NR 12 / 2003
Obchodzimy święto narodzenia człowieka, który później rozpoznał, że jest Chrystusem, namaszczonym, boskim.
Ja i Ojciec jedno jesteśmy, powie później o sobie,
i: Królestwo Boże jest w was,
i: Ja jestem światłem tego świata.
Przy chrzcie Jezus poznał, kim był rzeczywiście. Wtedy usłyszał głos:
Tyś jest mój Syn umiłowany.
W tym momencie rozpoznał się jako Chrystus. Jezus przeszedł proces pełnego stawania się człowiekiem, by rozpoznać, że jest Chrystusem, Bogiem i człowiekiem jednocześnie.
Dzisiejszej nocy nie chodzi o to, żeby świętować czyjeś urodziny. Kto utknie w historii, zabija żywe przesłanie tej nocy. Religijne przesłanie nie odnosi się do faktów historycznych.
Dziś narodził się wam zbawiciel. Nie wtedy przed wiekami.
Wierzysz, że się Bóg zrodził w betlejemskim żłobie,
Lecz biada ci, jeżeli nie zrodził się w tobie
(Anioł Ślązak).
W święcie Bożego Narodzenia - jak we wszystkich chrześcijańskich świętach - spełnia się mit o rozwinięciu tego, co wieczne w czasie. Ten mit spełnia się dzisiaj w naszym życiu.
W narodzinach tego dziecka świętujemy nasze boskie narodziny. Święto Bożego Narodzenia ma nauczyć nas naszego transcendentnego początku i w ten sposób pomóc nam uchwycić naszą właściwą godność. Chce ono przybliżyć nam naszą tożsamość z Jezusem Chrystusem, ażeby Jezus Chrystus ukształtował się w nas, jak powiada Paweł (Ga 4: 19), i żebyśmy mogli być drugim Chrystusem. Zrozumienie tego jest najważniejszym zadaniem naszego życia.
Obchodzimy to święto również po to, by pojąć, że jesteśmy Bożymi synami i Bożymi córkami, że także my jesteśmy "Bogiem-człowiekiem" i że także nad nami przy chrzcie wypowiedziane zostały słowa: Ten jest mój syn umiłowany, ta jest moja umiłowana córka. Obchodzimy to święto, żebyśmy - mimo całej naszej ociężałości, przyziemności i głupoty - jednak zapamiętali, że mamy Boże pochodzenie.