Drukuj

10 / 1997

MYŚLANE NOCĄ

I widziałem wychodzące z morza zwierzę, które miało dziesięć rogów i siedem głów, a na rogach jego dziesięć diademów, a na głowach jego bluźniercze imiona.
Obj. 13:1

Im dłużej żyję na świecie, tym więcej rzeczy, zjawisk i faktów wprawia mnie w zdumienie, co samo w sobie jest przeciwne naturze, bo przecież im więcej człowiek widział, słyszał, przeżył, przeczytał – tym powinien być odporniejszy na zadziwienia czymkolwiek. A jednak...

Wynalazki techniczne: telewizory, komputery, odrzutowce, łączność satelitarna, loty w kosmos – udało mi się oswoić w rozumie tak dalece, że – nic nie pojmując, jak to działa, ale obcując z tym na co dzień, a z tego i owego nawet osobiście korzystając – nie doznaję szoku. Chociaż, jeśli chodzi o komputery, to i owszem, niedawno jeden z nich doprowadził mnie do ataku spazmatycznego śmiechu, a udało mi się uspokoić tylko dzięki pełnym oburzenia słowom: Ty się śmiejesz, a ja o mato nie dostałam zawału!” Otóż znajoma, która wydała ten okrzyk, padła ofiarą własnego konta osobistego, z którego bank pokrywał jej comiesięczne zobowiązania finansowe. Znajoma w terminie odnowiła zlecenia i wyjechała. Po miesiącu nieobecności zastała kilkadziesiąt wydruków z banku, zawiadamiających o sumiennym płaceniu jej czynszu w spółdzielni: przez cały miesiąc codziennie, z niedzielami włącznie. Wyobrażacie sobie, co to był za debet, zważywszy, że osoba ta jest emerytką? Oczywiście nie ma tu co wybrzydzać na komputer, bo to jakaś słodka panienka wklepała biedakowi niewłaściwe polecenie. Nikt jednak tego błędu nie wykrył, a dlaczego? – zrozumiałam, słysząc opowieść o urzędniczce, która zażądała mocno zawyżonych odsetek za opóźnienie wpłaty. Napomniana przez kierownika, który wykazał jej dowodnie nonsensowność sumy, miała tylko jedną, uporczywie powtarzaną odpowiedź: tyle pokazał komputer, więc tak musi być. Przestało mi więc być do śmiechu, bo to już są ostre symptomy tego, przed czym od dawna przestrzegają głębiej myślący filozofowie i psychologowie.

Po pierwsze – człowiek przestaje liczyć się z rzeczywistością, jaka go otacza, zauważywszy z ulgą, że ta wirtualna daje się kształtować bez wysiłku i wedle woli; po drugie – człowiek przestaje poczuwać się do obowiązku myślenia, bo robi to za niego komputer. Szczególnie zasmucający wydaje mi się fakt, że ten człowiek całkowicie pomija oczywistość, iż to on sam albo ktoś inny, ale również ziemianin, wstukał uprzednio do komputera dane wyjściowe, które pudło to po starannym przeżuciu wydala w postaci ostatecznego i dla wielu niepodważalnego werdyktu... Ciekawe, czy gdyby we wszystkie komputery na całym świecie wpisać o jednej porze i ukradkiem Dziesięcioro Przykazań, to ludzie zaczęliby ich przestrzegać?

Zadziwiający jest dla mnie również ogólny pęd do publicznego obnażania się psychicznie, duchowo i fizycznie. Ja już na tym miejscu pisałam o takiej osobie płci żeńskiej, która sfotografowała „intymne otwory własnego ciała”, i prawie by dostała prestiżową nagrodę Turnera, ale ktoś ją przebił, wystawiając zielonkawe krowie zwłoki. Autowiwisekcja na oczach tłumu stała się dla wielu spryciarzy niezłym źródłem zarobku, oprócz dostarczania niewątpliwej uciechy z obserwowania, do jakiego stopnia można ludziom wmówić dosłownie wszystko. Na przykład wynosząc na piedestał sztuki (że się tak górnolotnie wyrażę!) zwoje płótna pokryte ohydnymi napisami. Ci naiwni, którzy dotychczas sądzili, że takie napisy można spotkać tylko w ubikacjach na zaniedbanych dworcach, mogą dziś pójść do Zachęty i poczytać to samo w eleganckim, kulturalnym otoczeniu.

Otwarcie wystawy „Żywa galeria -łódzki progresywny ruch artystyczny”, gdzie znajdował się między innymi ten eksponat, uświetnił nagrany na wideo performance Zbigniewa Warpechowskiego: facet, półnagi i siwy, wciela się w postać Mojżesza, rozbija kamienne tablice, na których wypisany jest Dekalog, wyrywa kartki z Biblii, wypycha nimi prezerwatywy i układa z nich napis „NewAge”.

Czy jest różnica między działaniem i mentalnością zrzeszonych progresywnie ludzi, produkujących eksponaty na wystawy, a działaniem i mentalnością zwykłych wandali, profanujących kościoły i cmentarze? Chyba tak..., nie, nie „chyba”, ale z pewnością tak! Różnica jest i to zasadnicza, chociaż jedni i drudzy cierpią na tę samą chorobę wewnętrznej pustki, zagubienia, rozpaczy. Różnica polega na tym, że wandale, nie zdając sobie z tego sprawy, wzywają nas na pomoc i krzyczą „ratunku!” w jedyny dostępny dla siebie sposób, to znaczy niszcząc to, co społeczeństwo uważa za cenne i święte. Nie dostają za to nagród, nikt ich nie oklaskuje i żadnych pieniędzy z tego nie ma. Natomiast większość „ruchów artystycznych”, uważających się za postępowe, skupia ludzi niszczących nie materialne przedmioty, ale pojęcia i wartości uważane przez większość społeczeństwa za cenne i święte. Ci ludzie również nie zdają sobie sprawy z tego, że w ten sposób rozpaczliwie wzywają pomocy, i trudno im będzie to pojąć, dopóki dostają za to, co robią, nagrody i tłum ich oklaskuje, i duże są z tego pieniądze.

A skoro już o pieniądzach mowa... Firma w USA, która ma wyłączność na żerowanie na kulcie Elvisa Presleya, swoje roczne wpływy z tego interesu szacuje na sto pięćdziesiąt milionów dolarów. Ostatnio obchodzono dwudziestą rocznicę śmierci tego idola. Przy zasłanym metrową warstwą kwiatów jego grobie przez całą noc czuwało trzydzieści tysięcy fanów, a w jednej z memphijskich gazet napisano z całą powagą: „Jak Jerzy Waszyngton i Jezus Chrystus, Elvis jest po śmierci kimś znacznie większym, niż był za życia”.

Usiadłam sobie w kącie i postanowiłam nie dziwić się już więcej niczemu. Człowiek tylko wychodzi na idiotę, bo najwidoczniej to wszystko, co mnie się wydaje nie do przyjęcia, tak zwany ogół przełyka, akceptuje, aprobuje, chwali i płaci za chwilę ekscytacji: „Jakie to cudownie obrzydliwe!” A zresztą... wszystko to przewidziane zostało już dosyć dawno temu i wystarczy otworzyć Biblię, by się o tym przekonać. Tym samym wracamy do przywołanego na początku tych rozmyślań zwierzęcia:

„I cała ziemia szła w podziwie za tym zwierzęciem. (...) I otworzyło paszczę swoją, by bluźnić przeciwko Bogu (...). I oddadzą mu pokłon mieszkańcy ziemi, każdy, którego imię nie jest od założenia świata zapisane w księdze żywota Baranka (...). Jeśli kto ma uszy, niechaj słucha” (Obj. 13:3.6.8.9).

Jeśli kto ma...

Wanda Mlicka