Drukuj

NR 2/2014, ss. 3–4

Malgorzata Platajs (fot. Iga Zalisz)Refleksja wygłoszona 5 maja 2014 r. podczas nabożeństwa z okazji Ekumenicznych Dni Biblijnych w kościele ewangelicko-augsburskim Wniebowstąpienia Pańskiego w Warszawie

 

Słowo Pisma Świętego, które jest tematem mojej refleksji, pochodzi z Psalmu 73,28 i w przekładzie ekumenicznym brzmi: „Dla mnie zaś dobrze jest być blisko Boga”. W przekładzie warszawskim natomiast czytamy w tym miejscu: „lecz moim szczęściem jest być blisko Boga”. Słowo to jest hasłem tegorocznych Ekumenicznych Dni Biblijnych.

Cóż dzisiaj dla współczesnego człowieka znaczy bliskość, dzisiaj, kiedy zachwiana jest wszelka bliskość: rodziców i dzieci, rodzeństwa, małżonków, przyjaciół, starych i młodych? Dzisiaj blisko jesteśmy głównie w sieci, w internecie, a rozbudowane do granic możliwości, często do ponad dziesięciu godzin dziennie, życie zawodowe, wplątujące większość z nas w wyścig szczurów, też nie daje nam bliskości ze współpracownikami, szefami czy podwładnymi i dodatkowo oddala nas od rodziny. Łudzimy się bliskością mając dużą liczbę internetowych kontaktów czy lajków na Facebooku. To bliskość wirtualna, która według mnie nie przekłada się na rzeczywistość. A jak wygląda to właśnie w rzeczywistości, w tak zwanym realu?

Co to znaczy dzisiaj bliskość, intymność? Nie jesteśmy przecież blisko nawet z samym sobą, bo nie mamy czasu na osobistą refleksję, na przemyślenia, na modlitwę. Chorobą współczesności jest samotność, bo często nie mamy nikogo, z kim moglibyśmy być naprawdę blisko.

A bliskość z Bogiem? Coś, co psalmista określa jako szczęście, dobrostan? Czy mamy taką bliskość z Najwyższym?

Czy – mimo, że myślimy przecież o sobie jako o ludziach wierzących – bliskość z Bogiem nie zamyka się dla nas w sporadycznej modlitwie, westchnieniu „jutro się poprawię”, bywaniu od czasu do czasu w kościele, w przekonaniu, że może od przyszłego miesiąca zacznę już chodzić regularnie, a nawet jeśli nie, to przecież teraz nie mam na to czasu i Pan Bóg widzi, że jestem zmęczona? Czasem miewamy wyrzuty sumienia, że nasz czas z Bogiem ogranicza się do kilku chwil pośpiesznej modlitwy, ale prędko się usprawiedliwiamy i jesteśmy przekonani, że na emeryturze na pewno wszystko nadrobimy. A emeryci także są ciągle zajęci, żyją nadal w wielkim pośpiechu.

Czy nie postępujemy teraz tak, jak już wiele wieków temu zostało powiedziane w Księdze Jeremiasza (8,6–7) i Księdze Habakuka (1,11): „Każdy pędzi na oślep w swoim biegu, jak koń cwałujący w bitwie. Nawet bocian w przestworzach zna swój czas, synogarlica, jaskółka i żuraw przestrzegają pory swojego przylotu, lecz mój lud nie chce znać prawa Pana. (…) przechodzą jak burza i mkną dalej, jak ten, kto swoją siłę uważa za boga” (BW). Ten tekst brzmi jakby napisany bezpośrednio do nas i dla nas. Trudno nam się dzisiaj zatrzymać, porozmawiać z bliskimi i z Bogiem.

Często wołamy Boga i poszukujemy jego bliskości głównie w trwodze, w niebezpieczeństwie. Bycie blisko Boga kojarzy się nam też dopiero z przyszłym życiem, niebem, wiecznością. Ta bliskość będzie kiedyś, później, na tamtym świecie… Mamy jednak świadomość, że aby tam się znaleźć nie możemy tu i teraz żyć w oddaleniu od niego.

Bóg jest blisko ludzi, tylko czy my z tej bliskości korzystamy? Czy my tę bliskość odczuwamy i też chcemy być blisko? Mając w pamięci historię ziemskiego życia naszego Zbawiciela, możemy przywołać obrazy uczniów towarzyszących mu stale, a także osób, które go spotykały na drogach swojego życia. Szli za Jezusem, byli blisko, chcieli się go dotknąć. Bardzo wyraźna jest też bliskość Jezusa z niebiańskim Ojcem, z Bogiem.

Kiedy jesteśmy z kimś bardzo związani, wtedy czujemy obecność tej osoby nawet podczas jej fizycznej nieobecności. Przekazujemy jej w myślach słowa, uczucia, nawet rozmawiamy z nią. Podobnie się zdarza, kiedy ktoś bliski odchodzi do wieczności. Myślimy nieraz „tyle miałabym ci teraz do opowiedzenia”, „zobacz, co się dzieje”. Chcemy dzielić się tym, co nas cieszy lub zasmuca. Mamy wrażenie, że ci ludzie są przy nas blisko. Taka bliskość, taka miłość jest ogromnym bogactwem dla ludzi ją przeżywających.

Okazujemy miłość drugiemu człowiekowi, wiemy, że i on nas kocha, i staramy się być blisko niego, wiedząc, że i on jest lub na pewno chciałby być blisko nas.

Kiedy osiągamy taki stan bliskości względem Boga? I kiedy czujemy się blisko niego? Bóg kocha nas bezwarunkowo, a my powinniśmy kochać go bardziej niż ludzi i nie oddalać się od niego. On bowiem jest przecież bardzo blisko nas. Wiedział o tym psalmista, który w Psalmie 139 mówił: „Panie, Ty mnie przenikasz i znasz. Ty wiesz, kiedy siadam i wstaję, z daleka dostrzegasz moje zamiary. Widzisz, kiedy chodzę i odpoczywam, znane są Ci wszystkie moje drogi. (…) Ze wszystkich stron mnie otaczasz i kładziesz na mnie swoją rękę. (…) nawet ciemność nie skryje mnie przed Tobą…” (BE).

Jako ludzie wierzący wiemy, że Bóg powinien być kimś najważniejszym w naszym życiu. Bóg, który wielokrotnie na kartach Pisma Świętego zapewnia nas o swojej bliskości, który jest blisko nas.

A każdy człowiek zapewne inaczej odczuwa bliskość Boga: w pięknie i potędze dzieła stworzenia, w oczach dziecka czy starca, w smutku i radości. Bliskość to także rozmowa. Bóg stale w swoim Słowie przemawia do człowieka, do każdego z nas. My jednak nie zawsze go słuchamy.

Naszą rozmową z Bogiem jest modlitwa. W niej możemy zawrzeć wszystko. Możemy mu dziękować, chwalić go i wielbić, możemy też się z nim spierać i wadzić. Ważne, byśmy byli blisko, byśmy byli na tyle blisko, żeby stale odczuwać jego obecność. W Dziejach Apostolskich 17, 24–28 czytamy: „Bóg, który stworzył świat i wszystko na nim, On, który jest Panem nieba i ziemi, nie mieszka w świątyniach zbudowanych ręką ludzką ani nie jest uzależniony od posługi rąk ludzkich, jak gdyby czegoś potrzebował, bo sam daje wszystkim życie i oddech, i wszystko. On także z jednego człowieka powołał do istnienia wszystkich ludzi, aby zamieszkiwali całą powierzchnię ziemi. Określił właściwe czasy i granice ich zamieszkiwania, aby szukali Boga, czy to nawet dotknęli Go po omacku i znaleźli. W rzeczywistości bowiem jest On niedaleko od każdego z nas. W Nim przecież żyjemy, poruszamy się i jesteśmy…” (BE).

Bóg jest niedaleko od każdego z nas, jest tak blisko, że wystarczy wyciągnąć rękę, by móc go dotknąć, choćby po omacku…

Szczęściem psalmisty było być blisko Boga, on wiedział, że Bóg ujął jego rękę i go prowadzi.

Świadomość Bożej obecności w naszym życiu, a przez to i naszej bliskości z nim jest nieodzownym elementem naszego życia duchowego. „Nieustannie się módlcie” – nawołuje List do Tesaloniczan. Jak z uczniami w drodze do Emaus, tak i z nami w drodze naszego życia jest Zmartwychwstały Chrystus, jest z nami Bóg. Idzie tuż obok, zna nasze radości, zmartwienia i problemy, zachęca nas do rozmowy. Tylko od nas zależy, czy przybliżymy się do niego, czy odpowiemy na jego pytania, czy się przed nim i na niego otworzymy.

Jest takie starokościelne błogosławieństwo z VI w.:

„Niechaj Bóg będzie zawsze przed tobą,
aby ci pokazać właściwą drogę.
Niechaj Bóg będzie zawsze obok ciebie,
aby cię trzymać w swoich ramionach
i cię ochraniać.

Niechaj Bóg będzie zawsze za tobą,
aby cię zachować od ciosów złych ludzi.
Niechaj Bóg będzie zawsze pod tobą,
aby cię pochwycić, gdy upadniesz,
i wyciągnąć cię z matni.

Niechaj Bóg będzie zawsze w tobie,
aby cię pocieszyć, gdy ogarnie cię smutek.
Niechaj Bóg będzie zawsze dookoła ciebie,
aby cię obronić, gdy inni atakują.
Niechaj Bóg będzie zawsze ponad tobą,
aby ci błogosławić”.

Jestem przekonana, że Bóg tam jest: przed nami, obok nas, za nami, pod nami, w nas, dookoła nas i ponad nami. Wyciągnijmy ręce, otwórzmy serca, dotknijmy go i zaprośmy do naszej codzienności. Szukajmy Pana, dopóki można go znaleźć, wzywajmy go, dopóki jest blisko. Nie lekceważmy tego, że psalmista, którego szczęściem jest być blisko Boga, w tym samym Psalmie mówi także: „Zginą bowiem ci, którzy są daleko od Ciebie”, Boże…

Dzięki Bożej łasce możemy z wiarą i ufnością przychodzić do Boga ze wszystkim. Nie zaniedbajmy tej możliwości, nie zaprzepaśćmy tego daru. Bóg przecież stale jest na drodze życia każdego z nas. I jeśli tylko zechcemy, ujmie nas za rękę i poprowadzi. A wtedy poznamy, jak dobrze – tu i teraz, pośród niełatwej codzienności – jest być blisko Boga. Wiedział o tym autor pieśni, który napisał: „Gdy w Słowie swym na mojej stajesz drodze, objawiasz mi swej świętej łaski cud i gładzisz grzech, i krzepisz w każdej trwodze, i przed pokusą bronisz wierny lud. Me serce w uwielbieniu śpiewa ci: jak wielkiś ty! Jak wielkiś ty!”.

Amen.

* * * * *

Małgorzata Platajs – dyrektor generalna Towarzystwa Biblijnego w Polsce

 

(BE) – Biblia ekumeniczna

(BW) – Biblia warszawska

 

fot. Iga Zalisz