Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

NR 11-12 / 2009

ROZMOWA Z MICHAŁEM WOJCIECHOWSKIM, ŚWIECKIM KATOLICKIM PROFESOREM BIBLISTYKI

Maria Piasecka: Moralna wyższość wolnej gospodarki1 to książka, która przyniosła Panu wyróżnienie w ramach nagrody im. Józefa Mackiewicza2. W słowach podziękowania powiedział Pan, że zaszczytem jest nagroda w konkursie z mottem: Jedynie prawda jest ciekawa, gdyż starał się Pan w swej książce przekazać prawdę właśnie – przeciwstawiając się „popularnemu fałszowi”. Jaki to fałsz i dlaczego stał się popularny w dzisiejszych czasach?

Michał Wojciechowski: Chodziło mi o przekonanie, jakoby państwa zabezpieczały ludzki dobrobyt, dbając o świadczenia socjalne. Z tym łączy się drugi przesąd, że ludzie jako jednostki są w sferze gospodarki egoistyczni i szkodliwi, a w związku z tym życie gospodarcze powinno być uregulowane przez dobroczynne państwo.


      Taki kolektywizm, głoszony w dziejach przez władców absolutnych, przez lewicę, i przez systemy biurokratyczne, sprzeczny jest ze zdrowym rozsądkiem i z prawdą biblijną. Człowiek jest grzeszny, ale lepiej pracuje w warunkach wolności, ponosząc odpowiedzialność za swoje czyny, niż pod ciągłym nadzorem władzy. To lepiej odpowiada jego naturze i godności. Dlatego Mojżesz wyprowadził kiedyś Izraelitów z Egiptu, gdzie mieli pełną miskę w niewoli.
     Jeśli chodzi o świadczenia, to rządy niczego nie produkują, zabierają tylko jednym, by dać drugim, a po drodze sporo zostaje w kieszeniach biurokracji. Jest to nieustanna niesprawiedliwość. Dobroczynność powinna polegać na wolnym działaniu na rzecz potrzebujących, a nie na wyzyskiwaniu pracowitszych i mądrzejszych przez pozostałych. Do tego zaś sprowadza się wyrównywanie szans przez państwa „opiekuńcze”.

Myśl zawarta w Pana książce oparta jest na Biblii. Które jej części były dla Pana szczególnie ważnie oraz inspirujące w kwestii powiązania gospodarki z moralnością a także z kulturą?

Najpierw zauważę, że skoro Biblia nie mówi zbyt często o życiu gospodarczym, poglądy chrześcijan w tej sprawie są zwykle kształtowane przez przesłanki świeckie. Ewentualnie brana jest pod uwagę nauka Kościoła czy opinie teologów, w protestantyzmie twórców Reformacji. Katolicy polscy sięgają do nauk Jana Pawła II, gdzie zresztą znajdziemy potwierdzenie wyższości wolnej gospodarki (encyklika Centesimus annus).
      Niemniej jednak jak zawsze trzeba zacząć od Pisma Świętego. Centralne i kluczowe biblijne przykazanie dla życia gospodarczego jest dobrze znane, gdyż brzmi „nie kradnij!”. Oznacza ono ochronę własności uczciwie nabytej. Ponieważ do istoty własności należy swoboda dysponowania nią, wolność gospodarcza wynika także, choć pośrednio, z tego przykazania. Wolna gospodarka szanująca wolność prywatną jest więc moralnie lepsza, a zarazem, właśnie dlatego, skuteczniejsza w praktyce. Liberalizm powołuje się zwykle tylko na tę skuteczność, ale prawdziwa racja wyższości wolnej gospodarki jest właśnie moralna.

Chciałoby się wierzyć, że kradzież bywa jednak marginesem życia...

Oczywiście nie należy wyobrażać jej sobie jako kieszonkowej. Bardzo groźna jest nieuczciwość biznesmenów wobec kontrahentów, ospale ścigana przez organa władzy. Korupcja i rozmaite „przekręty”, nieraz legalizowane przez złe prawo, mają jeszcze większą skalę. Największych kradzieży dokonują jednak rządzący przez wyzysk podatkowy. Nic dziwnego, że zdanie Biblii o władzy państwowej jest mocno krytyczne (por. Sdz 9; 2 Sm 8 i 12 itd.).
      W Polsce połowa pieniędzy idzie przez sektor publiczny, gdzie jest często marnotrawiona, rozkradana i wykorzystywana niezgodnie z naszymi życzeniami. Przykładem mogą być emerytury: płacimy spore składki, które są natychmiast wydawane, a w zamian dostajemy obiecanki, że kiedyś, kiedyś inny rząd zabierze młodszym, a nam zapłaci. Znacznie więcej byśmy uzyskali oszczędzając w bankach czy inwestując – no i oczywiście dobrze wychowując dzieci.

Troska o powiązanie gospodarki z moralnością obecna jest w tradycji protestanckiej. Zwłaszcza Jan Kalwin rozwijał tę myśl, także przez działalność ekonomiczno-społeczną w Genewie. Walczył ze zbytkiem i bezrobociem, akceptując istnienie kapitału, kredytu, bankowości i handlu. Pisząc o „kupiectwie” podkreślał: gdy człowiek ima się owej profesji, powinien się do niej przyłożyć tak, jak do służby Bożej. Albowiem zaiste nikt nie wywiąże się ze swego powołania, jakikolwiek sposób życia by obrał i jakąkolwiek drogą poszedł, gdyby nie wiedział i nie był całkowicie przekonany, że Bóg jest zadowolony z jego służby. Jak można odczytać przesłanie Kalwina dzisiaj? Kiedy, według Pana, Bóg jest zadowolony ze służby człowieka w dziedzinie wolnej gospodarki?

U Kalwina w Genewie pojawiła się już skłonność do interwencjonizmu państwowego, do regulowania przejawów życia gospodarczego, które mogą pozostać wolne. W tradycji kalwińskiej i purytańskiej występuje ponadto uproszczona idea, że powodzenie materialne jest pewnym potwierdzeniem wybrania przez Boga. To bym kwestionował. Natomiast bardzo słuszne jest dostrzeganie w pracy przedsiębiorcy czy kupca, czy w innych zawodach, pewnego powołania, drogi służby Bożej. Sprawdzianem właściwego wyboru tego rodzaju powołania wydaje się pożytek dla bliźnich: kto dzięki swej przedsiębiorczości utrzymuje rodzinę, daje pracę, dostarcza pożytecznych rzeczy klientom, a także przeznacza coś na cele charytatywne, dobrze też służy Bogu.

M. Wojciechowski / M. Piasecka

Pełny tekst artykułu po zalogowaniu w serwisie.

Jak uzyskać pełny dostęp do zasobów serwisu jednota.pl