Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

NR 1/2017, s. 18

ks. Jerzy Stahl na Mazurach, lipiec 1996 (fot. Archiwum Barbary Stahl)wspomnienie odczytane 6 marca 2017 r.
podczas nabożeństwa ekumenicznego
w warszawskim kościele ewangelicko-reformowanym

Wspominam ks. Jurka jako człowieka dobrego, cichego i promieniującego dobrocią wynikającą z jego głębokiego zawierzenia Bogu. Jego zachowanie świadczyło o tym, że lubi i akceptuje ludzi wraz z ich drobnymi ułomnościami, wadami i niedoskonałościami. W jego obecności czułam się spokojna i bezpieczna. Jednak moje wspomnienia będą dotyczyły ks. Jurka i jego żony Basi, bo oni tworzyli tandem, który razem pracował i uzupełniał się wzajemnie.

Basię i ks. Jurka poznałam w roku 1974 lub 1975. Spotkaliśmy się na obiedzie u mojej kuzynki Marii Skierskiej i wtedy dowiedziałam się, że przeprowadzają się do Łodzi, ponieważ ks. Jurek zostanie pastorem naszej łódzkiej parafii. Nasz poprzedni pastor, Jarosław Niewieczerzał, zmarł po długiej chorobie. Po jego śmierci przez wiele miesięcy parafia pozbawiona była stałej opieki, dlatego wiadomość, że zbór będzie miał znowu stałego duszpasterza, bardzo nas ucieszyła. Od przyjazdu ks. Jurka i Basi do Łodzi w naszej parafii zaczęło się ożywienie. Zrobiony został remont kościoła i domu parafialnego, państwo pastorostwo razem z kolegium kościelnym ciężko przy nim pracowali.

Ks. Jurek prowadził lekcje religii, godziny biblijne, odwiedzał parafian w ich domach, a Basia prowadziła szkółkę niedzielną i godziła dojazdy do Warszawy – do pracy w redakcji JEDNOTY – z licznymi obowiązkami żony pastora. Stworzyli oboje ciepły dom, do którego zawsze można było przyjść po poradę, po pomoc czy po prostu, żeby być razem i cieszyć się ze swojej obecności.

Służba ks. Jerzego w Łodzi przypadła na lata, o których młodsi nie mają wyobrażenia. Najprostsze obecnie sprawy w tamtym czasie urastały do rangi „zadań specjalnych” (chociażby zdobycie kawy czy herbaty na wieczór zborowy). Było szaro, smutno i siermiężnie, a mimo to przeżyliśmy wiele pięknych i radosnych chwil, organizując razem z kolegium wieczory zborowe czy przedstawienia na wieczory wigilijne, które gromadziły z roku na rok coraz więcej osób. Ks. Jurek i Basia z pomocą Inki Niewieczerzał, Janusza Sękowskiego i moją reaktywowali po wieloletniej przerwie wakacyjne kursy katechetyczne dla dzieci i młodzieży.

W stanie wojennym w naszej parafii była zorganizowana pomoc. Z zagranicy, od naszych bratnich Kościołów, przyjeżdżały paczki z darami żywnościowymi, środkami czystości i odzieżą. Trzeba to było wszystko wyładować, rozpakować i później „rozprowadzić” wśród potrzebujących. Opieką objęci byli nie tylko nasi parafianie, ale też rodziny spoza Kościoła ewangelicko-reformowanego i osoby internowane, dla których szykowaliśmy paczki. Pracowało przy tej pomocy wielu członków parafii, lecz większość zadań spadała na ks. Jurka i Basię. Mimo grozy tamtych dni, dzięki promiennej osobowości ks. Jurka, jego silnemu zaufaniu do Boga i ogromnej życzliwości do ludzi – było nam wszystkim lżej i czuliśmy się bardziej bezpieczni z naszym kochanym pastorem.

Ciężka choroba ks. Jurka była ciosem nie tylko dla niego i dla jego najbliższych, ale także dotknęła naszą parafię. Ks. Jurek i Basia wrócili do Warszawy i sporo czasu upłynęło, nim nastał w Łodzi stały pastor. Przez kilka lat organizowane były zastępstwa, a gdy ks. Jurek poczuł się trochę silniejszy, przyjeżdżał co jakiś czas, by poprowadzić nabożeństwo i odwiedzić parafian, gdyż nigdy nie zerwał więzi ze swoją dawną parafią.

Wydawało się, że jeszcze długo będziemy mogli się cieszyć jego obecnością, że tyle wspólnych chwil nas czeka…

Dziękuję Bogu, że miałam szczęście osobiście poznać ks. Jerzego i że dzięki cechom jego charakteru i jego ufności w Panu mogłam wzrastać w wierze.

* * * * *

Maria Wolska-Brodzińska – przyjaciółka pastorostwa Stahlów. Przez ponad 30 lat była członkinią parafii ewangelicko-reformowanej w Łodzi; obecnie po przeprowadzce do Łasku należy do parafii w Bełchatowie. W Łodzi pracowała w Szkole Niedzielnej, prowadziła wakacyjne kursy katechetyczne jako opiekunka dzieci i młodzieży, brała czynny udział w życiu parafii, przez dwie kadencje była przewodniczącą Komisji Rewizyjnej łódzkiej parafii i delegatką na Synod.

 

Na zdjęciu: ks. Jerzy Stahl podczas wakacji na Mazurach, koniec lipca 1996 r. (fot. Archiwum Barbary Stahl)