Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

1 / 1997

Z ks. Bogdanem Trandą spotkałem się w pracy ekumenicznej i na tej znajomości opieram moje wspomnienia. Gdy na początku lat siedemdziesiątych doszło do oficjalnego nawiązania stosunków i kontaktów ekumenicznych między Polską Radą Ekumeniczną a Komisją ds. Ekumenizmu Kościoła Rzymskokatolickiego, Ksiądz Bogdan był często delegowany przez PRE do różnych zespołów mieszanych, przemawiał na nabożeństwach ekumenicznych tak w świątyniach Kościołów członkowskich PRE, jak i w świątyniach katolickich. Z pełnym i szczerym zaangażowaniem brał czynny udział w różnych spotkaniach i nabożeństwach ekumenicznych.

Ks. Bogdan Tranda był człowiekiem wysokiej inteligencji, głębokiego, logicznego i krytycznego umysłu. Słuchano go zawsze z uwagą, bo przemawiał logicznie i rzeczowo, choć nieraz i z pewnym lękiem – czy nie skrytykuje kogoś lub czegoś w mocnych słowach. Wydaje mi się, że tego rodzaju krytyczne czy oryginalne ujęcia były z jego strony celową prowokacją do podjęcia dyskusji albo do zwrócenia uwagi na swoją wypowiedź. Pamiętam, jak przed dwoma czy trzema laty podczas styczniowego Tygodnia Modlitw o Jedność Chrześcijan rozpoczął swoje przemówienie na nabożeństwie ekumenicznym w kościele Księży Jezuitów przy ulicy Rakowieckiej od słów: „Dobry wieczór państwu!” Wszyscy byli zaszokowani takim niezwykłym wstępem kazania. Natomiast kaznodzieja wyjaśnił, że zebrani wspólnie chrześcijanie z różnych Kościołów, modlący się razem o jedność chrześcijan, sprawiają, że ten wieczór jest rzeczywiście „dobrym wieczorem”. Kazanie to wspominano dość długo w kołach ekumenicznych.

Ks. Bogdan Tranda kochał swój Kościół i uważał, że dążenie do jedności chrześcijan nie powinno znosić różnorodności dzisiejszych wyznań. Jego zdaniem Reformacja w XVI wieku była rzeczą konieczną, doprowadziła do oczyszczenia Kościoła z niewłaściwych elementów, narosłych na przestrzeni wieków i wynikających z szesnastowiecznych nadużyć moralnych. Był przekonany, że taki kierunek życia i rozwoju Kościoła powinien być utrzymany. Trudno mi powiedzieć, czy umiał spojrzeć na Reformację krytycznie, tzn. dostrzec i rozważyć także zarzuty katolickie, czyli to, że wraz z oczyszczaniem Kościoła z błędów i nadużyć usunięto w Kościołach Reformacji szereg elementów, które dawne tradycje chrześcijańskie – prawosławie, katolicyzm, stare Kościoły przedchalcedońskie – uważały i uważają nadal za istotne. Wydaje mi się również, że w krytyce Kościoła Rzymskokatolickiego bywał Ksiądz Bogdan nieraz zbyt ostry i jednostronny.

Nie chciałbym, aby te słowa zostały zrozumiane jako chęć pomniejszania jego osoby. W ekumenizmie wszyscy wzrastamy i musimy wzrastać, jeżeli ma dojść do pełnej jedności chrześcijan. Jego stanowisko odnośnie jedności, podzielane w mniejszym czy większym stopniu przez wielu ewangelików, uświadamia nam, katolikom, a chyba i prawosławnym, że droga do widzialnej jedności wymaga wpierw duchowego zjednoczenia chrześcijan, a pytanie o formę tej jedności jest bodaj najważniejszym pytaniem w ruchu ekumenicznym. Zwraca na to uwagę m.in. Jan Paweł II w swej ekumenicznej encyklice Ut unum sint z 1995 r.

W ostatnich dwu latach w organizmie Księdza Bogdana ujawniła się niebezpieczna choroba, która doprowadziła do jego śmierci. W miarę rozwoju choroby zaczął stopniowo wycofywać się z różnych dziedzin pracy kościelnej i ekumenicznej. Na zewnątrz trudno było zauważyć w jego zachowaniu zbliżającą się katastrofę. Przyjmował tragiczny los ze spokojem płynącym z wiary, o swym stanie zdrowotnym zachowywał milczenie i tylko wiadomości napływające z jego otoczenia były coraz bardziej alarmujące. Sądzę, że ten długi czas choroby dał mu Bóg na przygotowanie się do spotkania z sobą w tajemnicy Chrystusa Zbawiciela w wieczności. Liczny udział w jego pogrzebie – nie tylko członków Kościoła Ewangelicko-Reformowanego, ale i z innych Kościołów chrześcijańskich, także Rzymskokatolickiego – był zaś wyrazem uznania i szacunku tak dla jego urzędu duchownego, jak i działalności redaktorskiej, ekumenicznej i społecznej. Żegnaliśmy go z żalem, świadomi straty, jakiej doznał Kościół Ewangelicko-Reformowany w Polsce, ekumenizm i kultura polska.

Ks. bp Władysław Miziołek
[Były przewodniczący Komisji Episkopatu Polski ds. Ekumenizmu]