Drukuj

10 / 1994

Człowiek nie zostaje usprawiedliwiony z uczynków zakonu, lecz tylko przez wiarę w Chrystusa Jezusa, i myśmy w Chrystusa Jezusa uwierzyli, abyśmy zostali usprawiedliwieni z wiary w Chrystusa, a nie z uczynków zakonu, ponieważ z uczynków zakonu nie będzie usprawiedliwiony żaden człowiek.

Gal. 2:16

Zacytowane zdanie z Listu do Galacjan wyraża konkluzję pewnego zdarzenia w Antiochii Syryjskiej, gdzie doszło do ostrej kontrowersji między apostołami Pawłem i Piotrem, po aramejsku zwanym Kefasem. Otóż uchodzącemu za autorytet Piotrowi Paweł postawił bardzo poważne zarzuty z zakresu moralności i wiary: obłudę i postępowanie niezgodne z prawdą Ewangelii.

Do kontrowersji doszło na tle głębokiego przełomu, zmieniającego oblicze pierwotnego chrześcijaństwa, które przekształcało się z judaistycznej sekty w niezależny, uniwersalny Kościół, otwarty dla każdego człowieka, bez względu na pochodzenie. Obaj apostołowie mieli za sobą ważne w tej kwestii doświadczenia i przemyślenia, a także postanowienie zgromadzenia w Jerozolimie, nazywanego pierwszym soborem. Pod wpływem argumentacji apostoła Pawła starsi jerozolimscy postanowili, że od przyjmujących chrzest pogan nie będzie się wymagało przestrzegania przepisu rytualnego Prawa Mojżeszowego (Dz. 15). Tak więc poganin, który uwierzył w Jezusa jako swego Pana i Zbawcę, nie musiał poddawać się obrzezaniu, aby zostać ochrzczony, a zatem i uznany za brata. Również w domach takich ludzi nie stosowano się do przepisów o potrawach czystych i nieczystych (koszernych i trefnych). Postanowienie to zostało powzięte w wyniku kompromisu, ponieważ nie wszyscy byli całkiem przekonani o jego słuszności. Pod powierzchnią żarzyło się więc zarzewie konfliktu.

Piotr, który w związku z nawróceniem rzymskiego setnika Korneliusza jako pierwszy bodaj wszedł na drogę wyzwolenia od rytualnych przepisów, słusznie uważał tak zwanych chrześcijan z pogan za braci. W Antiochii chętnie przebywał w ich towarzystwie i bez oporów zasiadał z nimi do stołu. Niewątpliwie spotykał się tam również z Pawłem. Gdy jednak przybyła z Jerozolimy grupa ortodoksów, Kefas zaczął unikać owych Antiocheńczyków, aby nie narazić się na zarzut skalania grzechem rytualnym przez spożywanie nieczystych potraw w ich towarzystwie.

Paweł ostro sprzeciwił się takiemu postępowaniu, kwalifikując je jako obłudne, a więc moralnie naganne. Co więcej, uznał, że Piotr nie tylko wywarł moralnie szkodliwy wpływ na swe otoczenie, a nawet na Barnabę, siejąc ferment wśród współwyznawców swoją dwulicowością, ale podważył jedną z podstawowych zasad wiary, która polega na tym, że człowiek nie zostaje usprawiedliwiony z uczynków zakonu, lecz tylko przez wiarę w Chrystusa Jezusa. Myśl ta stanowi samo jądro Ewangelii, dobrej nowiny

0 zbawieniu człowieka. Ona pozwoliła apostołom w Jerozolimie zdjąć z wyznawców Chrystusa obowiązek przestrzegania rytualnych przepisów. Paweł nie zgodził się więc na podważenie zasady, która stanowi o pojednaniu między człowiekiem a Bogiem. W liście do Efezjan wyraził ją jeszcze wyraźniej i dobitniej: Łaską zbawieni jesteście przez wiarę, i to nie z was. Boży to dar. Nie z uczynków, aby się kto nie chlubił.

Boże przebaczenie, darowanie człowiekowi win, wynika z łaski, czyli – inaczej mówiąc – jest darem miłości. Grzesznik za darmo, bez żadnej zasługi ze swej strony, otrzymuje odpuszczenie win. Ta zasada budzi często obawę i zarzut, że prowadzi do rozluźnienia dyscypliny moralnej. – Jak to? – pytają ludzie. – Można robić, co się chce, bez żadnych negatywnych skutków? Można bezkarnie szerzyć zło? Wątpliwości tego rodzaju wynikają z nieporozumienia i wysnuwania niewłaściwych wniosków. Zasada zbawienia z łaski przez wiarę nie tylko nie prowadzi do rozprzężenia, lecz wprost przeciwnie, do wzmocnienia moralnego.

Niestety, ta bardzo ważna myśl biblijna nie zawsze znajduje należyte zrozumienie, ponieważ w praktyce życiowej najczęściej spotykamy się z zasadą „nic za darmo” lub „coś za coś”. Dlatego w powszechnym mniemaniu trzeba sobie u Boga zasłużyć na zbawienie, jak w szkole zasługuje się na dobre stopnie czy w rodzinie na pochwałę rodziców za dobre sprawowanie, a przebaczenie wykroczenia zyskuje się po przeproszeniu. Tymczasem konflikt między człowiekiem a Bogiem rozgrywa się na zupełnie innym poziomie, ponieważ dotyczy sprawy śmiertelnie dramatycznej grzechu, który oznacza zerwanie z Bogiem, a w konsekwencji zaburzenie stosunków w całym stworzeniu. Grzech nie jest, jak często się sądzi, tylko jakimś niewłaściwym czynem, za który wystarczy Pana Boga przeprosić i w jakiś sposób wynagrodzić. Ani przeproszenie, ani wynagrodzenie nie mają żadnego odniesienia do wagi grzechu. Dlatego nie da się uregulować sprawy na drodze spełnienia określonych obowiązków, przewidzianych przez prawo, czyli tak zwanych dobrych uczynków.

Konflikt między dwoma apostołami doprowadził do jasnego sprecyzowania, że stosunki między człowiekiem a Bogiem układają się na określonych podstawach. Przyjście na świat Jezusa Chrystusa, Jego życie i śmierć na krzyżu wywołały przełom, który polega na tym, że już nie rytualna, przewidziana przez prawo poprawność postępowania, ale wewnętrzna postawa, duchowa przemiana, wiara w Jezusa Chrystusa-Odkupiciela staje się podstawą pojednania między człowiekiem a Bogiem. Do przełomu, który mamy na myśli, dochodzi w życiu poszczególnego człowieka i w życiu zbiorowości na tle konfliktu między starym a nowym, między tendencją zachowawczą a rozwojową, między śmiercią a życiem lub – jeszcze inaczej – między materią a duchem. Wszyscy znamy chyba znamiona tego konfliktu. Każdy starszy człowiek okazuje przywiązanie do tradycji, do sytuacji ustabilizowanej, i niechętnie zwraca oko ku sprawom nowym. Młodzi – odwrotnie, często lekceważą tradycję, chętniej spoglądają ku nowemu. Jest to zjawisko zupełnie naturalne w różnych dziedzinach życia, gdzie obserwujemy napięcie między zastojem a ruchem, między utrwalaniem się form starych a powstawaniem nowych.

Chrześcijaństwo jest zjawiskiem żywym i dlatego powstają w nim napięcia i głębokie przełomy. Takim przełomem był ruch reformacyjny w XVI wieku, który wydobył na powierzchnię zapomnianą prawdę Ewangelii o usprawiedliwieniu z łaski przez wiarę, a nie na podstawie wypełniania rytualnych przepisów prawa. Stało się konieczne, ponieważ Kościół zasklepił się w tradycji, przestrzegano rytuałów, uważano, że spełniając przepisy kultowe, czyli pobożne uczynki, można zasłużyć sobie na łaskę u Boga. Ciągle jeszcze wśród chrześcijan różnych wyznań, a ulegają temu również ewangelicy, pokutuje typowe dla religii naturalnej przekonanie, że można i należy gromadzić sobie zasługi, a więc własnymi siłami „się zbawić”. Objawienie Boże zaś nie spełnia złudzeń religii naturalnej, czego przykładem jest biblijna, tak mocno podkreślana przez apostoła Pawła, zasada o zbawieniu z łaski przez wiarę w Jezusa Chrystusa. Stosunki między człowiekiem a Bogiem rozwijają się na gruncie przebaczenia, nie zaś spełniania rytualnych przepisów. Na gruncie prawa nie jesteśmy w stanie zadośćuczynić Bogu.

W tym kontekście należałoby spojrzeć na doświadczenia związane z ostatnią wojną i następującymi po niej dziesięcioleciami. Wiele osób domaga się ukarania zbrodniarzy wojennych, sprawców niewiarygodnych cierpień milionów ludzi, prześladowań, mordów, obozów koncentracyjnych i łagrów, zagłady Żydów i Cyganów, krwawego stłumienia Powstania Warszawskiego, a także – pociągnięcia do odpowiedzialności tych, którzy zadecydowali o zatrzymaniu frontu na Wiśle i w ten sposób dopuścili do zagłady miasta. Ludzie żądają tego w przekonaniu, że na gruncie prawa da się to wszystko przeprowadzić tak, aby „sprawiedliwości stało się zadość”. Czy jednak najsprawiedliwszy wyrok będzie w stanie zadośćuczynić za cierpienia, łzy i krew? Czy zaspokoi nasze poczucie sprawiedliwości? Uwolni nas od brzemienia nienawiści?

Jedynym na to sposobem jest przebaczenie, ta podstawowa głoszona przez Ewangelię zasada. Bóg z własnej inicjatywy wychodzi grzesznikowi naprzeciw, nie oczekując od niego żadnej zapłaty, bo takiej po prostu nie ma. Podobnie człowiek może ofiarować człowiekowi przebaczenie. Na tej drodze dochodzi do jednostkowego i do globalnego pojednania między ludźmi. Gdzie zranione zostało serce, gdzie została obrażona miłość, tam pojednanie dokonuje się nie na gruncie prawa, lecz przebaczenia, czyli na płaszczyźnie duchowej.

Jedyną rzeczą, jakiej oczekuje od nas Bóg, jest nawrócenie, czyli opamiętanie się i przyjęcie z wiarą ofiarowanego w Jezusie Chrystusie darowania win. Powstaje wtedy nowy układ stosunków między Bogiem a człowiekiem, kiedy możliwe staje się przestrzeganie woli Boga.

Ktoś, kto przeżył pojednanie z Bogiem, może łatwiej pojednać się z człowiekiem. W jego sercu inaczej brzmi zdanie Modlitwy Pańskiej: Odpuść nam nasze winy jako i my odpuszczamy naszym winowajcom. Jest też skłonny wyciągnąć rękę do skrzywdzonego, prosić o przebaczenie i w miarę możliwości wynagrodzić zło. Sam przecież doznał przebaczenia od Boga i wie, jak drogo ono kosztowało, bo zapłacił za nie Syn Człowieczy swoim życiem.

Zasada o zbawieniu z łaski przez wiarę w Jezusa Chrystusa jest ciągle żywa i dla nas wszystkich niesłychanie ważna, choć niełatwa do przyswojenia. Dopiero na jej tle uwydatnia się sens dobrych czynów jako aktu wdzięczności dla Boga. Moralność nie jest bowiem monetą przetargową w negocjacjach z Panem Bogiem, lecz reakcją człowieka o odrodzonym sercu i umyśle, który po przeżytym osobistym przełomie oddaje cześć Bogu stosując się do Jego Prawa. Amen.