Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

NR 4/2012

 

kazanie wygłoszone podczas nabożeństwa inaugurującego posiedzenie Synodu 6 października 2012 r. w Łodzi

 

Jezus rzekł do niego: Żaden, który przyłoży rękę do pługa i ogląda się wstecz, nie nadaje się do Królestwa Bożego.

Łk 9,62

 

Siostry i Bracia,

Jakiś czas temu jedna z większych gazet opublikowała wyniki sondażu, w którym jedynie około jedna czwarta pytanych i deklarujących się jako chrześcijanie odpowiedziała twierdząco na pytanie o to, czy wierzą w zmartwychwstanie Jezusa. Dzisiejszy tekst kazalny stawia przed nami między innymi pytanie o wiarę w istnienie Królestwa Bożego.

Przez wieki lokalizowano je w różnych miejscach. Najpierw starsi bracia w wierze rozbijali je na Szeol – miejsce, w którym zmarli oczekiwali na zmartwychwstanie, oraz Ha Szamaim – niebiosa, miejsce, w którym przebywał Bóg. W pierwszym tysiącleciu istnienia chrześcijaństwa per analogiam do istniejących wtedy ludzkich królestw i to, którym władał Stwórca, czyniono czymś w rodzaju feudalnego latyfundium i lokalizowano najczęściej tam, gdzie nie dało się go dosięgnąć, to jest w chmurach albo jakiejś przestrzeni nad nimi.

Dziś wiemy, dzięki radzieckiemu kosmonaucie, który stwierdzeniem: „Boha nie wiżu” w proch roztrzaskał wizję niebios leżących na chmurach, że kwestia nie jest wcale taka prosta. Mimo ogromnego wysublimowania instrumentów i technik badawczych w porównaniu z tymi wspomnianymi pierwotnymi, wciąż homo sapiens, mimo rosnącej sapientii, nie rozgryzł lokalizacji tej supertajnej bazy Boga. Tylko czy jej lokalizacja jest nam w ogóle do czegoś potrzebna?

Z jednej strony my, ludzie, bardzo chcemy wiedzieć wszystko, dążenie do realizacji tego pragnienia napędza nasz postęp cywilizacyjny. Z drugiej naprawdę rzadko potrzeba nam pełnego zrozumienia geologicznych przesłanek powstania ropy naftowej, by jeździć samochodem. Czasem wiedza jest wręcz szkodliwa, jak w przypadku Adama i Ewy, czy budowniczych wieży Babel tak bardzo pragnących poznać, że gotowych złamać Boże przykazanie i zgrzeszyć chęcią stania się równymi Bogu...

Nie mówię przy tym o ignorancji, tylko o tym, że wiedza potrzebuje mądrości, by nie stała się niebezpieczną zabawką w rękach głupców i łajdaków. Dlatego zapewne Stwórca w swej mądrości daje nam tyle i taką wiedzę, która ma nas prowadzić ku niemu zamiast narażać na śmierć. Stąd nie tyle dopatrujemy się tego, gdzie jest położone, ile co dla nas oznacza Królestwo Boże.

Po pierwsze, wiemy, że to jest to miejsce, w którym człowiek przebywa w towarzystwie swego Boga. To miejsce, w którym zbawieni będą z Panem Stworzenia obcować „twarzą w twarz”. W Janowej Apokalipsie czytamy bowiem: „Lecz świątyni w nim nie widziałem; albowiem Pan, Bóg, Wszechmogący jest jego świątynią, oraz Baranek. A miasto nie potrzebuje ani słońca, ani księżyca, aby mu świeciły; oświetla je bowiem chwała Boża, a lampą jego jest Baranek. I chodzić będą narody w światłości jego, a królowie ziemi wnosić będą do niego chwałę swoją” (Ap 21,22-24).

Po drugie jednak, oprócz apokaliptycznej wizji połączonej z końcem świata, ekstraordynaryjnymi znakami, wydarzeniami, postaciami etc. znajdujemy w Biblii tę niepokojącą wypowiedź Jezusa, wedle której „Królestwo Boże jest pośród was” (Łk 17,21). Nie dopiero gdzieś…, kiedyś…, ale już! Tu i teraz! Wstrząsające! Chyba że jesteśmy na jego nadejście naprawdę gotowi.

I tu dochodzimy do sedna naszego dzisiejszego tekstu kazalnego. Do pytania o naturę, o znaczenie owej gotowości i o jej stan w naszych sercach i umysłach. I do pytania postawionego w centrum tej duchowej przestrzeni, w której my, ewangelicy reformowani, realizujemy naszą formę, nasze rozumienie podążania za Bogiem i chwalenia go pośród ludzi. Stawiamy bowiem to pytanie rozpoczynając obrady Synodu naszego Kościoła.

Pozwólcie zatem, że powtórzę je raz jeszcze i ponownie poddam je Wam pod rozwagę. Czy jesteśmy świadomi obecności Królestwa Bożego pośród nas i czy jesteśmy na tę jego obecność gotowi?

O ile nawet młodzież z grup przedkonfirmacyjnych wie, że jedyną poprawną odpowiedzią na pytanie o naszą gotowość jest negacja, o tyle w przypadku pierwszej części pytania rzecz ma się już diametralnie inaczej.

Czy zatem my, członkowie Synodu Kościoła reformowanego i wedle Słowa Bożego wciąż się reformującego, posiadamy świadomość tego, że to również z nas Bóg chce móc zbudować swe Królestwo?

Na pozór odpowiedź pozytywna narzuca się sama, ale po doświadczeniach poprzedniej sesji Synodu, po naszych zachowaniach, po nepotyzmie, małości, pysze, bucie, którymi się tam aż nazbyt obficie popisaliśmy, nie wydaje mi się, by nasza zbiorowa świadomość w tej mierze była niczym świeca postawiona na wzgórzu i świecąca wszystkim na chwałę Bożą...

Nie możemy też z poczuciem moralnej wyższości popatrywać jedni na drugich myśląc, że to nie nas, ale ich dotyczą te słowa. Wszyscy daliśmy mistrzowski popis tego, co absolutnie przeciwne wierze opartej na nadstawianiu drugiego policzka, na trosce wpierw o potrzeby bliźnich, potem zaś dopiero o własne. Wszyscy przez zaangażowanie albo lenistwo chcieliśmy rzucać kamieniem albo gorliwie ciągnąć za źdźbło w oku bliźniego…

Czy teraz powtórzymy tę farsę z kościelnej demokracji i wspólnego chwalenia Boga?

Jan Chrzciciel mówił do swoich słuchaczy: „Upamiętajcie się, albowiem przybliżyło się Królestwo Niebios” (Mt 3,2). Dziś niech te słowa zabrzmią czystym dźwiękiem w naszych uszach i sprawiają podobną przemianę wiary, jak przed dwoma tysiącami lat.

Jeżeli nie, oczywiście z ludzkiego punktu widzenia wiele się nie wydarzy. Może tylko znów stracimy trochę tych, których wiara „w Kościół” zostanie wystawiona na zbyt ciężką próbę o ten jeden raz za często. Tyle, że my nie powinniśmy patrzeć jedynie na ludzki punkt widzenia. Wszak nie żyjemy i nie biegniemy podobno dla ludzkiego poklasku, ale dla Bożej chwały. Skoro tak, to zastanówmy się może nad jeszcze jednymi słowami wypowiedzianymi przez Jezusa:

„Nie każdy, który Mi mówi: ‘Panie, Panie!’, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie. Wielu powie Mi w owym dniu: Panie, Panie, czy nie prorokowaliśmy mocą Twego imienia i nie wyrzucaliśmy złych duchów mocą Twego imienia, i nie czyniliśmy wielu cudów mocą Twego imienia? Wtedy oświadczę im: Nigdy was nie znałem. Odejdźcie ode Mnie wy, którzy dopuszczacie się nieprawości! Każdego więc, kto tych słów moich słucha i wypełnia je, można porównać z człowiekiem roztropnym, który dom swój zbudował na skale. Spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i uderzyły w ten dom. On jednak nie runął, bo na skale był utwierdzony. Każdego zaś, kto tych słów moich słucha, a nie wypełnia ich, można porównać z człowiekiem nierozsądnym, który dom swój zbudował na piasku. Spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i rzuciły się na ten dom. I runął, a upadek jego był wielki” (Mt 7,21-28).

Co zatem będzie z nami i Królestwem, Siostry i Bracia? Czy wreszcie upamiętamy się, nawrócimy, usłyszymy nie siebie, ale to, co mówi do nas nasz Bóg?

Apostoł Paweł w liście do rzymskiego zboru wzywa żyjących tam chrześcijan: „...nie upodabniajcie się do tego świata, ale się przemieńcie przez odnowienie umysłu swego, abyście umieli rozróżnić, co jest wolą Bożą, co jest dobre, miłe i doskonałe. (...) Miłość niech będzie nieobłudna. Brzydźcie się złem, trzymajcie się dobrego. Miłością braterską jedni drugich miłujcie, wyprzedzajcie się wzajemnie w okazywaniu szacunku, w gorliwości nie ustając, płomienni duchem, Panu służcie (...). Jeśli można, o ile to od was zależy, ze wszystkimi ludźmi pokój miejcie. (...) Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj” (Rz 12,2.9-11.18.21).

Za chwilę rozpoczną się obrady tej sesji Synodu. Zachowajmy się tym razem tak, by nasze postępowanie dowodziło rzeczywiście gorącej, czystej, niezachwianej wiary, którą tu, w kościele, Bogu wyznajemy.

Amen.

 

Modlitwa

Panie, prosimy Cię o pomoc
w otwarciu naszych serc,
którymi pragniemy zrozumieć
miłość i dobro zawarte w Twym Słowie.

Prosimy Cię też o pomoc w otwarciu naszych
umysłów by udało się nam zobaczyć drogę,
którą malujesz przed nami swą łaską.
Pobłogosław wydawanie przez nas
dobrego owocu w Twej Prawdzie.

Amen.

* * * * *

ks. Semko P. Koroza – proboszcz parafii ewangelicko-reformowanej w Łodzi