Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

Nr 5/1990

MYŚLANE NOCĄ

Oto szczęśliwie się powiedzie mojemu słudze: będzie nader wywyższony i bardzo wysoko wyniesiony.

Iz. 52:13

To jest to, co się podoba większości: być wywyższonym. Powszechnie podziwia się tych, którzy są wysoko wyniesieni. A kto nam się podoba? Na kogo lubimy patrzeć? Kto z miejsca zdobywa naszą sympatię, choć jeszcze nie znany? Och, wiadomo: „śliczne dziecko”, „piękna dziewczyna”, „przystojny chłopiec”, „urodziwy mężczyzna”; może być jeszcze „siwowłosa staruszka łagodnie patrząca na świat wyblakłymi oczami” i „dostojny starzec ze szlachetnie pobrużdżoną twarzą”. Reszta bliźnich, nie wywyższonych i przeciętnej urody, nie zwraca specjalnej uwagi.

Biada jednak tym, którzy szpetni są nad miarę lub cogorsza – niepełnosprawni. Obojętne, czy będzie to mongoidalne dziecko, ktoś umysłowo chory, człowiek z amputowaną, zdeformowaną łub niesprawną nogą, obarczony garbem, niewidomy. Precz z nim. Jest inny. A to niewybaczalne. Budzi niechęć, odrazę i agresję zarówno w ptasim móżdżku wróbla na widok kanarka, jak też w ptasim móżdżku człekokształtnego (którego człowieczeństwo polega na pionowej postawie i używaniu do chodzenia dwóch a nie czterech kończyn) na widok kogoś fizycznie odmiennego. Przesadzam? No to przejedźcie się kiedyś z kimś na wózku inwalidzkim, weźcie na spacer mongoidalne dziecko, przyjrzyjcie się reakcji kolejki na osobę podchodzącą do lady

  1. kulach, a nade wszystko posłuchajcie! Posłuchajcie, co mówią bracia chrześcijanie, boć w chrześcijańskim żyjemy kraju.

A teraz przeczytajmy motto tego rozmyślania i posłuchajmy, co Izajasz mówi dalej: „Jak wielu się przeraziło na Jego widok – tak zeszpecony, niepodobny do ludzkiego był Jego wygląd, a Jego postać nie taka jak synów ludzkich (...). Nie miał postawy ani urody, które by pociągały nasze oczy, i nie był to wygląd, który by nam się mógł podobać...” (52:14; 53:2). Te słowa napisał prorok na kilka stuleci przed narodzeniem Chrystusa. Mówią one o Jezusie zamęczonym i storturowanym tak, że nie miał wyglądu, „który by nam się mógł podobać”. Podobać tym, którzy żyli dwa tysiące lat temu, i nam, którzy żyjemy dziś. Dziś jednak wiemy już, że Jezus został „nader wywyższony i bardzo wysoko wyniesiony”. I dlatego Jezus się nam podoba, a o Jego wyglądzie tuż przed śmiercią staramy się nie myśleć zbyt realistycznie.

A co z Jego postawą wobec wrogów i prześladowców? „Znęcano się nad Nim, lecz On znosił to w pokorze i nie o-tworzył swoich ust, jak jagnię na rzeź prowadzone i jak owca przed tymi, którzy ją strzygą, zamilkł i nie otworzył swoich ust” (Iz. 53:7). Nie lubimy takich postaw, gardzimy pokorą. Jak dziś, tak i wtedy: „Wzgardzony był i opuszczony przez łudzi (...), wzgardzony tak, że nie zważaliśmy na Niego” (Iz. 53:3). Czyż nie dlatego wielbimy Go dziś i korzymy się przed Nim, że już wiemy: zwyciężył i jest wywyższony. Ale na tych, których nazywał swoimi najmniejszymi braćmi, na tych nie zważamy. Żyją wśród nas, opuszczeni przez ludzi.

Brak siły przebicia, brak sukcesów to wielka wada. Nie do wybaczenia, jeśli łączy się z fizycznym lub widocznym umysłowym upośledzeniem. Jakie to szczęście dla człekokształtnych, posiadających wszystkie członki w liczbie i postaci odpowiadającej przyjętym normom, jakie to szczęście, że ich kalectwo i upośledzenie nie jest widoczne. Bo stanu umysłu i serca na pierwszy rzut oka nie widać. Podobni są „do grobów pobielanych, które na zewnątrz wyglądają pięknie, ale wewnątrz są pełne trupich kości i wszelakiej nieczystości” (Mat. 23:27).

Nic się więc nie zmieniło w człowieku od czasów, w których żył Jezus. „Groby pobielane” w stanie nienaruszonym przetrwały rozwój kultury i cywilizacji. Dwa razy zdarzyło mi się na ulicy wstydzić do łez za zachowanie obcych ludzi w stosunku do osób innych. Raz, w kolejce po rzadko pojawiające się wtedy papierosy, gdy wszyscy solidarnie sprzeciwili się przepuszczeniu starszej pani w aparacie ortopedycznym na nodze. „Kaleka, a chce palić!” (nie zmyślam), a ktoś z tylu dorzucił troskliwym tonem: „Przecież to dla niej niezdrowo”. Drugi raz, gdy stałam przed kawiarnią kończąc rozmowę ze znajomym, który jest ułomny. Z lokalu wytoczyła się głośna grupka. Kobieta podeszła do mojego znajomego i poklepała go po garbie mówiąc do towarzyszy: „Dotknijcie go, to przynosi szczęście”. Nie był w jej oczach człowiekiem, był... bo ja wiem czym? Takie wyjątkowe chamstwo oczywiście ' nie zdarza się często. Ale wystarczą spojrzenia, szepty, oglądanie się, wystarczy solidarność pozornie zdrowych przeciwko tym innym. A kiedy kołtuństwo zostanie jeszcze podlane strachem, tworzy skorupę nie do przebicia ani Słowem Bożym, ani racjonalnymi argumentami. Myślę o chorych na AIDS i o stosunku do nich części naszego społeczeństwa.

„Z więzienia i sądu zabrano Go, a któż o Jego losie pomyślał? Wyrwano Go bowiem z krainy żyjących...” (Iz. 53:8).