NR 3 / 2004
Kazanie wygłoszone 18 stycznia 2003 roku w kościele ewangelicko-reformowanym w Warszawie
Przychodzili do Niego też celnicy i grzesznicy, aby Go słuchać. A faryzeusze i nauczyciele Prawa szemrali: Ten przyjmuje grzeszników i jada razem z nimi.
Powiedział także: Pewien człowiek miał dwóch synów. Młodszy z nich oznajmił ojcu: Ojcze, daj mi przypadającą na mnie część dóbr. Wtedy on podzielił majątek między nich. Po kilku dniach młodszy syn zabrał wszystko, udał się w odległe strony i roztrwonił swój majątek, prowadząc rozwiązłe życie. Kiedy stracił wszystko, nastał w tym kraju wielki głód, a on zaczął odczuwać niedostatek. Poszedł więc i wynajął się u jednego z zamożnych tej krainy, który posłał go na swoje pola, aby pasł świnie. Pragnął tam zaspokoić głód strąkami, którymi karmiono świnie, lecz nikt mu ich nie dawał. Wtedy pomyślał: Tak wielu najemników mojego ojca ma pod dostatkiem chleba, a ja umieram tu z głodu. Wstanę i udam się do mojego ojca, i powiem mu: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw niebu i względem ciebie. Nie jestem już godny nazywać się twoim synem. Uczyń mnie choćby jednym ze swoich najemników. Wstał więc i wrócił do swojego ojca. Gdy był jeszcze w oddali, jego ojciec ujrzał go, wzruszył się do głębi, pobiegł, rzucił się mu na szyję i ucałował. Wtedy syn powiedział do niego: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw niebu i względem ciebie. Nie jestem już godny nazywać się twoim synem. Ojciec jednak powiedział do swoich sług: Przynieście szybko najlepszą szatę i ubierzcie go, dajcie mu też pierścień na rękę i sandały na nogi. Przyprowadźcie tłuste cielę, zabijcie, zjemy i będziemy się radować. Ten mój syn był bowiem martwy a ożył, zaginął a odnalazł się. I zaczęli się cieszyć.
A jego starszy syn był na polu. Kiedy zbliżał się do domu, usłyszał muzykę i tańce. Przywołał jednego ze sług i dopytywał się, co się stało. Ten powiedział do niego: Twój brat powrócił, a ojciec zabił tłuste cielę, gdyż odzyskał go zdrowego. Wtedy rozgniewał się i nie chciał wejść. Jego ojciec jednak wyszedł i zapraszał go. A on odpowiedział swemu ojcu: Oto tyle lat ci służę i nigdy nie przekroczyłem twego przykazania, a ty ani razu nie dałeś mi koźlęcia, abym mógł się cieszyć z przyjaciółmi. Kiedy zaś wrócił twój syn, ten, który roztrwonił twój majątek z nierządnicami, zabiłeś dla niego tłuste cielę. Ojciec mu odpowiedział: Dziecko, ty zawsze jesteś ze mną i wszystko, co moje, jest twoje. Trzeba się cieszyć i radować, ponieważ ten twój brat był martwy a ożył, zaginął a odnalazł się.
Łk 15, 1-2; 11-32
Bracia i siostry,
nasza obecność w kościele najlepiej świadczy o tym, że Bóg okazał nam swoje miłosierdzie, bo inaczej nie byłoby nas tu dzisiaj. Bowiem zarówno naród wybrany, jak i my, Kościół, uczyniliśmy sporo - uczyniliśmy za dużo, prawie wszystko, jeśli nie wszystko - żeby nas tutaj nie było. Dlatego nie sposób się nie radować i nie dziękować Bogu za to, że tu jesteśmy. To jest od Boga, nie od nas. To, że tu jesteśmy, to łaska naszego Pana i Boga Jezusa Chrystusa. Bóg pokonał nas, ludzi, pokonał w nas to wszystko, co jest nieludzkie i niechrześcijańskie, zgromadził nas przy sobie. Bóg dotrzymuje danego słowa, dlatego tu jesteśmy. Bóg dochowuje wierności, stąd możemy teraz sobą się cieszyć. Bracia i siostry, nie może być inaczej, choć było. A ponieważ zło nigdy nie śpi, więc trzeba nam się lękać i o to, żeby się nigdy nie powtórzyło to wszystko, co jest przeszkodą dla Pana Boga, to wszystko, co jest przeszkodą dla Jezusa Chrystusa i dla Ducha Świętego. W budowaniu tutaj nowej ziemi i nowego nieba, nowego królestwa, śpiewamy dzisiaj kolędę - bo jakże może być inaczej - przecież przez dwa tysiące lat Kościół trwa w zachwycie. Bóg stał się człowiekiem - to przekracza możliwości naszego serca i naszego umysłu, naszej duszy i naszego ciała, ale tym większa w nas radość, bo jeśli dla czegoś warto żyć, to dla tego co niemożliwe, jeśli po coś warto umierać, to dlatego, że tutaj człowiek na ziemi poznał smak szczęścia, a więc poznał smak nieba. Jeśli Chrystus mówi prawdę , to tej prawdy szukajmy między sobą. Otóż to, On nas tutaj zgromadził. I znowu, kiedy popatrzy się wstecz, wydawać by się to mogło niemożliwe, a jednak się stało. Stało się dlatego, że Bóg umiłował świat, więc nie mógł nie stać się człowiekiem. Miłość wymaga, żeby być i dzielić los tego, kogo się pokochało. Gdyby Bóg tylko zapewniał, że nas kocha, a nie byłoby go tutaj - byłby kłamcą. Jest, bo kocha. I mimo, że próbujemy Go na różne sposoby stąd wysiedlić, próbujemy nieraz przez naszą pobożność nawet pozbyć się Boga, On w Jezusie Chrystusie jest, nie ustępuje ani na krok, ani na sekundę, bo przestałoby wszystko istnieć gdyby choć tylko na chwilę Bóg odwrócił od nas wzrok.