Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

11/1991

W maju 1967 r. wziąłem udział w konferencji poświęconej wychowaniu chrześcijańskiemu. Zorganizowała ją Polska Rada Ekumeniczna w Wapienicy na południu Polski. Ta podróż była dla mnie pierwszym po wojnie spotkaniem z tym krajem. Przed powrotem do Frankfurtu nad Menem, gdzie byłem proboszczem, spędziłem jeszcze dwa dni w Warszawie. Mieszkałem wówczas w domu parafialnym Kościoła Ewangelicko-Reformowanego. Wieczorem zostałem zaproszony przez bp. Jana Niewieczerzała do jego mieszkania. Ten wieczór należy do najbardziej znaczących w moim życiu.

Podróż do Polski rozpocząłem z mieszanymi uczuciami. Ze względu na moją ekumeniczną pracę z dziećmi spotykałem już wcześniej polskich chrześcijan i doświadczałem z ich strony wiele uprzejmości. Ale będąc człowiekiem, który jako żołnierz musiał postawić swoją stopę na polskiej ziemi, czułem ciężar lat wojny i zbrodni wyrządzonych Polakom przez Niemców. Smutek i wstyd za cierpienia ofiar obezwładniały mowę i sprawiały, że spotkanie z Polakami było trudne. Biskup Niewieczerzał przełamał to bardzo szybko. W pełen niezwykłej miłości sposób pokazał, że można z nim otwarcie rozmawiać o wszystkim, co ciąży i przygniata.

Nasze spotkanie przeciągnęło się do późnej nocy. Jeszcze nigdy z żadnym człowiekiem, którego naród tak ciężko był doświadczony przez Niemców, nie rozmawiałem ze świadomością, ze nie siedzę przed sędzią. Zrozumiałem dzięki niemu, iż nawet wtedy, gdy historia dzieli, a nie łączy ludzi, można znaleźć płaszczyznę, na której chrześcijanie mogą się spotkać. Ten wieczór nauczył mnie, jak ważna i piękna może być praca dla pojednania między chrześcijanami i narodami obydwu krajów.

Dwa lata później zostałem prezydentem Kościoła Ewangelickiego w Hesji i Nassau (Kościół ten obejmuje terytorium centrum przemysłowego wokół Frankfurtu nad Menem i skupia ponad dwa miliony członków). Wraz z objęciem tej funkcji otworzyła się przede mną nowa możliwość zaangażowania się we współpracę między chrześcijanami w Polsce i w Niemczech. Impulsy, które otrzymałem od biskupa Niewieczerzała, spowodowały, ze punkt ciężkości mojej pracy spoczął teraz na kontaktach z polskimi chrześcijanami. Nawiązały się więzy przyjaźni między Kościołem Ewangelicko- Reformowanym w Polsce a Kościołem Ewangelickim w Hesji i Nassau. Przez PRE, na której czele stał biskup Jan, rozwinęły się kontakty na różnych płaszczyznach, a przede wszystkim pomiędzy poszczególnymi parafiami. Biskup Niewieczerzał pozostał aż do swej śmierci „spiritus movens" pojednania polsko-niemieckiego.

Kościoły uwikłane są w historię poszczególnych narodów, także w kwestie odpowiedzialności i winy. Dlatego też nie można było myśleć o nawiązaniu bliskich stosunków pomiędzy Kościołami bez wzięcia pod uwagę problemów politycznych. Dla biskupa Niewieczerzała nie było w tym względzie wątpliwości. W procesie pojednania chrześcijanie musieli brać pod uwagę także i te mniej przyjemne fakty polityczne. Pojednanie między chrześcijanami nie miało być celem samym w sobie, ale miało służyć pojednaniu pomiędzy obu narodami i przygotowywać doń drogę. Sytuacja polityczna nie była wolna od obciążeń, które rozwój pojednania czyniły – jak się wydawało – niemal beznadziejnym. Okres okupacji i hitlerowskiego bezprawia był dla Polaków wystarczającym powodem, by z największą nieufnością traktować Niemców i ich państwa powstałe po katastrofie wojennej. Wielu Niemców rozumiało to dobrze i równie sceptycznie oceniało szanse na porozumienie po tak straszliwych wydarzeniach. A po stronie niemieckiej tez były głębokie rany. Prawie jedna czwarta terytorium Niemiec przypadła Polsce jako następstwo wojny, miliony mieszkańców narodowości niemieckiej musiały opuścić swą ojczyznę. Wielu Niemców nie mogło przyjąć do wiadomości, ze Wrocław i Szczecin należą do Polski. Czy więc nadzieja na powolną normalizację miała w ogóle jakikolwiek sens?

Tę ponurą perspektywę rozjaśnił promień światła – Orędzie Kościołów Ewangelickich Niemiec z roku 1964 (tzw.Memorandum EKD – red.) „O Sytuacji wypędzonych i o stosunku narodu niemieckiego do jego wschodnich sąsiadów". Ów dokument nie przemilczał bólu spowodowanego losem ludzi, którzy stracili swą ojczyznę, okazywał zrozumienie dla faktu, że ci, których to dotknęło, nie umieją się z tym pogodzić. Ale również zdecydowanie i jasno wskazywał, ze wcześniejsza ojczyzna Niemców stała się teraz ojczyzną milionów Polaków w następstwie wojny, wszczętej przez Rzeszę Niemiecką. Dla-go tez dokument zalecał uznanie tego faktu za warunek przyszłych starań, by stosunki polsko-niemieckie utwierdzić na nowych podstawach. Znaczyło to, ze jeśli rzeczywiście ma zapanować pokój i ład w Europie, granica na Odrze i Nysie musi zostać zaakceptowana. Orędzie wywołało w Niemczech zamęt, za granicą wzbudziło respekt, w Polsce zaś dało impuls tym środowiskom, które pomimo wojennej przeszłości były dobrze nastawione do Niemiec. Dziś orędzie należy do klasycznych już tekstów, którym przypisuje się wielkie znaczenie dla stosunków niemiecko-polskich.

Bardzo wątła jeszcze nić wspólnoty między Kościołami w Polsce i w Niemczech została przezeń wzmocniona. Biskup Niewieczerzał wielce przyczynił się do tego, by w jego kraju orędzie zostało przyjęte i zauważone przez polityków. Jako prezes PRE ustawicznie czynił starania, by wykorzystać otwartą przez ten list drogę do pojednania. Niemieccy partnerzy w pracy ekumenicznej poznali go jako człowieka Kościoła, który bez zastrzeżeń służył swojemu narodowi przełamując bariery i budując mosty. Często wspominam wizytę przedstawicieli PRE w Ewangelickim Kościele Hesji i Nassau w 1972 roku. Wiele wówczas dyskutowało się w Niemczech o ratyfikacji układu, w którym mowa była m.in. o uznaniu granic na Odrze i Nysie, co oczywiście wywołało wiele sporów. W tej sytuacji niemieccy publicyści uznali Prezesa PRE jako interesującego partnera do dyskusji. W radiu, telewizji i podczas wywiadów prasowych przedstawiał on polskie argumenty bez skrępowania i politycznego uzależnienia, szybko więc zdobył w Niemczech sympatię. Powiodło mu się, ponieważ o pojednaniu i pokoju nie tylko mówił, ale i świadczył swoją postawą. Bardzo niewielu spotkałem takich ludzi, u których wiara, słowa, nastawienie i zachowanie tak bardzo się ze sobą zgadzały. Takim człowiekiem był właśnie biskup Jan Niewieczerzał.

Podczas wojny chrześcijanie wyrządzili sobie nawzajem wiele krzywd i w ten sposób wypierali się swego Pana. Wojna spowodowała, ze stali się nieufni wobec siebie. W tej sytuacji nowe nadzieje obudził ruch ekumeniczny Jeżeli posłannictwo o pokoju zawarte na kartach Biblii miało znaleźć wiarę wśród ludzi, chrześcijanie na całym świecie musieli wyznać słowem i czynem, ze wezwanie Ewangelii traktują poważnie. Jednak nie wszystkie nadzieje znalazły swe wypełnienie. Znów okazało się, ze polityczne różnice mogą rzucać cienie, przez które chrześcijanom trudno jest przebrnąć.

Fakt, ze Kościoły zrzeszone w PRE i Ewangelickie Kościoły Niemiec nawiązały kontakty w duchu ekumenizmu, jest w dużej mierze zasługą biskupa Niewieczerzała. Trudno wyrazić w słowach, jak wiele pracował on nad nawiązaniem kontaktów pomiędzy Kościołami, a także nad umocnieniem ich i dodaniem odwagi obu stronom. Biskup Jan Niewieczerzał posiadał prawdziwie ekumeniczną osobowość.

Sieć kontaktów, którą stworzył, przetrwała do dziś – do czasów, kiedy w Polsce, w Niemczech i na całym świecie dokonują się wielkie zmiany. Za życia biskupa Jana nie można było ich sobie nawet wyobrazić. Temu rozwojowi wydarzeń wyszedłby z pewnością naprzeciw z wielkim zaangażowaniem i stałby się ich współtwórczą. Obejmując wzrokiem to wszystko, co oznacza dla nas jego życie, możemy powiedzieć jeszcze więcej: przyczynił się on do tego, ze zapanował nowy duch braterstwa, pokoju i wolności. Mamy mu bardzo wiele do zawdzięczenia.

Tłum. Ewa Jóżwiak