Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

5 / 1992

Jeżeli świadectwo ludzkie przyjmujemy, to tym bardziej świadectwo Boże, które jest wiarygodniejsze; a to jest świadectwo Boga, że złożył świadectwo o swoim Synu. Kto wierzy w Syna Bożego, ma świadectwo w sobie. Kto nie wierzy w Boga, uczynił Go kłamcą, gdyż nie uwierzył świadectwu, które Bóg złożył o Synu swoim. A takie jest świadectwo, że żywot wieczny dał nam Bóg, a żywot ten jest w Synu Jego. Kto ma Syna, ma żywot; kto nie ma Syna Bożego, nie ma żywota. To napisałem wam, którzy wierzycie w imię Syna Bożego, abyście wiedzieli, że macie żywot wieczny.

I Jn 5:9-13

Wielokrotnie i wieloma sposobami przemawiał Bóg dawnymi czasy do ojców przez proroków. Ostatnio, u kresu tych dni, przemówił do nas przez Syna, którego ustanowił dziedzicem wszechrzeczy, przez którego także wszechświat stworzył. On [...] jest odblaskiem chwały i odbiciem Jego istoty i podtrzymuje wszystko słowem swojej mocy...

Hebr. 1:1 -3a

Zacytowane na wstępie słowa z Listu do Hebrajczyków są jakby rozwinięciem myśli zawartej w poprzedzającym je fragmencie I Listu Jana. Otóż u kresu tych dni, tj. w czasie, który trwa do dzisiaj, a dla Kościoła jest czasem oczekiwania na Sąd, Bóg w szczególny sposób przemówił do człowieka. Wszystkie swoje wcześniejsze słowa i obietnice poświadczył w Synu, Jezusie Chrystusie, który jest odblaskiem chwały i odbiciem Jego istoty.

To świadectwo o Jezusie Chrystusie, Bogu wcielonym, jest niezwykle ważnym elementem chrześcijańskiego przepowiadania, gdyż od wszelkiego rodzaju pogan różni nas właśnie wiara w Jedynego Boga, objawiającego się w Trójcy Świętej pod postacią Ojca, wcielonego Syna i Ducha Świętego. Przyjęcie albo odrzucenie tego świadectwa ma decydujące znaczenie dla człowieka. Przyjmując je, zyskuje on bowiem życie wieczne w Tym, którego przyjął i wyznał. Odrzucając je, odrzuca i neguje samego Boga i Jego wiarygodność: Kto wierzy w Syna Bożego, ma świadectwo w sobie. Kto nie wierzy w Boga, uczynił Go kłamcą, gdyż nie uwierzył świadectwu, które Bóg złożył o Synu swoim.

Tak więc przyjęcie lub odrzucenie świadectwa jest zarazem decyzją warunkującą wstęp do wspólnoty Kościoła dzierżącego klucze Królestwa z polecenia Jezusa Chrystusa. Skoro zaś poza Kościołem Bożym nie ma zbawienia, chodzi także o wybór między zbawieniem a potępieniem.

W przeszłości dziwiły mnie, a nawet irytowały pytania zadawane przez braci baptystów, metodystów czy zielonoświątkowców, czy już przyjąłem Jezusa i czy jestem już zbawiony. My, ewangelicy reformowani, będąc niekiedy aż przesadnie tolerancyjni, staramy się w żaden sposób nie przymuszać ludzi do składania deklaracji dotyczących ich wiary. Są jednak takie pytania, które powinniśmy zadawać i sobie, i innym:

Czy już przyjąłem Chrystusa? Czy jestem zbawiony?

W świetle rozważanych fragmentów obu listów okazuje się, że odpowiedź na te pytania ma – kto wie, czy nie decydujące – znaczenie dla naszego naśladowania Jezusa i pełnego poddania się Bożemu przewodnictwu. Bez tego nie może być mowy o łasce zbawienia. Kto ma Syna, ma żywot; kto nie ma Syna Bożego, nie ma żywota. Czy nie o taki właśnie wybór pytają nas bracia z „wolnych" Kościołów? Czy już go dokonaliśmy? Oto codziennie zadaję sobie to pytanie i każdego dnia od nowa rozważam ten problem. Czy rzeczywiście jestem już zbawiony? Na pewno odczuwam skruchę z powodu swej grzeszności, na pewno całym sercem wołam: – Panie, przyjdź do mnie! Może na tym właśnie polega przyjęcie przeze mnie osobiście Jezusa Chrystusa i Bożego daru zbawienia? Każdy musi sam sobie na to odpowiedzieć i rozstrzygnąć to w sercu i sumieniu.

Jeśli w naszej dynamicznej wierze – dynamicznej, bo polegającej na ustawicznym wzrastaniu duchowym – jest jakiś moment statyczny, to jest nim właśnie chwila decyzji o przyjęciu Jezusa w świadectwie, jakie składa o Nim Ojciec.

Z decyzją życia w świetle Bożej łaski i Bożego wybrania wiąże się jeszcze obietnica: To napisałem wam, którzy wierzycie w imię Syna Bożego, abyście wiedzie/i, że macie żywot wieczny. Taka zaś jest ufność, jaką mamy do Niego, iż jeżeli prosimy o coś, według Jego woli, wysłuchuje nas (w. 13-14). Nie odnosi się ona do wszystkich, a jedynie do tych, którzy są, jak mówi Paweł apostoł, wybrańcami, dziećmi i dziedzicami Bożymi; do tych spośród nas, którzy stanowią prawdziwy, nowy, duchowy Izrael, Kościół Boży na ziemi; do tych, którzy przyjęli świadectwo, jakie Bóg składa o sobie w swoim Synu, Jezusie Chrystusie. To im Bóg obiecuje łaskę życia wiecznego i oglądania Go „twarzą w twarz" w Królestwie.

Nie na darmo wierzymy, że istnieje jeden Powszechny Kościół: ten triumfujący w niebie, zespolony duchową komunią z Chrystusem, i ten walczący na ziemi, zmagający się z grzechem, słabością i skażeniem. Jest to społeczność wszystkich ludzi wyznających Boga. W Kościele walczącym znajdują się zarówno ci, których Bóg dopuści do zbawienia (przeznaczeni), jak i ci, których końcem będzie zagłada w Dniu Sądu.

Sama przynależność do Kościoła nie stanowi zatem rękojmi naszego zbawienia. Jeżeli człowiek nie urzeczywistnia swego synostwa Bożego, nie może mówić o sobie jako o dziedzicu obietnicy zbawienia w Królestwie. A na czym polega to urzeczywistnianie? Przede wszystkim na wprowadzaniu w życie nakazu Jezusa: Idźcie... chrzcijcie... czyńcie uczniami... wszystkie narody. Dalej – na chrześcijańskiej aktywności w Kościele, do którego z łaski Bożej należymy, i wreszcie – na ustawicznym umacnianiu własnej wiary od strony – jeśli można tak powiedzieć – teoretycznej i praktycznej. Jeżeli w ten sposób przyjmiemy świadectwo Boga, objawione w Synu, mamy prawo żywić nadzieję, mamy prawo wierzyć, że i do nas odnoszą się słowa obietnicy: To napisałem wam, którzy wierzycie w imię Syna Bożego, abyście wiedzieli, że macie żywot wieczny.

Ale to jeszcze nie wszystko. Bóg obiecuje nam także wysłuchanie naszych próśb, jeśli nie są sprzeczne z Jego wolą (w. 14). Czy jednak człowiek, który naprawdę uwierzył świadectwu o Jezusie Chrystusie, który jest odblaskiem chwały i odbiciem istoty Boga, może zanosić prośby niezgodne z wolą Najwyższego?

Wielka to nadzieja i pociecha dla wszystkich, którzy cierpią w chwilach prób i doświadczeń. Wielka to nagroda dla sprawiedliwych, którzy ostoją się pośród zła tego świata. Wielka to lekcja dla tęskniących za Królestwem Pana. Ono jest tuż, tuż, na wyciągnięcie ręki. Wystarczy tylko uwierzyć w Syna Bożego, bo życie wieczne, tak upragnione i wyczekiwane, to On sam. Kto ma Syna, ma żywot. Amen.