Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

NR 1-2 / 2007

Ale ja, bracia, nie mogłem przemawiać do was jak do ludzi Ducha, lecz jak do ludzi cielesnych, jak do dzieci w Chrystusie. Mleko dałem wam do picia, nie pokarm stały. Nie byliście bowiem jeszcze zdolni go przyjąć, a nawet teraz jeszcze nie możecie, ponieważ nadal jesteście ludźmi cielesnymi. Dopóki przecież niezgoda i zazdrość są między wami, czyż nie jesteście ludźmi cielesnymi i czy nie postępujecie w sposób czysto ludzki? Kiedy ktoś mówi: Ja jestem Pawła, a inny: Ja Apollosa, to czy nie jesteście tylko ludźmi? Kim bowiem jest Apollos? Kim zaś jest Paweł? Sługami, przez których uwierzyliście, każdy zgodnie z tym, co Pan mu powierzył. Ja zasadziłem, Apollos podlewał, ale Bóg dawał wzrost. Tak więc ani ten, kto sadzi, ani ten, kto podlewa nic nie znaczą, tylko Bóg, który daje wzrost. Ten zaś, kto sadzi, jak i ten, kto podlewa, stanowią jedno, a każdy otrzyma swoją zapłatę, stosownie do swojej pracy. Jesteśmy bowiem współpracownikami Boga. Wy jesteście uprawną rolą Boga, Jego budowlą.

I Kor. 3:1-9

Kiedy czytam powyższy tekst, odnoszę wrażenie, że skierowany jest on właśnie do nas i trudno mi uwierzyć, że powstał prawie 2000 lat temu. Czy to nie my przekrzykujemy się, kto do którego należy Kościoła, czyje dziedzictwo duchowe jest ważniejsze, lepsze i pełniejsze?

Właśnie z tego powodu fragmenty dotyczące podziałów w zborze korynckim znalazły się na plakacie młodzieżowych nabożeństw ekumenicznych i są podstawą pierwszego wspólnego rozważania. Mamy podobny problem, co Koryntianie. Ponieważ jednak znalazł się ktoś, kto problem dostrzegł i próbował go rozwiązać, spróbujemy przyjrzeć się dziś, co ten ktoś - czyli apostoł Paweł - o naszym palącym problemie chce powiedzieć.

Rozważania podzielimy na cztery główne części. Poddamy refleksji naszą niewiedzę, podziały, równość i modlitwę.

Apostoł Paweł rozpoczyna bardzo łagodnie. Zwraca się do Koryntian: "bracia", tłumaczy, dlaczego zwiastował tak, a nie inaczej. Jednak gdy wczytamy się w jego słowa, czujemy się trochę nieswojo w głębi duszy. Bowiem pod przykrywką miłych i łagodnych słów apostoł Paweł wprost apeluje do ludzkiej pychy i zadufania. Ale ja, bracia, nie mogłem przemawiać do was jak do ludzi Ducha, lecz jak do ludzi cielesnych, jak do dzieci w Chrystusie. Mleko dałem wam do picia, nie pokarm stały. Nie byliście bowiem zdolni go przyjąć, a nawet teraz jeszcze nie możecie, ponieważ nadal jesteście ludźmi cielesnymi.

Tu słychać poważny zarzut, sporo goryczy, rozczarowania adresatami. Koryntianie, tacy uduchowieni, doświadczeni w wierze, po prostu wzór wszelkich cnót - są nazwani ludźmi "cielesnymi". Aby zrozumieć, jak bardzo to określenie jest mocne, trzeba pamiętać, że u Pawła to, co cielesne, jest przeciwstawieniem nadnaturalnego, duchowo-niebiańskiego. "Cielesne" oznacza bezwartościowe, złe, zaprzedane w niewolę grzechu. Takie określenie ma prawo boleć słuchacza i bulwersować.

Ale Pawłowe "obrażanie" nie kończy się na tym. Koryntianie, którzy już niemal od 5 lat są chrześcijanami, zostają nazwani dziećmi, które nic nie rozumieją. W niektórych przekładach brzmi to jeszcze bardziej dobitnie: "niemowlęta"!

Idea coraz pełniejszego objawiania się Boga człowiekowi nie jest Pawłowi obca. Bóg najpierw objawił się Żydom, potem zesłał Jezusa Chrystusa, następnie działał przez wieki w Kościele przez Ducha Świętego. Ponieważ jesteśmy zebrani tutaj w tak specjalnych okolicznościach, wiemy, że Bóg wciąż nam objawia swoją wolę. Choć słowa o jedności padły z ust Jezusa 2000 lat temu, dopiero przed stu laty dotarło do nas, że powinniśmy być ową jednością. Cóż za niespodzianka!

Julia Lewandowska


zobacz pełny tekst