Drukuj

NR 2/2019, s. 3–4

kazanie wygłoszone 12 maja podczas nabożeństwa synodalnego w Zelowie

Ks. bp Marek Izdebski (fot. Michal Karski)
Ks. bp Marek Izdebski wygłasza kazanie podczas niedzielnego nabożeństwa synodalnego w Zelowie (fot. Michał Karski)

 

Pan stworzył mnie jako pierwociny swojego stworzenia, na początku swych dzieł, z dawna. Przed wiekami byłam ustanowiona, od początków, przed powstaniem świata, gdy jeszcze nie było morza, zostałam zrodzona, gdy jeszcze nie było źródeł obfitujących w wody. Zanim góry były założone i powstały wzgórza, zostałam zrodzona. Gdy jeszcze nie uczynił ziemi i pól, i pierwszych brył gleby. Gdy budował niebiosa, byłam tam; gdy odmierzał krąg nad powierzchnią toni. Gdy w górze utwierdzał obłoki i wyprowadzał z toni potężne źródła, gdy morzu wyznaczał granice, aby wody nie przekraczały jego rozkazu; gdy kładł podwaliny ziemi ja byłam u jego boku mistrzynią, byłam jego rozkoszą dzień w dzień, igrając przed nim przez cały czas, igrając na okręgu jego ziemi, rozkoszując się synami ludzkimi. Otóż teraz słuchajcie mnie, synowie: Błogosławieni ci, którzy się trzymają moich dróg! Słuchajcie przestrogi, abyście byli mądrzy, a nie odrzucajcie jej! Błogosławiony człowiek, który mnie słucha, czuwając dzień w dzień u moich drzwi, strzegąc progów moich bram! Bo kto mnie znalazł, znalazł życie i zyskał łaskę u Pana. Lecz kto mnie pomija, zadaje gwałt własnej duszy: Wszyscy, którzy mnie nienawidzą, miłują śmierć.

Prz 8,22–36
(przekład Biblii warszawskiej)

 

Drogie Siostry, Drodzy Bracia,

Tekst, który dziś nam przyszło rozważać, jest jednym z piękniejszych tekstów biblijnych. Mówi on o dostojeństwie mądrości. I nie chodzi tu tylko o Mądrość jako pewne indywidualne zjawisko, cechę czy zdolność, ale o mądrość jako o przymiot zbiorowości, przynależny tym, którzy chcą być ludźmi wierzącymi, ufnymi w Boże drogi, będące jednocześnie drogami, którymi za nami lub przed nami, czy też obok nas podąża Mądrość Boża.

I taką zbiorowością jest Synod Kościoła. Zbieramy się na Synodzie jako ludzie zjednoczeni w naszej różnorodności. Każdy z nas ma inne doświadczenie osobiste, różnimy się charakterami: niektórzy są szybcy w podejmowaniu decyzji, inni wolą pewne rzeczy dogłębnie przedyskutować. Patrzymy na sprawy Kościoła w perspektywie tych miejsc, z których pochodzimy: z większych parafii i z diaspory, z perspektywy naszego wieku: młodzi czasami widzą sprawy inaczej niż starsi. Spotykamy się też jako świeccy i duchowni, i każdy wnosi swoje widzenie Kościoła od strony kazalnicy albo ławki kościelnej. Widzimy też Kościół na Synodzie poprzez pryzmat tych, którzy stoją bliżej Stołu Pańskiego, i tych, którzy są bardziej zdystansowani do praktyk kościelnych, ale którzy chcą też być zaangażowani w jego życie.

Tak więc jest między nami wiele różnic. I w świeckim świecie byłyby one być może przyczyną rozpadu danej instytucji – również z powodu tego, że różnice spojrzeń prowadziłyby szybciej do braku wiary w możliwość osiągnięcia mądrych rozwiązań w tak zróżnicowanym środowisku.

Ale my jesteśmy w Kościele. I spotykamy się nie jako rada nadzorcza korporacji, gdzie rządzi mądrość ludzka.

Tu, w czasie Synodu, w pewnym sensie składamy swoją świecką mądrość w tej Mądrości Bożej, o której wiemy, że kieruje naszymi działaniami, pracami, decyzjami.

I choć jesteśmy słabymi ludźmi, to w czasie takich zbiorowych spotkań, podczas których rozmawiamy o Kościele, jego teraźniejszości i przyszłości, czujemy się wzmocnieni. I wiemy, że możemy z tej Mądrości czerpać nadzieję.

Fragment Pisma, który rozważamy, mówi bowiem o tej Mądrości jako o istotowym atrybucie Bożego planu: „Od wieków zostałam ustanowiona, od początku, wcześniej niż ziemia powstała”. Czytamy też, że Mądrość ta została zrodzona, przed całym znanym nam światem, symbolicznie opisanym jako głębiny, woda, pagórki, gleba i pola: „Ja tam byłam, gdy ustanawiał niebo, gdy zakreślał horyzont nad otchłanią..., gdy wyznaczał granice morzu..., gdy zakreślał fundamenty ziemi”.

To są wielkie, bardzo znaczące słowa. Mądrość Boża jest, można powiedzieć, fundamentem, na którym został założony świat jaki znamy.

My jako grzeszni, słabi ludzie, którzy wiedzą, że nie w każdej sytuacji grzeszą mądrością rozumianą na sposób ludzki, możemy czuć się nieco przygnieceni, że ten fundament widzialnego świata, który utrzymuje i nieboskłon, i naszą ziemię w istnieniu, został ustanowiony na naszą korzyść, dla naszego dobra.

Tak, jak czujemy się przygnieceni ofiarą złożoną na krzyżu za nas przez Syna Bożego, tak też trudno może jest nam przyjąć, że ta Mądrość Boża jest też dla nas, a nie tylko dla samozadowolenia Stwórcy ze Swego dzieła.

Ale czytamy wyraźnie w następnych wersach słowa Mądrości skierowane bezpośrednio do nas: „Teraz więc, synowie (i dodałbym: córki), słuchajcie mnie szczęśliwi, którzy strzegą moich dróg, słuchajcie pouczenia i bądźcie mądrzy, nie lekceważcie go”.

Skąd przychodzi to pouczenie? Oczywiście z Pisma Świętego, ze słów, których wysłuchujemy, również teraz. Ale pouczenie też przychodzi poprzez słowa sióstr i braci, poprzez słowa wsparcia, otuchy, ale może też krytyki. I w tym kontekście synodalnym, bo Synod jest tym pasem transmisyjnym Bożej mądrości do tego zbiorowego ciała Kościoła, powinniśmy mieć uszy otwarte na to pouczenie, które przychodzić może z różnych źródeł. Ale też nasze usta muszą być zdolne do dawania tego „Bożego pouczenia”.

To zawsze jest trudne. Bo nie chcemy uchodzić za krytykantów. Nie lubimy zresztą samego słowa „pouczać”, bo ono sugeruje pewną postawę, czasem nieuzasadnioną, wyższości wobec innych.

Ale pamiętajmy – mądrość Boża jest przymiotem zbiorowości, jaką jest Kościół, tak jak powiedziałem na początku. I tu mamy nie tylko prawo, ale i obowiązek dokonywać owego „pouczenia”, jeśli tylko jest to w dobrej wierze wobec Chrystusa, Kościoła i sióstr, i braci, i w duchu prawdy, nadziei i pojednania.

Nie chodzi tu o to, abyśmy epatowali swoją inteligencją czy olśniewali rozumem, ale o to, abyśmy, w naszym najlepszym rozumieniu, przekazywali innym Dobrą Nowinę.

Bo Ewangelia jest nie tylko darem, który mamy przekazywać innym, którzy jej nie znają. Ale jest ona czymś, co ma odświeżać nas. A najlepiej uczyni to siostra czy brat, którzy nam dobrze życzą, bo jesteśmy częścią tego samego widzialnego Kościoła na ziemi i dzielimy się tym samym chlebem i winem.

Jak napisał Jan Kalwin we wstępie do swego największego dzieła „Institutio religionis christianae” (1535): „Nasza mądrość, jeśli ma być uznana za mądrość prawdziwą i dobrze ugruntowaną, składa się prawie cała z dwóch części: poznania Boga i poznania nas samych. Jedno poznanie z drugim wiele łączy i niełatwo ustalić, które z nich pierwsze, które poprzedza drugie i daje mu początek”.

Poznanie Boga i poznanie nas samych dokonuje się przez bezpośrednie słowo, które do nas przemawia z kart Biblii, ale też poprzez innych ludzi, którzy nakierowują nas w tym poznaniu, aby było ono pełniejsze i bogatsze. I abyśmy mogli poprzez to poznanie Bogu, jak i też ludziom lepiej służyć.

Mądrość Boża jest więc nie tylko fundamentem świata stworzonego, ale też spoiwem, które łączy nas ze sobą oraz nas z Bogiem. Jest środkiem, którego Bóg używa do uzdatniania naszej służby w świecie.

I jest też czymś, co decyduje o naszym losie w eschatologicznej perspektywie. Jak czytamy na końcu rozważanego tekstu: „Kto bowiem mnie znajdzie, znajdzie życie i otrzyma łaskę od Pana. Kto zaś mnie omija, wyrządza krzywdę sobie. Wszyscy, którzy mnie nienawidzą, kochają śmierć”.

To ostatnie zdanie jest z pewnością zaskakujące. Przyzwyczajeni jesteśmy raczej do optymistycznych ujęć mądrości jako czegoś, co daje nam większą orientację w świecie, co sprawia, że lepiej rozumiemy nasze otoczenie.

Ale Boża Mądrość jest czymś więcej niż kompasem, który pomaga nam się poruszać w danym nam świecie. Jest wyborem naszej postawy wobec Boga: czy będziemy pannami mądrymi, czy pannami głupimi? Takie pytanie zawsze staje przed chrześcijanami w oczekiwaniu na oblubieńca. Czuwajmy więc, bo nie znamy dnia ani godziny.

Amen.

* * * * *

ks. bp Marek Izdebski – biskup Kościoła Ewangelicko-Reformowanego w RP