Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

6 / 1993

I rzekł im: Wy sami idźcie na osobność, na miejsce ustronne i odpocznijcie nieco. Albowiem tych. co przychodzili i odchodzili, było wielu, tak iż nie mieli nawet czasu, żeby się posilić. [...] A On, odpowiadając, rzekł im: Dajcie wy im jeść.

[Mk 6:31. 37a]

Czerwiec to miesiąc przedurlopowy dla dorosłych i przedwakacyjny dla dzieci i młodzieży. Znużeni całoroczną pracą czy nauką chcemy odpocząć z dala od zgiełku, najchętniej na – jak to określamy – łonie przyrody. Jest to ważne i potrzebne. Regeneracja sił do dalszej pracy procentuje obficie zdrowiem i lepszym humorem. Zwykliśmy nazywać ten czas rekreacją. Kojarzy się to pochodzące z łaciny słowo z innym, o podobnym brzmieniu: kreacja. Creatio to tworzenie, a rekreacja, już spolszczona, to nic innego jak recreatio – odtwarzanie. Jeśli pierwsze jest dziełem Boga, to drugie zostało złożone w ludzkie ręce. Człowiek, jako najwyższe dzieło Bożego stworzenia (stworzył Bóg człowieka na obraz swój, I Mojż. 1:27), wymaga tego, co i sam Pan przewidział dla siebie, mianowicie odpoczynku. Spoglądając na Boga w Jego działaniu, chętnie oddajemy się wszelkiej aktywności, zapominając, że i On odpoczął [...] od wszelkiego dzieła, które uczyni! (II Mojż. 2:2). Czyż i człowiek, ukształtowany z prochu ziemi, nie powinien pamiętać o regeneracji sił, o zdrowym odpoczynku?

Do wytężonej służby w imieniu Pana powołani są nie tylko duchowni, katecheci i diakonisę. Tak chętnie się odwołujemy do nowotestamentowych pierwowzorów myśląc jednak o osobach zaangażowanych w służbę Kościoła na „pełnym etacie”. Ale to przecież my, wszyscy chrześcijanie, stanowimy jednotę kościelną, my jesteśmy Zborem Chrystusa, przeznaczonym i uzdolnionym do przynoszenia owocu. Każdy chrześcijanin może i powinien pełnić to powołanie, jakie było udziałem choćby umiłowanego Pawiowego ucznia i przyjaciela, Tymoteusza. Do niego zwrócił się kiedyś Apostoł z napomnieniem: Głoś słowo, bądź w pogotowiu w każdy czas, dogodny czy niedogodny [...]. wykonuj pracę ewangelisty, pełnij rzetelnie służbę swoją (II Tym. 4:2a.5b). W innych fragmentach pism skierowanych do tego samego ucznia Paweł zwraca uwagę na tak przyziemne sprawy, jak dbałość o zdrowie i odpowiednią dietę dla Tymoteusza czy o potrzebne w chłody okrycie dla siebie (por. I Tym. 5:23 i II Tym. 4:13).

Tak więc zachowanie siebie w dobrej zdrowotnej kondycji i dbałość o zaspokojenie podstawowych potrzeb przystoi ludziom Bożym, nie dyskwalifikując ich w służbie pełnej poświęcenia, ale wprost przeciwnie, służbę tę ułatwiając. Rzetelność służby dla Pana nie wyklucza i odpoczynku, renowacji sił do dalszej pracy. Te podstawowe, acz zapominane nieraz, prawdy warto przypomnieć sobie w czerwcowe dni. Bo potem będziemy mogli z wdzięcznością oddać Panu to, co zyskaliśmy obcując z pięknem przyrody.

Kościół powinien być wspólnotą służby. Do służby zaś trzeba się przygotować, ale od służby – choć brzmi to może paradoksalnie – należy również odpocząć. W żadnym wypadku powyższe słowa nie mają charakteru zachęty do nieróbstwa ani do lansowania lenistwa jako stylu kościelnego życia. To jest raczej kwestia rozsądnych proporcji i dobrej organizacji pracy. Myśląc o służbie apostolskiej, nie zapominajmy o postępowaniu Jezusa wobec uczniów. Jego postawę obrazuje Marek w opisie powrotu apostołów po wypełnieniu zleconej im przez Mistrza misji (Mk 6:30-34). Uczniowie zdali relację ze swych pierwszych apostolskich poczynań, opowiedzieli wszystko, co uczynili i czego nauczali (w. 30). Byli zapewne znużeni, głodni, wymizerowani i brudni. To Jezusowa pedagogika wskazała, jak w takich przypadkach należy postępować. Trzeba pozwolić na odbudowanie nadszarpniętych sił. Wiedzą o tym także ci, którzy na co dzień mają do czynienia z pociągowymi zwierzętami. Czyż tym bardziej, mówiąc językiem biblijnym, nie jest godzien robotnik zapłaty swojej, a zwłaszcza potrzebnego dla odnowienia nadwątlonych sił odpoczynku? Stąd wyraźne polecenie Nauczyciela: idźcie na osobność [...] i odpocznijcie nieco (w. 31). Posłuchali. Dali się ukołysać falom jeziora Genezaret. To był ich krótki odpoczynek po pracy i przed następnymi zadaniami. Niezbędny regeneracyjny przerywnik apostolskiego życia. Jednak tęsknota ludu, słuchaczy Słowa, uzdrawianych i pocieszanych, była tak wielka, że wkrótce apostołowie ponownie stanęli do dzieła w imieniu Chrystusowym. Nowe zadanie należy rozumieć jako kontynuację poprzedniego: diakonia, jedna z podstawowych funkcji Kościoła chrześcijańskiego, jest praktycznym zastosowaniem martyrii – świadectwa wiary. Po zwiastowaniu Dobrej Nowiny rzeszom z galilejskiej krainy nadszedł dla apostołów czas karmienia już nie Żywym Słowem, ale zwykłym, powszednim chlebem tych, którzy wsłuchując się w słowa Jezusa z Nazaretu i Jego uczniów, wędrując za nimi z miejsca na miejsce, zgłodnieli w zupełnie dosłownym rozumieniu tego pojęcia. Dajcie wy im jeść, jak przedtem nakarmiliście ich Słowem Bożym. Nie czas rozpuszczać głodnych do odległych domostw, nie czas na zakup prowiantu w pobliskich osadach, lecz już teraz podzielcie się z nimi tym, co macie! Wasze zapasy są wprawdzie niewielkie, zaledwie pięć chlebów i dwie ryby. Ale z Bożą pomocą to ma i musi wystarczyć. I wystarczyło, bo jedli wszyscy i nasycili się (w. 42). Nie wdając się w rozważania nad tym, co nazywamy cudem rozmnożenia chleba, stwierdzamy po prostu jedno: społeczność słowa znalazła ciąg dalszy w społeczności chleba. Świadectwo przerodziło się w służbę, martyria uwiarygodniona została diakonią. Polecenie „głodnych nakarmić” znalazło dwojaką realizację.

Do zwiastowania i służby trzeba sił, a człowiek jest słaby. Już sam jego wygląd fizyczny na to wskazuje. Nie raz w Starym Testamencie siłę Iwa czy bawołu zestawia się dla kontrastu ze słabością człowieka. Podobnie, choć innymi słowy, kondycję rodzaju ludzkiego ocenia Psalmista: Tylko tchnieniem są synowie ludzcy, synowie mężów są zawodni, na wadze podnoszą się w górę, wszyscy oni lżejsi są niż tchnienie (Ps. 62:10).

Ale właśnie takich słabych ludzi, pełnych ograniczeń, uwarunkowanych w swej działalności społecznym i politycznym tłem swych czasów, Jezus posłał do winnicy Ojca na służbę, bo – jak powiedział – Nie wy mnie wybraliście, ale ja was wybrałem i przeznaczyłem was, abyście szli i owoc wydawali, i aby owoc wasz był trwały (Jn 15:16). To mocne wezwanie słabych ludzi uczyniło ich zdatnymi siewcami Bożego Słowa i rybakami ludzi. Więcej, Chrystus zapowiedział im moc Bożą w ludzkiej słabości, siłę płynącą z bezwarunkowego zaufania Mistrzowi: Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Kto wierzy we mnie, ten także dokonywać będzie uczynków, które ja czynię (Jn 14:12). Duch Święty, zapowiedziany i zesłany Pocieszyciel, nadal prowadzi Kościół Jezusowy ku przyszłej pełni Bożego Królestwa. Wzmacnia pielgrzymów w tej drodze, by oni z kolei mogli uczyć i pomagać swoim bliźnim. Zatem nie nasza moc, lecz Boża utrzymuje i prowadzi Kościół po wertepach tego świata. Pan dodaje gorącego serca, sprawnego intelektu, siły przekonań, głębokiej nadziei i żywej, gorącej miłości tym, których do swej służby powołał i nadal tę służbę mocą swego Ducha wspomaga. Słaby więc sługa Pański ma prawo wołać, w pełni oddając swoje życie, służbę i dzieła w ręce Boże, jak niegdyś wołał Psalmista wybawiony cudownie z rąk nieprzyjaciół: Miłuję cię. Panie, mocy moja. Pan skałą i twierdzą moją, i wybawieniem moim. Bóg mój opoką moją, na której polegam. Tarczą moją i rogiem zbawienia mego, warownią moją (Ps. 18:3). Radosna pewność, że Bóg ukaże swą moc w naszej ludzkiej niemocy, jest nicią przewodnią wielu biblijnych refleksji nad ludzkim bytowaniem na tej ziemi. Rozumie się, bytowaniem człowieka wierzącego i pragnącego służyć Bogu i bliźnim.

Ewangelicki chrystocentryzm nie tylko opiera naukę Kościoła na słowie Zbawiciela, nie tylko przezeń kieruje modły do Ojca, lecz w Nim znajduje także wzór życia pełnego służby i miłości. Trzeba nam dziś takich postaw, abyśmy wypełnili postawione przed chrześcijanami zadanie, bo Ewangelia Jezusowa wciąż czeka na należne jej miejsce w sercach i myślach ludzkich.

Niech u progu wakacyjnego odpoczynku te słowa przypomną nam, że dobrze jest czasem usunąć się od tłoku i hałasu w ciszę przyrody. Góry, lasy, wody – te Boże dzieła czekają na Bożego człowieka, by wśród nich mógł zaczerpnąć sił do dalszej służby, poratować zdrowie, odetchnąć lepszym powietrzem. Również tam możemy spotkać Boga, Stwórcę wszystkiego, co dobre i piękne. Z otwartej księgi przyrody możemy się uczyć o Jego miłości do świata i człowieka. Tam wreszcie może będzie dane nam pojąć, dlaczego Jezus tak nalegał na swych uczniów, by odeszli na osobność, w miejsce ustronne i odpoczęli nieco. Posłuchajmy i my tej zachęty. Nie każdemu dane jest wyjechać na egzotyczny czy choćby dłuższy urlop, ale każdy nad pobliską rzeką albo w nieodległym lesie jest w stanie znaleźć należny mu odpoczynek, a nade wszystko przeżyć znów spotkanie z Bogiem, być z Nim sam na sam. A wzmocniony tym spotkaniem będzie mógł Mu tym gorliwiej służyć.

Ks. Adam Kleszczyński