Drukuj

NR 7-8 / 2009

1 Kor. 1, 10-13

Mamy zachowywać pokój między sobą. Słowa o pokoju są niekwestionowaną podstawą głoszenia Słowa Bożego.
     Ewangelia mówi o powołaniu do służby w świecie, które Bóg przekazał naszemu Panu, a On, Jezus Chrystus posyła nas do służby i uprasza Boga w tej niewymownej prośbie o jedność dla nas i dla tych, których spotkamy na swojej drodze zbawienia. Powołani jesteśmy do jedności z Bogiem, do jedności między sobą nawzajem. Utrzymać w tej jedności może nas jedynie Bóg w Trójcy jedyny.
    Myślę, że nie chodzi o to, by wszyscy żyli w jednym wielkim monolicie, ale by z różnorodności naszych charakterów, wychowania, naszych postaw, myśli z którymi żyjemy pozwalały nam patrzeć w jednym kierunku. W kierunku zachowania pokoju, poszanowania siebie nawzajem, miłości wzajemnej. Czy dobrym rozwiązaniem byłoby życie w jednakowych domach, ubieranie się w jednakowe ubrania (kobiety by tego nie przeżyły...), pracowania w jednej instytucji, kupowanie w jednym sklepie? Rzecz już niewyobrażalna, przypominają się minione lata, albo odległe kraje w Azji.
    Dla starszych osób niewyobrażalny byłby kiedyś duchowny innego Kościoła głoszący Słowo Boże w innym. Dzisiaj sami to obserwujemy. Wielość wyznaniowa, światopoglądowa pod jednym dachem, Bożym dachem. To, co u ludzi jest niemożliwe, u Boga jest możliwe.
    Boży dach, Kościół – Dom Boży, na usta ciśnie się stwierdzenie: Lud Boży. Tak, Kościół przez duże „K” to ludzie, wyznawcy Boga. Kościół, budynek, jest miejscem spotykania się ludzi o tej samej orientacji religijnej, o tej samej doktrynie, respektujących to samo prawo kościelne. Są oni jednym ludem i wszyscy mówią jednym językiem, a budynek, w którym się gromadzą, może stać się symboliczną wieżą Babel, bo Jeśli Pan domu nie zbuduje, próżno trudzą się ci, którzy go budują.
    Mniemanie, że jest się w Kościele, który jest jedynie prawdziwy, uznawanie tylko własnej tradycji, zawężanie się do jednego nurtu teologicznego oraz niechęć do dialogu może wskazywać na pychę, która prowadzi ludzi do izolowania się wewnątrz swojego Kościoła. Takim ludziom grozi zamknięcie się w świątyni jak w twierdzy. Wówczas ciało człowieka nie jest świątynią, Kościół też nią nie jest, zamiast niej ludzie mają swoją wieżę Babel.
    Jednak do tych Kościołów przychodzą nieraz ludzie o zupełnie odmiennych poglądach, mówiący może inaczej, wychowani w innej tradycji, mający inne zdanie o tym, co my uważamy za pewniki. Nawiązany z nimi kontakt może doprowadzić do wymiany zdań, poglądów, może narodzić się przyjaźń między ludźmi – ale jedynie wówczas, gdy będzie ich coś łączyło:, wspólne zainteresowania, podobne problemy. Ale najlepiej się stanie, gdy ich będzie łączył Duch Boży. Wówczas zrozumieją się, mimo odmienności, mimo różnic, tak jak wszyscy rozumieli uczniów Jezusa w dniu zesłania Ducha Świętego ...bo każdy słyszał ich mówiących w swoim języku. Tak może powstawać więź, która zwie się „ekumenią”.
    Jest wiele kościołów, jak również jest wiele ludzi, jest wiele wyznań i wiele jest wyznawców, wiele jest różnic – ale jest coś wspólnego, coś, co jednoczy tych ludzi. To Chrystus. On łączy ludzi w jeden Lud Boży i nieważne jest wówczas, czy to rzymscy katolicy, czy ewangelicy, czy prawosławni, czy wierzący z Kościołów wolnych. Nie ma bowiem różnicy między Żydem a Grekiem, gdyż jeden jest Pan wszystkich, bogaty dla wszystkich, którzy go wzywają. Tak jak ciało człowieka składa się z wielu członków a każdy z nich jest inny i czemu innemu służy, tak Lud Boży składa się z wielu Kościołów ale wchodzi w skład jednego Narodu Wybranego. Albowiem i ciało nie jest jednym członkiem, ale wieloma. Jeśliby rzekła noga: Ponieważ nie jestem ręką, nie należę do ciała, czy dlatego nie należy do ciała? Jeśliby całe ciało było okiem, gdzież byłby słuch? A jeśliby całe ciało było słuchem, gdzież byłoby powonienie? Tymczasem Bóg umieścił członki w ciele, każdy z nich tak jak chciał. A jeśliby wszystkie były jednym członkiem, gdzie byłoby ciało? A tak członków jest wiele, ale ciało jedno ...członki ciała, które zdają się być słabszymi, są potrzebniejsze. Dlaczego więc między członkami ciała jest tyle waśni, czy któryś z członków ciała jest zgorszeniem i należy go odciąć i odrzucić? Uważajmy, by ciało Chrystusa nie było kalekie.
    Ciało Chrystusa to Dom Boży, to domownicy, rodzina. Rodzina natomiast to wspólnota życia i miłości, a w rodzinie bywa różnie, raz dobrze, raz źle, jednak w zasadzie żyją oni w jedności rodzinnej. Podobną jednością powinny się charakteryzować Kościoły. Mimo różnic chrześcijanie powinni być rodziną, dbającą o wszystkich członków niezależnie od tego, do jakiego kościoła chodzą. To wy, młodzi, powinniście dać przykład wszystkim tym, którzy chcą nas dzielić, że życie w jedności, w pokoju, jest darem Bożym a rozłamy, wojny, zazdrość, zawiść, przekora są jedynie wynikiem naszej grzeszności.
    Wszyscy, jak tu jesteśmy, możemy powiedzieć, że kochamy Boga, miłujemy Go, ale czy miłujemy siebie nawzajem? Przecież w każdym z nas jest Bóg, choćby przez to, że stworzeni jesteśmy na obraz Boży, obdarowani Jego darami. Miłujemy Boga a nie lubimy siebie nawzajem. DLACZEGO? To grzech dzieli ludzi, dzieli małżeństwa, rodziny, państwa, grzech dzieli Kościoły. Za dużo w nas grzechu, nie umiemy wychodzić poza nasz egocentryzm, bo trudno wczuć się nam w odmienność drugiego człowieka, nie myślimy w kategoriach dobra naszego bliźniego, potrafimy jedynie pytać: a kto jest naszym bliźnim?
    Czy potrafimy zwracać się do siebie z miłością, czy potrafimy nawiązywać kontakty z ludźmi o innych poglądach, czy wolimy jednak być w zapyziałym własnym świecie? Tak jak siedzimy w kościele w ławkach, zapamiętajmy twarze osób siedzących obok nas. Nie chodzi mi o tych, których znamy, ale o tych, których widzimy pierwszy raz, zainteresujmy się nimi, zamieńmy parę zdań. I pamiętajmy, że wstyd, który dzieli, jest wynikiem grzechu. Grzech sprawia, że nosimy maski na twarzy i usiłujemy grać nie swoją rolę. Jak Adam i Ewa po grzechu wstydzili się własnego ciała, gdyż byli nadzy. Tak my chowamy już własną twarz. Jeśli będziemy mogli się zaprzyjaźniać między sobą, o wiele łatwiej będzie nam jednoczyć wszystkich chrześcijan, wszystkie Kościoły.
    Modląc się o jedność chrześcijan, modlimy się o wyrwanie nas z niewoli grzechu, pychy, zarozumiałości, zazdrości, zawiści, bo przecież mówimy o sobie: Ja jestem Pawłowy, a ja Apollosowy, a ja Kefasowy, a ja Chrystusowy. Czy rozdzielony jest Chrystus? Czy Jan Paweł II za nas umarł, czy w imię Lutra, Kalwina, Wesleja zostaliśmy ochrzczeni? Święty Paweł już nas prosił: A proszę was, bracia, (i siostry) w imieniu Pana naszego, Jezusa Chrystusa, abyście wszyscy byli jednomyślni i aby nie było między wami rozłamów, lecz abyście byli zespoleni jednością myśli i jednością zdania.
    Jednak pamiętajmy, byśmy nie byli żołnierzami walczącymi o pokój i jedność, którzy dzielą szatę Jezusa pod krzyżem na którym On kona.
    Amen.

Ks. Tadeusz Jelinek

Modlitwa z Afryki

Błogosławieni, którzy wyrozumiale traktują
moje potykające się stopy i słabnące dłonie.
Błogosławieni, którzy rozumieją, że moje uszy
muszą się wysilić, aby usłyszeć to, co się do mnie mówi.
Błogosławieni, którzy widzą, że mój wzrok mętnieje, a myśli stają się ociężałe.
Błogosławieni, którzy z miłym uśmiechem zatrzymują się, żeby ze mną chwilę pogawędzić.
Błogosławieni, którzy nigdy nie mówią: „Dwa razy już mi to opowiadałeś”.
Błogosławieni, którzy potrafią obudzić we mnie
wspomnienia dawnych dni.
Błogosławieni, od których dowiaduję się, że jestem
kochany, szanowany i nie pozostawiony sam sobie.
Błogosławieni, którzy w swej dobroci pomagają mi
w tym czasie, który mi pozostał, abym przebył drogę
ku krainie wieczności.

[Z zeszytu „Arbeitshilfe zum Weitergeben” wydawanego przez Evangelische Frauen in Deutschland]