Drukuj

Okładka 1-2/2003NR 1-2 / 2003

Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy Królestwo Niebieskie.

Mt. 5, 2

W tradycji Nowego Testamentu słowa błogosławieństw z Jezusowego Kazania na Górze przyrównać można do kunsztownie szlifowanego diamentu. W tych ośmiu sławieniach szczęśliwymi nazwani zostają ci wszyscy, którzy swe życie zasadzają tylko i wyłącznie na ufności pokładanej w Bogu. Nie wdając się w spór egzegetów wokół miejsca wygłoszenia przez Jezusa tego kazania, powiedzmy po prostu, że oznajmione zostało bezpośrednio z samych wyżyn ludzkiego serca i jedynie z tych to wysokości wsłuchiwać się w nie można po dziś dzień, jak w uwerturę do czarującej symfonii, która w naszym - pozornie tak zagubionym życiu - na powrót pozwala zabrzmieć tonom tęsknoty za powrotem do raju, którego wizję zawsze w sobie nosiliśmy, a na które to dźwięki w rzeczywistości nigdy nie mieliśmy odwagi otworzyć naszych uszu.

Wszystko zaś zaczyna się od błogosławieństwa skierowanego do ubogich. Dla Jezusa są nimi ci, którzy mocą Bożą przyznają się do tego, kim są rzeczywiście. A tymczasem nam wszystkim, od dni Adama począwszy, tak trudno być tymi, kim jesteśmy. I dlatego pierwsze błogosławieństwo Jezusa wolno przełożyć słowami: Błogosławieni nie ubodzy w duchu, lecz ci, którzy na swe ubóstwo patrzą i uznają je oczyma Boga.

Nieraz usłyszeć można zdanie, iż sztuka akceptacji siebie przychodzi sama z upływem lat kurczącego się życia. Natomiast prawda wygląda tak, iż w miarę starzenia się afirmacja samego siebie staje się coraz trudniejsza. Ludzie, ku którym pełni podziwu kierujemy nasz wzrok, są młodsi od nas, piasek w klepsydrze naszego życia sypie się natomiast coraz szybciej, już widać dno klepsydry, w oczy zagląda nam poczucie rezygnacji. Z jakim trudem zaakceptowanie siebie przychodzi ludziom przykutym do łoża boleści, osobom uginającym się pod brzemieniem zgrzybiałej starości...

Ks. Alfons Skowronek

Błogosławieni ubodzy w duchu - pełny tekst

Jak uzyskać pełny dostęp do zasobów serwisu jednota.pl