Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

4 / 1995

Gdy minął sabat, Maria Magdalena, Maria Jakubowa i Salome nakupiły wonności, aby pójść i namaścić Go. Wcześnie rano, skoro wzeszło słońce, pierwszego dnia tygodnia, przyszły do grobu. I mówiły do siebie: Któż nam odwali kamień od wejścia do grobu? Ale gdy spojrzały, zauważyły, że kamień był odwalony, choć był bardzo wielki. Kiedy weszły do grobu, ujrzały młodzieńca siedzącego po prawej stronie, odzianego w białą szatę, i bardzo się zdumiały. On zaś rzekł do nich: Nie bójcie się! Szukacie Jezusa Nazareńskiego, ukrzyżowanego. Wstał z martwych, nie ma Go tu, oto miejsce, gdzie Go złożono. Idźcie i powiedzcie Jego uczniom i Piotrowi, że was poprzedza do Galilei. Tam Go ujrzycie, jak wam powiedział. Wtedy one wyszły i uciekły od grobu, ogarnął je bowiem lęk i zdumienie, i nic nikomu nie mówiły, bo się bały.

Mk 16:1-8

Ewangelista Św. Łukasz, opisując historię męki Pańskiej, w pewnym momencie używa bardzo charakterystycznego, wręcz dosadnego sformułowania: Rzesze, które się zeszły na to widowisko... (Łuk. 23:48). Widowisko! Tłumy idą tam, gdzie dzieje się coś specjalnego, gdzie jest do zobaczenia coś, co absorbuje ich ciekawość i zaspokaja pragnienie sensacji. W Jerozolimie ludzie przyszli właśnie na widowisko, przyszli z zamiarem przyjrzenia się egzekucji na Wzgórzu Trupich Głów. Ale ujrzawszy to, co się stało, bijąc się w piersi, zawracali. Prawdopodobnie przeżyli niespodziewany, głęboki wstrząs. Czy na długo? Ewangelista nic na ten temat nie pisze.

Niektóre współczesne obrzędy religijne (np. droga krzyżowa) też mają coś z widowiska – ludzie się przyglądają, nawet przez chwilę wzruszają, a kiedy spektakl się kończy i zapada kurtyna, wracają do domu, do swoich zwyczajnych zajęć i obowiązków. A przecież Ewangelia przemawia do nas dzisiaj nie po to, żeby wywołać przejściowe – większe lub mniejsze – wzruszenie, ale przejmującą reakcję. Ma sprowokować do poważnego zastanowienia się nad związkiem, jaki zachodzi między Golgotą a naszą obecną sytuacją. To, co się stało tam, w tamten Wielki Piątek, a potem w Wielką Niedzielę, i to, co się dzieje teraz, gdy wsłuchujemy się w relację z opisanych wydarzeń, ma wywołać określony skutek – wstrząs i zwrot w naszym życiu.

Kiedy wczytujemy się w tekst dzisiejszej Ewangelii według św. Marka, dociera do nas najpierw opis okoliczności zewnętrznych. I dopiero później, na ich tle, zarysowuje się skierowane do nas przesłanie. Oto minął szabat. Przy pustym grobie znalazły się trzy kobiety: Maria Magdalena, Maria Jakubowa i Salome. Porównanie tekstów różnych Ewangelii pozwala stwierdzić, że pierwszymi, które otrzymały wiadomość o zmartwychwstaniu Pana, były kobiety. Ich reakcją było zdumienie, lęk, obawa. Czy można się temu dziwić? Również mężczyźni, którzy zetknęli się ze Zmartwychwstałym, doświadczyli najgłębszego uczucia lęku w obliczu Tajemnicy. Nad tym, co się stało, zapadło milczenie. Nikomu nic nie mówiły, bo się bały. Kilka kobiet z otoczenia Jezusa musiało udźwignąć ciężar niezwykłej wprost wiadomości: Jezus, którego widziały martwego na krzyżu i w którego pośpiesznym pogrzebie uczestniczyły, żyje! Czyż można się dziwić, że strach odebrał im mowę?

Rzecz znamienna – ewangeliści wymieniając różne imiona kobiet nie wspominają o Matce Jezusowej. Dlaczego? To skłania do zastanowienia. Roman Brandstaetter powiada, że nie może sobie wyobrazić, aby zmartwychwstały Syn nie ukazał się Matce. Niemniej jednak faktem jest, że żadna Ewangelia o tym nie mówi. Może Maria była zbyt wstrząśnięta śmiercią Syna? Może tragiczne wydarzenia tak głęboko ją zraniły, że w tym momencie nie była w stanie spojrzeć prosto w oczy Synowi żywemu, ale żywemu inaczej? Nie wiem... Brandstaetter może ma rację, a może jej nie ma. Pewne jest natomiast to, że Ewangelie o takim spotkaniu nie mówią. Skoro zaś nie mówią, to już sam ten fakt ma określone znaczenie – nie powinniśmy mianowicie wokół tej sprawy skupiać swej uwagi, bo nie ma ona dla nas istotnego znaczenia. Wprawdzie ewangelista Jan zaznaczył, że nie wszystko zostało zapisane, ale zarazem dodał, że te wydarzenia, które znalazły się w Ewangelii, mają wzbudzić w nas wiarę, że Jezus jest Chrystusem, Synem Boga, i abyśmy wierząc mieli życie w Jego imieniu. To jest kwintesencja Ewangelii.

Św. Jan opisał jeszcze pewną scenę, która powinna dać nam pod tym względem do myślenia. Jezus, umierając na krzyżu, żegna się ze swoją Matką i przekazuje Ją pod opiekę Janowi. Dokonuje niejako aktu adopcji, mówiąc do Matki: Niewiasto, oto syn twój! A potem do Jana: Oto matka twoja! Jak można mniemać, związek pokrewieństwa między Jezusem a Marią, która dała Mu ludzkie ciało, kończy się w tej właśnie chwili, wraz z Jego śmiercią. Potem, po zmartwychwstaniu, kiedy zjawia się Jezus – ten sam, ale nie taki sam, żywy, ale żywy inaczej – nie trzeba już myśleć o związku tych dwojga w relacji Matka-Syn.

Trzy wymienione przez ewangelistę Marka z imienia kobiety u pustego grobu, a raczej wewnątrz pustego grobu, usłyszały: Me bójcie się! Szukacie Jezusa Nazareńskiego, ukrzyżowanego. Wstał z martwych, nie ma Go tu, oto miejsce, gdzie Go złożono. Słowa te stanowią przesłanie skierowane również do nas.

Nasze doświadczenie, podobnie jak doświadczenie ludzi współczesnych Jezusowi, sprowadza się do tego, że nie znamy pustego grobu. Doświadczenie mówi nam, że groby są pełne, pełne szczątków tych, którzy byli nam kiedyś tak bardzo drodzy. Doświadczenie uczniów mówiło im to samo. Dlatego przeżycie Wielkiej Niedzieli wywołało w nich niezwykły wstrząs. Między nimi a nami zachodzi jednak zasadnicza różnica: nam nie jest dane stanąć wobec pustego grobu. My tylko słyszymy świadectwo o pustym grobie. Słyszymy świadectwo kobiet, które to widziały, i apostołów, a na koniec Pawła, który wylicza świadków zmartwychwstania Jezusa.

Rzeczywistość pustego grobu wywołuje wstrząs. To nie znaczy jednak, że od tego momentu zaczynamy wszystko rozumieć – w sferę Ducha może nas wprowadzić dopiero światło i mądrość Ducha. To, co duchowe, trzeba rozumieć i przyjmować duchowo. Duchowe przeżycie rzeczywistości zmartwychwstania pomaga nam uznać ją za nasze własne doświadczenie, zawierzyć Bogu i spojrzeć na życie i na przemijanie, na doczesność i na wieczność z punktu widzenia zmartwychwstania Jezusa i z nadzieją na nasze własne zmartwychwstanie. Amen.