Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

Nr 1/2001

Raduję się z drogi, którą wskazują mi ustawy Twoje,
Jak z wielkiego bogactwa. (...)
Wznoszę ręce do przykazań Twoich, które kocham,
I rozmyślam o ustawach Twoich.
Psalm 119:14, 48

Współcześni ludzie odbierają wszelkie nakazy i zakazy jako zamach na własną wolność. Jednym z powodów takiego nastawienia jest przeświadczenie o zbyt dużej ingerencji państwa w życie osobiste obywateli poprzez rozbudowane do przesady systemy prawne. Jednak nawet wtedy, gdy normy prawne uznajemy za zasadne i potrzebne, i tak tęsknimy do odrzucenia wszelkich ograniczeń: nic nie musieć i móc wszystko – oto stan wymarzony.

Zapewne dlatego rzadko sięgamy do psalmu 119, który mówi o miłości do Prawa Bożego. Jest to najdłuższy z psalmów, liczący 176 wersetów. Hebrajski oryginał został napisany jako akrostych: wersety odpowiadają literom hebrajskiego alfabetu, osiem wersetów przypada na każdą z 22 liter. Godny podziwu jest wysiłek poety, który uciekł się do tak skomplikowanej formy wiersza, aby wyrazić swoje uczucia i przemyślenia. W całej Biblii jest to jedyny utwór, który mówi nie tylko o szacunku, posłuszeństwie, respekcie i lęku wobec Prawa Bożego, ale właśnie o miłości do niego i dlatego jest to tekst wyjątkowy. Spróbujmy więc zrozumieć uczucia psalmisty, a być może okaże się, że jesteśmy w stanie je podzielać.

W XIII wieku p.n.e. Mojżesz wyprowadził plemiona izraelskie z Egiptu po kilku wiekach niewoli i wędrował z nimi do Ziemi Kananejskiej, przyobiecanej ludowi wybranemu przez Boga. Była to długa, mozolna i niebezpieczna wędrówka. Gromada ludzka, której przewodził Mojżesz, przeszła w czasie tej wędrówki metamorfozę. U jej kresu stali się już rozpoznawalnym ludem z własną religią, instytucjami państwowymi, prawami oraz niezwykłą filozofią przeznaczenia. Momentem zwrotnym, który rozpoczął formowanie się narodu izraelskiego, było wydarzenie na górze Synaj, kiedy to Bóg za pośrednictwem Mojżesza przekazał Izraelitom swoje Prawo. W II Księdze Mojżeszowej to wydarzenie jest przedstawione w niezwykły sposób. Entuzjastyczna relacja autora czy autorów roztacza przed naszymi oczami widok góry Horeb zakrytej dymami i słupami ognia, nad którą błyskawice rozdzierają pociemniałe niebo. W tej imponującej scenerii, wśród huku piorunów i głosu trąby Bóg przekazuje Mojżeszowi kamienne tablice z Dziesięciorgiem Przykazań. Trudno się dziwić, że wydarzenie przesądzające o wyjątkowości historii Izraela naród izraelski traktuje jako cudowne. Nawet jeśli z tego opisu zdarzeń zdejmiemy warstwę upiększeń, jeśli ten opis pozbawimy piorunów rozdzierających niebo, dymu i ognia, to tracąc na malowniczości, nic nie straci on na swojej niezwykłości i wadze.

Kluczową rolę w tym wydarzeniu odgrywa Mojżesz, obdarzony darem rozumienia głosu Boga. Był człowiekiem wielkiego formatu, który potrafił wybiegać myślą daleko w przyszłość i dobrze rozpoznawać teraźniejszość. Bardzo głęboko przeżywał swój wyjątkowy kontakt z Bogiem i starał się wypełnić swoją misję w zgodzie z wolą Boga. Był niekwestionowanym duchowym przywódcą i moralnym autorytetem, ponieważ postrzegano go jako człowieka, do którego przemawia Bóg; stanowił ogniwo między Bogiem i Jego ludem.

Moment historyczny wymagał od Mojżesza działania: należało w ostateczny sposób uporządkować życie plemion izraelskich, które prowadził do Ziemi Obiecanej. W swoim osobistym, bezpośrednim doświadczeniu proroczym Mojżesz uzyskał pewność, że taka jest wola Boga. Dla Mojżesza jedność religii i społeczeństwa była oczywistością: wewnętrzna więź łącząca lud i Boże panowanie nad ludem to były dwie strony tej samej rzeczywistości. Naród który ma powstać, to nie naród izraelski, ale naród izraelski w przymierzu z Bogiem.

Kiedy te potężne obrazy, które składają się na opis dziejów tablic w Księdze Wyjścia pozbawimy „efektów specjalnych”, to pozostanie sam Mojżesz, zmagający się ze swoim przeznaczeniem. Spróbujmy wyobrazić sobie, jak szukając spokoju i odosobnienia potrzebnego do pracy, którą ma wykonać, wspina się na górę Synaj. Przez wiele dni i nocy modli się do Boga o Jego prowadzenie i wsłuchuje się w siebie, szukając w sercu i umyśle potrzebnych myśli. Ten wizjoner i realista w jednej osobie wie, że jednoczącą siłą wspólnoty jest Bóg, że na Niego musi nakierować życie narodu. Mojżesz częściowo rozumie, a częściowo zapewne przeczuwa w proroczym natchnieniu, że to, co tworzy, ma charakter historyczny i uniwersalny zarazem. Dokonuje bardzo starannego wyboru tego, co najważniejsze, i znajduje najstosowniejszą formę wyrazu. W tej ciężkiej i mozolnej pracy towarzyszy mu opieka i łaska Boża. W końcu uzyskuje w swoim sercu pewność, że osiągnął cel i wykuwa słowa na kamiennych tablicach. Tak opowiedziana historia przykazań jest mniej efektowna niż opis z Pięcioksięgu, ale tak samo niezwykła: to przecież cud, że Bóg dał Mojżeszowi wyjątkowy dar rozumienia swej woli, że uczynił z Mojżesza palec Boży spisujący przykazania i usta Boże oznajmiające te przykazania ludowi.

Kiedy czytamy wnikliwie Dekalog, musimy dojść do wniosku, że wszystko w nim jest perfekcyjne. Zacznijmy od formy. Jak pisze wybitny teolog i filozof Martin Buber w „Mojżeszu”, duszą Dekalogu jest jego forma „ty”. Dzięki owemu „ty” każdy człowiek, który słucha przykazań, ma pewność, że do niego osobiście w tej właśnie chwili zwraca się sam Bóg z czymś niezwykle ważnym, że mówi do niego i oczekuje odpowiedzi. Za sprawą owego „ty” Mojżesz przekazał nam głos samego Boga, ten głos, który zapewne sam słyszał na górze Synaj.

Cztery pierwsze przykazania mają charakter religijny, ponieważ mówią o naszych powinnościach względem Boga, sześć kolejnych zaś ma charakter etyczny, ponieważ regulują stosunki międzyludzkie. Ciekawe, że Bóg przedstawia siebie w pierwszym przykazaniu nie jako stwórcę świata, ale jako przewodnika, który swój naród wyprowadził z niewoli egipskiej. To samookreślenie się Boga jest konkretne, zrozumiałe i wiążące. Śledząc teraz, za Martinem Buberem, treść przykazań, zauważamy, że przykazanie czwarte – mówiące o potrzebie świętowania dnia odpocznienia jako dnia poświęconego Bogu –­ organizuje życie wspólnoty w zamknięty cykl tygodni w roku, a przykazanie piąte mówi pośrednio o otwartym cyklu pokoleń w trwaniu narodu. Oba te przykazania obok nakazów, które wyrażają, podkreślają, że Bóg jest panem czasu i gwarantem jego ciągłości w życiu narodu: zapewniają trwanie wspólnoty poprzez nieprzerwany cykl świętowania i nieprzerwany cykl pokoleń. Przykazania od szóstego do dziesiątego umacniają wspólnotę poprzez unormowanie wzajemnych stosunków między jej członkami. Należy chronić przede wszystkim życie, małżeństwo, własność i szacunek społeczny i o tym mówią przykazania od szóstego do dziewiątego. Przykazanie dziesiąte porusza problem, którego poprzednie przykazania nie uchwyciły, a który poważnie może wypaczyć życie wspólnoty. Chodzi o zazdrość, która może stać się chorobą trawiącą wspólnotę, i dlatego ostatnie przykazanie zakazuje dopuszczania do siebie tego destrukcyjnego uczucia.

Przykazania mówią człowiekowi, jak należy żyć, aby pozostawać w harmonii z Bogiem i z ludźmi. Od pamiętnego wydarzenia na górze Synaj wszyscy Żydzi, a po Chrystusie również wszyscy chrześcijanie, mają do dyspozycji ogromny dar od Boga. Ze względu na nasze dobro Bóg dał nam do ręki kompas. Wszystkie nakazy i zakazy Dekalogu chronią życie ludzkie i jego jakość. Dekalog formułuje Prawo Boże, a w każdym systemie prawnym duch i litera są tak samo ważne. Duchem przykazań jest miłość i w tym sensie Dekalog jest zarówno wyrazem Bożej miłości, jak i nakazem praktykowania miłości przez ludzi. Przykazania nie są gorsetem odbierającym ludziom swobodę, lecz ogromną szansą na dobre życie, miłe Bogu.

Sformułowanie Dekalogu uświadomiło ludziom jeszcze jedno, a mianowicie, że Bóg traktuje ich poważnie. Kiedy wspominamy czasy szkolne, wracamy myślą do tych nauczycieli, którzy wkładając duży wysiłek w nauczenie nas rozmaitych ważnych rzeczy, potem wymagali od nas wiele. W ten sposób pokazywali, że swoją pracę i nas samych traktują serio. Lubimy otrzymywać ważne zadania, gdy jesteśmy z nich sprawiedliwie i z powagą rozliczani. Bóg oczekuje od nas życia zgodnego z Prawem Bożym. Nie mamy postępować byle jak, ponieważ Bóg jasno powiedział, jakie ma –wobec nas wymagania.

Dla autora psalmu 119 to właśnie Dziesięcioro Przykazań stało się kwintesencją Bożej miłości; kilka wieków później Jezus Chrystus potwierdził to odczucie psalmisty, mówiąc, że cały zakon i prorocy opierają się na przykazaniach miłości (Mat. 22:34-40). Psalmista zrozumiał, że to właśnie dzięki Bożemu Prawu staje się lepszym i mądrzejszym człowiekiem, a jego życie osiąga pełnię. Dzięki Prawu psalmista poczuł się zauważony przez Boga, uprawniony do zwracania się o pomoc w swoich wysiłkach w wypełnianiu woli Bożej. Prawo Boże jako akt miłości Stwórcy wobec ludzi stało się w oczach psalmisty tożsame z Bożą miłością, a więc samo stało się przedmiotem jego miłości.

Kiedy przyjdzie nam samym rozmyślać o własnym stosunku do Bożego Prawa, przypomnijmy sobie ten wyjątkowy psalm 119, a w nim między innymi te słowa:

„Naucz mnie, Panie, drogi ustaw swoich,
A będę ich strzegł aż do końca.
Daj mi rozum, abym zachował zakon Twój
I przestrzegał go całym sercem. (...)
O, jakże miłuję zakon Twój,
Przez cały dzień rozmyślam o nim!
Przykazanie Twe czyni mnie mędrszym od nieprzyjaciół moich,
Ponieważ mam je na zawsze. (...)
Słowo Twoje jest pochodnią nogom moim
I światłością ścieżkom moim.
Przysiągłem i potwierdzam:
Chcę strzec Twoich praw sprawiedliwych”.