Drukuj

Nr 5 / 2001

Wiedząc to, że nasz stary człowiek został wespół z Nim ukrzyżowany, aby grzeszne ciało zostało unicestwione, byśmy już nadal nie służyli grzechowi (...). Jeśli tedy umarliśmy z Chrystusem, wierzymy, że też z Nim żyć będziemy. Podobnie i wy uważajcie siebie za umarłych dla grzechu, a za żyjących dla Boga w Chrystusie Jezusie, Panu naszym.

Rzym. 6:6.8.11

Łaska, pokój i miłosierdzie niech będą z wszystkimi, którzy słuchają tych słów.

Okres Wielkiej Nocy poprzedzają znamienne wydarzenia Wielkiego Tygodnia. Ostatni etap ziemskiego życia Jezusa z Nazaretu to triumfalny wjazd do Jerozolimy, Ostatnia Wieczerza, ostatni dzień lęku i smutku Jego uczniów, pierwszy dzień radosnej nowiny – Jezus żyje! W okresie wielkanocnym smutek i radość uczniów Jezusa związane są nierozerwalnie ze śmiercią i radością Zmartwychwstałego!

W stosunkowo krótkim odstępie czasu uczniowie Jezusa doświadczają radości zwycięstwa oraz goryczy pożegnania i rozstania ze swym Przywódcą i Jego porażki. Ich mistrz odchodzi. Następuje pustka i lęk, a po nich radość z ponownego, niespodziewanego spotkania. Te znaczące etapy wielkanocnych doświadczeń uczniów Jezusa nie są obce i nam, współcześnie żyjącym chrześcijanom. Nie są też obce człowiekowi, który nie jest chrześcijaninem. Radość, rozstanie, pustka, samotność, cierpienie i ból towarzyszą każdemu człowiekowi przez całe jego życie. Dla wierzącego mają jednak znaczenie szczególne, gdyż powiązane są z istotą jego wiary.

Dzisiaj, w Wielki Piątek, w sposób szczególny przypominający śmierć Jezusa, stajemy u stóp jednego z krzyży Golgoty – stajemy jak nasi Ojcowie, jak wcześniejsze pokolenia uczniów Jezusa Chrystusa, solidarnie, ekumenicznie, w ciszy, pokorze i zadumie.

Stajemy:

– by spróbować ponownie zrozumieć, dlaczego i w jakim celu to wszystko się wydarzyło;
– by zastanowić się, jakie skutki dla nas, współcześnie żyjących, wynikają z tego szczególnego wydarzenia;
– by określić granice Bożej miłości, wyrażone w śmierci Syna. Kiedy cierpi Syn, cierpi i Ojciec! Kiedy umiera Syn, umiera też po trosze Ojciec!

Stojąc, podnosimy wzrok i patrzymy:

– by zobaczyć, co się właściwie stało przed prawie 2000 lat i jaki to ma wpływ na współcześnie żyjących;
– by zobaczyć człowieka z pokolenia Dawida, Żyda z Nazaretu, w którym powinniśmy ujrzeć siebie;
– by zobaczyć miłość Bożą umierającą za każdego człowieka, także niewierzącego...

Patrząc, milczymy:

– gdyż przybici jesteśmy własną bezsilnością i niewymowną siłą konającego za nas Wszechmogącego;
– gdyż nie pojmujemy zgody na tę bezsilność Mocarnego, który umierając, nie przeklina swych oprawców;
– gdyż jesteśmy bezradni wobec wydarzeń sprzed 2000 lat i niczego nie możemy zrobić dla własnego zbawienia.

Milcząc, słuchamy:

– głosu własnego sumienia, które pyta, co począć ze śmiercią Pana życia;
– ostatnich słów konającego Nauczyciela, który powiedział: „Ja jestem życiem”...
– i słyszymy wielce wymowne: „Wykonało się!”.

U stóp krzyża stajemy indywidualnie i z rodziną, jako wspólnota wierzących, dziś nawet jako zgromadzenie ekumeniczne, jako Kościół Jezusa Chrystusa. Stajemy, by patrzeć, wsłuchiwać się w głos Boży, w przesłanie płynące do nas z nie najwyższej, ale najważniejszej góry – z Golgoty. Słuchamy, pełni zadumy. Bóg w sposób niezwykle wyraźny przemówił w swym Synu zawieszonym na drzewie krzyża. Przemówił przez Jego cierpienie, ból i śmierć. Wszędzie tam, gdzie człowiek umiera z ręki drugiego człowieka – przemawia Bóg! W Oświęcimiu, w Katyniu, w gułagach, na ulicach miast i w małych miejscowościach, w Jedwabnem... Przez cierpienie i ból sąsiada Bóg chce nam coś powiedzieć! Jego głos był i jest szczególnie mocno słyszany zawsze wtedy, kiedy Kain zabija Abla! Zabójstwo jest zabójstwem, którego żaden patriotyzm nie jest w stanie usprawiedliwić.

Czy słyszymy głos Boży i dziś, w tej reformowanej świątyni? Czy słyszymy dostatecznie mocno Jego Słowo skierowane do wszystkich wierzących? Czy Golgota przemawia dostatecznie klarownie w naszej świadomości? Czy jasno widzimy zbawienie dokonane na krzyżu, uwolnienie z mocy grzechu i od skutków grzechu? Czy w śmierci swego Syna Bóg jest nam bliższy?

Wszechmogący objawia na krzyżu swą istotę, swoją miłość, łaskę i sprawiedliwość. Czyni to, przelewając krew swego Syna. Krzyż na Golgocie zawiera trzy przesłania:

ludzie martwi dla Boga;
Bóg martwy dla i za ludzi;
ludzie martwi dla grzechu.

I. Ludzie martwi dla Boga

Wszyscy zgrzeszyli, wszyscy zasłużyli za śmierć, nikt nie pasuje do wiecznej społeczności z Bogiem. Trwając w grzechu, nie jesteśmy warci tego, by stać się ludźmi odrodzonymi i nieustannie odnawianymi dla Bożego Królestwa. Grzech, czyli nieposłuszeństwo wobec Boga, tak wyraźnie zamanifestowane na początku dziejów ludzkości, nadal mieszka w człowieku. Na krzyżu został on pokonany. Syn Boży był posłuszny aż do śmierci, aby nikt, kto w Niego wierzy, nie zginął...

Jezus z Nazaretu dostrzegał grzeszną naturę człowieka. Dał temu wyraz, kiedy nauczał swych uczniów: „To, co wychodzi z człowieka, to kala człowieka. Albowiem z wnętrza, z serca ludzkiego pochodzą złe myśli, wszeteczeństwo, kradzieże, morderstwa, cudzołóstwo, chciwość, złość, podstęp, lubieżność, zawiść, bluźnierstwo, pycha, głupota; wszystko to złe pochodzi z wewnątrz i kala człowieka” (Mk 7:20 23). Przy innej zaś okazji powiedział: „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam, każdy, kto grzeszy, jest niewolnikiem grzechu. A niewolnik nie pozostaje w domu na zawsze, lecz syn pozostaje na zawsze. Jeśli więc Syn was wyswobodzi, prawdziwie wolnymi będziecie” (Jn 8:34). Apostoł Paweł przypomina: „zapłatą za grzech jest śmierć, lecz darem łaski Bożej jest żywot wieczny w Chrystusie Jezusie, Panu naszym” (Rzym. 6:23).

Siostry i Bracia, kraj nasz pretenduje do członkostwa w Unii Europejskiej. Aby stać się członkiem tej organizacji, musimy dostosować nasze prawodawstwo do norm unijnych, okazać się przygotowani do przyszłej współpracy. Dlaczego myślimy, że do Królestwa Bożego wejdziemy na naszych warunkach, a nie Bożych? Ludzkość na skutek grzechu skazana została na zagładę. Nie nadaje się do życia z Bogiem w wieczności. Na szczęście ingeruje Ten, który stworzył człowieka, i oddaje życie za swe stworzenie, aby każdy, kto w Niego wierzy...

Uwierz w Pana Jezusa, a będziesz żył ty i dom twój!

II. Bóg martwy dla i za ludzi

Wielki Piątek jest tym dniem w kalendarzu kościelnym, który gromadzi wyznawców Chrystusa wokół Jego krzyża. Na krzyżu dostrzegamy największą ingerencję Boga w historię ludzkości: „On grzechy nasze sam na ciele swoim poniósł na drzewo, abyśmy, obumarłszy grzechom, dla sprawiedliwości żyli; Jego sińce uleczyły was” (I Ptr. 2:24).

Co właściwie stało się na krzyżu? Apostoł Paweł tak to przedstawia:

Bóg wymazał obciążający nas list dłużny, który zwracał się przeciwko nam ze swoimi wymaganiami;
usunął go, przybiwszy do krzyża;
rozbroił nadziemskie władze i zwierzchności;
wystawił je na pokaz, odniósłszy w [Chrystusie] triumf nad nimi (Kol. 2:14 -15);
świat z sobą pojednał i powierzył nam słowo pojednania (II Kor. 5:19).

Przesłanie krzyża jest wyraziste: Bóg stał się martwy dla człowieka, ukazał swą wyższość nad siłami, które nie chciały, nie były i nie są w stanie poświęcić swego życia za twór „z prochu wzięty”. Nasz Stwórca chciał i poświęcił siebie dla nas! Zwiastowanie tej Ewangelii ma zasadnicze znaczenie dla każdego wierzącego, gdyż w niej zawarta jest prawdziwa Dobra Nowina. Cała teologia Nowego Testamentu osnuta została wokół tego wydarzenia. Nie jest to teologia łatwa do zrozumienia i przyjęcia, ale radosna – mimo akcentów cierpienia, bólu i śmierci. Jak bowiem pojąć to, że Ojciec planuje i dopuszcza do śmierci swego Syna na krzyżu? Rodzice, którzy znęcają się nad swymi dziećmi, są powszechnie potępiani. A jednak tak się stało w przypadku Syna Bożego. Dlaczego? Ze względu na człowieka, który w pewnym sensie, będąc tworem Bożym, też jest Jego synem. Chrystus umiera za swych braci i siostry – dobrowolnie. Nie tyle Ojciec składa Go w ofierze, ile On sam kładzie życie swoje za rodzinę ludzką.

Ostatnio sporo mówi się o karze śmierci. Społeczeństwo zda się być w tej kwestii podzielone. Niektórzy uważają, że jest ona bezsensowna, inni twierdzą, że wobec wzrostu liczby ciężkich przestępstw jest niezbędna. Jeden ze zwolenników jej przywrócenia w Polsce użył następującego argumentu: „Nie byłoby śmierci Jezusa na krzyżu, gdyby nie kara śmierci. To dzięki niej świat został zbawiony”. Innymi słowy, bez kary śmierci nie byłoby krzyża, a bez krzyża Chrystusa – zbawienia. Muszę przyznać, że taka argumentacja zaskoczyła mnie i skłoniła do głębszej refleksji. Moje pytanie w tym kontekście brzmi: czy rzeczywiście cel uświęca środki? Jeśli wykorzystane zostało to narzędzie, jakim jest kara śmierci, dla ratowania świata, czy oznacza to, że została ona uświęcona i dlatego należy ją stosować? Oczywiście, że nie! Krzyż Jezusa Chrystusa przemawia przeciw karze śmierci, gdyż zginął na nim niewinny człowiek! Zastosowanie wyroku śmierci w procesie zbawczym nie jest w żadnym razie usprawiedliwieniem dla jej stosowania. W tym konkretnym przypadku kara śmierci przyczyniła się do uratowania wielu istnień ludzkich. Wiemy, że Jezus umarł, aby każdy, kto w Niego wierzy – zamiast zginąć – miał żywot wieczny (Jn 3:16). Dzisiaj, kiedy stajemy solidarnie pod krzyżem Zbawiciela, w sposób szczególnie wyraźny dostrzegać musimy błogosławieństwo płynące ze śmierci tego Jednego. To On jest najważniejszy, a nie wyrok, jaki na Nim wykonano. Myśmy zawinili, a na Niego spadł cios. Jego życie od samego początku nosiło znamię śmierci, tej śmierci – na krzyżu. Jezus był świadom konieczności oddania swego życia za grzeszną ludzkość i za całe stworzenie. Swą dobrowolną śmiercią ukazał bezmiar Bożej miłości względem Bożego stworzenia. Ukazał, że w oczach Boga jesteśmy warci życia Jego Syna.

III. Ludzie martwi dla grzechu

Ten aspekt wielkopiątkowego przesłania zda się być najbardziej przemilczany. A przecież płynie zeń potężne wezwanie skierowane do człowieka – nie musisz już więcej grzeszyć! Grzesznikiem zostaniesz do końca swych dni (jak alkoholik, który przestał pić, pozostaje alkoholikiem), ale grzeszyć nie musisz! Możesz prowadzić życie pełne przygód, opierając się na przykazaniach miłości Bożej. Realizując je, stajesz się wędrowcem na drodze do świętości...

Jezus umarł, abyśmy codziennie obumierali dla grzechu, dla nieposłuszeństwa wobec Bożej woli. Krzyż Chrystusa jest potężnym zaproszeniem do zmiany życia, do okazania Bogu wdzięczności, do kroczenia w mocy Ewangelii! Pytanie, jakie nie padło z krzyża, ale jest obecne w całym jego przesłaniu, brzmi: Ja umieram dla Ciebie, a czy ty jesteś gotów umrzeć dla grzechu?! Krzyż to zaproszenie do pokuty, do nawrócenia, do prowadzenia nowego życia, które podoba się Bogu.

Siostry i Bracia, za chwilę przystąpimy solidarnie do sakramentu Stołu Pańskiego. Będziemy łamać chleb i spożywać wino, wspominając ciało Jezusa Chrystusa zawieszone na krzyżu i krew tam przelaną. Krzyż Jezusa został wyraźnie odciśnięty w prostym akcie łamania i dzielenia się chlebem. W tym wymownym geście zawarta została cała prawda o zbawczym dziele Jezusa Chrystusa i o zaproszeniu człowieka do podobnego czynu. Kiedy będziemy przystępować do Wieczerzy Pańskiej, pamiętajmy o tym, że Jezus Chrystus wziął chleb, podziękował, złamał i dawał.

Wziął – złożył swe życie dobrowolnie, bez przymusu i „wyparł się samego siebie, przyjął postać sługi i stał się podobny ludziom; (...) uniżył samego siebie i był posłuszny aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej” (Flp 2:7).

Podziękował – Marcin Luter powiedział, że całe życie chrześcijanina jest pokutą. W przypadku Jezusa całe Jego życie było dziękczynieniem Bogu za możliwość służenia Jego sługom. Chrystusowe dziękczynienie uzewnętrzniało się w błogosławieństwie dla całej ludzkości, gdyż umarł za wszystkich. Dziękować znaczy błogosławić. Błogosławić znaczy obdarzać łaską, a obdarzać łaską znaczy uszczęśliwiać. To właśnie czynił Jezus!

Złamał – ofiarował. Krzyż jest najwymowniejszym obrazem złamania życia Syna Bożego. „Wykonało się!”. Umarł!

Dawał – śmierć Jezusa „udzielona” została wszystkim. Jezus nadal „udziela” siebie wszystkim, którzy chcą z Jego służby skorzystać. Jest ona wezwaniem do „rozdawania Chrystusa”, do dzielenia się Nim, wiarą w Niego.

Podobnie i człowiek powinien wziąć swe życie i – jakiekolwiek ono jest – podziękować Bogu za nie, złamać, tj. nawrócić się, i oddać w służbę Bogu i bliźniemu. Jeśli sam tego nie potrafi, niech prosi Boga, by go pochwycił, obdarzył łaską, przełamał (odrodził) i posłał do służby.

*

Wielki Piątek przypomina nam o naszym grzechu, o Bożym działaniu dla nas i za nas, i zachęca do właściwego postępowania wobec Boga i bliźniego. Zaprasza do nowego, Bogu podobającego się życia, do życia godnego Ewangelii Jezusa Chrystusa.

Przesłanie wielkopiątkowe brzmi: człowieku, nie czyń sobie krzywdy, gdyż ja już skrzywdziłem siebie dla ciebie i za ciebie. Człowiek krzywdzi siebie, kiedy grzeszy. A grzeszy wówczas, gdy nie spełnia woli Bożej. Nie może jej spełniać, gdy jej nie zna. Poznać wolę Bożą można, słuchając Jego Słowa zawieszonego na krzyżu. Kto pojmuje istotę cierpienia i śmierci krzyżowej Stworzyciela za swe stworzenie, ten rozumie, na czym polega wartość człowieka – każdego człowieka – i pojmuje głębię Bożej miłości względem niego.

Niech Ukrzyżowany otacza wszystkich słuchających tych słów swą miłością, niech napełni radością i obdarzy pewnością zbawienia. Niech wybawi Was, Siostry i Bracia, z doczesnych i wiecznych kłopotów. Niech napełni nadzieją, tak by szare dni nabrały barw, abyście, podniesieni na duchu, mogli lepiej służyć Bogu, bliźnim i sobie samym. Ożywieni śmiercią Chrystusa, bądźcie dobrymi ambasadorami Jego i swego zmartwychwstania! Amen.

Ks. bp Edward Puślecki
[Superintendent naczelny Kościoła Ewangelicko Metodystycznego. Kazanie to zostało wygłoszone podczas drugiego już wspólnego nabożeństwa wielkopiątkowego z udziałem ewangelików reformowanych i metodystów w stołecznym kościele reformowanym, 13 kwietnia br.]