Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

NR 3-4 / 2007

Maja Jaszewska: Często można się spotkać z opinią, że ekumenia w Polsce przeżywa kryzys. Czy Panowie się z nią zgadzają?

Ks. Doroteusz Sawicki: Kryzys to za mocno powiedziane, bo to by znaczyło, że dzieje się coś złego, a tak nie jest. Po prostu formy, które były dobre 10 lat temu, dziś się wyczerpały. Osiągnęły swoje apogeum i teraz powinny przyjść nowe. A my zatrzymaliśmy się w miejscu. Dzieje się tak dlatego, że z jednej strony brakuje nam pomysłu na ekumenię, a z drugiej - że w przeszłości zbyt optymistycznie na nią patrzono. Wydawało nam się, że wystarczy 20 czy 30 lat i Kościół będzie połączony. Tymczasem okazało się, że praktyka dnia codziennego i wcielanie w życie ustaleń komisji teologicznych nie są tak łatwe, jak zorganizowanie kilkuosobowego spotkania i teoretyczne rozważania. Wymagają znacznie więcej czasu. Początkowe optymistyczne zapowiedzi zrodziły głód sukcesu i teraz, gdy nieco zwolniliśmy tempo, gdy "sukcesy" nie są tak spektakularne, niektórzy odnoszą błędne wrażenie, że dzieje się coś złego. Tymczasem trwa normalna, codzienna praca, która zawsze będzie się rozwijała wolniej niż zapowiedzi i plany. W życiu są bowiem różne sytuacje, których nie da się przewidzieć siedząc za stołem obrad. W kwestii dynamizacji działań ekumenicznych musimy liczyć na młode pokolenie, które przyjdzie do ekumenii i przyniesie swoje wzorce. My możemy mu służyć radą, doświadczeniem, ale to ono nada nową szybkość i jakość.

Ks. bp Marek Izdebski: Ja również nie sądzę, żebyśmy przeżywali jakiś wielki kryzys. Dziś inicjatywy ekumeniczne pojawiają się w miejscowościach, w których jeszcze przed kilkunastoma laty nie mogliśmy mówić o żadnej ekumenii. Przykładem jest nasza parafia w Kucowie, w której przez kilka lat pracowałem. Kiedy do niej przyszedłem, nie było żadnych nabożeństw ekumenicznych. Dzisiaj nie wyobrażamy sobie, żeby w Tygodniu Powszechnej Modlitwy o Jedność Chrześcijan nie było wspólnego nabożeństwa. Z kolei w mojej obecnej bełchatowskiej parafii rozwinęły się nowe formy współpracy ekumenicznej. Oprócz corocznych ekumenicznych nabożeństw w ramach Tygodnia mamy też Światowy Dzień Modlitwy Kobiet. Z tej okazji kobiety z Kościołów reformowanego i luterańskiego współpracują w przygotowaniu nabożeństwa z kobietami ze Stowarzyszenia Rodzin Katolickich. Następny przykład praktyki ekumenicznej to wspólne uczestnictwo w drodze krzyżowej. Kiedyś było ono nie do pomyślenia, a dzisiaj po wieczornym nabożeństwie wielkopiątkowym ewangelicy wspólnie z katolikami uczestniczą w drodze krzyżowej. Kolejną ważną inicjatywą ekumeniczną są Zjazdy Gnieźnieńskie: przedstawiciele Polskiej Rady Ekumenicznej zostali poproszeni o przygotowanie i współprowadzenie tych imprez oraz uczestniczenie w dyskusjach panelowych. Duchowni protestanccy, prawosławni i katoliccy podczas zjazdów codziennie prowadzą modlitwy. Na III Ekumeniczne Zgromadzenie Kościołów Europy w Sibiu, które odbędzie się w tym roku we wrześniu, jadą wspólnie przedstawiciele kościołów z PRE i z Kościoła rzymskokatolickiego.

Ks. Mateusz Matuszewski: Podzielam opinię, że ekumenizm w Polsce nie ma się dobrze. Świadczą o tym różne sytuacje. Pamiętam, że 20 lat temu na nabożeństwach w Tygodniu Modlitw o Jedność Chrześcijan było znacznie więcej ludzi i towarzyszyła im atmosfera przeżycia czegoś doniosłego. Teraz jest to coroczny cykl, toczący się utartą koleiną. Ludzi jest o wiele mniej i ranga wydarzenia spadła. Dlatego jestem gorącym zwolennikiem wyjścia z nabożeństwami ekumenicznymi z ciągle tych samych kościołów, gdzie spotykają się ci sami ludzie, i pójścia w teren. W tym roku w parafii, przy której pracuję, gościliśmy medodystę, biskupa Kamińskiego. Na wieczornej mszy mówił do 800 osób, a nie do 80. Zaproszonych gości proszę, żeby nie zaczynali od traktatów teologicznych tylko powiedzieli, co to jest prawosławie, ewangelicyzm reformowany czy metodyzm. Żeby tak to tłumaczyli, jakby mieli do czynienia z minimalną wiedzą uczestników, bo w większości tak właśnie jest. Jesteśmy w państwie jednego wielkiego Kościoła i małych pozostałych Kościołów, więc nie ma się co dziwić, że u przeciętnego człowieka wiedza o mniejszościach religijnych jest szczątkowa. Kolejna niepokojąca sytuacja - obserwuję, że ze wspólnoty ekumenicznej wyłamuje się Kościół baptystyczny. Od kilku już lat nie uczestniczy w nabożeństwach ekumenicznych.
W ekumenii wypracował się pewien standard i chyba stanęliśmy w miejscu. Więcej zbliżenia w sposobie wspólnego modlenia się już nie będzie. Udział w jednej Eucharystii nadal pozostaje tylko tęsknotą. Obserwuję też niedosyt publikacji ekumenicznych. Odnoszę nieraz wrażenie, że wypracowaliśmy wygodną dla wszystkich sytuację. Czyli nic złego na siebie nie mówimy, przyjaźnimy się, ale bacznie zachowujemy pewien bezpieczny dystans. Na dodatek nie widzę młodych duchownych, którzy by się z pasją poświęcali ekumenii.

Ks. Wacław Oszajca powiedział, że ekumenia to nie działanie taktyczne, ale postawa, sposób myślenia i rys duchowości. Czy rzeczywiście mamy do czynienia z przemianą na takim poziomie?

Ks. D.S.: Mieliśmy bardzo ważne spotkania ekumeniczne np. w Asyżu, mieliśmy deklaracje o wzajemnym uznawaniu chrztu. W tych kwestiach na razie musimy się zatrzymać. Dalej dzisiaj iść się nie da, ale za to można pójść głębiej. Można odnaleźć ekumenię w życiu codziennym. Zwróćmy uwagę, jak się rozwija ekumeniczna działalność charytatywna. Od lat mamy Wigilijne Dzieło Pomocy Dzieciom, każdego roku poprzedzone wspólnym koncertem w różnych świątyniach. A Światowe Dni Modlitwy Kobiet? Problem w tym, że to nie dzieje się w blaskach kamer. Jednak jest to preludium do tworzenia nowej duchowości ekumenicznej. Dlatego nie martwiłbym się przestojem w dialogu teologicznym, bo on nie wynika ze złej woli, ale z czysto kościelnej uczciwości. W kwestiach teologicznych nie damy rady się dogadać, więc nie róbmy na siłę nowych współczesnych herezji. Róbmy to, wobec czego w pełni się zgadzamy. Wciągajmy swych wiernych w praktyczny ekumenizm, tak by poprzez sąsiedzką pomoc i współdziałanie szerzyli miłość, zgodę i porozumienie niezależnie od kościelnej i wyznaniowej przynależności.

Ks. M.M.: Zauważam u ludzi zmianę ich mentalności religijnej, ale chyba działalność wielkich ekumenistów nie miała na to większego wpływu. Jest to rezultat wielu różnych czynników, niezależnych od działalności ekumenicznej. Współczesne pokolenie jest już po prostu inne, bardziej otwarte na pluralizm i inność. Jeżeli w naszym kraju coraz więcej osób uważa, że geje i lesbijki to normalni ludzie, którzy powinni mieć takie same prawa do układania sobie życia, jak reszta społeczeństwa, to tym bardziej staje się czymś oczywistym, że ewangelik ma prawo wierzyć i praktykować inaczej, niż katolik, a niewierzący żyć według jeszcze innych zasad. Chyba fakt globalnej wioski też robi swoje. W stosunku do sytuacji, jaka była na początku naszej ekumenicznej drogi, zaszła olbrzymia zmiana, zwłaszcza w mentalności ludzi młodych. A w związku z tym potrzebna jest też zmiana w ekumenicznej gwardii.

Można odnieść wrażenie, że współczesna sytuacja polityczna w Polsce mało sprzyja wszelkim odmiennościom, a duch katolicyzmu przedsoborowego ma się bardzo dobrze. Czy nie utrudnia to dialogu ekumenicznego?

Ks. M.M.: Nie odnoszę wrażenia, żeby obecna sytuacja polityczna przekładała się na dialog ekumeniczny. Znacznie bardziej ograniczała go polityka czasów komunistycznych.

Ks. D.S.: Moim zdaniem jeszcze parę lat temu był to bardzo ważny czynnik utrudniający dialog. Teraz już chyba trochę mniej, bo społeczeństwo polskie przestało być już tak monogamiczne i przyzwyczaja się do różnorodności. Mamy w Polsce różne grupy etniczne i coraz liczniejsze mniejszości narodowe. Nie ma co jednak ukrywać, że stereotyp Polaka katolika jest nadal problemem wśród środowisk fundamentalistycznych. I ten element bardzo mocno przeszkadza w dialogu ekumenicznym. Politykom dążącym do jak największego poparcia, szczególnie w okresach poprzedzających wybory, zdarza się wykorzystywać i popierać takie postawy.

Ks. M.I.: Myślę, że te postawy przeszkadzają nie tylko nam, członkom innych Kościołów, ale również wielu osobom w Kościele katolickim. To nie jest problem jedynie ekumenii, ale całego kraju.

Ks. D.S.: Dzisiejszy układ polityczny niejednokrotnie preferuje postawy fundamentalistyczne. Nie wiem tylko, czy szczerze, czy też jest to polityczna gra i wyrachowanie.

Ks. M.I.: Ale z drugiej strony po raz pierwszy w historii Rzeczypospolitej polski prezydent w Tygodniu Modlitwy o Jedność Chrześcijan zaprosił przedstawicieli wszystkich Kościołów biorących udział w Tygodniu na wspólną modlitwę do prezydenckiej kaplicy. Potem odbyło się spotkanie, na którym przemówili prezes Polskiej Rady Ekumenicznej ks. bp Jeremiasz i prezydent Lech Kaczyński, który zwrócił uwagę na wielu zasłużonych dla naszego kraju Polaków wyznania innego niż katolickie. To przecież świadczy o otwartości władz na współpracę z Kościołami nierzymskokatolickimi. Jednocześnie pan prezydent wyraził nadzieję, że te spotkania staną się coroczną tradycją.

Ks. D.S.: Przykład ze strony władzy jest bardzo ważny, bo może utemperować ruchy fundamentalistyczne, które, jeśli się tego nie zrobi, będą się rozwijać. Jeśli chodzi o prawosławie, to ma tu ono dwojakie doświadczenia. Z jednej strony odczuwane jest pogorszenie polityki, które widać na przykładzie polityki kadrowej. Zdarza się, że ludzie wyznania prawosławnego są usuwani z pracy, a na ich miejsce przyjmowani są rzymscy katolicy o dokładnie takich samych kwalifikacjach. Zwracaliśmy nawet na to uwagę najwyższym władzom krajowym. Są też zjawiska pozytywne, czego przykładem może być TVP Kultura, w której bardzo dużo miejsca poświęca się mniejszościom narodowym i religijnym w Polsce.

Ekumeniczne małżeństwo Kościołów - pełny tekst

Jak uzyskać pełny dostęp do zasobów serwisu jednota.pl