Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

Nr 5/1990

Dzisiejsze Węgry liczą niespełna 11 milionów mieszkańców, gdyż na skutek I i II wojny światowej nastąpiły takie zmiany terytorialne, w wyniku których kilka milionów Węgrów znalazło się poza granicami swego kraju i mieszka w krajach sąsiednich – w Czechosłowacji, Austrii, Rumunii, Jugosławii i Związku Radzieckim. Ten niewielki kraj jest jednak dosyć zróżnicowany pod względem wyznaniowym.
Najliczniejszą społecznością chrześcijańską jest Kościół rzymskokatolicki z 6,3 min wiernych (na Węgrzech żyje ponadto 323 tys. grekokatolików pozostających w unii z Rzymem). Na drugim miejscu plasuje się dwumilionowy Kościół ewangelicko-reformowany, natomiast Kościół ewangelicko-luterański jest społecznością kilkakrotnie mniejszą, liczącą 430 tys. wiernych. Prawosławnych jest ok. 30 000, z tym że podlegają oni czterem jurysdykcjom – rosyjskiej, rumuńskiej, bułgarskiej i serbskiej.

Inne wspólnoty kościelne zrzeszają ogółem ok. 50 tys. członków. Największe z nich to: baptyści (12 700 członków), metodyści (2250), adwentyści (4750) i zielonoświątkowcy (7000). One to, wraz z kilkoma innymi wspólnotami, tworzyły przez wiele lat Radę Kościołów Wolnych na Węgrzech, która rozpadła się pod koniec 1989 roku. Wspomnieć jeszcze należy, iż na Węgrzech przetrwała stosunkowo liczna grupa antytrynitarzy (15 000 członków), tworząca Kościół unitariański.

Stutysięczna społeczność żydowska należy do największych w tej części Europy, nie licząc ZSRR (136 synagog, 26 rabinów, jedno seminarium rabinackie).

Dojście komunistów do władzy po drugiej wojnie światowej odbiło się szczególnie negatywnie na życiu i działalności Kościoła rzymskokatolickiego oraz obu Kościołów ewangelickich.

Zdecydowanym przeciwnikiem nowego porządku polityczno-społecznego był prymas Kościoła rzymskokatolickiego – kardynał Jozsef Mindszenty. Za swoją nieprzejednaną postawę zapłacił wysoką cenę: aresztowany w 1948 r., torturowany psychicznie i fizycznie, skazany został w procesie pokazowym na dożywotnie więzienie. Zastraszony Episkopat Węgierski podpisał w 1950 r. porozumienie z państwem, godząc się na likwidację większości szkół i zakonów katolickich, stowarzyszeń religijnych, na ograniczenia w nauczaniu religii i w działalności prasowej. Z inicjatywy władz powstała organizacja Opus Pacis, zrzeszająca tzw. księży patriotów (kolaborantów z władzą komunistyczną). Tymi księżmi władze obsadziły kluczowe pozycje w Kościele.

Kardynał Mindszenty wyszedł na wolność w 1956 r., ale wkrótce po upadku powstania w Budapeszcie musiał schronić się w ambasadzie amerykańskiej, -gdzie przebywał aż do 1971 r. Dopiero wtedy władze węgierskie w porozumieniu z Watykanem pozwoliły mu udać się na emigrację. Zmarł w Wiedniu, w 1975 r. Wcześniej, bo już w 1964 r., Watykan i rząd węgierski podpisały porozumienie, na mocy którego nastąpiło obsadzenie niektórych wakujących stolic biskupich. Po śmierci kardynała Mindszenty’ego mianowano nowego prymasa i obsadzono wszystkie stolice biskupie, w liczbie jedenastu. W styczniu br. Węgry i Watykan nawiązały oficjalne stosunki dyplomatyczne.

W Kościele ewangelicko-reformowanym stosunek przywódców kościelnych do nowego ustroju polityczno-społecznego też był zróżnicowany. Pierwszy powojenny zwierzchnik Kościoła, ks. bp Laszlo Ravasz, zapłacił za swoją postawę i krytyczny stosunek do komunistycznych przemian usunięciem z urzędu w 1948 r. Jego miejsce zajął wtedy bp Albert Bereczky, człowiek o duchowości pietystycznej, wielce zasłużony w ratowaniu Żydów podczas wojny. Bp Bereczky był głęboko przekonany, że Kościoły płacą teraz wysoką cenę za swój brak zainteresowania kwestią społeczną i ponoszą pośrednio winę za to, że rewolucja społeczna   została przeprowadzona rękami komunistów. Całe jego myślenie przeniknięte było ideą pokuty Kościoła. Niestety, jego najbliższym współpracownikiem został bp Janos Peter, oportunista i krypto-komunista.

W październiku 1956 r. opozycja wewnątrzkościelna zmusiła obu tych biskupów do ustąpienia ze stanowisk i przywróciła na najwyższy urząd kościelny bp. Ravasza. Nie trwało to jednak długo. Po upadku powstania narodowego bp Bereczky ponownie został obsadzony na dawnym stanowisku, zaś bp Peter... zsekularyzował się i został ministrem spraw zagranicznych w rządzie Janosa Kadara. Najbliższym współpracownikiem, a potem następcą bp. Bereczky’ego, stał się bp Tibor Bartha. Po 1956 roku wielu duchownych ewangelicko-reformowanych i świeckich członków Kościoła dotknęły represje zarówno ze strony władz państwowych, jak i kościelnych.

Według niemal identycznego scenariusza rozwijała się sytuacja w Kościele ewangelicko-luterańskim. Krytycznemu wobec praktyk komunistycznych bp. Lajosowi Ordassowi wytoczono w 1948 r. proces o nielegalne posiadanie dewiz i skazano go na dwa lata więzienia. Na powrót swój urząd objął w październiku 1956 r., ale już w dwa lata później zmuszony został do rezygnacji. Zarzucano mu, że podczas powstania w 1956 r. poparł siły antysocjalistyczne. Następcą bp. Ordassa został 39-letni proboszcz w Pecs, superintendent okręgu Tolna-Baranya – ks. Zoltan Kaldy, znany wówczas przede wszystkim ze swoich związków ze środowiskami pietystycznymi i z pracy ewangelizacyjnej.

Niestety, jego blisko 30-letnie rządy w Kościele ewangelicko-luterańskim wymagają bardzo surowej oceny. Bp Kaldy okazał się człowiekiem żądnym władzy, nie znoszącym żadnego sprzeciwu, narzucającym całemu duchowieństwu swoje poglądy. Natomiast wobec władzy państwowej był zawsze uległy, służalczy, gorliwie wypełniający wszystkie polecenia. Cierpiał na przerost ambicji. Za wszelką ceną pragnął zostać prezydentem Światowej Federacji Luterańskiej. Aby to osiągnąć, przyjął na siebie obowiązki zorganizowania Zgromadzenia Ogólnego tej organizacji na Węgrzech w 1984 r. Zanim jednak osiągnął swój cel, musiał przełknąć parę gorzkich pigułek. M.in. przed rozpoczęciem Zgromadzenia musiał się udać z czołowymi przedstawicielami Federacji na grób bp. Ordassa, z którym – za jego życia – nigdy nie raczył się spotkać od chwili pozbawienia go urzędu, a wszystkie osoby, które utrzymywały kontakt z dawnym biskupem, nękał na różne sposoby.

W tym samym czasie jeden z laterańskich duchownych węgierskich, ks. Zoltan Doka, opublikował na Zachodzie list otwarty, w którym zarzucił bp. Kaldy’emu „autorytatywny styl sprawowania urzędu” i stosowanie „teologicznego terroru” polegającego na przymuszaniu wszystkich księży do zaakceptowania lansowanej przezeń tzw. teologii diakonii. (Bp Kaldy objaśniał kiedyś w telewizji węgierskiej, że teologia diakonii to odrzucenie idei „Kościoła panującego” i przyjęcie „drogi służby”, która wewnątrz Kościoła oznacza „służbę ludziom starym, chorym, osamotnionym, na zewnątrz zaś, w społeczeństwie – udzielanie poparcia temu ustrojowi społecznemu, który budujemy dzisiaj na Węgrzech”.)

Gwoli prawdy należy stwierdzić, iż twórcą teologii diakonii nie był wcale bp Kaldy, lecz biskup reformowany Bereczky i grono jego” najbliższych współpracowników. Już w pierwszych latach po wojnie mówili oni o „teologii Kościoła służącego”, ale ich bezkrytyczna akceptacja nowego ustroju, zgodnego rzekomo z wolą Bożą, spotkała się „wówczas z krytyką dwóch znanych reformowanych teologów szwajcarskich – Karola Bartha i Emila Brunnera.

Bp Kaldy zmarł w 1987 r. wskutek zatoru mózgowego. Jego następca, bp Bela Harmati, który przed objęciem urzędu przepracował 11 lat w ŚFL w Genewie, przystąpił energicznie do odnawiania stosunków wewnątrzkościelnych. W maju 1989 r., w czasopiśmie kościelnym „Evangelikus Elet”, ukazało się jego oświadczenie, w którym wyraził ubolewanie z powodu kroków dyscyplinarnych podjętych w 1984 r. przeciwko ks. Zoltanowi Doce. Stwierdził, że „dawne kierownictwo kościelne w odpowiedzi na krytykę ze strony naszego brata w urzędzie skrzywdziło go pod względem prawnym i moralnym”. Podczas wszczętego wówczas postępowania dyscyplinarnego, które skończyło się czasowym zawieszeniem ks. Doki w służbie kościelnej, nie dano mu żadnej możliwości obrony.
Inną osobą, która po 28 latach doczekała się rehabilitacji, jest 75-letni ks. Györgi Kendeh. W 1961 r. usunięto go ze służby kościelnej bez podania powodów i wszczęcia postępowania dyscyplinarnego. Jego jedynym przewinieniem było to, iż należał do grona bliskich współpracowników bp. Ordassa.

Jesienią 1989 r. Luterańska Akademia Teologiczna w Budapeszcie nadała honorowy doktorat prof. dr. Vilmosowi Vajcie, b. dyrektorowi Instytutu Badań Ekumenicznych ŚFL w Strasburgu. Ks. Vajta, który emigrował po wojnie i przyjął obywatelstwo szwedzkie, napisał krytyczną rozprawę o teologii diakonii, przez co popadł w niełaskę u poprzedniego kierownictwa kościelnego. Wkrótce mają się ukazać na Węgrzech jego liczne dzieła i studia teologiczne.

Działacz węgierskiego Kościoła ewangelicko-luterańskiego i jednocześnie słynny pianista, Arpad Fsang, opublikował niedawno 100-stronicowy dokument, w którym stwierdza, że teologia diakonii była nastawiona „na przypodobanie się przywódcom partii i państwa węgierskiego”. Fasang zarzuca bp. Kaldy’emu, że był niezdolny do zaakceptowania pluralizmu i dialogu, a analiza jego 33 kazań dowodzi, że reprezentował często idee zbliżone do tego, co w III Rzeszy głosili tzw. niemieccy chrześcijanie, zwolennicy ideologii nazistowskiej. Przy współudziale bp. Kaldy’ego Kościół luterański stanowił przez długi czas wsparcie dla komunistycznej władzy państwowej.

W ramach rozliczania się z minionym 30-łeciem Kościół czyni starania o pełną rehabilitację bp. Ordassa przez władze państwowe. Z niezadowoleniem spotkała się niedawna wypowiedź ministerstwa sprawiedliwości stwierdzająca, że usunięcie bp. Ordassa z urzędu „nie nastąpiło wskutek postępowania sądowego” i dlatego nie można wszcząć procesu rehabilitacyjnego. Tymczasem wiadomo, że bp Lajos Ordass nie mógł sprawować swego urzędu po roku 1958 w wyniku decyzji polityczno-państwowej.

Proces przemian w Kościele reformowanym przebiega wolniej niż w Kościele luterańskim. Pastor węgierski  Gyula Barczay, żyjący od 30 lat na emigracji w Szwajcarii, lecz bacznie śledzący sytuację na Węgrzech, uważa, że winę za taki stan rzeczy ponosi kierownictwo kościelne, że biskupi reformowani trzymają się z dala od ruchu reformatorskiego, chociaż wielu świeckich członków Kościoła stoi na czele tego ruchu. „W mojej opinii – stwierdza ks. Barczay – rozłam między ludem kościelnym (do niego zaliczam też duchownych) a kierownictwem Kościoła nie został jeszcze przezwyciężony. Kierownictwo kościelne tworzą nadal ci sami ludzie, którzy w okresie przed reformą decydowali o polityce kościelnej”.

Trzy lata temu odszedł na emeryturę bp Tibor Bartha, zwierzchnik Kościoła kierujący zarazem największą diecezją z siedzibą w Debreczynie. Do wyborów na ten urząd diecezjalny stanęło po raz pierwszy od drugiej wojny światowej dwóch kandydatów: ks. dr Zoltan Aranyos – kierownik Kancelarii Synodalnej w Budapeszcie, i ks. prof. dr Elemer Kocsis – dyrektor Kolegium Reformowanego (szkoła średnia) w Debreczynie. Wieloletni faworyt władz państwowych, ks. Aranyos, zdecydowanie przegrał wybory. Z kolei bp Karoly Toth, od 1987 r. następca bp. Barthy na stanowisku zwierzchnika całego Kościoła i aktywny od lat działacz ekumeniczny (m.in. prezydent Chrześcijańskiej Konferencji Pokojowej), już w styczniu 1989 r. został pozbawiony tej funkcji przez Synod Generalny, który wybrał na to odpowiedzialne Stanowisko bp. Kocsisa.

Bp Elemer Kocsis przedstawił w połowie 1989 r. program zreformowania Kościoła. I tak, biskupi oraz inne osoby sprawujące jakiś urząd w Kościele nie będą już wybierani dożywotnio; podobnie skróceniu ulegną mandaty członków komisji kościelnych. Zostanie powołany organ kontrolny, złożony z duchownych, który badać będzie decyzje kierownictwa kościelnego i chronić interesy pracowników Kościoła. Bp Kocsis chce zadbać o to, aby w przyszłości Kościół nie angażował się politycznie w taki sposób, jak w przeszłości (niektórzy biskupi zasiadali np. w parlamencie). Zadaniem Kościoła jest moralna odnowa narodu, dlatego powinien on tak działać, aby uwolnić społeczeństwo węgierskie od szkodliwych wpływów i postaw ukształtowanych przez długoletnie oddziaływanie propagandy ateistycznej.

Rzecz charakterystyczna, że bp Karoly Toth nagle zaczął przemawiać innym językiem, niż zwykł był czynić to w przeszłości. Np. w styczniu br., podczas Synodu Kościoła Ewangelickiego Nadrenii (RFN) oświadczył, że narody Europy Wschodniej „mają dość dyktatur, ucisku, gwałcenia praw ludzkich i dyktatu ideologicznego”, pragną wolności, demokracji i godności ludzkiej, i – tak jak Izrael – „znajdują się wreszcie u kresu 40-letniej wędrówki po pustyni”. Jest bardzo wątpliwe, czy tego typu wypowiedzi przywrócą bp. Tothowi wiarygodność w jego własnym Kościele.

Trzeba także zdawać sobie sprawę, że i bp Kocsis jeszcze niedawno należał do zwolenników skompromitowanej doszczętnie teologii diakonii. Przypomina mu się jego wystąpienie z 1983 r., w którym pochwalał udział Kościoła w procesie kolektywizacji rolnictwa. A jeżeli uświadomimy sobie, że dwie trzecie ewangelików reformowanych na Węgrzech było właścicielami gospodarstw rolnych, -wnioski nasuną się same!
W opinii ks. Barczaya, kierownictwo Kościoła „utraciło zaufanie ludu, gdyż zawsze szło ręka w rękę z państwem i czyniło nawet więcej, niż władza po nim oczekiwała. Jeśli Kościół ma się stać wiarygodny, jego kierownictwo powinno wreszcie wyznać, że przez długie lata było posłuszne władzy politycznej”.

W Kościele reformowanym na Węgrzech żywy jest ruch odnowy. Jego przedstawiciele wystąpili w listopadzie 1989 r. z żądaniem ustąpienia całego kierownictwa Kościoła, gdyż biskupi i superintendenci byli w minionych dziesięcioleciach „narzędziami w ręku państwowych władz wyznaniowych”. Przywódcami ruchu są: dr Richard Bodoki, b. kierownik misji wewnętrznej, i ks. Josef Eliasz z Debreczyna, usunięty z urzędu przez bp. Barthę.
W połowie 1989 r. w Kościele reformowanym powołano komisję, która ma zbadać rodzaj i zakres prześladowań, jakie dotknęły duchownych i świeckich współpracowników kościelnych. Chodzi o grupę około 100 osób, które: 1) objęto postępowaniem karnym i skazano wyrokiem sądu; 2) poddano kościelnemu postępowaniu dyscyplinarnemu i w jego wyniku przeniesiono na inne placówki lub całkowicie zwolniono ze służby w Kościele; 3) zwolniono ze służby w Kościele bez jakiejkolwiek decyzji prawnej. Bp Kocsis przedstawił ministrowi sprawiedliwości listę osób należących do pierwszej z tych grup wraz z żądaniem zrehabilitowania ich przez sądy państwowe.

W październiku 1989 r. władze węgierskie zrehabilitowały kardynała Mindszenty’ego. Rzecznik rządu Zsolt Bujnak oświadczył, że Prymas Węgier został skazany niesprawiedliwie, że „przywódcy polityczni tamtych czasów manipulowali procesem i dawali osobiste wskazówki sędziom”.

Nowa sytuacja polityczna na Węgrzech otworzyła przed wszystkimi Kościołami i społecznościami religijnymi nowe możliwości. Z podziemia wychodzą zakony katolickie i przejmują wiele zadań, które dotychczas były wykonywane przez księży niezakonnych. Kościoły ewangelickie mogą bez ograniczeń kształcić diakonów i diakonisę. Wydziały teologiczne powracają na uniwersytety, a zabrane obiekty kościelne są zwracane. Istnieje pełna swoboda tworzenia stowarzyszeń kościelnych i religijnych. Nie trzeba mieć zezwolenia na druk literatury religijnej. Kościoły uzyskały dostęp do radia i telewizji. Od września 1989 r. istnieje pełna swoboda w dziedzinie nauczania religii, przy czym katecheci mogą korzystać bądź z pomieszczeń kościelnych, bądź szkolnych. W grudniu ub. r. biskupi katoliccy rozwiązali niesławnej pamięci organizację „księży-patriotów” – Opus Pacis. Dogorywała ona zresztą od szeregu miesięcy, gdyż rząd węgierski przestał ją finansować.

W lipcu ub. r. władze węgierskie, jako pierwsze w Europie Wschodniej, zlikwidowały Urząd ds. Wyznań. Na jego miejsce powołano dwa ciała: 1) Sekretariat ds. Polityki Kościelnej przy Radzie Ministrów i 2) Radę Krajową ds. Religii. W skład tego drugiego gremium, które ma charakter konsultacyjny, weszli przedstawiciele wszystkich Kościołów i wspólnot religijnych. Na podstawie opracowanych przezeń propozycji rząd ma kształtować swoją przyszłą politykę kościelną.

Ważnym elementem procesu dokonujących się na Węgrzech zmian było uchwalenie 24 stycznia br. parlamentarnej ustawy o wolności sumienia i wyznania, która m.in. reguluje pozycję prawną Kościołów wobec państwa. Wolność sumienia i wyznania określona jest w tym dokumencie jako „podstawowe ludzkie prawo do wolności”, które w Republice Węgierskiej gwarantowane jest każdemu. Każdy obywatel jest wolny w swojej decyzji religijnej i przekonaniach zgodnych z własnym sumieniem, każdy może swobodnie wyznawać swoją religię oraz praktykować ją osobiście i We wspólnocie. Każdy może głosić swoje przekonania religijne w sposób nieskrępowany, korzystając w tym także z massmediów. Ustawa gwarantuje rodzicom prawo decydowania o religijnym i etycznym wychowaniu dzieci. Ustawa dopuszcza swobodne praktyki religijne w więzieniach, zakładach opieki społecznej i w ośrodkach wychowawczych dla młodzieży.

Luterański biskup Bela Harmati powiedział niedawno w wywiadzie prasowym, iż Węgry ogarnięte są nową falą religijności. Demokratycznym przemianom towarzyszy wielki „głód za transcendencją”. Gruntownie zmieniła się pozycja Kościołów w społeczeństwie: „Dawniej przynależność do Kościoła wiązała się z kłopotami, dziś – przeciwnie”. W ostatnich dwóch latach podwoiła się liczba chrztów. Coraz więcej ludzi dorosłych przyjmuje chrzest. „Jeszcze nigdy w ostatnich dziesięcioleciach nie mieliśmy tylu możliwości – stwierdził bp Harmati – ale też jeszcze nigdy nie staliśmy przed tyloma zadaniami, co teraz”.