Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

12/1990

Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas.
Jn 1:14a

Wiele narodów starożytnych uważało, że historia jest procesem cyklicznym, że co pewien określony czas powtarza się kolejność wydarzeń. Ale naród izraelski, otrzymując objawienie Jedynego Boga, poznał i przyjął (a my wraz z nim) prawdę o tym, że historia ma przebieg linearny i nieodwracalny, że istnieje w niej cel i kres, kiedy to sprawy ludzkie na ziemi przeminą. Taki teleologiczny charakter nadał dziejom ludzkim Bóg chcąc, aby człowiek – zarówno jako jednostka, jak i określona zbiorowość – ponosił odpowiedzialność za swe życie. Historia została naznaczona Bożym interwencjonizmem, a człowiek i Bóg stali się w pewnym sensie współuczestnikami dziejów. W każdym momencie historii można określić stan stosunków między Bogiem a człowiekiem, które stanowiły i wciąż stanowią najistotniejsze kryterium oceny jakości kondycji ludzkiej.

Cały przekaz biblijny jest pełen przykładów interwencjonizmu Bożego: ukaranie pierwszych rodziców, nadanie Prawa, wyprowadzenie Izraelitów z Egiptu, mianowanie królów, ustanawianie proroków. Podkreśla to dobitnie Apostoł Paweł w wielkiej mowie wygłoszonej w Antiochii Pizydyjskiej podczas swej pierwszej podróży misyjnej (Dz.13). Interwencja Boga stała się stałym elementem w życiu człowieka i ludu.

W tak ukierunkowanym przebiegu dziejów przyjście Boga na ziemię w postaci człowieczej Jezusa Chrystusa, zwane wcieleniem („Słowo stało się ciałem”, czyli człowiekiem), było więc konsekwencją postawy Boga interesującego się losem ludzkim, Boga nie obojętnego, lecz interweniującego. Stanowiło ono kolejne wydarzenie w długiej wspólnej drodze Boga i człowieka. I chociaż trudno nam zrozumieć, jak doszło do tego, że Bóg wyparł się samego siebie i przyjął postać sługi (Flp.2:7), to sam ten fakt nie powinien nas ani dziwić, ani szokować. Bóg był obecny w historii człowieka w twórczy, aktywny sposób, a wcielenie stanowi najpełniejszy tej obecności przykład.

Z drugiej jednak strony, niepowtarzalność wydarzenia w Betlejem polega na tym, że po raz pierwszy w dziejach Bóg wkroczył w życie człowieka w sposób bezpośredni, Samym-Sobą, stając się w osobie Jezusa Chrystusa, Boga wcielonego, aktywnym uczestnikiem tej historii, której nadał nowy sens i wymiar.

Oto Bóg i człowiek stanęli twarzą w twarz, a mimo to człowiek nie zginął, lecz żył. Nie musiał już, jak Mojżesz, zakrywać swej twarzy w obawie przed spojrzeniem w oblicze Najwyższego (II Mojż.3:6; II Kor.3:13). Odtąd Bóg i człowiek spotykają się na drogach ziemskich, na ulicach i placach gwarnych miast, na polu, w Świątyni, przy pracy, w domu, w radości i w smutku. Stają wobec siebie i obok siebie na tle wydarzeń codzienności, na tle życia i śmierci. Człowiek i Bóg zbliżyli się na najmniejszą odległość – fizyczną i duchową zarazem.

Bóg, Jezus Chrystus, nazywający siebie skromnie Synem Człowieczym, nadał dzięki swej mocy nowy sens działaniu człowieka, a ludzkiemu bytowaniu wyższy, transcendentny wymiar. Praca odtąd to już nie tylko pot, wysiłek, zmęczenie i zniechęcenie, ale dzielenie się otrzymanymi od Boga Ojca darami; życie to już nie tylko oddychanie i jedzenie, ale przede wszystkim poszukiwanie Królestwa Bożego, o którym Jezus tak żarliwie mówił i które tak konsekwentnie głosił (Mat.13); śmierć z kolei to już nie tylko smutek odejścia i cierpienie, ale przejście do innej, lepszej rzeczywistości, opromienionej obecnością wiekuistego Boga.

Wcielenie się Boga skierowane było i jest do wszystkich ludzi, w każdym czasie i w każdym pokoleniu, aż do końca dziejów.

Jezus Chrystus przyszedł, aby szukać i zbawić to, co zginęło, jak o tym oznajmił Zacheuszowi, który Go przyjął w swym domu (Łuk.19:10). Człowiek bowiem utracił był wiele najważniejszych wartości, a to spowodowało chaos i zubożenie jego fizycznego i duchowego życia. Człowiek dzisiejszy, który ignoruje Boga i Jego wcielenie sprzed 2000 lat, jest równie ubogi duchowo i zagubiony. Potrzebna jest mu odnowiona świadomość tego wydarzenia. Nam wszystkim jest taka ożywiona świadomość niezbędna po to, aby móc te utracone wartości odzyskać. A co i ile mamy do odzyskania, to widać gołym okiem, gdy przyjrzymy się naszemu życiu jednostkowemu i społecznemu.

Jezus Chrystus, Bóg! – woła dusza człowieka wiary w dzień Narodzenia Pańskiego. Jedynie On potrafi swoją mocą wyrwać mnie z duchowego odrętwienia i moralnej pustki. Od chwili, kiedy Bóg w postaci ludzkiej wyszedł na spotkanie grzesznemu człowiekowi, ten nie może już powiedzieć, że Go nie zna, że nic o Nim nie słyszał, że obce są mu Jego plany, Jego zbawcze dzieło i Jego obietnice. W postaci Jezusa Chrystusa, Boga wcielonego, ukazał nam Bóg samego siebie jako Tego, który przynosi pełnowartościowe życie, który ukazuje człowiekowi nowe, szersze perspektywy wieczności i zmartwychwstania.

Tak więc Święto Wcielenia, zwane niefortunnie Bożym Narodzeniem, nie powinno być świętowane w formie i atmosferze rocznicowej. Chodzi w nim przecież o ponowne uświadomienie sobie realności i aktualności wcielenia. Jest bowiem wcielenie naszą możliwością realizacji innego życia, takiego, które będąc zakotwiczone w Bożych obietnicach, ukazanych przez Boga wcielonego – Jezusa Chrystusa, nie jest targane zmiennymi porywami ludzkich namiętności.

Obchodząc radośnie Święto grudniowe, pamiętajmy, że chrześcijaństwo jest w swej istocie „religią” wcielenia. Jemu zawdzięcza ono swój duchowy rodowód i prawomocność istnienia.

Od kiedy Bóg wszedł między ludzi, uniżywszy w akcie wcielenia samego siebie, człowiek uzyskał szansę i możliwość wzniesienia się mocą wiary nad własną słabość, nad swój grzech pychy, chciwości i obojętności. Czy my, ludzie wiary, wykorzystujemy tę szansę? Czy doświadczamy radości z powodu poznania prawdy Bożej, która wyswobadza (Jn 8:32)? Czy jesteśmy gotowi sprostać wymaganiom, jakie postawił nam Bóg, Jezus Chrystus? Czy ożywiają nas Jego obietnice?

Jeśli nie, to cały akt wcielenia, dokonany w Betlejem, pozostaje dla nas jedynie przebrzmiałym wydarzeniem historycznym, a Święto Narodzenia Pańskiego jedynie kolejną uroczystością rocznicową.

Nie tak ma być wśród nas. Nam przecież nie tylko oznajmiono nowe Prawo, ale je także ukazali o przez Tego, który jako Bóg stał się całkowitym wypełnieniem i udoskonaleniem Prawa, na co wskazuje Apostoł Paweł w swym Liście do Rzymian 10:4.

Życząc z okazji wielkiego grudniowego Święta Czytelnikom „Jednoty” w kraju i za granicą wszystkiego co najlepsze, pragnę przypomnieć nam wszystkim przestrogę i uwagę proroka Micheasza, sformułowaną na cztery wieki przed wcieleniem (Mich. 6:8):
„Oznajmiono ci człowiecze, co jest dobre i czego Pan żąda od ciebie: tylko abyś wypełniał Prawo i okazywał miłość bratnią i w pokorze obcował ze swoim Bogiem”.

My, bogatsi o dane nam wydarzenie z Betlejem, obok słowa „oznajmiono” możemy dopisać jeszcze słowo „ukazano”, albowiem w osobie Jezusa Chrystusa dowiedzieliśmy się, jak wygląda wypełnienie prawa, okazywanie miłości bratniej i pokorne obcowanie z Bogiem. A ta wiedza zobowiązuje. Zobowiązuje każdego z nas. Amen.