Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

NR 3-4 / 2008


A Bóg pokoju, który przez krew przymierza wiecznego wywiódł spośród umarłych wielkiego pasterza owiec, Pana naszego Jezusa, niech was wyposaży we wszystko dobre, abyście spełnili wolę jego, sprawując w nas to, co miłe jest w oczach jego, przez Jezusa Chrystusa, któremu niech będzie chwała na wieki wieków.

Hbr 13, 20-21

     Drogie siostry, drodzy bracia,
ponownie spotykamy się na naszym Synodzie. I wczoraj i dziś obradujemy nad najżywotniejszymi sprawami naszego Kościoła. Jako wybrani delegaci zborów zdajemy sobie sprawę z odpowiedzialności, jaka na nas ciąży, z tego, że decyzje, które tu podejmujemy, będą oddziaływać na całą naszą wspólnotę, być może przez wiele lat.
     Gdy czytałem słowa będące podstawą do naszego rozważania, pomyślałem, że właśnie dziś powinniśmy je usłyszeć. Możemy zapytać samych siebie: dlaczego właściwie tu jesteśmy, dlaczego spędzamy te kilka dni na dyskusjach o szczegółowych sprawach proceduralnych, dlaczego jesteśmy w stanie poświęcić weekend po ciężkiej pracy światu i przebywać w miejscu odległym od naszych domów, zamiast na przykład wybrać się gdzieś z rodziną?
     Na tak postawione pytanie zapewne moglibyśmy różnie odpowiedzieć. Większość z nas zapewne odpowiedziałaby, że są tutaj dla Kościoła. Bo są jego wiernymi członkami, bo żyją w nim na co dzień, są zaangażowani w jego różne formy aktywności. Niektórzy być może odpowiedzieliby, że są tutaj, bo kochają swój Kościół, traktują go jako nieodzowną część życia swojego i swojej rodziny – bo tu przychodzą na nabożeństwa do znajomych wnętrz, bo tu co niedziela, jeśli nie częściej, spotykają przyjaciół, bo tu ich dzieci uczą się miłości do Boga i bliźniego, bo tu są w stanie poczuć się jak w domu, czując więź z Bogiem, ale również z tymi, którzy Mu służyli zanim jeszcze przybyliśmy, z woli Pańskiej, na ten świat.
     Te wszystkie odpowiedzi płynęłyby z głębokiego przywiązania do tradycji oraz z przekonania o potrzebie istnienia naszego małego Kościoła i zachowania go dla przyszłych pokoleń – aby one również mogły składać w przyszłości świadectwo Ewangelii według nauki reformowanej.
W takim podejściu do Kościoła, w zaangażowaniu w jego sprawy i pragnieniu aby trwał, wyraża się głęboka miłość do tej instytucji Bożo-ludzkiej, tak niepodobnej do innych instytucji, które znamy.
     To, że instytucja ta ma cechy upodabniające ją w działaniu do innych, nie powinno nas zmylić. To prawda, że działając w świecie musimy, w sferze – by tak rzec – technicznej, sprostać kryteriom takim samym jak inne instytucje. Nawet bardziej niż one musimy być przejrzyści w sprawach doczesnych, aby dawać świadectwo. Nie możemy się wywyższać, ani żądać dla siebie odrębnego, specjalnego traktowania, dlatego tylko, że jesteśmy Kościołem. Choć jednocześnie mamy prawo domagać się, aby Kościół nasz, jako świadek Chrystusa w społeczeństwie, miał równe prawa w dostępie do dyskursu publicznego i aby jego stanowisko było brane pod uwagę w kwestiach rozwiązań prawnych i konstytucyjnych w naszym kraju. Zabieranie głosu w sprawach istotnych jest wręcz naszym obowiązkiem.
     Niemniej ten impuls nakierowany na działalność społeczną i obecność Kościoła jako pełnoprawnego aktora sceny publicznej, jakkolwiek upodabnia go do działalności innych instytucji, jest właśnie paradoksalnie tym, co stanowi o jego niepodobieństwie.
     Bo działając w sferze publicznej, zawsze musimy pamiętać, że cała nasza działalność i wszystko, co czynimy, wywodzi się z tego, co jest spoza tego świata: z krwi przymierza wiecznego, poprzez którą Bóg pokoju wywiódł spośród umarłych wielkiego pasterza owiec, Pana naszego Jezusa, jak czytamy u autora Listu do Hebrajczyków.
     Istnienie i działanie Kościoła ma sens tylko w odniesieniu do tej głębokiej prawdy. Musimy być tego absolutnie świadomi – tylko Zmartwychwstały Pan jest gwarancją, że to, co robimy w Kościele, ma jakiekolwiek znaczenie. W innym przypadku cała nasza miłość do Kościoła, przywiązanie do jego tradycji, historii, do naszych przodków, do tej domowej atmosfery, którą odczuwamy będąc wśród przyjaciół – te wszystkie cechy, o których mówiłem powyżej, byłyby tylko marnością.
     Jesteśmy w naszym Kościele niezależnie od tego, jak go kochamy, jak kochamy nasze parafie i naszą tradycję. Jesteśmy w nim dla pełnienia woli naszego Pana i dla Jego chwały. Nasz Pan ma absolutną wolność i suwerenność – i to, że utrzymuje Kościół ewangelicko-reformowany w Polsce przez tyle wieków, mimo wielu zawirowań historycznych, nie jest powodem do naszej dumy. Jest powodem do pokory, gdyż często nie dorastamy do tej misji, którą nam wyznaczył jako świadkom jego Ewangelii.
     I w tym świetle, jednoznacznego i nierozerwalnego związku z Jezusem Chrystusem, możemy czytać słowa z wersetu 21: Niech was wyposaży (Pan) we wszystko dobre. Kiedy myślimy o tym, to przychodzą nam do głowy pewne oczywistości: uczciwość osobista, oddanie temu, co jest dla nas ważne, jasny umysł, umiejący odróżniać dobro od zła, czyste serce, dobra wola w stosunkach z innymi – da się tu wymienić wiele innych cnót, które mogą się kryć pod pojęciem tego, co dobre. Ale tymi wszystkimi cechami Bóg obdarzył ludzi bez względu na to, czy są chrześcijanami. Jak wiemy, często nawet w odwrotnych proporcjach! Dlatego musimy być świadomi, że same te cechy nie stanowią o byciu chrześcijaninem. Tylko, jeżeli są nakierowane na pełnienie Jego woli, gdy sprawują w nas to, co miłe jest w oczach Pańskich, przez Jezusa Chrystusa – tylko wtedy są cnotami prawdziwie chrześcijańskimi. A to nakierowanie jest tylko i wyłącznie efektem działania łaski Bożej w naszych sercach i umysłach, łaski, która poprzez Ducha świętego ożywia nas do pełnienia woli Bożej poprzez cnoty ludzkie.
     Tylko dlatego, że Bóg pracuje nad nami, my możemy pracować, pełniąc Jego wolę. Pamiętajmy o tym w czasie obrad Synodu. Dziękujmy Bogu za to, że obradujemy, że modlimy się, że słuchamy Jego Słów. I że czynimy to wszystko nie dlatego, że jesteśmy dobrymi chrześcijanami i wiernymi członkami Kościoła z dziada pradziada, bądź z wolnego wyboru, ale dlatego, że to On nas wybrał. Podejmując decyzje w czasie sesji Synodu, debatując nad wnioskami i uchwałami, rozważając wspólnie problemy, przed którymi stoi nasz Kościół, pamiętajmy, z czyjego powodu zebraliśmy się tutaj i kto nas do tego uzdolnił.
     Niech łaska naszego Pana będzie z nami. Amen.

Ks. bp Marek Izdebski

[Kazanie wygłoszone podczas nabożeństwa synodalnego w Zelowie w dniu 6 kwietnia 2008 roku.]

Panie,
Ty powiedziałeś, że gdzie dwóch lub trzech
zbiera się w Imię Twoje,
Tam jesteś pośród nich.
Wierzymy Twojej obietnicy.
Dziękujemy ci, że nas zgromadzasz w swoim imieniu.
Dziękujemy, że jako wspólnota możemy wyznawać
Twoje Imię i możemy być Twoimi świadkami
wobec innych ludzi i całego świata.
Prosimy Cię, umacniaj nas w Duchu Prawdy i Miłości.
Obdarz nas mądrością i odwagą,
abyśmy mogli sprostać misji,
którą nam codziennie powierzasz. Amen.