Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

4 / 1994

MYŚLANE NOCĄ

Jeżeli zatem mamy wyżywienie i odzież, poprzestawajmy na tym.
I Tym. 6:6.8

To, co pomyślane nocą, tłucze się potem człowiekowi cały dzień po głowie: podczas zakupów, przy kuchni, nad podartą piżamą, przed telewizorem i w ogóle wszędzie. Aż wreszcie można usiąść i wziąć się do pisania. Niekiedy pisze się gładko, jakby tekst sam wyskakiwał z głowy prosto na papier. Ale to rzadkość. Najczęściej trzeba się zdrowo namęczyć. Zwłaszcza gdy – tak jak dzisiaj – temat, który chcę poruszyć, budzi we mnie uczucia podobne do wątpliwości, jakie, jak przypuszczam, targają psem przymierzającym się do jeża. Niby rzecz jest sama w sobie niewinna, a jednak najeżona kolcami, niby można jej przyznać wiele pożytecznych społecznie właściwości, a jednak...

Zapewne narażę się wielu ludziom wyznając, że chodzi mi o reklamę. Nie o reklamę jako taką, ale o kreowanie przez nią rzeczywistości. Producent, wchodząc na rynek, musi swój towar pokazać w jak najlepszym świetle, a klient powinien się dowiedzieć, co może kupić. Rzecz więc nie w tym, że reklama stara się nas przekonać o takich czy innych, mniej lub bardziej prawdziwych, a cudownych właściwościach różnych towarów. Ostatecznie, kupując coś, co okaże się w praktyce nie takie znów cudowne – stracimy trochę pieniędzy i na przyszłość nie będziemy może tak łatwowierni. Mój sprzeciw i niepokój budzi to, co reklama sączy w podświadomość człowieka. Oczywiście, taka też jest jej rola. Jak każda propaganda, stara się kształtować poglądy i upodobania tych, których atakuje słowem i obrazem. Ale jakiż to przyszłościowy wizerunek własny widzimy oczyma duszy?

O, mężczyzno! Jeśli ogolisz się tą właśnie żyletką, spryskasz tym właśnie dezodorantem, użyjesz tych a nie innych wód po goleniu – cały świat i wszystkie kobiety rzucą się w twoje objęcia. Bo tylko żyletka, dezodorant czy pachnąca woda czynią z ciebie prawdziwego mężczyznę. A prawdziwym mężczyzną jest, to oczywiste, tylko taki facet, o którym wprawdzie nie wiadomo, czy ma cokolwiek w głowie i w sercu, ale który jest gładziutki na buzi i uwodzicielsko pachnie na odległość.

O, kobieto! Twoje włosy, tak zdrowe, że aż lśnią, swoim kuszącym falowaniem przyciągają oczy i uwagę tych nudnych panów siedzących nad papierami przy stole konferencyjnym. A jeżeli jeszcze podarowałaś sobie przed wyjściem z domu „odrobinę luksusu", to nie musisz wysilać umysłu, by sprostać swoim obowiązkom w biurze. I tak cię nie zwolnią. Taką pachnącą, z takimi włosami, z taką cerą – mowy nie ma!

A ty, dziecię rodzaju żeńskiego? Za ciężkie pieniądze rodziców możesz oto mieć w domu idea! kobiety (z przyległościami), do którego będziesz się starała upodobnić: lalkę Barbie. Ta osóbka nie poprzestaje na odrobinie luksusu. Ona musi się w nim pławić. Żaden zwykły ciuch nie wchodzi w rachubę. Mieszkanie w bloku też nie; willa z basenem i stajnią dla konia – oto minimum. 0 jej mężu można, nie ryzykując pomyłki, powiedzieć tylko tyle, że z całą pewnością używa właściwej żyletki, dezodorantu, wody po goleniu i kremu. Sądzę, że ta para nie robi nic innego, jak tylko przebiera się parę razy dziennie, leżakuje nad basenem, zażywa konnych przejażdżek i wydaje przyjęcia dla innych nierobów. To zresztą zrozumiałe – co innego można robić mając wyłącznie tak ekskluzywne stroje? 0 dziwo, oni mają nawet dzieci, choć nie wiadomo, kto się nimi zajmuje. Słowem – typowy obraz przeciętnej rodziny, której wszystko spada z nieba i samo się w domu robi!

Mówiąc poważnie, nie wydaje mi się, by styl życia, jaki lansują reklamy, był zgodny z tym, do czego ex definitione powołany jest chrześcijanin. I nie łudźmy się, że to tylko reklama, że tęczowe obrazki w żaden sposób nie przystają do raczej zgrzebnej rzeczywistości przeciętnych ludzi i nie mają większego wpływu na ich życie. Śmiem twierdzić, że mają, i to duży. Ukierunkowują bowiem marzenia i dążenia nie na cel „być", ale „mieć". Nie jest oczywiście rzeczą reklamy sugerować, że aby coś „mieć", trzeba najpierw kimś „być" i że ten, kto już kimś jest, niekoniecznie pragnie to wszystko mieć. Oburzanie się nic tu nie pomoże. Tak jest na całym świecie. Tylko... jak chronić się przed sączeniem do podświadomości wartości tak całkowicie sprzecznych z tym, czego uczy nas Biblia? Jak przeciwdziałać rozmiękczaniu światopoglądu, które następuje w sposób tak niezauważalny i nie budzący oporu ani czujności, boć przecie niczego się nam nie zakazuje, niczym nie grozi, nie atakuje wprost żadnych istotnych dla chrześcijanina spraw?

Myślę, że w „ksobizmie", jaki można zaobserwować w wielu krajach Europy Zachodniej, tak podstępnie działająca reklama ma swój niemały udział. Kładąc tak wielki, i wyłączny, nacisk na materialną stronę życia, na otaczanie swojego ciała więcej niż „odrobiną luksusu", na myślenie tylko o własnej wygodzie, przyjemności, korzyści, wytwarza się w człowieku określoną postawę wobec życia i ludzi. Czy można oczekiwać skutków innych niż obojętność, pazerność, bezwzględność? Nasze społeczeństwo dopiero wkracza przez szeroką bramę na tę przestronną drogę, ale skutki już widać.

Apostoł Paweł był człowiekiem surowym. Wiele wymaga! od innych, ale jeszcze więcej od samego siebie. Czy dlatego jego wezwania do poprzestawania na małym i utrzymywania się z pracy własnych rąk, do czego sam się jak najściślej stosował, znajdowały tak żywy oddźwięk u pierwszych chrześcijan i pomagały im zachować czystość ducha pośród tłumów domagających się chleba i igrzysk? Być może. Dziś jedynym oddźwiękiem jest echo jego słów zamierające w kątach kościołów. Czy musi tak być?

Wanda Mlicka