Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

1 / 1997

SŁUGA SŁOWA

Czymże jest człowiek, że o nim pamiętasz... (Ps. 8:5)
Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga... (Jn 1:1)

Słowo „biografia” ma swój źródłosłów w języku greckim i składa się z dwóch odrębnych pojęć: bios (życie) i graphe (pismo). W przedchrześcijańskiej kulturze greckiej znaczyło ono żywot spisany bohatera, wodza czy filozofa. Dopiero jednak w kontekście wiary chrześcijańskiej słowo to odkrywa swoje drugie, głębsze znaczenie i otwiera nową perspektywę hermeneutyczną na życie człowieka. Otóż biografia każdego z nas nie jest czymś neutralnym, znikającym w obojętnym Wszechświecie po naszym odejściu. Chrześcijanin wie, że jego biografia jest Pamięcią Boga, a jego życie – tekstem zapisywanym Jego ręką.

Czymże jest człowiek bez tej świadomości? Człowiek sam w sobie, „nie pamiętany przez Boga”, jest skazany na fragmentaryczność i doraźność swoich działań, które nie tworzą żadnego obdarzonego głębszym sensem ciągu zdarzeń. Przybywa on na świat bez zapowiedzi, przebywa na nim nie poznany i odchodzi zeń zapomniany – czyli, używając języka teologicznego – potępiony. Cechą potępionego jest brak biografii w rozumieniu chrześcijańskim – jego życie to żywot Musilowskiego „człowieka bez właściwości”, bez historii i bez eschatologicznej przyszłości, opartego tylko na złudzeniach i omamach teraźniejszości.

Czymże jest człowiek? Trzciną wystawioną na wiatry nieubłaganego przeznaczenia, które przynosi tylko potępienie i wieczną rozpacz. Ten okrutny wyrok odrzucić może tylko jedna siła: Bóg, walczący o każdego z nas swoją Pamięcią. Jego Pamięć jest naszą ochroną i, wyrażona w Jezusie Chrystusie, naszym zbawieniem.

Taka jest stawka i o to toczy się gra w naszym życiu. Narzędziem tej gry jest Słowo, które przezwycięża nieuchronny wyrok i nadaje „biografię” każdemu z nas. Z racji swego powołania duchowni i kaznodzieje, których zadaniem jest przekazywanie nieskażonego Słowa zapisanego w Piśmie, są „żołnierzami frontowymi”. Od ich postawy – asekuranckiej w okopach lub odważnej na linii ognia – zależy ostateczny wynik tej rozgrywki. Wartość każdego duchownego można mierzyć tym, czy rozumie on tę stawkę i co robi dla zwycięstwa Słowa.

W każdym pokoleniu Bóg wzbudza tych, którym daje tę świadomość celu i moc ku jego realizacji, i których czyni swojego rodzaju „tekstami przewodnimi” swoich społeczności.

Ks. Bogdan Tranda był niewątpliwie takim „tekstem przewodnim” dla wiernych Kościoła ewangelicko-reformowanego w ciągu paru dziesięcioleci swej niestrudzonej służby. Była to służba na wielu polach: duszpasterskim, redakcyjnym, translatorskim, ekumenicznym. Jego osiągnięcia w tych dziedzinach są szeroko znane i będą jeszcze w przyszłości niewątpliwie po wielekroć przywoływane.

Dla mnie jednakże był Ksiądz Bogdan przede wszystkim kaznodzieją. Jako człowiek zawsze uprzejmy, serdeczny i otwarty – na kazalnicy stawał się bezkompromisowym głosicielem Słowa Bożego. Jego kazania były najwyższej próby: od pierwszych słów po ostatnie rozbrzmiewał w nich najczystszy ton biblijny – wzniosły, ale bez niepotrzebnego patosu, mocny w słowach, ale i pokorny w poddaniu Łasce, pełen powagi, ale i realistyczny w spojrzeniu na kondycję człowieczą. Kazania te były zawsze powściągliwe w formie, nie waham się nawet powiedzieć – eleganckie, ale ich treść wykuta w twardej bryle biblijnych przekonań kaznodziei.

Mieszkając od wielu lat w USA, gdzie często treść kazań i ich „oprawę” dyktują badania marketingowe, zawsze w czasie pobytów w Polsce wracałam na Leszno z radością, że znów mogę posłuchać prawdziwego kazania – a nie jego atrap i namiastek. Nigdy się nie zawiodłam na swoim kaznodziei. W jego kazaniach nie było szpanu, aktorskiego wykonania pod publiczkę ani pogoni za najnowszymi, nie przetrawionymi modami teologicznymi ze świata. Była za to, zawsze odczuwalna dla słuchacza, świadomość spraw najważniejszych i tej stawki, o którą idzie gra.

Odcinek drogi, w którym „widzimy jakby przez zwierciadło i niby w zagadce” (I Kor. 13:12), zakończył się dla Kaznodziei 21 września ub. r. Teraz widzi on „twarzą w twarz” Tego, którego Słowo niestrudzenie głosił. Ale biografia chrześcijanina trwa.

Joanna J. Mizgała
[Doktorantka Uniwersytetu Georgetown w Waszyngtonie]