Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

NR 9-10 / 2010

Ponad dwadzieścia lat temu rozpocząłem żmudną pracę nad rekonstrukcją biografii królewny Marianny Orańskiej, która pozostawiła na Śląsku wspaniały pałac w Kamieńcu Ząbkowickim (niestety, spalony przez Armię Czerwoną i bardzo wolno odbudowywany), a na Ziemi Kłodzkiej rozwinęła Międzygórze w popularną miejscowość wypoczynkową i wzniosła schronisko pod Śnieżnikiem (1426 m). Nie mogłem wówczas przewidzieć losów opublikowanej w 2000 roku na ten temat książki, która cieszy się rosnącym powodzeniem. Powstało Stowarzyszenie Sympatyków Marianny Orańskiej, postać ta zyskała znaczną popularność na Śląsku, różne placówki przybrały jej imię, TVP nakręciła fabularyzowany film dokumentalny, a w grudniu 2008 roku Dolnośląski Sejmik Wojewódzki jednomyślnie (hic!) ustanowił rok 2010 „Rokiem Marianny Orańskiej”. Z tej okazji odbywają się różne spotkania i imprezy z inicjatywy lokalnych samorządów, powstaje też wysiłkiem starostwa ząbkowickiego oraz kilkunastu gmin polskich i czeskich transgraniczny „Szlak Marianny Orańskiej”.

Owa popularność niderlandzkiej królewny, urodzonej dokładnie dwieście lat temu (zmarła w 1883 roku w pałacu Reinharsthausen nad Renem koło Erbach/Eltville), wynika z jej niezwykłego żywota, a raczej dokonań. Marianna głosiła bowiem, że przyszła na świat nie po to, by ludzie dla niej żyli, ale żeby ona żyła dla ludzi.
      Nie były to czcze słowa. Królewna fundowała szpitaliki, sierocińce i wdowie domy, otaczała opieką biednych i potrzebujących, kształciła niezamożną młodzież, a zdolniejszym pomagała studiować. Na własny koszt wybudowała drogę z Ząbkowic Śląskich przez Lądek-Zdrój na przełęcz Płoszczyna (ówczesna granica prusko-austriacka) oraz liczne drogi leśne, dzięki czemu otworzyła wielu wsiom, jak mówiono, okno na świat. Mądrze gospodarując i inwestując – po matce odziedziczyła wielki majątek po kamienieckich cystersach, a w 1838 roku zakupiła rozległe dobra na Ziemi Kłodzkiej – dała pracę setkom ludzi i pomogła jeszcze większej ich liczbie. Nie otaczała się zbytkiem, przeznaczając wielkie dochody na cele charytatywne. Niewątpliwy talent gospodarczy odziedziczyła po ojcu, Wilemie I, pierwszym królu niderlandzkim (abdykował w 1840 roku). Nie tylko on jednak przesądził o znamiennym postępowaniu Marianny. Istotna była jej głęboka religijność – i to ewangelicka, jako że Dom Orański należał do Kościoła ewangelicko-reformowanego. Dogłębne zrozumienie religii zaważyło na prawdziwie chrześcijańskim podejściu do człowieka (w czasie podróży do Palestyny m.in. wykupiła z niewoli młodego niewolnika, którego wykształciła w Niderlandach) i pokładaniu ufności w Bogu.
     Życie Marianny – królewny i żony królewicza – nie stanowi scenariusza dla bajkowych opowieści. Przeciwnie, było ono pasmem dotkliwych ciosów. Już jako młoda dziewczyna musiała pogodzić się z myślą o niemożności poślubienia ukochanego. Małżonek zaś, Albrecht von Hohenzollern, którego obdarzyła szczerym uczuciem, okazał się jej niegodny. Nic dziwnego, że w trakcie separacji związała się z jedynym Holendrem na berlińskim dworze, Johannesem van Rossumem, co zaowocowało stanem brzemiennym. Doszło do rozwodu w atmosferze skandalu, wyjazdu Marianny z Prus i zakazu kontaktów z trójką dzieci (dwoje innych wcześnie zmarło). Albrecht von Hohenzollern wkrótce ożenił się ponownie, zaś szwagier Marianny, Fryderyk Wilhelm IV (tego samego wyznania, o skłonnościach pietystycznych, głoszący potrzebę moralnej odnowy i formułujący zarazem okrutne obostrzenia) nie pozwolił matce przybyć na konfirmację dzieci.

Krzysztof R. Mazurski

Pełny tekst artykułu po zalogowaniu w serwisie.

Jak uzyskać pełny dostęp do zasobów serwisu jednota.pl