Drukuj

6 / 1994

...u Ciebie jest źródło życia,
W światłości Twojej oglądamy światłość!

Ps. 36:10

Stara to prawda, że wszystko ma swój początek, tak jak każda rzeka ma swoje źródło. Psalmista, wołając w zachwycie i uniesieniu do swego Boga: „U Ciebie jest źródło życia!”, wskazuje ten jeden jedyny wyjątek od reguły panującej w świecie stworzenia. Jest nim sam Stwórca, którego nazywamy naszym Ojcem. Wyrażając tę myśl biblijnym językiem. Izraelici wołali: „Wiedzcie, że Pan jest Bogiem! On nas uczynił i do Niego należymy, myśmy ludem Jego” (Ps. 100:3).

Wieść o Bogu – Stworzycielu i Zachowawcy życia – biegnie nadal przez świat. Świat ten napiętnowany jest znamieniem śmierci, ludzie gotują innym ludziom krwawe wojny, zwracają śmiercionośną broń przeciwko bliźnim (których zresztą wcale za bliźnich nie uważają), codziennie pozbawiają życia niewinne ofiary. Żeby stać się ofiarą, wystarczy mówić innym językiem, mieć inny kolor skóry, wyznawać odmienną wiarę, należeć do innego narodu, posiadać coś cennego w czyichś oczach lub po prostu znaleźć się przypadkowo w zasięgu czyjejś ręki przedłużonej o broń. Długo jeszcze można by ciągnąć tę listę, ale po co? Ludzka inwencja w wynajdywaniu coraz przemyślniejszych sposobów zadawania śmierci jest przerażająco niewyczerpana.

Bóg jest źródłem życia, a człowiek człowiekowi przynosi śmierć, tak po prostu i zwyczajnie odbiera swemu bliźniemu ów Boży dar. Rozmyślali o tym 19 kwietnia podczas wspólnego odmawiania Psalmów chrześcijańscy i żydowscy uczestnicy przemarszu trasą męczeństwa Żydów z warszawskiego getta – marszu pamięci zorganizowanego w 51. rocznicę likwidacji getta i powstania, które wówczas wybuchło. Codziennie ocieramy się o śmierć, bombardowani jesteśmy wieściami o rzeziach i gwałtach na Bałkanach, w Palestynie, Irlandii, Rwandzie, Afryce Południowej, Meksyku i wielu innych miejscach kuli ziemskiej.

Tak łatwo zapominamy przy tym o Dawcy życia. Czy chrześcijanie dają z siebie wszystko, aby zaświadczyć przed światem, że są wiernymi dziećmi Pana i Stworzyciela? Czy przeciwnie, w swej niewrażliwości na Słowo Życia, dane im przez Ojca w osobie Zbawiciela i Zwycięzcy śmierci – Jezusa Chrystusa – nie stają się raczej podobni do owych nieszczęśników z proroctwa Jeremiasza, którzy kopią sobie dziurawe zbiorniki, niezdolne do zatrzymania życiodajnej wody? Działając na własną rękę, szukając namiastek życia, tracą z pola widzenia jedyny prawdziwy początek i koniec, przyczynę i cel istnienia – Boga żywego. Boga, u którego jest źródło życia.

Prorok Jeremiasz, przemawiając w Bożym imieniu do odstępców, wołał: „Przeraźcie się, niebiosa, nad tym, zadrżyjcie i zatrwóżcie się bardzo! – mówi Pan – gdyż mój lud popełnił dwojakie zło: mnie, źródło wód żywych, opuścili, a wykopali sobie cysterny dziurawe, które wody zatrzymać nie mogą” (Jer. 2:12-13). Dwojakie zło i podwójna ludzka głupota: odejście od Pana i szukanie namiastek religijnych; dobrowolna zamiana żywego Bożego źródła na z góry skazane na niepowodzenie próby samodzielnego stanowienia o własnym życiu i losie – bez oglądania się i liczenia na „moc z wysokości”, gdy tymczasem tak blisko jest Ten, który dla naszego zbawienia opuścił niebiosa. On jest światłością ze światłości, jak głoszą słowa Nicejskiego wyznania wiary.

Dotykamy tu drugiej wielkiej prawdy wyrażonej słowami natchnionego Psalmisty: „w światłości Twojej oglądamy światłość”. Nie mamy tu na myśli tylko tej światłości, o której stworzeniu jest mowa na początku Księgi Rodzaju, ale o Tym, który sam o sobie powiedział: „Ja jestem światłością świata; kto idzie za mną, nie będzie chodził w ciemności, ale będzie miał światłość żywota” (Jn 8:12).

Motyw światła rozjaśniającego powikłane drogi życia jest bliski tym, którzy mieli nieszczęście zetknąć się z mocami ciemności, przeżyć chwile beznadziei i zwątpienia. Lecz przecież i dla nich, i dla nas wszystkich, którzy kroczymy „doliną cienia śmierci” (jak to ujmuje stary przekład Ps. 23:4), w Jezusie Chrystusie zabłysło odwieczne światło Boże. Prawdziwa światłość, która oświeca każdego człowieka, przyszła na świat – stwierdza apostoł Jan w prologu swej Ewangelii (1:9). Zdumiewająca jest hojność, z jaką Bóg wszystkich bez wyjątku obejmuje i opromienia swoją światłością. Pytanie tylko, czy my, pokryci skorupą grzechu i zasłonięci cieniem śmierci, zgodzimy się na prześwietlenie Bożym światłem i czy otworzymy się przed Nim całkowicie i bezwarunkowo? Czy zechcemy wyjść z naszych kryjówek na życiodajne światło? My, w przeciwieństwie do kierujących się tylko instynktem zwierząt czy do heliotropizmu roślin, możemy wybierać. Czy przyjmiemy Jego oczyszczającą moc i staniemy się przezroczyści, aby mógł zajaśnieć w nas Chrystus?

Tragedia ludzkości polega na tym, że kolejne pokolenia, niepomne błędów ojców, wikłają się w nikczemne międzyludzkie rozgrywki i wolą, aby na ich złe czyny nie padł snop ostrego światła Bożego. Dlatego Jan, pisząc o Słowie wcielonym, jednym tchem dodaje: „Do swojej własności przyszedł, ale swoi Go nie przyjęli. Tym zaś, którzy Go przyjęli, dał prawo stać się dziećmi Bożymi” (Jn 1:11-12).

Pamiętając o tych słowach Ewangelisty, wróćmy do motta naszych rozważań. Psalm, z którego je zaczerpnięto, dzieli się na trzy wyraźne części. Dwie pierwsze pokazują dwa rodzaje ludzi: oddanych Panu i sprzeciwiających Mu się swym życiem, innymi słowy – ludzi wiary i wyznawców praktycznego ateizmu. Ci drudzy, mówi Psalmista, chętnie słuchają podszeptów zła, nie boją się Boga, są pyszni, świadomie rozmijają się z prawdą, wiedzą, co jest rzeczywistym dobrem, a mimo to unikają go; z uporem obmyślają i czynią zło. Litania ich występków kończy się takim oto akordem: [przeciwnik Boga i Jego przykazań] „staje na niedobrej drodze, nie brzydzi się złem” (Ps. 36:2-5).

Te ciemne strony ludzkiej egzystencji, doskonale uchwycone pod względem psychologicznym i sklasyfikowane przez autora Psalmu, przypominają nam, żyjącym w tak odmiennych, zdawałoby się, czasach, jak wiele pułapek kryje się w chęci posiadania, pragnieniu zyskania wpływów i uznania, w dążeniu do pełnej niezależności (nawet od Boga). Wielu ludzi tym pokusom ulega, bo grzeszna ludzka natura skłonna jest raczej się im poddać niż opierać. Nie każdy znajduje w sobie wolę do walki z nimi. Niebezpieczeństwo przyzwolenia na zło nie jest wyimaginowanym straszakiem, chętnie używanym przez moralistów.

Każdy ulega złu, ale też każdy może je przezwyciężyć. Nie sam jednak, lecz wyłącznie z Bożą pomocą i dzięki bogactwu Jego łaski. O tym właśnie mówi ostatnia część Psalmu, będąca prośbą do Pana Zastępów o wyzwolenie z mocy zła i od jego sług. Następuje ona zaraz po wyznaniu tej wielkiej prawdy, że u Boga (albo w Nim samym) jest źródło wszelkiego życia i światłości. Wołajmy więc z głębi serca, pewni Jego szczodrobliwości i łaskawości, jak niegdyś wołał Psalmista: „Zachowaj łaskę swoją tym, którzy Cię znają, a sprawiedliwość swoją tym, którzy są prawego serca” (w. 11).

Aby jednak rozpoznać prawych sercem, trzeba najpierw w ich serce spojrzeć. Dużo doskonalszym od nas badaczem ludzkich serc jest Ten, który zna wszelkie myśli w nich ukryte. On, najlepszy Ojciec, ochrania nas swą łaską i otacza sprawiedliwością, udziela pomocy i schronienia w niebezpieczeństwie, pozwala sycić się swymi dobrami, a wreszcie nas – swoich umiłowanych, posłusznych Jego woli i szukających Jego dróg – „strumieniem rozkoszy swoich upaja” (Ps. 36:6-9).

Warto więc stale zadawać sobie podstawowe pytania dotyczące naszej egzystencji: Po której stronie stoję? Komu chcę służyć? Gdzie jest moje miejsce? Nie każdego stać na niezbędny wysiłek szczerości względem Boga i siebie samego, by te pytania zadawać i udzielać na nie odpowiedzi. Kto jednak pragnie powrotu do źródła życia i oglądania wszystkiego w nie sfałszowanym świetle – w Bożej światłości – ten musi zdobyć się na odwagę spojrzenia prawdzie w oczy, musi skonfrontować z nią swe dotychczasowe życie. Źródło wciąż obficie tryska wodą żywą, światłość nadal pozwala odszukać właściwą drogę ziemskiego pielgrzymowania ku Bożemu Królestwu. Wejdźmy więc w to Światło i zaczerpnijmy z tego Źródła. Amen.

Ks. Adam Kleszczyński

[Ks. Adam Kleszczyński jest duchownym Kościoła Ewangelicko-Metodystycznego, rektorem i wykładowcą w kościelnym seminarium teologicznym oraz redaktorem naczelnym miesięcznika „Pielgrzym Polski” – red.]