował ludzi, ale również posiadał solidną wiedzę na temat innych wyznań.

B.T. – A jaki jest powód utworzenia Instytutu Katechetycznego ChAT?

W.W. – Powołanie Ekumenicznego Instytutu Pedagogiczno-Katechetycznego jest odpowiedzią na wyzwanie, jakim stało się wprowadzenie do szkół nauki religii. Zgodnie z porozumieniem zawartym z Ministerstwem Edukacji Narodowej chcemy tak kształtować studentów, aby absolwenci Instytutu mogli prowadzić nie tylko zajęcia z religii, ale także – w razie potrzeby – lekcje przedmiotów humanistycznych (filozofii, historii, historii kultury, ekologii). Administracja oświatowa będzie coraz konsekwentniej wymagać od nauczycieli wyższego wykształcenia. Ambicją Kościołów mniejszościowych w Polsce powinno być posiadanie naprawdę profesjonalnych kadr katechetycznych.

B.T. – Młodzi duchowni, absolwenci ChAT, wykazują często duże braki w zakresie kaznodziejstwa, nie umieją poprawnie mówić ani pisać, popełniają podstawowe błędy językowe, wielu z nich ma fatalną dykcję. Rozumiem, że są to przeważnie braki wyniesione ze szkoły średniej, ale należałoby coś z tym zrobić. Mowa jest przecież podstawowym narzędziem pracy absolwenta ChAT, a narzędzie pracy powinno być możliwie najdoskonalsze.

W.W. –Zajęcia z dykcji i ortoepii wprowadzone zostały pod koniec lat 70., ale zdarza się, że na studia przychodzą osoby, które mają wrodzone wady wymowy; w takim przypadku trudno jest coś zmienić, nawet przez bardzo intensywne ćwiczenia. Nie bardzo rozumiem, dlaczego niektóre Kościoły nie uprzedzają swoich kandydatów na studia o wymogach późniejszej pracy kaznodziejskiej i stwarzają złudne nadzieje osobom, które nie będą mogły się w niej sprawdzić. A co do błędów językowych, to nie można za nie winić tylko szkoły i Akademii – ostatecznie podstawowe przywary językowe wynosi się z domu.

B.T. – Czy zmiany, jakie nastąpiły w naszym kraju w ciągu trzech ubiegłych lat, miały jakiś wpływ na program nauczania? Czy prawdą jest, że np. historii filozofii studenci muszą się uczyć z podręcznika opracowanego w duchu realnego socjalizmu? Istnieje przecież znakomity podręcznik prof. Tatarkiewicza.

W.W. – Zgadzam się, że „Historia filozofii" prof. Władysława Tatarkiewicza jest znakomita i sam zresztą się z tej książki uczyłem. Natomiast trudno jest mi ingerować, jeśli wykładowcy polecają jakiś podręcznik jako lekturę uzupełniającą. Dodam, że podręcznik prof. Tatarkiewicza jest obowiązkowy przy egzaminie z filozofii religii.

B.T. – Czasy są teraz nie tylko inne, ale i niesłychanie trudne pod względem ekonomicznym. Jak uczelnia radzi sobie finansowo?

W.W. – Czasy rzeczywiście są bardzo trudne. Wprawdzie minister edukacji narodowej prof. Andrzej Stelmachowski oświadczył, że ma plany powstrzymania degradacji nauki i oświaty, ale nie powiedział, co zrobi w sytuacji, gdy już w pierwszym kwartale 1992 r. MEN nie otrzyma zaplanowanych pieniędzy. A grozi nam przecież – całej oświacie – całkowite załamanie procesu kształcenia.

B.T. – Czy Kościoły w dostatecznym stopniu troszczą się o Akademię, w której kształcą się ich przyszli duszpasterze?

W.W. – Wierzę, że przy tak trudnej sytuacji gospodarczej kraju Kościoły zdają sobie sprawę, z jakimi trudnościami i my się borykamy, i zwrócą większą niż dotąd uwagę na naszą uczelnię. Może pomogą studentom w ich kłopotach mieszkaniowych. Mile widzielibyśmy także wsparcie finansowe.

B.T. – Dziękuję za rozmowę i życzę Księdzu Rektorowi sukcesów w kierowaniu tą trudną placówką.

Rozmawiał ks. Bogdan Tranda