Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

12 / 1992

Oto anioł Pański ukazał się we śnie Józefowi i rzekł: Wstań, weź Dziecię oraz matkę Jego i uchodź do Egiptu, a bądź tam, dopóki ci nie powiem, albowiem Herod będzie poszukiwał Dziecięcia, aby Je zgładzić.
Wstał więc i wziął Dziecię oraz matkę Jego w nocy, i udał się do Egiptu. I przebywał tam aż do śmierci Heroda, aby się spełniło, co powiedział Pan przez proroka, mówiącego: Z Egiptu wezwałem Syna mego. Wtedy Herod, widząc, że mędrcy go zawiedli, rozgniewał się bardzo, wydał rozkaz, aby pozabijać wszystkie dzieci w Betlejem i w całej jego okolicy, od dwóch lat i młodsze.

Mat. 2:13-16

Każdy człowiek ma w swoim życiu taki grudzień, który szczególnie zapisał się w jego pamięci. Także w nieodległych dziejach naszego narodu są grudnie, o których nie sposób zapomnieć. Zanim jednak naszą refleksję odniesiemy do doświadczeń ostatnich dziesięcioleci, przenieśmy się myślą do wydarzeń sprzed bez mała dwóch tysięcy lat, w czym pomagać nam będzie wybrany tekst z Ewangelii wg Św. Mateusza.

Oto w Betlejem narodził się Jezus Chrystus. „Prawdziwa światłość przyszła na świat” (Jn 1:9), „aby nie pozostał w ciemnościach nikt, kto wierzy...” (Jn 12:46). Ten fakt powinien był wywołać entuzjazm ludzi i napełnić ich serca nieporównywalną z niczym radością. Tymczasem już wtedy „świat Go nie poznał”, a „swoi Go nie przyjęli...” (Jn 1:10.11). Prawie natychmiast objawiło się to w reakcji Heroda. Okrutny tyran, zazdrosny o swoją władzę, gotów był jej bronić za każdą cenę. Marionetkowy władca – bo rządy sprawował przecież nie on, lecz namiestnik cesarza rzymskiego – czyhał na Jezusa i przemyśliwał, jak zgładzić to Dziecko, które mogło potencjalnie mu zagrozić. I wybrał metodę najbezwzględniejszą i najokrutniejszą – kazał zamordować wszystkie małe dzieci, które w określonym przedziale czasu narodziły się w Betlejem. Nastąpiła rzeź niewiniątek...

Ale wtedy Maria i Józef, ostrzeżeni przez anioła Pańskiego, byli już z Dzieckiem daleko, podążali do Egiptu, gdzie mieli przebywać do śmierci Heroda. Szli na tułaczkę, poniewierkę i biedę. Chroniąc życie Jezusa wybrali los setek tysięcy ludzi, którzy i dziś nie z własnej woli opuszczają ojczyznę, aby szukać kraju, który by zechciał ich przygarnąć i gdzie mogliby przetrwać – nawet za cenę poniżenia, jakiego nie szczędzi im współczesny świat...

Losy Syna Człowieczego od samego początku były więc odwzorowaniem losu milionów ludzi cierpiących z powodu bezwzględności władców, ich opętańczej rywalizacji i przemożnej chęci panowania.

A przecież „pierwszą powinnością panującego jest służyć ludowi i sprawować nad nim opiekę” (Jan Amos Komeński). Ilu z nich – i w przeszłości, i teraz – tę powinność wypełnia? Nasza współczesność niewiele różni się pod tym względem od czasów Herodowych...

Sięgam teraz pamięcią do grudnia 1939 roku. To też był czas Heroda. Wraz z rodzina, udawaliśmy się wtedy na przymusową tułaczkę i poniewierkę, wysiedleni z Poznania. Święta Bożego Narodzenia spędzaliśmy w ubogiej wsi podhalańskiej. Nie mieliśmy ze sobą nic do jedzenia, nic do spania. A przecież Święta te wypełnione były – jak mało które – Światłością i Miłością, jaka grudniowej nocy przyszła na świat i zajaśniała w sercach dobrych ludzi mieszkańców wioski Krosna. Ten przyniósł nam snop słomy na legowisko, ów chleb, jeszcze inny gorącą zupę. W tamte Święta otrzymaliśmy to, czego człowiekowi najbardziej potrzeba – serce drugiego człowieka. I tak oto Jezus – Światłość – odniósł zwycięstwo nad ciemnościami kryjącymi ziemię, „aby nie pozostał w ciemnościach nikt, kto wierzy” w Niego.

Były w nieodległej przeszłości naszego narodu jeszcze inne grudnie, które głęboko zapadły w pamięć – Grudzień 1970, kiedy zginęli bezbronni ludzie, do których przerażona utratą swych wpływów władza kazała strzelać ich braciom, Polakom w mundurach; i był grudzień 1981, noc stanu wojennego, podczas której padły strzały w kopalni „Wujek” i zginęło dziewięciu górników, a wśród nich Joachim Gruda z luterańskiej parafii w Mikołowie. Tysiące ludzi internowano i zapakowano do więzień, innych wyrzucono z pracy za przekonania, a jeszcze innych złamano wymuszając podpisanie aktów lojalności. Ilu ich było, tego nie wie dziś nikt, podobnie jak nie znamy liczby samobójstw i przypadków niepotrzebnych śmierci spowodowanych niemożnością wezwania karetki pogotowia (na skutek wyłączenia telefonów). A kto dziś pamięta, że okropne zniszczenia, jakich dokonała powódź w okolicach Zakroczymia i Płocka, w dużej mierze spowodowane zostały restrykcyjnymi przepisami stanu wojennego?

Ale właśnie wtedy, podczas tamtej nocy grudniowej, gdy doświadczaliśmy zła, niesprawiedliwości i przemocy, jaką posłużyła się władza wobec społeczeństwa w obronie samej siebie i odpowiadającego jej ustroju państwa, naszym udziałem stało się też przeżywanie międzyludzkiej solidarności na niespotykaną dotąd skalę; byliśmy świadkami dowodów bezinteresownej pomocy i wsparcia udzielanego potrzebującym i prześladowanym, a także – przejawów zwykłej życzliwości i serdeczności okazywanej na co dzień przez obcych sobie dotąd ludzi. Gromadziliśmy się tłumnie w kościołach, prosząc Nowo Narodzonego, aby uchronił nas od nienawiści, obdarzył łaską przebaczenia i umiejętnością odpowiadania dobrem na zło.

Wszystko to działo się w okresie, gdy obchodziliśmy Święta Narodzenia Pańskiego – święta objawionej światu Miłości, która w Jezusie Chrystusie przyszła do nas jako Światłość, „aby nie pozostał w ciemnościach nikt, kto wierzy...” Raz jeszcze doświadczyliśmy na samych sobie, jak Boża miłość i dobroć wkracza w nasz ludzki świat grzechu, zła i nienawiści, jak rozświetla go Bożą chwałą i przemienia serca tych, co uwierzyli.

Tamte grudnie mamy już za sobą. Przed nami kolejne Święta Bożego Narodzenia. Nasze państwo, biedne i zniszczone ekonomicznie, jest jednak wolne i żyje w pokoju. Od nas teraz zależy, czy potrafimy, tutaj, nad Wisłą, zbudować taki ład, w którym dobro będzie mocniejsze od zła, a ludzie i ich prawomocna władza swoim życiem i służbą, nie zaś słowami i hasłami, dawać będą świadectwo swego przywiązania do Ewangelii i do systemu wartości, jakie przekazał nam Jezus Chrystus.

I jeszcze jedno. Święta Bożego Narodzenia nadchodzą dla całego świata. Także dla spływającej krwią byłej Jugosławii, dla Gruzji, Północnej Irlandii i tylu innych miejsc na naszym globie, gdzie cierpią miliony ludzi od wojny, bratobójczych walk, zimna i głodu. Zgliszcza pięknych miast, w perzynę obrócone wsie, koncentracyjne obozy, tysiące uchodźców... Czy Światłość, która przyszła na świat w Betlejem, zdoła rozjaśnić ten gęstniejący mrok? Czy nad szaleńczą nienawiścią zwycięży miłość Chrystusowa? Czy świat pozwoli Jej działać, czy też Pan rozstrzygnie sprawy pomimo sprzeciwu świata?

Nasza ewangeliczna opowieść kończy się optymistycznie. Jezus wraca do swego rodzinnego kraju. Czas zagrożenia minął. Odeszli ci, którzy czyhali na Jego życie. Przed Nim lata nauki i wytężonej pracy, lata nieustannego wzrastania w mądrości i prawdzie, lata przygotowań do wypełnienia misji.

Dla nas czas jednego zagrożenia minął przed z górą trzema laty. Rozpoczął się etap budowania i wytężonej pracy, dzięki której możemy pokonać inne zagrożenie – upadek gospodarczy państwa – i zarazem osiągnąć wzrost duchowy narodu. Módlmy się gorąco, aby Pan pomógł nam sprostać temu zadaniu. Prośmy Go nieustannie także w intencji naszych braci i sióstr dotkniętych wojną, nienawiścią, głodem, poniewierką i wszelkim rodzajem cierpienia, aby i dla nich minął rychło czas zagrożeń, aby odeszli ci, co czyhają na ich życie, i aby nastał wreszcie czas pokoju i budowania.

Przyjdź, Panie Jezu, Światłości nasza, i wyzwól świat, aby nie pozostał w ciemności nikt, kto wierzy w Ciebie. Amen.

Ks. bp Zdzisław Tranda
[Opracowanie redakcyjne]

...Panie mój! Choć stworzyłeś i niebo, i ziemię, Człowiek Ciebie zrozumie tylko w Betleemie!

[Karol Hubert Rostworowski]

Betlejem! Jak to strasznie daleko... – mówią ludzie. Tak długo już przebywamy w drodze, tak bardzo jesteśmy utrudzeni, a cel, ku któremu podążamy, wydaje się wcale nie przybliżać. Gubimy drogę, kluczymy, lękamy się, bo wciąż tracimy z oczu Gwiazdę, która przed wiekami przywiodła Mędrców do miejsca, gdzie Człowiek narodził się ludziom [Tadeusz Chrzanowski]. Dziś jej blask jest przyćmiony... Nienawiść, okrucieństwo, terror, brak miłosierdzia i przebaczenia, krew niewinnych... Niesprawiedliwość, głód, tułaczka, bezprawie... Coraz to grubsza, coraz czarniejsza zasłona... Świat pogrążony w mroku. Mroczne niebo... Wielu wątpi, czy przez tę czerń jest w stanie przebić się blask Gwiazdy? A może Gwiazdy w ogóle już nie ma? Może nie ma dziś dla świata drogi do Betlejem?

Ale przecież to właśnie do mieszkańców krainy mroków skierowane jest proroctwo Izajasza, że lud, który chodzi w ciemności, ujrzy światło wielkie! Dokona tego żarliwość Pana Zastępów za sprawą Dziecięcia, które narodziło się nam; za sprawą Syna, który swą potężną władzę i pokój bez końca oprze na prawie i sprawiedliwości, a Jego panowanie trwać będzie na wieki /por. Iz.9:1 -6/.

Mili Przyjaciele,
Spójrzcie – ta obietnica już się wypełniła! Jezus Chrystus przyszedł na świat, w Betlejem rozbłysła chwała Pańska! Światłość zstąpiła na ziemię i zajaśniała w sercach ludzkich.
Ci, którzy prawdziwie uwierzyli, nie muszą odtąd bać się ciemności ani po omacku szukać drogi do Betlejem, bo Betlejem odnalazło się w nich samych. Więc choć nadal ciemność okrywa ziemię a mrok narody, oni mogą powstać i zajaśnieć, gdyż zjawiła się ich światłość, a chwała Pańska rozbłysła nad nimi. Skończył się czas ciemności i żałoby dla sprawiedliwych, gdyż odtąd Pan jest ich wieczną światłością, a oni Jego świadkami przed światem (por.Iz.60).

Poeta napisał:

Cóż to wielkiego. Magowie ze Wschodu,
Żeście odkryli po roku podróży
Pana na sianie, między bydłem, gnojem.
Gdy ja, bez gwiazdy szczególnej przewodu. Znalazłem Boga – błądząc wiele dłużej – W jeszcze podlejszej stajni: w sercu swoim.

[Leopold Staff]

Wszystkim Czytelnikom, Współpracownikom i Przyjaciołom – a także samym sobie –
CUDU ODNALEZIENIA BETLEJEM
WE WŁASNYCH SERCACH,
KTÓRE KAŻĄ NAM
DZIELIĆ CHLEB Z GŁODNYMI,
BIEDNYCH I BEZDOMNYCH
PRZYJMOWAĆ DO DOMU,
PRZYODZIEWAĆ NAGIEGO,
NIE ODWRACAĆ SIĘ OD WSPÓŁBRACI,
ZASPOKAJAĆ PRAGNIENIE STRAPIONEGO,
USUWAĆ SPOŚRÓD NAS
WSZELKIE JARZMO,
SZYDERCZE POKAZYWANIE PALCEM
I BEZECNĄ MOWĘ (por. Iz. 58)
życzy REDAKCJA