Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

NR 1/2014, ss. 3–4

ks. Dariusz Chwastek (fot. Michal Karski)Kazanie wygłoszone 21 stycznia 2014 r. w warszawskim kościele ewangelicko-reformowanym podczas nabożeństwa w ramach Tygodnia Modlitw o Jedność Chrześcijan

 

Zachariasza, ojca jego, napełnił Duch Święty, więc prorokował tymi słowy: Błogosławiony Pan, Bóg Izraela, że nawiedził lud swój i dokonał jego odkupienia, i wzbudził nam mocarnego Zbawiciela w domu Dawida, sługi swego, jak od wieków zapowiedział przez usta świętych proroków swoich, wybawienie od wrogów naszych i z ręki wszystkich, którzy nas nienawidzą, litując się nad ojcami naszymi, pomny na święte przymierze swoje i na przysięgę, którą złożył Abrahamowi, ojcu naszemu, że pozwoli nam, wybawionym z ręki wrogów bez bojaźni służyć mu w świątobliwości i sprawiedliwości przed nim po wszystkie dni nasze.

Łk 1,67–75
(przekład Biblii warszawskiej)

 

Drogie Siostry i Bracia w Jezusie Chrystusie!

Jestem tutaj z wami, bo żywię przekonanie, że ekumenia realizuje się wszędzie tam, gdzie człowiek spotyka się z drugim człowiekiem, gdzie szukają oni wspólnego języka, nawiązując dialog. Ekumenia uczy odkrywać tożsamość bardziej otwartą, pełniejszą i mądrzejszą. Uczy, że jeśli różnice są darem Bożym, trzeba je umieć przyjąć jako wartość duchową, która może dopełnić, skorygować i wzbogacić naszą własną percepcję chrześcijaństwa. Taka postawa pozwala docenić istniejącą w Kościołach wielość i różnorodność. Mam świadomość, że to nie jest łatwe zadanie. Dlatego ekumenia wymaga bezinteresowności i pokory. Inaczej nie da się obalać stereotypów i psychologicznych barier, by chrześcijanie różnych wyznań mogli się do siebie przybliżać i wzajemnie uznawać swoją inność.

Niezawodnym sposobem na skuteczne zbliżanie i uznanie swojej wzajemnej inności jest skupienie swojej uwagi na Słowie Bożym, które w naszych wzajemnych relacjach stanowi wspólny mianownik. Fragment Ewangelii przeznaczonej na czwarty dzień tegorocznego Tygodnia Modlitw o Jedność Chrześcijan pochodzi z 1. rozdziału Ewangelii według św. Łukasza. Tematem tegoż dnia jest wierność Boga swemu świętemu Przymierzu. Mówiąc dokładniej, słyszeliśmy relację o Zachariaszu, „który właśnie został ojcem” i składał „świadectwo o Bożym miłosierdziu, które przejawia się w dochowywaniu obietnic złożonych Abrahamowi i jego potomkom”.

Drodzy! Prorok Zachariasz bardzo trafnie wymienia wszystkie pragnienia, myśli i uczucia, które nurtowały ludzi od dawna wyczekujących przyjścia Zbawiciela. Można powiedzieć, że Zachariasz jakby wyczuwał bliskość zbawienia. Dlatego wypowiada radosny hymn dziękczynny, który daje się streścić krótko: oto Wybawiciel nadchodzi! Jest bardzo blisko!

Skąd o tym wiedział? Odpowiedź brzmi klarownie: nowo narodzony syn, którego Zachariasz trzyma na rękach, jest dla niego dowodem bliskiego przyjścia Zbawiciela. On „poprzedzać będzie Pana, aby przygotować drogi Jego”. Zbawiciel nadchodzi, chociaż – jak wiemy – oglądanie tego Zbawiciela na własne oczy nie było mu dane.

Zauważmy, że Bóg postawił przed Zachariaszem wielkie wyzwanie. Jak wiemy, Zachariasz i Elżbieta długo nie mieli dzieci. Będąc w zgodzie z wiedzą współczesnej biologii, można by powiedzieć, że w ich wieku już nie zostaje się ojcem ani matką. Jednak pojawił się anioł Gabriel z wiadomością: „Wysłuchana została modlitwa twoja i żona twoja, Elżbieta, urodzi ci syna i nadasz mu imię Jan” (Łk 1,13). To była zapewne niesłychana i bardzo radosna wieść dla doświadczonego już życiem Zachariasza – kapłana w świątyni jerozolimskiej. Na początku przyjął te słowa z rezerwą, a nawet nie dowierzał im, bo prosił o jakiś znak na potwierdzenie ich wiarygodności. W pewnym sensie dziś moglibyśmy powiedzieć, że reakcja Zachariasza była jak najbardziej normalna, że w podobnych sytuacjach trzeba szukać potwierdzenia, trzeba mieć dowody. Historia Zachariasza może być dla nas przekonująca właśnie dlatego, że takie potwierdzenie, znak czy pewien rodzaj dowodu zostaje udzielony. Otóż pojawia się anioł Gabriel, który mówi tak: „Zaniemówisz i nie będziesz mógł mówić aż do dnia, kiedy to się stanie, bo nie uwierzyłeś słowom moim” (Łk 1,20). Po tym doświadczeniu Zachariasz doznaje zupełnej przemiany. Już nie jest sceptykiem, a wątpliwości zastępuje głębokie i radosne przekonanie, że Pan naprawdę jest wierny swoim obietnicom!!

Drodzy! Ten sam wierny Bóg Abrahama, Izaaka i Jakuba pragnie przyjść i do nas, do naszych Kościołów, parafii, a także do naszych domów i serc! Pytanie tylko, czy chcemy Go mieć u swego boku już teraz. Czy jesteśmy gotowi Go przyjmować? Powiedzmy sobie wprost: nasze zadanie polega na przygotowaniu Jego przyjścia, ponieważ „Pan już nawiedził swój lud”. To znaczy, że jego przyjście powinno odbywać się w naszym dzisiejszym świecie między innymi poprzez naszą postawę życiową – a więc z naszym udziałem. Innymi słowy, naszym istotnym zadaniem i powołaniem jest krzewienie w naszym otoczeniu ducha Chrystusowego, czyli ducha miłości i prawdy. Dlaczego? Ponieważ pozwala nam w Bogu widzieć Ojca, a w ludziach nasze siostry i braci. I wszystko to jedynie ze względu na wiarę w Jezusa Chrystusa. Podobnie jak apostoł Piotr wiemy, że „nie ma żadnego innego imienia danego pod niebem ludziom, przez które moglibyśmy być zbawieni” (Dz 4,12).

A zatem niechaj zarówno czas Tygodnia Modlitw o Jedność Chrześcijan, jak i cały 2014 rok sprzyja naszemu otwieraniu się na Pana i Zbawiciela, który przychodzi i zarazem już jest pośród nas. Chodzi jednak o to, by nie tylko mieć go na ustach, lecz w swoim sercu; by on mógł być naszym, twoim i moim, Mistrzem, Przewodnikiem i Przyjacielem na każdym etapie życia. Skoro Pan nadchodzi i zarazem już jest pośród nas, słowem i czynem, przykładem i całym życiem składajmy świadectwo, że jesteśmy Jego własnością. Dlaczego inni ludzie nie mieliby od nas usłyszeć lub doświadczyć tej radosnej Ewangelii? Ewangelii, która dzisiaj jest hymnem Zachariasza: „Pan nawiedził lud swój i dokonał jego odkupienia”.

Tak, uczmy się od innych, od siebie nawzajem, jak być dzisiaj chrześcijaninem. Ze wszech miar warto zachować otwarty umysł i otwarte serca na prawdę przychodzącą do nas często za pośrednictwem innych chrześcijan – sióstr i braci. Nie zagraża ona naszej własnej tożsamości, a wręcz przeciwnie, może ją pogłębić i wzbogacić. Naturalnie chodzi tu o lekcję uczenia z zachowaniem tego, co najlepsze w moim własnym Kościele. Uczymy się więc od siebie nawzajem, jak możemy mądrzej żyć jako chrześcijanie w tym świecie, który nie zdradza autentycznego zainteresowania religią ani Bogiem.

Amen.

* * * * *

ks. Dariusz Chwastek – doktor teologii ewangelickiej, wykładowca w Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie, proboszcz Parafii Ewangelicko-Augsburskiej Wniebowstąpienia Pańskiego w Warszawie

 

fot. Michał Karski