Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

7 / 1995

MYŚLANE NOCĄ

Biada tobie, pustoszycielu, sam jeszcze nie spustoszony; i tobie, rabusiu, sam nie obrabowany!
Gdy przestaniesz pustoszyć, będziesz spustoszony; gdy skończysz rabunek, obrabują ciebie.

Iz. 33:1

Nikt nie lubi czuć się winny. Oskarżani o coś, rozglądamy się wokół, na kogo by tu zrzucić odpowiedzialność. Gdy coś się nam nie podoba, również szukamy winnego. A za kozła ofiarnego często służą „ czasy”. Starsi ludzie, widząc zachowanie młodzieży, wzdychają: ,,Co za czasy!” Młodzi ludzie, broniąc się przed zarzutami tej nudniejszej części społeczeństwa, mówią: „Cóż chcecie, czasy się zmieniły”. Jest to wyrażenie bardzo wygodne dla obu stron. Ale nie mam zamiaru zagłębiać się dziś w meritum tego odwiecznego sporu. Myśl moja bowiem uczepiła się samego stwierdzenia:,, czasy się zmieniły”, a uczepiła się w związku z zamieszczonym powyżej tekstem z Księgi Izajasza.

Pustoszycie! pustoszył. Kraj, miasta, pola uprawne. Pustoszył własność wroga. Gdzie rosło zboże na chleb, gdzie stały domy, w których kobiety gotowały strawę i kołysały do snu niemowlęta, gdzie pasły się stada tłustych owiec, gdzie kupcy wystawiali na sprzedaż wyroby rąk ludzkich – we wszystkich tych miejscach pustoszycie! pozostawiał po sobie nagą pustkę. A potem wracał do siebie. Do swoich pól, na których nadal dojrzewało zboże, do swoich stad, które nadal były tłuste, do swoich kramów pełnych wszelakiego dobra. I do swojego ogniska, przy którym jego kobiety nadal gotowały strawę i kołysały do snu jego dzieci. A ponieważ był nie tylko pustoszycielem, ale i rabusiem, więc po każdej wojennej wyprawie dobytek jego pomnażał się. I pustoszycie! żył sobie przyjemnie do chwili, gdy znowu naszła go chęć pustoszenia albo gdy nadeszła jego godzina, by zostać spustoszonym – godzina kary i odwetu. W każdym razie zachowana wtedy była kolejność wydarzeń i osób, bo powiedziano wyraźnie: „Gdy przestaniesz pustoszyć, będziesz spustoszony; gdy skończysz rabunek, obrabują ciebie”. Zważcie więc, że spustoszenia i rabunku miał dokonać ktoś inny, i to dopiero wtedy, gdy on sam już przestał to robić. – Co za bzdura! – mówicie. – Oczywiście, że ktoś inny i kiedy indziej! A któżby pustoszył i rabował sam siebie!

Otóż to. Rzecz cała w tym, że „czasy się zmieniły”. I oto dzisiaj my sami pustoszymy i rabujemy samych siebie, nie fatygując do tej roboty żadnych mocy ziemskich czy boskich.

Być może powiecie, że widzę to zbyt czarno, że jak świat światem starsi ludzie zawsze uważali, że teraźniejszość, w jakiej żyją, prowadzi do katastrofy, a po przyszłości spodziewali się wszystkiego najgorszego. A mimo to Ziemia kręciła się nadal i toczyło się na niej życie. Ale czy kiedykolwiek dawniej człowiek miał takie możliwości oddziaływania na cały nasz glob i jego otoczkę? Czy był w stanie uśmiercać tak wielkie obszary lasów, wyjaławiać tak rozległe połacie żyznej gleby, zmieniać wytyczone przed wiekami koryta potężnych rzek, unicestwiać całe morza, spuszczać trujące deszcze? Czy mógł zrobić dziurę w niebie, przez którą słońce – odwieczny sojusznik życia na ziemi – nagle zaczyna zsyłać zdradliwe ultrafiolety? Czy umiał wyniszczyć bezpowrotnie całe gatunki roślin, zwierząt, ptactwa? Czy udawało mu się na tak wielką skalę zatruwać młode umysły, serca i dusze przekonując, że życie jest nic nie warte, a zabijanie i torturowanie to równie dobra zabawa jak narkotyki i seks bez miłości? Długo można by wyliczać, co jeszcze człowiek dzisiejszy umie – bo ma rozum, co może – bo ma narzędzia, i czego chce... Dlaczego tego chce? Czy rzeczywiście umiemy na to odpowiedzieć tylko: – Cóż, czasy się zmieniły?

Czasy muszą i powinny się zmieniać. Zastałe, pokryte rzęsą bajorko nie sprzyja dynamicznemu rozwojowi życia. Chciałabym jednak wiedzieć, dlaczego ludzie całą zasługę czy winę przypisują czasom, jakby to one były władne samoistnie powodować zmiany. Czas, płynąc naprzód, w naturalny sposób przynosi narodziny nowego i śmierć starego – cokolwiek byśmy przez to rozumieli. Ale to my, ludzie, kształtujemy nowych ludzi, pokolenie po pokoleniu, to właśnie my zmieniamy życie. A widząc, co z tego wynikło, umywamy ręce, mówiąc: – Czasy się zmieniły!

„Pokolenie pokoleniu głosi dzieła Twoje, opowiada o potędze Twojej” (Ps. 145:4). Co głosi dzisiejsze starsze pokolenie pokoleniom młodszym? – Bóg umarł – głosi – Bóg źle urządził świat, trzeba wszystko zmienić. To rozum jest wszechwładny, rozum człowieka penetrujący kosmos i geny, zdolny wywracać do góry nogami odwieczny porządek świata. Więc wywraca. Obawiam się, że niedobrze wypełniamy nasze zadania, tak prosto i jasno wyłożone w Ewangelii. Obawiam się, że nasze chrześcijaństwo jest dla świata mocno nieprzekonujące. Nieliczna i bezsilna jest bowiem garstka tych, którzy zdają sobie sprawę z konsekwencji. Nieliczna w stosunku do tłumów pragnących tylko używać życia za wszelką cenę, nieliczna w stosunku do rzesz nędzarzy walczących tylko o przeżycie, bezsilna wobec elit pieniądza i władzy, które widzą tylko własny doraźny interes, bezsilna wobec lobby tych ludzi nauki, którzy przymykają oczy na to, jakie skutki dla ludzkości i całej planety przyniosą ich odkrycia i wynalazki.

„Panie, Słowo Twoje trwa na wieki, niewzruszone jak niebiosa. Prawda Twoja trwa z pokolenia w pokolenie, ugruntowałeś ziemię i stoi. Według praw Twoich istnieje dotąd, bo wszystko służy Tobie” (Ps. 119:89-91). A gdy przestanie służyć? Gdy zbyt późno zrozumiemy sens proroctwa z Księgi Izajasza i nadal będziemy pustoszycielami? Cóż, nie będziemy musieli czekać, aż ktoś nas spustoszy i obrabuje. Bo gdy zakończymy nasze dzieło pustoszenia i rabowania – będzie to zarazem koniec nas samych.

Czasy się zmieniły – ot co!

Wanda Mlicka