Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

12 / 1996

...jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem; stare przeminęło, oto wszystko stało się nowe. A wszystko jest z Boga, który nas pojednał z sobą przez Chrystusa i poruczył nam służbę pojednania, to znaczy, że Bóg w Chrystusie świat z sobą pojednał, nie zaliczając im ich upadków, i powierzył nam słowo pojednania. Dlatego w miejsce Chrystusa poselstwo sprawujemy, jak gdyby przez nas Bóg upominał; w miejsce Chrystusa prosimy: Pojednajcie się z Bogiem. On Tego, który nie znał grzechu, za nas grzechem uczynił, abyśmy w Nim stali się sprawiedliwością Bożą.

II Kor. 5:17-21

Adwent to szczególny dla Kościoła czas tęsknoty, nadziei, oczekiwania, czas uzmysławiający wierzącemu, że jest człowiekiem żyjącym na pograniczu dwóch światów: między tym, co j u ż się wydarzyło, a tym, co jeszcze ma nastąpić. Można powiedzieć, że życie Kościoła, a tym samym życie każdego wierzącego, jest jednym wielkim adwentem. „Oto wszystko nowym czynię...” (Obj. 21:5) – apostoł uświadamia nam, że to nie tylko Boży manifest w czasach ostatecznych, ale że stare już przeminęło, a nowe już trwa. I wszystko to jest efektem sprawczego działania Boga.

Zapytać by więc można, gdzie jest miejsce dla nas i czy nasze działanie, nasza odnowa nie jest sprawą daremną? Odpowiedź na takie wątpliwości znajdziemy w dziejach powołań biblijnych: Bóg działa, ale człowiek na Boże powołanie odpowiada. Abram porzuca stare życie, idzie w nieznane za Nowym i otrzymuje od Boga nowe imię i obietnicę błogosławieństwa; Jakub w tajemniczej walce z Bogiem otrzymuje nowe imię i błogosławieństwo – staje się ojcem dwunastu pokoleń Izraela; Mojżesz, powołany przez Boga, przynosi ludowi nową wartość, jaką jest Przymierze i Prawo, a potem prowadzi go z niewoli do nowego życia w Ziemi Obiecanej. Później szereg proroków głosi żywe Słowo Boga, walcząc o odnowę życia religijnego i zapowiadając nadejście światłości -przyjście Nowego w osobie Immanuela, tzn. Boga, który jest z nami. Ostatni z nich, Jan Chrzciciel, będący pomostem między Starym i Nowym, zwiastuje przybliżenie się Królestwa Niebios.

Prorockie zapowiedzi znajdują swe spełnienie w osobie Jezusa Chrystusa. On jest uosobieniem i pełnią Nowego. Na wątpliwości Jana odpowiada: „ślepi odzyskują wzrok i chromi chodzą, trędowaci zostają oczyszczeni i głusi słyszą, zmarli są wskrzeszani, a ubogim zwiastowana jest ewangelia” (Mat. 11:5)- On realizuje Nowe Przymierze, zapisane już nie kamiennych tablicach, ale w ludzkich sercach. On swoim uczniom – a więc i każdemu z nas – powierza słowo i służbę pojednania z Bogiem.

Odkąd trwa i póki trwa życie na ziemi, trwa też ciągła walka Nowego ze Starym. To nowe rodzi się w bólu, cierpieniu, we krwi. Jedni bronią uświęconego czasem, wypróbowanego ich zdaniem porządku. Inni – zawierzywszy Bogu, Jego działaniu, opiece i błogosławieństwu -nie szczędzą wysiłków dla tworzenia i rozwoju Nowego. Dlatego ojcowie nasi, świadomi potrzeby ciągłej weryfikacji wiary i ciągłej odnowy, swój Kościół określili nazwą ecclesia reformata et semper reformanda – Kościół reformowany stale się reformujący. Bowiem, co uświadamia nam apostoł Paweł, „jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem...”

Odnowa rozpoczyna się od spotkania człowieka i Boga, kiedy to On bierze sprawy w swoje ręce i sprawia, że możemy mu odpowiedzieć i służyć przez pojednanie w Jezusie Chrystusie. Dlatego, co podkreśla zwiastowanie ewangeliczne, niezbędna jest z naszej strony właściwa postawa: otwarcie, wystawienie się na odnawiające, ożywiające działanie Boże, spodziewanie się wielkich rzeczy od Niego, chęć wypełnienia tego, co On nakazuje – owej „służby pojednania”, ufne oczekiwanie w modlitwie. W tej postawie musi kryć się głęboka tęsknota i musi znaleźć w niej wyraz rzeczywista słabość i bezradność człowieka. Nie mogą to być tylko gesty i deklaracje, ale wewnętrzne przyzwolenie, gotowość, dojrzewanie do przyjęcia Bożego siewu. Wezwanie do pojednania się z Bogiem musi znaleźć odpowiedź nie tylko w pojedynczym akcie pokory, który wyrażamy wyznając grzechy i przystępując do Stołu Pańskiego, lecz także w ciągłym dążeniu do tego, aby Jezus Chrystus znalazł godne miejsce w naszym życiu, aby stał się rzeczywiście Panem całego naszego życia. Oczywiście, to Bóg jest sprawcą wszystkiego, oczywiście, korzystamy z pomocy tych, którzy już są w „służbie pojednania”, ale odpowiedź -świadoma decyzja – jest indywidualną sprawą każdego z nas! Pamiętajmy przy tym, jak wielka ciąży na nas odpowiedzialność, jak wiele kosztuje nasze usprawiedliwienie, bo przecież Jezus Chrystus wziął na siebie nasze grzechy, Jezus Chrystus za nas i dla nas poniósł męczeńską śmierć. Dlatego takie ważne jest przesłanie apostoła Piotra: „pojednajcie się z Bogiem!”

Obserwując społeczności kościelne można niejednokrotnie uznać, że duchowy stan tych, którzy je tworzą, jest wykładnikiem choroby dzisiejszego świata. Świata często bez Boga, świata, w którym daje się zaobserwować brak zainteresowania sprawami wiary, brak potrzeb duchowych, brak życia w modlitwie i z modlitwą, brak życia z Biblią na co dzień. A człowiek uznający się za wierzącego też często wstydzi się wyznawania swej wiary, przyjmuje tylko niektóre jej prawdy, odrzucając inne – te niewygodne, utrudniające zwykłe życie, zmuszające do wyrzeczeń. Chrześcijaństwo – nawet jeśli tak, to bez zobowiązań, bez zmiany dotychczasowego, wygodnego życia.

Człowiek usilnie dąży do rozwoju, dlaczego jednak ma to być rozwój jednostronny, dlaczego tak często nie jest to rozwój duchowy, a jeśli nawet – to jaki? Nieraz wystarczy, że jakiś autorytet uzna Jezusa za postać nieistotną, roztoczy wspaniałe blaski doczesnego świata albo jakiejś „nowej ery”, a wtedy wielu tak zwanych chrześcijan wykreśla Go nie tylko ze swej pamięci, ale z całego życia... Słyszę wynurzenia takiego człowieka: „Zacząłem się rozwijać duchowo, przestałem jeść mięso, ćwiczę medytację...” A któż ci przedtem, człowieku, tego zabraniał? Czy Kościół uniemożliwiał ci stosowanie diety, czy zabraniał ci kontemplacji? Czy naprawdę nie mogłeś się rozwijać, kształtować, odnawiać?

Myślę, że każdy z nas, uznających się za chrześcijan, powinien spojrzeć na siebie krytycznie i przeanalizować swe życie, by nie pozostać tylko w sferze pobożnych życzeń, by nie znaleźć się tym samym w niebezpieczeństwie, że Pan orzeknie: „nie znam was...”

Adwent to radosny czas oczekiwania i przygotowania na przyjście nadchodzącego Pana. Nie ograniczajmy go tylko do okresu wyznaczonego kalendarzem kościelnym, do czterech tygodni, by potem znów wrócić do zwykłej, w naszym częstym mniemaniu niezobowiązującej codzienności. Przygotowując się do pamiątki Wcielenia pamiętajmy, by w bogatej, krzykliwej często oprawie Świąt nie zgubić, nie zatrzeć, nie zagłuszyć ich sensu i treści. Bo przecież Narodzenie Pańskie to dar łaski, łaskawego zniżania się Boga ku nędzy świata. To dar łaski, a więc dar miłości, pokoju, usprawiedliwienia, zbawienia – dla nas! Obyśmy godnie przyjęli ten dar, obyśmy przed nadchodzącym Panem nie zamknęli przypadkiem naszych domów i serc. Obyśmy też chcieli i potrafili tym bogactwem dzielić się z innymi, wzbogacać innych. Pamiętajmy, że potrzeb, jakże różnorodnych, tak wiele jest wokół nas: niechcianych, niekochanych, dręczonych dzieci, maltretowanych dorosłych, niepotrzebnych ludzi starych, samotnych, chorych bez opieki, bezdomnych, że tak wiele – coraz więcej – wokół nas nędzy i duchowej, i materialnej...

Adwent uświadamia nam, że zbliża się nasze odkupienie, możemy więc z nadzieją „wyprostować i podnieść swoje głowy” (Łuk. 21:28) – mówi to do nas Ten, przez którego Bóg świat z sobą pojednał, nie zważając na nasze upadki. Bóg chce, abyśmy dzięki Jezusowi Chrystusowi odzyskali właściwy stosunek do Niego, oparty na miłości i posłuszeństwie. Stąd apel apostoła Pawła kierowany do każdego z nas: odpowiedzcie na Boże dzieło pojednania, pojednajcie się z Bogiem -przez uznanie własnej grzeszności, przez pojednanie się z ludźmi – i to nie tylko „od święta”, gdy raz na rok przypominamy sobie o nadchodzącym Panu. Przecież to my, chrześcijanie, oczekujemy według obietnicy „nowych niebios i nowej ziemi”. Oby to dla każdego z nas stało się prawdą, obyśmy też „znalezieni zostali bez skazy i bez nagany, w pokoju” (II Ptr. 3:13) przez Tego, którego przyjścia oczekujemy. Amen.