Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

NR 5-6 / 2009

SEKRETARZ SYNODALNY
KOŚCIOŁA EWANGELICKO-REFORMOWANEGO W WARSZAWIE
ORAZ DWIE MONETY

(Impresje rodzinno-historyczne)

Oto rok 1866 – dwa lata po powstaniu styczniowym. Niby już jest spokój i obecny gubernator mógłby, jak niegdyś gen. Berg, napisać do Mikołaja I: L’ordre reigne á Varsovie. A jednak...
     Kiedy w specjalnej niszy odkryto tablicę erekcyjną kościoła ewangelicko-reformowanego w Warszawie, znaleziono w niej nie tylko srebrną płytę, na której widniał tytuł Jaśnie Oświeconego Nam Miłościwie Panującego Aleksandra II oraz nazwiska urzędników państwowych i przedstawicieli synodu ewangelickiego. Były tam także dwie monety. Wskazują one, że w 1866 roku, kiedy zdecydowano się w końcu na rozpoczęcie budowy nowego kościoła, nie panował jeszcze porządek i spokój.
    Jedna z monet była wybita w 1766 roku. Na jej awersie czytamy: Stanislaus August Rex Poloniae. Więc jest to moneta wydana sto lat przed opisywanym wydarzeniem, kiedy to Polska chyliła się już ku upadkowi, ale jeszcze nikt nie myślał o niewoli. Natomiast druga moneta, wybita w 1831 roku, nosi datę znamienną. Wtedy właśnie Berg wysłał wspomniany wyżej meldunek. To były czasy tragiczne, odzwierciedlające świadomość ogółu Polaków, a szczególnie młodzieży.


    Nie panował więc jeszcze zupełny spokój, i ci, którzy po wielu wysiłkach zdecydowali się na budowę kościoła, także byli tego świadomi. Pamiętali, że po kongresie wiedeńskim, kiedy powstawało Królestwo Polskie – tzw. Kongresówka – Aleksander I powiedział do Polaków to słynne zdanie: Point de reveries!
    Powstanie związane jest także z osobą Jana Karola Nekanda Trepki, tego, którego nazwisko figuruje na tablicy erekcyjnej. Marzył o wolności i walczył w powstaniu listopadowym, z którym związana jest jedna z monet.
    Jan Marcjan Nekanda Trepka, dziadek Jana Karola, urodzony w 1733 roku w jeszcze wolnej Polsce, po której grasowały już oddziały wojsk rosyjskich, szwedzkich Karola XII i pruskich, nie miał czasu na politykę. Zresztą był to okres pewnego bezwładu, a Jan Marcjan miał poważne zmartwienie – musiał wyposażyć dziesięć swoich sióstr. Z tego powodu sprzedał dziedziczny majątek Mielęcin i zakupił posiadłość Sławinek koło Lublina, gdzie zamieszkał jako obywatel miejski.
    Jego syn Bogusław Teodor urodził się już w Sławinku w 1766 roku, właśnie w roku wydania pierwszej monety, którą znaleźliśmy przy tablicy erekcyjnej. Mając 35 lat, przeżywszy euforię Konstytucji 3 maja (na tym dokumencie jest podpisany Trepka – może on?) i rozbiory Polski, postanowił w odruchu wielkiego patriotyzmu uszyć mundury dla szwoleżerów księcia Józefa Poniatowskiego. Było to w 1807 roku, po traktacie Napoleona w Tylży, gdy powstało tzw. Księstwo Warszawskie. Bogusław Teodor zawarł umowę, jak mówią rodzinne notatki, z Napoleonem (zapewne z dowództwem armii francuskiej), że zapewni robociznę, a koszty materiału i wyposażenia do mundurów pokryją Francuzi. Wraz ze szwagrem Heyslerem rozpoczęli pracę. Bogusław zaciągnął ogromną pożyczkę u swego szwagra i mundury uszył pokrywając również koszty materiału oraz wyposażenia. Ale armia francuska, idąc już chyba na Moskwę, nie zapłaciła mu nic i biedny Bogusław musiał Sławinek sprzedać. Sprzedał go własnemu szwagrowi stawiając warunek, że tenże będzie kształcił jego syna Jana Karola.
    Sam zaczął targować się i układać z rządem francuskim o zwrot kosztów, które poniósł. Dano mu jedynie „kwit dłużny”, przekazywany potem w rodzinie z pokolenia na pokolenie. Pokładano nadzieję, że w końcu rząd francuski zwróci swój dług napoleoński. Dług ten postanowił spłacić dopiero po roku 1918, ale wtedy – o miserum – okazało się, że kwit został zgubiony przez ojca mojego męża Władysława Nekanda Trepkę. Przypominało to groteskę, ale jeżeli chodzi o Jana Karola, to właśnie ów kwit, nie zaś niespłacony dług, zaważył na jego losie.
    Heysler, finansista lubelski, nie chciał ponosić wysokich kosztów kształcenia Jana Karola, do czego się zobowiązał, i oddał go do szkoły prowadzonej przez reformatów. Jako ewangelik Jan musiał respektować wszelkie zasady zakonu katolickiego, ale nie wydaje się, aby wpłynęło to na jego życie. Po skończeniu szkoły (chyba średniej) u ks.ks. reformatów w 1828 lub 1829 roku, pojechał do Warszawy, by kształcić się dalej i tam zastał atmosferę bardzo już napiętą.
    Młodzież, studenci, także wojskowi polscy, idąc za przykładem Belgii chcieli obalić postanowienia kongresu wiedeńskiego i walczyć o pełną niepodległość. Belgia zwycięstwo odniosła. Polskie powstanie listopadowe nie było zbyt przemyślane, jednakże zaabsorbowało Jana Karola, który od razu do niego przystąpił. Czy walczył w Warszawie, czy był pod Grochowem? Przekazy rodzinne mówią coś o bitwie pod Iganiami, ale do końca nie wiadomo.
    Po upadku powstania Jan Karol postanowił dalej się kształcić poza granicami Polski i wyjechał, na początku przypuszczalnie do Paryża, potem do Belgii, do Liege. Było dość symptomatyczne, że po powstaniu listopadowym, które walczyło o to samo, o co bili się Belgowie, Polacy chętnie studiowali w Belgii w Leodium. Uniwersytet waloński otwarto w 1817 roku, a więc był on nowym uniwersytetem uwzględniającym świeże prądy polityczne i naukowe. Studiując w Leodium, do którego dostał się zupełnie swobodnie, Jan Karol poznał Jana Ceglińskiego, późniejszego swojego szwagra, właściciela majątku Janów koło Mińska Mazowieckiego.
    Po skończeniu studiów (przypuszczalnie prawa), gdzieś w początkach lat 40. XIX wieku, Jan Karol wrócił do Warszawy, ożenił się z Wandą Ceglińską i rozpoczął starania o pracę. Został sekretarzem Samuela Bogumiła Lindego. Chyba nie pomagał mu w pisaniu Słownika, ponieważ pierwsze jego wydanie ukazało się w 1814 roku. Natomiast jest możliwe, że brał udział w przygotowywaniu drugiego wydania lub robieniu jakichś poprawek. Mieszkając już w Warszawie Jan Karol dosyć długo współpracował z Lindem.
    W 1846 roku urodził mu się syn Stanisław Franciszek, który mieszkał oraz uczył się w Warszawie i powtórzył do pewnego stopnia losy swojego ojca. Skończył szkołę średnią w 1864 roku lub rok wcześniej. Miał do czynienia z przygotowaniami do następnego powstania i był obecny przy organizacji Rządu Narodowego. Naturalnie w styczniu 1863 roku przystąpił do powstania i po jego upadku musiał wyjechać.
    Już wtedy Jan Karol pracował w Kościele ewangelicko-reformowanym w Warszawie i zapewne mieszkał gdzieś blisko. Przekazy rodzinne – tzn. notatki zrobione przez Stanisława i Antoniego Lucjana – mówią, że jako sekretarz synodalny w Kościele ewangelicko-reformowanym, Jan zajmował się głównie sprawami rozwodowymi. To by potwierdzało, że w Liege studiował prawo.
    Antoni, jego wnuk, pisze, że dziadek prowadził korespondencję w językach obcych – po francusku i niemiecku. Odnotowuje też, że Jan Karol zaczął również pracować w Kościele ewangelicko-augsburgskim, gdyż wyszło zarządzenie, żeby administracje obu Kościołów były prowadzone przez jedną osobę. Potwierdzenie tego faktu znalazłam w latach 90., szukając danych o Janie Karolu w archiwum parafii luterańskiej w kościele Św. Trójcy. W zeszycie pisanym odręcznie była notatka o działalności sekretarza Jana Trepki. W tym czasie podjęto budowę kościoła ewangelicko-reformowanego i dlatego, jako sekretarz, znalazł się wśród osób wymienionych na tablicy erekcyjnej.
    Wróćmy jeszcze do Stanisława. Po upadku powstania styczniowego udał się do Belgii, do Liege, i tam – na uniwersytecie, na którym studiował jego ojciec – ukończył wydział budowy dróg i mostów. Do kraju wrócił chyba w latach 70. Jego poszukiwania pracy w Warszawie spełzły na niczym, ponieważ jako powstaniec nie mógł być tu zameldowany. Pojechał do Mińska Litewskiego, gdzie został zatrudniony jako pomocnik maszynisty, a więc dostał pracę nie wymagającą wyższego wykształcenia. Jednak bardzo szybko awansował i w krótkim czasie otrzymał poważne stanowisko – został naczelnikiem kolei żelaznych na terenie całej guberni mińskiej i chyba także częściowo warszawskiej. Wybudował dom w Mińsku, prowadził ożywione życie towarzyskie, sporo działał społecznie. Ożenił się – pierwszy raz z Zofią Niesłuchowską z Zacierzewia (majątek koło Mińska), ale to małżeństwo trwało bardzo krótko. Po urodzeniu Antoniego Lucjana w 1879 roku, Zofia zmarła przy następnym porodzie, córki Wandy. W roku 1881 Stanisław ożenił się po raz drugi, z Jadwigą Uziębłowską, z którą miał dwóch synów i dwie córki.
    Rodzice Stanisława, Jan Karol z żoną, przenieśli się już po ukończeniu pracy w Kościołach ewangelicko-reformowanym i augsburgskim do syna do Mińska. Jednak jestem pewna, że w czasie uroczystości otwarcia nowego kościoła ewangelicko-reformowanego w 1880 roku Jan Karol był obecny. Był przecież bardzo przywiązany do Kościoła, w którym pracował tyle lat, a poza tym w tymże roku 1880 został ochrzczony w Warszawie jego wnuk Antoni Lucjan. Może jeszcze w tym starym kościele – ale przypuszczam, że już w nowym. Wydaje się, że ów chrzest wchodził w zakres uroczystości otwarcia kościoła. Dlaczego tak myślę? Antoni Lucjan został ochrzczony przez przyjaciela Jana Karola, księdza Oskara Kurnatowskiego, który brał oficjalnie udział w otwarciu kościoła ewangelicko-reformowanego reprezentując Mitawę, tzn. środowisko protestanckie na Łotwie. Kurnatowscy żyli w przyjaźni i nawet łączyli się więzami małżeńskimi z Nekanda Trepkami. A więc sam fakt ochrzczenia w Warszawie przez Oskara Kurnatowskiego właśnie w roku 1880 Antoniego Lucjana byłby dowodem, że na otwarciu kościoła pojawił się nie tylko Jan Karol z żoną, ale także i Stanisław oraz malutki Antoni Lucjan. Jedno z najpiękniejszych przemówień na otwarciu kościoła wygłosił Oskar Kurnatowski, ojciec chrzestny przyrodniego brata mego teścia Władysława Nekanda Trepki. Jan Karol wraz z żoną zostali pochowani na cmentarzu ewangelicko-reformowanym w Mińsku Litewskim, gdzie do dzisiaj zachowane są ich groby.

Maria Nekanda Trepka

Pełny tekst artykułu po zalogowaniu w serwisie.

Jak uzyskać pełny dostęp do zasobów serwisu jednota.pl