Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

NR 3/2016, ss. 16–18

Konfirmacja w kosciele ewangelicko-reformowanym w Warszawie w 1970 r. (fot. Biblioteka Synodu KER)wspomnienie wygłoszone 5 września 2016 r.
podczas nabożeństwa ekumenicznego
w warszawskim kościele ewangelicko-reformowanym

Dopiero po latach, przy okazji wspomnienia 20. rocznicy śmierci ks. Bogdana Trandy, zdałem sobie sprawę z tego, jak wiele mnie z nim łączyło i na jak wielu płaszczyznach spotykaliśmy się. Był moim nauczycielem, duszpasterzem, potem współpracowaliśmy podczas zebrań konferencji duchownych, w których brałem udział jako kaznodzieja świecki, współpracowaliśmy też przy zarządzaniu parafią w czasach, kiedy byłem prezesem Kolegium Kościelnego.

Sięgnę do lat najdawniejszych. Ksiądz Bogdan przygotowywał nas do konfirmacji i potem konfirmował. Niełatwą byliśmy grupą. Rozdyskutowani, zbuntowani, zadający trudne pytania. Treścią naszych rozważań były Listy Apostoła Pawła do Koryntian. Te rozważania, może i ten sposób dyskusji, tok myślenia ks. Bogdana, który właśnie słyszeliśmy przed chwilą, rozbudził we mnie ciekawość studiowania Biblii. Stąd też pewnie i moja późniejsza decyzja o podjęciu studiów teologicznych w Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej.

Na obozie młodzieżowym w Białym Dunajcu dyżurni, którzy pomagali przy robieniu i wydawaniu posiłków, mieli za zdanie również modlić się przy stole. Jeden z dyżurnych pomodlił się przy obiedzie w ten sposób: „Dziękuję Ci Panie za zupę i drugie danie”. Ksiądz Bogdan uznał to za niestosowne i wyrzucił dowcipnisia od stołu. Choć mawiał, że nie przed każdą czynnością fizjologiczną należy się modlić, to tu uznał, że nie jest to tylko napełnianie sobie brzucha, ale społeczność. Ta szczególna społeczność obozowa. Zrozumiałem jego reakcję dopiero po latach, kiedy pojąłem, co znaczyła dla nas wszystkich ta obozowa społeczność i jakie ona miała konsekwencje dla każdego z nas – może na całe życie.

Ksiądz Bogdan był aktywnym duszpasterzem. Pamiętam, że gdy miałem praktyki w parafii, kiedyś przyszedłem zasmucony do pracy. Spytał mnie, co się stało. Powiedziałem, że pokłóciłem się z dziewczyną. Wziął jej numer telefonu, zadzwonił, pojechał, porozmawiał z nią i wrócił. Spytał mnie, czy ją kocham. Odpowiedziałem, że tak. Powiedział: – To daj jej spokój. Tak zrobiłem. Miał rację… Nie zawsze jednak było dobrze. Pamiętam, gdy moja mama leżała w szpitalu, odwiedził ją wtedy ks. Jerzy Stahl, choć formalnie nie był w żaden sposób związany z parafią warszawską. Podczas jednego z posiedzeń Kolegium Kościelnego, jako prezes zrobiłem z tego powodu cierpką uwagę ks. Bogdanowi. Najpierw się żachnął, ale potem powiedział: – Przyjmuję krytykę! Zdobył się na takie wyznanie, mimo że byłem jego wychowankiem, równolatkiem jego syna. Wiedział jednak, że w tej jedynej sytuacji zawiódł. Ta sytuacja świadczyła o tym, że pracował nad sobą, że walczył ze swoimi słabościami.

Ksiądz Bogdan lubił otaczać się rzeczami ładnymi. Lubił na przykład wieczne pióra. Te pióra nie tylko pisały, ale były również ładne. Nie chciał „przebierać się” za księdza. Ubierał się w eleganckie marynarki, lubił brązową kratkę. Po jego ubiorze nigdy nie można było poznać, że jest pastorem, choć zawsze w klapie można było znaleźć jakiś akcent religijny: krzyż, rybę.

Wśród ładnych przedmiotów, którymi się otaczał, znalazła się również torba przywieziona z jakiejś konferencji za granicą. Na torbie był napis „globus”. Zauważyłem ten napis, popatrzyłem na ks. Bogdana i powiedziałem: – O, widzę, że ksiądz ma podpisaną torbę! Spojrzał na mnie i powiedział: – Wiesz, wiele osób patrzyło na ten napis i na moją łysinę, i chyba myśleli to samo, co ty, ale nikt nie odważył się dotąd tego powiedzieć! I tak ks. Bogdan został „Globusem”. Na wiele lat w kręgach młodzieżowych przylgnęło do niego to przezwisko.

Również charakterystyczne było to, o czym mówił w odtworzonym dzisiaj rozważaniu (czytaj tutaj). Powtarzał bardzo często: – Tylko krowa nie zmienia zdania. Wiedział, że są w życiu człowieka punkty stałe i sytuacje niezmienne, ale wiedział też, że choć słusznych poglądów zawsze trzeba bronić, to jednak powinniśmy sobie dawać szansę do ich zmiany w sytuacji, kiedy sami dojdziemy do wniosku, że tak trzeba.

Takim pozostanie w mojej pamięci ks. Bogdan i dziękuję Bogu, że postawił go na mojej drodze, bo jak powiedziałem na początku, uświadomiłem sobie dopiero po latach, że jego obecność w moim życiu, tak jak i w życiu naszego Kościoła, miała kolosalne znaczenie.

* * * * *

Władysław Scholl – kaznodzieja świecki, przewodniczący synodalnej komisji prawa, wieloletni prezes Kolegium Kościelnego Parafii Ewangelicko-Reformowanej w Warszawie, współorganizator nabożeństw ekumenicznych „na Lesznie”

 

O ks. Bogdanie Trandzie piszemy też tutaj:

 

Na zdjęciu powyżej: konfirmacja 24 maja 1970 r. w parafii ewangelicko-reformowanej w Warszawie, stoją od lewej: Krzysztof Tranda, Władysław Scholl, ks. sup. Jan Niewieczerzał, Agnieszka Kręglewska, Andrzej Neuman, ks. Bogdan Tranda, Anna Bender, Wiktor Chojnowski, Mirosław Niewieczerzał (fot. Biblioteka Synodu KER)

 

Ks. Bogdan Tranda na zdjęciach:

  1. w swoim gdańskim mieszkaniu (fot. Archiwum Wandy Trandowej);
  2. czytając JEDNOTĘ (fot. Archiwum Wandy Trandowej);
  3. sesja „Tolerancja czy akceptacja” w sali Parafii Ewangelicko-Augsburskiej Św. Trójcy przy ul. Kredytowej w Warszawie (1991), siedzą od lewej: Zbigniew Nosowski, ks. Bogdan Tranda, ks. Jan Walter, Konstanty Gebert, NN, Jan Turnau, Adam Michnik, ks. Bronisław Dembowski i Karol Karski (fot. Aldona Karska);
  4. konfirmacja 24 maja 1970 r. w parafii ewangelicko-reformowanej w Warszawie, stoją od lewej: Krzysztof Tranda, Władysław Scholl, ks. sup. Jan Niewieczerzał, Agnieszka Kręglewska, Andrzej Neuman, ks. Bogdan Tranda, Anna Bender, Wiktor Chojnowski, Mirosław Niewieczerzał (fot. Biblioteka Synodu KER);
  5. prowadząc nabożeństwo podczas Synodu w Kucowie, który odbywał się w dniach 16–17 maja 1987 r., stoją od lewej: ks. Roman Lipiński, ks. Jerzy Stahl, ks. Marek Izdebski, ks. bp Zdzisław Tranda, ks. Mirosław Jelinek (fot. Biblioteka Synodu KER);
  6. spotkanie środowisk ekumenicznych z papieżem Janem Pawłem II w siedzibie prymasa Polski przy ul. Miodowej w Warszawie w 1983 r., stoją od lewej: ks. Bogdan Tranda, ks. Jan Hause, ks. prof. Jan Bogusław Niemczyk, Jan Paweł II, abp Jeremiasz (fot. Archiwum);
  7. portret (fot. Archiwum rodzinne).