Drukuj

NR 2/2016, ss. 36–37

Wnetrze mieszkania Pawla Hulki-Laskowskiego przy ul. Narutowicza, dawnej Szkolnej. Stan obecny (fot. Rafal M. Leszczynski)Z mową czeską – choć nieco archaiczną – Paweł Hulka-Laskowski był osłuchany od dzieciństwa. Współczesny język czeski i styl praskich gazet i książek szybko sobie przyswoił, co nie byłoby możliwe, gdyby jego starszej odmiany nie wyniósł z domu i ze zboru.

Odkąd powieść Jaroslava Haška „Osudy dobrého vojáka Švejka za světové války”, w przekładzie Pawła Hulki-Laskowskiego „Przygody dobrego wojaka Szwejka podczas wojny światowej”, pokazała się na polskim rynku wydawniczym w 1929 r., była chętnie kupowana i wydawcom (choć nie tłumaczowi) przynosiła znaczny zysk. Stanowiło to zachętę dla paru naszych bohemistów, aby jego przekład zastąpić własnymi, przetłumaczonymi inaczej, zaczynając od tytułu, który otrzymał teraz nazwy „Dole i niedole dzielnego żołnierza Szwejka podczas wojny światowej” oraz „Losy dobrego żołnierza Szwejka czasu wojny światowej”. Przemilczę litościwie ich nazwiska oraz ich kolegów – bohemistów, którzy pragnąc uzasadnić wydanie nowych przekładów, uciekali się do formułowania opinii nieprawdziwych, jak ta, że przekład dzieła Haška był jakoby debiutem translatorskim Hulki-Laskowskiego z języka czeskiego, który poznał rzekomo, gdy miał kilkanaście lat. W tym samym wieku miał też ponoć poznać prawdę o swoim czeskim pochodzeniu. Prawdziwości swoich twierdzeń dowodzili cytatami z dwóch utworów samego Hulki-Laskowskiego: „Mojego Żyrardowa” oraz „Księżyca nad Cieszynem”, pomijali natomiast te jego wypowiedzi, które świadczyły o czymś odwrotnym.

W poruszającej „Spowiedzi kalwina” opublikowanej w „Wiadomościach Literackich” w 1934 r., dostępnej zatem autorom minimalizującym orientację Pawła Hulki w czeszczyźnie, wyznał on, że już w dzieciństwie odczuwał boleśnie swoją odmienność konfesyjną. „Grube kpiny z herezji, niskie parodie kazań ewangelickich, wyzwiska, czasem kuksaniec, nie pozwalały ani na chwilę zapomnieć, że jestem kalwin” – pisał. Z domowej tradycji, z nauki religii w szkole niedzielnej wcześnie dowiedział się, że jest potomkiem czeskich uchodźców, którzy opuścili kraj ojczysty dla zachowania swej wiary. Bracia czescy, którzy do Żyrardowa przyciągnęli z Zelowa, bądź to przez etap w Łodzi, bądź to bezpośrednio, starali się osiedlać blisko siebie na ulicach Szkolnej i Kościelnej, przeto język czeski pozostawał dla nich językiem codziennej komunikacji, a oprócz tego podczas niedzielnych nabożeństw słyszeli go w kazaniach i modlitwach, śpiewali w nim pieśni z czeskiego kancjonału, w młodości pobierali w nim naukę religii w szkole niedzielnej. Nabożeństwa w języku czeskim długo dominowały w Żyrardowie. W ciągu miesiąca miejscowy kantor prowadził je trzy. Czwarte po polsku prowadził pastor dojeżdżający z Warszawy jeden raz w miesiącu. Trwał ten porządek do 1935 r. (niekiedy podaje się rok 1930), odkąd wszystkie nabożeństwa odbywały się w Żyrardowie po polsku. Lecz i po tej dacie język czeski nie zamarł zupełnie. Na stole Pańskim do końca istnienia zboru leżał otwarty egzemplarz Biblii kralickiej, a nie Biblii gdańskiej lub warszawskiej, zaś ostatni prezes kolegium kościelnego w Żyrardowie, Zygmunt Zajdel, bardzo chętnie mówił po czesku, o czym autor tych słów miał sposobność przekonać się osobiście.

Początkowe trudności ze współczesną czeszczyzną

Z mową czeską Paweł Hulka był więc osłuchany od dzieciństwa. „Byłem przekonany, że umiem po czesku” – pisał. Okazało się jednak, że miał trudności z należytym rozumieniem czeskich gazet i współczesnych książek. Podobne doświadczenie przeżywali zelowscy reemigranci w Czechach. Dokładnie opisał je Vlastimil Pospíšil w niedawno przetłumaczonej przez Jarosława Stejskała książce „Powrót do domu ojców”: „Nasza zelowska czeszczyzna była rozpoznawalna, była specyficzna, różniąca się od języka, w którym mówiło się w Czechach. Mieliśmy swój język czeski taki, w jakim porozumiewali się nasi przodkowie w osiemnastym wieku, jaki zabrali z sobą, udając się na obczyznę. Mówiliśmy językiem czeskim, o którym mówiono, że jest językiem Biblii kralickiej. (…) Gdy przyjechaliśmy do Czech, byliśmy zdziwieni, dlaczego miejscowi Czesi niekiedy nie rozumieli, co my mówimy. Niekiedy zamiast według wskazań informatora pójść w lewo, poszliśmy w prawo, albo zamiast do sklepu spożywczego poszliśmy do obuwniczego, zamiast do rzeźniczego poszliśmy do sklepu z krawatami. Zapewne z czymś podobnym spotkał się każdy Czech pochodzący z Zelowa”. Żyrardowscy Czesi przybyli z Zelowa, zatem uwagi Pospíšila rozciągają się również na czeszczyznę młodego Pawła Hulki.

Łatwo dostrzec, że trudności w sprawnym posługiwaniu się współczesnym językiem czeskim odnoszą się wyłącznie do sfery słownictwa. W zasobie leksykalnym młodocianego Pawła Hulki z jednej strony znajdowały się archaizmy nieprzydatne we współczesnej komunikacji językowej, lecz z drugiej strony…

 

Pełny tekst artykułu (po zalogowaniu w serwisie)

Jak uzyskać pełny dostęp do zasobów serwisu jednota.pl

* * * * *

Rafał Leszczyński (senior) – profesor emerytowany, polonista i slawista specjalizujący się w sorabistyce. Osobą i literacką spuścizną Pawła Hulki-Laskowskiego zajmuje się od 1958 r.

 

Na zdjęciu: wnętrze mieszkania Pawła Hulki-Laskowskiego przy ul. Narutowicza, dawnej Szkolnej. Stan obecny (fot. Rafał M. Leszczyński)