Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

NR 1/2017, ss. 14–15

Lech Tranda (fot. Archiwum)Przy okazji mojego drugiego (z trzynastu) pobytu na Ukrainie, między 23 a 29 września 2001 r. poznałem Lecha Trandę. Z naszej relacji i intensywnej korespondencji pozostał u mnie obszerny (ważący kilka kilogramów!) segregator, a w nim sprawozdania, osobiste listy, fotografie i slajdy. Ilość materiału i osobiste zaangażowanie powodują, że jest dla mnie niemal niemożliwym pokrótce opisać choćby sprawy najważniejsze. Kilka ostatnich maili, jakie wymieniliśmy, powinno uzupełnić ten „opus”.

Lech był, podobnie jak ja, członkiem dziewięcioosobowego, międzynarodowego zespołu „Mission in Unity”, któremu Światowy Alians Kościołów Reformowanych (WARC, obecnie Światowa Wspólnota Kościołów reformowanych) zlecił odwiedzenie mniejszości reformowanej na Ukrainie. Lech znał najlepiej sytuację powstającego na nowo Kościoła reformowanego w rejonie Równego, ponieważ bywał tam regularnie od 1994 r. i z całym zaangażowaniem zorganizował tam małe dzieło pomocowe. Nie zostało to w Równem zapomniane. Lechowi leżało bardzo na sercu, by rozwijać kontakty z tamtejszymi braćmi.

To, że WARC pojawił się na Ukrainie dopiero w 2001 r., było dla Lecha dość trudne. Za niepojęte uważał, że cała praca została przekazana dość ekskluzywnej holenderskiej Hattem-Mission. W zespole zaciekle bronił teologicznego otwarcia – i w Równem, i gdzie indziej. Lech jako jedyny w zespole nie był anglojęzyczny. Jako jego tłumacz starałem się go integrować z zespołem, tłumacząc ustnie i pisemnie.

Poza Kościołem Lech pielęgnował dobre kontakty z lekarzami ze szpitala miejskiego w Równem (Doroszenko, Danilec) i z władzami. Od 2003 r. regularnie odwiedzali nas w Szwajcarii nasi ukraińscy przyjaciele. Ks. Wiktor Zajczuk zorganizował od tego czasu 56 transportów pomocy materialnej i finansowej. Ks. senior Fylymon Semeniuk odwiedził z delegacją Berno i wygłosił (po niemiecku) mowę przed dwustuosobowym Synodem. WARC i prof. Lukas Vischer zaprosili też ukraińskich gości do Genewy, by pokazać im ważne dla reformacji miejsca.

W 2010 r. ostatni raz byłem na Ukrainie. Od tego czasu pielęgnowaliśmy z Lechem naszą przyjaźń dzięki mailom i odwiedzinom. Lech głosił raz kazanie w Opactwie Berneńskim, ja w kościele ewangelicko-reformowanym w Warszawie. Jakże często dane mi było cieszyć się gościnnością Lecha w reformowanym Domu Zborowym, nocować tam, a potem jechać z Lechem, rasowym kierowcą, na Ukrainę!

Młode zbory w Równem przeżyły też ciężkie czasy (konflikty pokoleniowe między duchownymi, m.in.). Lech powstrzymywał się od doradzania i interwencji, co dla niego jako aktywisty nie było łatwe. Jego braterski związek z chrześcijanami z Równego na koniec przyczynił się do dobrego rozwiązania problemów.

Dlatego cześć jego pamięci i dzięki Temu, który Lecha po wielkich cierpieniach przyjął do swego Królestwa.

* * * * *

Markus Wyss – kolega w urzędzie ze Szwajcarii

 

Na zdjęciu: Lech Tranda (fot. Archiwum)