Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

4 / 1992

I obróciłem się. aby zobaczyć, co to za głos, który mówił do mnie [...]. Gdy Go ujrzałem, padłem do nóg Jego jakby umarły. On zaś położył na mnie swoją prawicę i rzekł: Nie lękaj się. Jam pierwszy i ostatni, i żyjący. Byłem umarły, lecz oto żyję na wieki wieków i mam klucze śmierci i piekła. Napisz więc, co widziałeś i co jest, i co się stanie potem. Co do tajemnicy siedmiu gwiazd, które widziałeś w prawej dłoni mojej, i siedmiu złotych świeczników: siedem gwiazd to aniołowie siedmiu zborów, a siedem świeczników to siedem zborów.

[Obj. 1:12.17-20]

Wiele lat po ukrzyżowaniu i zmartwychwstaniu Jezusa, po wniebowstąpieniu i Pięćdziesiątnicy apostoł Jan, zesłany na wyspę Patmos, miał wizję zwycięskiego Jezusa w chwale. Oto znów ujrzał swego umiłowanego Nauczyciela i Pana, tego samego, którego znał z czasów życia w Palestynie, a jednocześnie innego.

Postać, którą opisał (por. Obj. 1:13-16), jest niezwykła, niesamowita, jej widok poraża blaskiem i chwałą wieczności, budzi lęk. Objawiony Jezus to Kapłan i Król, Pośrednik między Bogiem i ludźmi. Nosi białą, sięgającą stóp szatę i jest przepasany przez pierś złotym pasem. To Syn Boży i Syn Człowieczy zarazem. Jego oczy są jak płomień ognia, nogi lśnią jak roztopione złoto, a głowa i włosy jaśnieją jak śnieżnobiała wełna. To Prorok i sprawiedliwy Sędzia świata: Król królów i Pan panów.

Na ten widok Jan padł Mu do nóg jak martwy. Jego poznanie, wiara i modlitwa ustały, w sercu i umyśle nie było żadnego poruszenia, słowa czy dźwięku. Jan cały znalazł się przed Panem i tylko dla Niego.

To jest dobre, błogosławione, leczące przeżycie dla każdego wierzącego. Bo gdy ktoś – czy to zwykły, czy „zawodowy" chrześcijanin – przez łaskę Bożą zostaje wciągnięty w orbitę Boga i pozostawiony sam na sam ze Zbawicielem, musi paść jak martwy i złożyć Mu hołd. Dobro Kościoła, tzn. zarówno poszczególnych osób, jak i całej społeczności, wymaga, aby stale i na nowo doświadczał on bliskości i świętości Boga. Takie doznanie leczy ludzi i sprawia, że zaczynają oni z innej perspektywy patrzeć na problemy i trudności życia i świata.

Gdyby w tamtej godzinie uwielbienia Pan nie odezwał się pierwszy, Jan trwałby już na zawsze w hołdzie przed Nim. Zanim jednak dane mu było ujrzeć Jezusa, musiał nawrócić się do Zmartwychwstałego. Nawrócenie takie nie jest czymś wyjątkowym, przeciwnie – jest niezbędnym warunkiem rozpoznania Pana. Zesłaniec na Patmos, wierny świadek i sługa Boży, musiał najpierw odwrócić się od spraw, które tak dalece zaprzątnęły jego serce, że aż zakłóciły właściwy stosunek do Pana. Człowiek nie może bowiem zajmować się jednocześnie swoją osobą i swoim losem, a zarazem osobą Jezusa, tym Jezusem, którego objawia Wszechmocny Ojciec! Dlatego właśnie Jan musiał, podobnie jak kiedyś na początku swej drogi, zwrócić się całym sobą ku Zmartwychwstałemu.

To jest podstawowy krok, który i dla nas ma zasadnicze znaczenie: bez nawrócenia się do Zmartwychwstałego nie możemy bowiem ani Go dojrzeć, ani zrozumieć. A przecież życie wierzącego to taki rodzaj społeczności z Bogiem, w której człowiek słucha i ogląda Jezusa. To miał na myśli apostoł Paweł mówiąc, że gdy patrzymy nie na to, co widzialne, ale na to, co wieczne, spotyka nas ogromna obfitość wiekuistej chwały (por. II Kor. 4:17-18). Każdy więc, kto się nawraca, ogląda Pana w chwale, a obok – Jego cały Kościół, symbolizowany w wizji Janowej przez siedem świeczników-zborów. Dopiero gdzieś dalej rozciąga się obszar ciemności, w której znajduje się świat.

W tej niezwykle wyrazistej wizji jaśniejący i pełen chwały Jezus trzyma Kościół w swojej prawicy. Ta sekwencja jest lekcją, której Bóg udziela Janowi i wszystkim ludziom mającym problemy ze sobą, ze światem, z innymi. I z wszechobecnym lękiem! Ojciec ma na to jedyną odpowiedź: nawróć się, zobacz i zrozum nareszcie, że Jezus umarł był, lecz żyje, jest Zwycięzcą i Panem, a w swoim ręku trzyma Kościół! Trzyma ciebie i mnie, nasz zbór – w ogóle cały swój Kościół.

Kto więc nawraca się do Boga, ten może przyjąć Jego poselstwo: Nie lękaj się... byłem umarły... żyję na wieki wieków i mam klucze śmierci i piekła. Łaska polega na tym, że Bóg nie tylko mówi, ale również działa: dotyka swoją prawicą. Jego słowo i dotknięcie sprawiły, że Jan ożył i mógł wykonać rozkaz Pana. Tak samo jest z nami. Bóg usunął główną przyczynę lęku: grzech. Wierzący naprawdę może przestać się bać, ponieważ dzięki ofierze złożonej przez Jezusa Bóg dokonał wiecznego zbawienia i teraz z miejsca Jego panowania rozlega się orędzie: Łaska wam i pokój od Tego, który jest i który był, i który ma przyjść [Bóg], i od siedmiu duchów, które są przed Jego tronem [Duch Święty], i od Jezusa Chrystusa, który jest świadkiem wiernym, pierworodnym z umarłych [zmartwychwstanie Jezusa] i władcą nad królami ziemskimi. Jemu, który miłuje nas i który wyzwolił nas z grzechów naszych przez krew swoją [odkupienie na Krzyżu], i uczynił nas rodem królewskim, kapłanami Boga i Ojca swojego [powołanie do służby], niech będzie chwalą i moc na wieki wieków. Amen (Obj. 1:4-6).

Każdy nawrócony, który widzi i słyszy, ma to opisać. Pan mówi: Napisz... Dotyczy to każdego, kto należy do społeczności wierzących: Boże orędzie musi być wyrażane słowem i czynem. Nasze zadanie polega na objaśnianiu tajemnic, woli i planów Wszechmocnego Boga i Baranka. Żeby to pismo było skuteczne, musi być żywe, ponieważ przekaz treści wiary ma być zrozumiały dla świata (oraz tych jego elementów, które są „światem" w samym Kościele).

Z tego powodu nauka Ducha Świętego przekazana przez apostoła Pawła koryntianom jest normą powszechną i odnosi się do Kościoła w każdym czasie i miejscu: Wiadomo przecież, że jesteście listem Chrystusowym [...], napisanym nie atramentem, ale Duchem Boga żywego – nie na tablicach kamiennych, lecz na tablicach serc ludzkich. Zdolność i moc do realizacji tego polecenia, tego bycia żywym pismem, nie pochodzi od ludzi, lecz od Boga. Dzięki Jego łasce możemy być sługami Nowego Przymierza, nie litery, lecz ducha, bo litera zabija, duch zaś ożywia (por. II Kor. 3:2-3.6).

Za sprawą Boga Jan nie pominął milczeniem bolesnego problemu ludzi niewierzących, czyli tych, którzy z rozmaitych powodów nie przyjmują Bożej propozycji zbawienia. Objawienie odsłania ich dramatyczną przyszłość: piekło. Jeśli ktoś z uporem odsuwa na bok łaskę darowaną przez Wszechmocnego Boga i Jego Zbawiciela, dokonuje wyboru swojego losu (por. Obj. 19:20; 20:10.14-15).

Jan – uczeń, świadek, sługa i apostoł Jezusa Chrystusa – stał się także prorokiem: ujrzał całą panoramę dziejów Kościoła i świata. Zobaczył to, co jest (w. 19), czyli obraz Kościoła swojej epoki (rozdz. 2-3), i to, co się stanie potem, w biegu historii powszechnej (rozdz. 4-22). Jak niegdyś starotestamentowi prorocy (np. Daniel) mógł spojrzeć na odsłaniający się, fragment po fragmencie, gigantyczny fresk ukazujący całość Bożego planu zbawienia. Proroczy opis zawiera niezwykłe wizje nieba, ziemi i morza, tajemnicze wydarzenia, symbole i znaki, których treść i intensywność wywołują na przemian przerażenie i okrzyki uwielbienia ludzi i aniołów, zbawionych i potępionych – wszystkich stojących przed tronem Boga i Baranka.

Cokolwiek było, jest i będzie, znajduje się w rękach sprawiedliwego i miłosiernego Ojca. Przy końcu czasu Bóg Ojciec objawi uwielbiony Kościół-Oblubienicę wraz z Jezusem, jak ujrzał to Jan w swej proroczej wizji. Bóg spełni też obietnicę o nastaniu nowych niebios i nowej ziemi, i w nowej Jerozolimie, która przychodzi z niebios, Bóg i Baranek zamieszkają razem ze zbawioną ludzkością w pełnej światłości i harmonii.

Pozostaje jeszcze tylko rozważyć to jedno: nasz stosunek do Boga i Jego objawionej woli. Jak potraktujemy Jego Słowo, jak odpowiemy na Jego orędzie? Kilka zaledwie lat dzieli nas od końca wieku i zarazem od końca drugiego tysiąclecia dziejów chrześcijaństwa. Wiele spraw i wydarzeń ukazanych w Objawieniu już się spełniło, wiele wypełnia się na naszych oczach – jesteśmy tego świadomi. W ten czas Wielkanocy – świąt zmartwychwstałego Jezusa i Jego Kościoła – my, którzy wierzymy w Niego i należymy do Jego ludu, uczyńmy więc to, co zrobił św. Jan: zbliżmy się, krok za krokiem, do zmartwychwstałego Pana. Amen.